Taka możliwość jest jak najbardziej prawdopodobna. Dlatego im szybciej to przerwie, tym mniej ucierpi jej duma. Jemu nic się nie stanie. Ugania się za nim tyle dziewczyn, łącznie z piękną Sereną. Szybko sobie odbije. Co innego z nią. Na pewno przeżyje to znacznie boleśniej niż Nick. Dlatego musi myśleć przede wszystkim o sobie, choćby to było okropnie egoistyczne podejście.
Trudno jej było się zebrać, by zadzwonić i odwołać dzisiejszy wieczór. Zjadła lunch, zdrzemnęła się na dziesięć minut i zadzwoniła do Merricków. Szczęście jej sprzyjało, bo Nicka nie było. Zostawiła wiadomość jego gospodyni.
Wsiadła do samochodu, by objechać pastwiska. Nim obejrzy stada i wróci do domu, będzie ciemna noc. Nawet gdyby Nick próbował ją łapać, nikt nie odbierze telefonu. I dobrze, bo nie wiadomo, czy nie dałaby się namówić na te wieczorne tańce.
W domu Corrie nie paliło się żadne światło. Jedynie lampy na zewnątrz rozjaśniały ciemności, oświetlając podwórko. Nick podjechał pod tylne wejście. Skrzywił się gniewnie, widząc zaparkowany pod domem samochód Shanea. Od razu przebiegło mu przez myśl, że może to dlatego Corrie odwołała dzisiejsze spotkanie. Umówiła się z Shaneem. Zatrzymał się przy jego samochodzie i uważnie popatrzył na dom. Shane siedział na barierce ganku. Corrie nigdzie nie było.
Nick wysiadł i wszedł po schodkach na ganek. Od razu spostrzegł dwa pudełka z pizzą i zgrzewkę gazowanego napoju.
– Cześć, braciszku – przywitał go Shane. – Czyli Corrie nie wybrała się dzisiaj z tobą? – W głosie Shanea nie było złości. Brzmiał podejrzanie przyjaźnie.
– Pizza wystygnie, co? – skwitował Nick, rozglądając się po podwórku. Nigdzie ani śladu samochodu Corrie. Choć mogła wstawić go do stajni. Popatrzył na brata.
– Właśnie. A napój się ogrzeje – rzekł Shane. – Może wybrała się gdzieś z kimś innym.
Nick podszedł do drzwi.
– Pukałeś? – zapytał i sam zastukał.
– Nie ma jej samochodu, więc po co pukać. Dzwoniłem do niej wcześniej, ale nie odbierała. Czyli nie ma jej w domu od dłuższego czasu. Powinna niedługo się zjawić, bo tutaj ludzie wcześnie chodzą spać. – Shane uśmiechnął się. – Nie ma sensu, żebyś na nią czekał razem ze mną. Powiem jej, że byłeś, a potem zdam ci relację. Raczej już rano przy śniadaniu, bo ty też kładziesz się wcześnie.
– Uważaj na siebie, Romeo! – zareplikował Nick. – Jak już będziesz mieć swoje ranczo, to też zmienisz tryb życia i skończą się nocne powroty do domu. Może już powinieneś zacząć się przyzwyczajać. Jak Corrie wróci, powiem jej, że byłeś. Jeśli będzie ci chciała coś przekazać, zrobię to przy śniadaniu.
Shane się zaśmiał.
– To rewanż za czasy, kiedy nabijałem się z ciebie, gdy kręciłeś się wokół jakiejś panienki?
Nick pokręcił głową.
– Nie. Za tamto odpłacę ci, gdy przestaniesz robić podchody do mojej dziewczyny i znajdziesz sobie swoją.
– Tak? Aha.
Nick przysiadł na barierce z drugiej strony ganku. W dali dostrzegł dwa słabe światełka. Jakiś samochód zbliżał się od zachodu. Shane chyba tego nie widział. Światła stawały się coraz większe.
– Corrie pracuje do późnej nocy? – zapytał brata, wskazując na jaśniejące w ciemności światła.
Shane popatrzył w ich stronę, przez chwilę milczał.
– Nie mam pojęcia – rzekł. – Może wczoraj zabrałeś jej tyle czasu, że musiała to dzisiaj nadrobić. Wiem, że niektóre prace robią do spółki z innymi drobnymi ranczerami. Tak jak jej ojciec, zatrudnia niewielu pracowników i tylko na parę godzin. Większość roboty spada na nią.
– Jej ojciec też stale ją do czegoś angażował – przypomniał Nick. Po uwadze Shane a na temat wczorajszego dnia miał wyrzuty sumienia.
– Tak. Nawet gdy była małym dzieciakiem. Nie powinien był jej tak wykorzystywać. – Shane popatrzył na Nicka i uśmiechnął się. – Powiem jej, że tu byłeś, jeśli chcesz wracać do domu.
Nick uśmiechnął się lekko, ale nie odpowiedział. Teraz już słyszeli szum silnika. Patrzyli, jak Corrie podjeżdża do głównej bramy, wysiada, by ją otworzyć, i wjeżdża na teren. Znowu wysiadła, by zamknąć bramę. Po chwili podjechała pod stajnię i zatrzymała samochód.
Shane zszedł z ganku i ruszył w jej stronę. Nick został na miejscu. Corrie miała twarz ocienioną kapeluszem, więc nie mógł dostrzec jej miny, ale ich obecność chyba nie była dla niej miłą niespodzianką. Instynktownie czuł, że wolałaby ich tutaj nie zastać. Teraz żałował, że nie odjechał, pozostawiając ją sam na sam z bratem. Przecież nie chce otwarcie z nim konkurować.
Ma powody przypuszczać, że nie jest jej całkowicie obojętny, dlatego tym bardziej powinien unikać bezpośredniej konfrontacji z Shaneem. Corrie na pewno nie czułaby się dobrze, choć dla większości kobiet taka sytuacja byłaby źródłem satysfakcji.
Obserwował podchodzącą do domu parę. Corrie zamieniła z Shaneem ledwie kilka słów. Shane szedł obok niej. Zachowywał się tak, jakby nic szczególnego się nie stało, jednak Nick podejrzewał, że to tylko gra na pokaz.
Z daleka dobiegło go pytanie Shanea:
– Dlaczego wracasz tak późno?
Nie dosłyszał, co odpowiedziała Corrie.
– Przywiozłem pizzę – ciągnął Shane. – Potrójne pepperoni, podwójny ser, do tego suszone papryczki i ser do posypania, który tak lubisz. Trochę wystygła, więc trzeba będzie ją podgrzać.
Corrie podeszła do schodów, zdjęła kapelusz.
– Cześć Nick – powiedziała cicho, oficjalnym tonem.
Skinęła głową. – Wejdźmy do środka. Skoro obaj tutaj jesteście, coś zaczyna mi się klarować.
Weszła do domu, powiesiła kapelusz na kołku i ruszyła korytarzem do łazienki.
– Idźcie do kuchni i wstawcie pizzę, żeby zaczęła się grzać! – zawołała. – Muszę się trochę umyć.
Zamknęła za sobą drzwi, a po chwili rozległ się szum wody.
Shane doskonale orientował się w jej kuchni. Umył ręce, wyjął z dolnej szafki blachy i wyłożył na nie pizze. Wsunął pierwszą blachę do piekarnika, nastawił temperaturę i czas. Robił to nie pierwszy raz i z satysfakcją demonstrował to teraz bratu.
Nick powiesił kapelusz. Corrie nie wychodziła z łazienki. Sam raczej nie byłby zachwycony takimi późnymi gośćmi, ale może Corrie z przyjemnością zasiądzie do ciepłej pizzy.
Co miała na myśli, mówiąc, że coś zaczyna się jej klarować?
Czyżby zamierzała wygłosić jakieś oświadczenie? Wypracowała sobie swój własny punkt widzenia i teraz chce się go trzymać? Być może wcześniej widziała się z Shaneem albo przynajmniej rozmawiała z nim przez telefon. Może dotarło do niej, jak bardzo Shane jest zdeterminowany, by o nią walczyć.
Woda przestała szumieć, po chwili drzwi łazienki się otworzyły. Corrie weszła do kuchni i uśmiechnęła się do Shanea.
– Dzięki za przywiezienie pizzy. Już wspaniale pachnie.
– Mam nadzieję, że nadal lubisz potrójne pepperoni.
– Już dawno nie jadłam pizzy. Super, że ją przywiozłeś. – Przeniosła spojrzenie na Nicka. – No to siadajcie przy stole.
Shane jej przerwał.
– Nie, wy usiądźcie. Przygotuję napoje i zabawię się w kelnera. Zaraz wszystko będzie gotowe.
Corrie uśmiechnęła się. Czuła się trochę niezręcznie, ale cóż miała robić. Przez cały dzień myślała o Nicku. A potem o Shanie i tamtym pocałunku. O ich wczorajszej rozmowie. Doszła do wniosku, że jednak miał do niej żal o to, że spędziła dzień z Nickiem, choć rozczarowanie próbował pokryć żartem.
Po dzisiejszym dniu padała z nóg, ale gdy ujrzała ich obu na ganku, nagle wszystko zaczęło się jej układać. Intuicyjnie domyślała się, o co w tym wszystkim chodzi. Zresztą wystarczyło spojrzeć na braci. Są spięci, choć starają się to ukryć. Wręcz czuje niechęć, czy nawet wrogość Shanea w stosunku do Nicka. Zaś Nick jest dziwnie wyciszony i zdystansowany.
Usiadła na swoim miejscu, oparła się wygodnie. Cieszyła się, że ten ciężki dzień wreszcie się kończy. Starała się nie patrzeć ani na Shanea, ani na Nicka. Jeden i drugi ponury jak chmura gradowa. O co im poszło?
Marzyła tylko o tym, by jak najszybciej położyć się do łóżka.
Shane postawił napoje na stole i rozłożył talerze. Wyjął pizzę z piecyka, ukroił dwa kawałki. Nałożył jej na talerz, a potem podał nóż Nickowi.
– Odkrój sobie sam. Zapomniałem o serwetkach.
Przez cały dzień nie miała apetytu, ale teraz z przyjemnością posypała ciasto papryczkami i serem. Ugryzła pierwszy kęs i nagle poczuła, jak bardzo jest głodna.
Shane usiadł, nałożył sobie porcję. Corrie jadła z apetytem. Shane i Nick toczyli niezobowiązującą rozmowę, do której od czasu do czasu wtrącała parę słów. Czuła na sobie ich wzrok. I wibrujące między nimi napięcie.
Wreszcie rozmowa ucichła, po czym zapadła ponura cisza. Corrie starała się pozbierać myśli. Czuła się syta i wzmocniona. Jeszcze raz podziękowała Shane’owi za przywiezioną kolację.
– Pizza była pyszna – powiedziała. – Najadłam się jak bąk – dodała, uśmiechając się do niego. – Jest mi tylko trochę niezręcznie, bo to, co teraz powiem, pewnie nie przypadnie wam do gustu. Nie chcę was zdenerwować i mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. – Popatrzyła na Nicka. Odnoszę wrażenie, że dzieje się coś, czego nie mogę zaakceptować.
Napięcie między nimi jeszcze się wzmogło. Corrie bawiła się szklanką.
– Czy doszliście już do porozumienia w sprawie waszego rancza i planów Shanea?
Gdy to powiedziała, podniosła wzrok na Nicka, a po chwili spojrzała na Shanea. Zmuszała się, by zachować spokój, co wcale nie było łatwe. Obaj bracia mieli zacięte twarze i ponury wzrok. Czyli nadal się spierają.
– Nasunęło mi się kilka spostrzeżeń – ciągnęła cicho. Swoje opinie możecie wyrazić później, bo ja muszę iść się położyć.
Popatrzyła na Nicka i rzekła prosto z mostu:
– Chcesz zatrzymać Shanea i budzisz w nim wyrzuty sumienia, bo sam czujesz się winny. Może dlatego, że wasz ojciec nie obdzielił was po równo. Mam poczucie winy, bo może to z mojego powodu Shane został niesprawiedliwie potraktowany. Myślę też, że masz do niego żal, bo ty przez całe lata zajmujesz się rodzinnymi interesami, a on buja w obłokach i nic go to nie obchodzi. Być może nawet wprost odmówił wszelkiej pomocy. A ty masz poczucie, że odpowiedzialność w połowie spoczywa na nim. I nie możesz pojąć, czemu chce zacząć coś na własny rachunek, skoro macie taką ogromną posiadłość. Uważasz jego plany za nieodpowiedzialne i głupie.
"Braterska przysługa" отзывы
Отзывы читателей о книге "Braterska przysługa". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Braterska przysługa" друзьям в соцсетях.