Poza tym Shane był tu wczoraj wieczorem i widział, jak bardzo jest zdenerwowana. Po co ma wiedzieć, że tym draniem, który doprowadził ją do takiego stanu, był jego własny braciszek.

Zwłaszcza że po zastanowieniu cała historia nie jest już tak jednoznacznie czarno-biała. Nick zaprosił ją wczoraj, ukrywając prawdziwe powody, jakie go do tego skłoniły. Jednak gdy zapytała go wprost, nie uchylił się od odpowiedzi. Byłoby lepiej, gdyby zrobił to z własnej woli, jednak ani przez moment się nie wypierał. Wytłumaczył się przed nią. Może rzeczywiście liczył, że Shane będzie im towarzyszył.

Gdyby nie była tak idiotycznie podekscytowana, pewnie jej reakcja też byłaby bardziej wyważona. Nick, ze swoim doświadczeniem, z pewnością doskonale ją rozszyfrował. Domyślił się, że zbyt poważnie potraktowała jego uprzejme zachowanie. W sposób, jakiego wcale nie przewidywał.

Nie nadaje się do takich rzeczy. Brak jej obycia, nie ma żadnego doświadczenia w relacjach damsko-męskich. Dlatego powinna trzymać się od takich spraw z daleka, wtedy przynajmniej się nie zbłaźni. Bo inaczej ciągle będzie sobie wyrzucać swoje beznadziejne zachowanie.

Czyli najlepiej zrobi, jeśli przestanie rozpamiętywać wczorajszy wieczór i weźmie się do pracy.

– Cześć, brachu – pogodnie rzekł Shane, zasiadając z Nickiem do śniadania. – Chciałbym cię o coś zapytać.

Nie podzielał jego dobrego humoru, ale nie chciał psuć doskonałego nastroju Shanea. Przed laty, gdy jeszcze żył ojciec, stale działali sobie na nerwy. Najwyższa pora wreszcie to zmienić.

– O co? – zapytał.

Shane sięgnął po serwetkę, rozłożył ją sobie na kolanach i przysunął bliżej półmisek.

– Orientujesz się w aktualnych układach towarzyskich? – zapytał, nakładając sobie mięso i podając półmisek bratu.

– Trochę – odparł. – A o kogo dokładnie ci chodzi?

– O Corrie Davis. Z kim się teraz spotyka?

Nick spochmurniał.

– Dlaczego pytasz?

– Tak sobie.

Akurat uwierzy. Choć Shane rzeczywiście nie wydaje się taki skupiony na Corrie jak niegdyś. Niepotrzebnie tak się pośpieszył z zapraszaniem dziewczyny.

– Wydawało mi się, że Corrie to zakazany temat.

– Zakazane było gadanie o mnie i Corrie – z naciskiem wyjaśnił Shane. – Rozmowy w stylu naszego starego. Powtarzanie do znudzenia, że Corrie nie jest odpowiednią dziewczyną dla Merricka. Co nie znaczy, że teraz możesz mówić o niej, co ci ślina na język przyniesie.

– W takim razie po co w ogóle podnosisz ten temat? Interesowałem się nią jedynie ze względu na ciebie. Wtedy i teraz.

Shane zachmurzył się nieco.

– Zostawmy na chwilę Corrie, zaraz do niej wrócimy. Jak miała na imię dziewczyna, w której kiedyś się zadurzyłeś? Najstarsza córka starego Edwardsa. Wyleciało mi z głowy, jak się nazywała.

– Jenna? Wcale się w niej nie durzyłem. Spotykaliśmy się tylko.

– Tak, to o nią mi chodzi. Raz jeden powiedziałem, że ładnie wygląda, ale ma pusto w głowie. I za karę kazałeś mi przez tydzień kopać w suchej, zbitej ziemi doły na słupki do ogrodzenia.

Nick nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu na to wspomnienie.

– To nie była kara za to, że tak powiedziałeś. Jej ojciec stał dostatecznie blisko, by usłyszeć twoją zajadliwą uwagę. Za to miałeś karę.

– Czyli zgadzasz się, że to było prawdziwe stwierdzenie?

– Jak najbardziej – przyznał bez wahania. Bardzo szybko poznał się na Jenny. Córeczka bogatego tatusia, rozpuszczona jak dziadowski bicz. Ale Shane musiał nauczyć się właściwych zachowań. I w niesprzyjającej sytuacji zatrzymywać swe opinie dla siebie.

– No to wróćmy do Corrie – ciągnął Shane. – To, co ty i ojciec twierdziliście na jej temat, nigdy nie było prawdą.

– Nie przypominam sobie, bym coś o niej mówił.

– Kiedyś siedzieliśmy przy tym stole i ojciec wprost oświadczył, że dla niej można stracić głowę i kotłować się z nią na sianie. Ale Corrie nie nadaje się, by pokazać ją znajomym, ani tym bardziej na żonę.

Nie pamiętał tamtej rozmowy, jednak po wczorajszym wieczorze zdawał sobie sprawę, jak niesprawiedliwa i krzywdząca to była opinia.

– Zagalopował się, co sam mu wytknąłem.

– Owszem, tak było. Jednak dodałeś coś jeszcze. Powiedziałeś, że taka dziewczyna szybko mnie znudzi, więc powinienem bardzo uważać.

– Jak dobrze poszperasz w pamięci, to przypomnisz sobie, że mówiłem to o wszystkich twoich dziewczynach.

– Ale tylko wtedy mówiłeś to bardzo poważnie. Jakby Corrie nie była warta wejścia do rodziny.

– Skoro uważałeś inaczej, czemu nie wziąłeś jej z sobą na rodeo? Czemu się z nią nie ożeniłeś?

– Bo byliśmy tylko przyjaciółmi. Dlatego tak przykre było dla mnie podejście twoje i ojca. Ani przez moment nie postało mi w głowie, by się z nią zabawić, wykorzystać jej naiwność i niewinność. Tylko najgorszy łobuz mógłby coś takiego zrobić. Dlatego byłem na was taki wściekły. Bo wasze uwagi brukały ją.

Może powinien uderzyć się w piersi. Ojciec rzeczywiście nie przebierał w słowach. On sam mniej przejmował się Corrie, choć domyślał się, że dziewczyna nie ma lekkiego życia. Jej ojciec był wymagający i trudny w kontakcie. Corrie orała jak wół. Szybkie małżeństwo mogło być dla niej szansą na wyrwanie się z domu. Jednak gdyby zamieszkała pod ich dachem, wcale nie byłoby jej lżej. Zgorzkniały i zbolały ojciec dla nikogo nie miał dobrego słowa, Corrie też by się od niego dostało. Trafiłaby z deszczu pod rynnę. A gdyby Shane stracił zainteresowanie dla żony, byłoby jej jeszcze trudniej.

Nawet gdyby pojechała za nim na studia, czułaby się osamotniona. Poza tym ojciec stale by się ich czepiał.

– Jeśli tak było, to z mojej strony zupełnie nieświadome – zapewnił Nick. – Bałem się, że to się źle skończy. Podziałają hormony, wzajemna bliskość. Można uwieść niewinną pannę, a potem ją rzucić, jednak w ten sposób wyrządza się jej ogromną krzywdę. Nawet gdybyś z powodu wyrzutów sumienia potem się z nią ożenił, to taki związek dla nikogo nie byłby dobry.

Shane już się nie uśmiechał. Jadł w zamyśleniu. Nick starał się przypomnieć sobie ich wcześniejsze rozmowy. Czy powiedział o Corrie coś jeszcze, czego teraz nie potrafi sobie przypomnieć? Coś gorszego? Czy myślał o niej inaczej?

Trudno przywołać przeszłość. Choć teraźniejszość też nie jest taka różowa. Źle pograł wczoraj z Corrie. Spróbuje ją przeprosić, ale czarno to widzi. Być może będzie musiał uciec się do pomocy brata. Tym bardziej musi mu opowiedzieć o wczorajszym wieczorze.

– Nadal jesteście tylko przyjaciółmi? – zagadnął, szukając pretekstu do dalszego ciągu.

Shane popatrzył na niego uważnie.

– Minęło parę lat, oboje dorośliśmy. Sporo się więc pozmieniało. Być może to również. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko się wyklaruje. Jednak cokolwiek się stanie, zakonotuj sobie, że Corrie jest porządną, dobrą i mądrą dziewczyną. I nie jest taka jak Jenna Edwards.

Nick uśmiechnął się, rozbawiony tym porównaniem.

– Zgadzam się. Odnoszę wrażenie, że na pewno nie pójdzie do łóżka z kimś, kto nie jest jej mężem. I pod żadnym względem nie jest podobna do Jenny. Co do twojego pytania… nie wydaje mi się, by Corrie kogoś miała.

Wiedział, że pora przystąpić do rzeczy. Upił łyk kawy, popatrzył na brata i odstawił filiżankę.

– Z tego, co widziałem wczoraj wieczorem, odnoszę wrażenie, że nawet jeśli jest kimś zainteresowana, to nie jest to nic poważnego.

Shane rzucił mu ostre spojrzenie.

– Gdzie wczoraj widziałeś Corrie?

– Zaprosiłem ją do nas na kolację. To miała być niespodzianka dla ciebie. Ale gdy rozmawiałeś z gospodynią, rozłączyłeś się tak szybko, że nie zdążyła ci o tym powiedzieć. Nie wiedzieliśmy, gdzie jesteś, więc nie mogłem do ciebie zadzwonić.

– Czyli Corrie nie przyjechała – podsumował Shane.

– Była tu, gdy dzwoniłeś.

– Była tu? – Odłożył widelec i przez chwilę siedział nieruchomo. – Nigdy nie mogłem jej namówić, by choć zbliżyła się do tego domu. – Uśmiechnął się lekko, z niedowierzaniem. Wyraźnie był zadowolony. – Przyjechała, żeby mi – zrobić niespodziankę? Co powiedziała, gdy się okazało, że mnie nie będzie?

– Nie mówiła wiele. Była dość onieśmielona. Trochę trwało, nim nieco się oswoiła. Spędziliśmy miły wieczór.

Przynajmniej tak wyglądało. Ja w każdym razie bawiłem się bardzo dobrze. Corrie jest miła, dobrze wychowana, dużo wie. Myśląca kobieta, która potrafi wyrazić własne zdanie.

Zwłaszcza na koniec, gdy stali przy basenie. I tak dobrze, że nie wepchnęła go do wody, tak jak niegdyś Shanea.

– Czyli jakoś się dogadaliście? – z rozjaśnioną miną podsumował Shane. Nick najchętniej by na tym zakończył zwierzenia, jednak musi zrelacjonować mu wszystko do końca.

– Na tyle dobrze, że wprosiłem się do niej na kolację. Shane uśmiechnął się szerzej, oparł wygodniej.

– Co ty? I co ona na to?

– Zapytała, kiedy chciałbym przyjść – rzekł Nick i zamilkł. Bo w oczach brata dostrzegł coś nowego. Czyżby zazdrość? Spokojnie, Shane, możesz odetchnąć, rzekł w myśli.

– Ale zaraz potem wyrwało mi się parę słów, które wszystko popsuły.

Shane popatrzył na niego zwężonymi oczami.

– To znaczy?

– Na pewno chcesz wiedzieć?

– Stary, nie podpuszczaj. Skoro zabrnąłeś tak daleko, to wal do końca. Wczoraj wieczorem wpadłem do Corrie, pewnie zaraz po tym, jak wróciła do domu. Była wściekła. Nigdy jej takiej nie widziałem. Pytałem, co za skunks ją tak zdenerwował, ale nie powiedziała. Choć była najeżona jak diabli.

– Shane uśmiechnął się ponuro. – I co ty na to, skunksie?


Minęło już południe, gdy Corrie wreszcie puściła wolno konia, a sama ruszyła do domu. Bydło zostało przepędzone na nowe pastwisko, pracownicy już sobie poszli. Zmęczenie i żar lejący się z nieba łagodziły jej napięte nerwy. Póki nie dostrzegła sylwetki wysokiego mężczyzny przechodzącego obok domu i kierującego się do tylnego wejścia. W ręku miał jej torebkę.