Spojrzała na niego oszołomiona i przeniosła wzrok na leżącą na podłodze panią Haddon. Kobieta była nieprzytomna. Na głowie miała głęboką ranę, z której płynęła krew.

– Najpierw policja – ponaglił Adam. – Christy, zadzwoń pod 999.

Przyznała mu rację i przeszła do kuchni. Wybrała numer i z trudem wyjaśniła, kim jest i po co dzwoni. Na szczęście telefonistka była dobrze przygotowana do przyjmowania informacji od zszokowanych ludzi. Zapewniła, że karetka i policja są już w drodze. Po odłożeniu słuchawki Christy odetchnęła głęboko i niepewnym krokiem wróciła do salonu.

Miała wrażenie, że patrzy na dramatyczny kadr z filmu, zatrzymany na wideo po przyciśnięciu klawisza „pauza”. Adam i napastnik nie poruszyli się od chwili jej wyjścia z pokoju.

– Już jadą – oznajmiła stłumionym głosem, próbując zebrać myśli.

– Christy, musisz zatamować krwotok z rany Amy – polecił Adam.

– Już jadą – powtórzyła, wpatrując się w niego nieobecnym wzrokiem.

– Christy, dobrze się czujesz? – Tym razem jego głos zabrzmiał łagodniej. – Posłuchaj, Amy krwawi. Trzeba zatamować krwotok. Jestem pewny, że potrafisz to zrobić.

Powoli jego słowa dotarły do niej przez otaczającą ją mgłę. Odetchnęła głęboko. Adam jest tutaj. Adam jej potrzebuje. Ciemność rozproszyła się. Skinęła głową. Czuła ból, ale otępienie minęło.

Uklękła przy leżącej kobiecie i usiłowała się skupić. Z rany na głowie Amy bez przerwy wypływała krew, wzorzysty dywan utrudniał ocenę, ile krwi już straciła.

Podkładka. Potrzebna jest podkładka. Zapewne znalazłaby coś odpowiedniego w kuchni, ale szkoda jej było czasu. Szybko zdjęła miękką bawełnianą bluzkę, uformowała ją w prostokąt i przyłożyła do rany. W takiej chwili skromność nie jest najważniejsza.

– Dobrze – pochwalił ją Adam i zaraz zaklął, gdyż jego więzień poruszył się. – Wiesz – powiedział obojętnym tonem – kość twego ramienia może wytrzymać tylko określony nacisk, i właśnie taki stosuję. Jeśli poruszysz się o milimetr, zwiększę nacisk i pęknie. A szczerze mówiąc, z przyjemnością połamałbym ci obie ręce, więc mnie nie prowokuj.

Przez chwilę trwała cisza, a kiedy napastnik powrócił do poprzedniej pozycji, Adam znowu spojrzał na kobiety.

Christy starała się ze wszystkich sił skoncentrować na ranie i nie patrzyć na pokrytą nienaturalną bladością twarz Amy. Uderzenie w głowę musiało być niezwykle silne, skoro straciła przytomność, i to na tak długo. Co jeszcze zrobił jej ten łajdak? Zgięte pod dziwnym kątem ramię Amy wskazywało na złamanie, ale w tej chwili nie było to najważniejsze. Przede wszystkim trzeba zatamować krwawienie.

Z oddali dobiegło ją wycie syreny, a po chwili zawyła i druga. Przenikliwe dźwięki zbliżały się coraz bardziej, aż w końcu zamarły i prawie natychmiast usłyszała szybkie kroki. Nagle w pokoju pojawiło się wiele postaci w mundurach i z bronią, a jakiś mężczyzna odsunął ją łagodnie na bok.

– Już wszystko w porządku, proszę pani. Teraz my się nią zajmiemy.

Christy stała nieruchomo, patrząc na pochylonego nad ranną kobietą Adama. Nie potrafiła myśleć ani wydusić z siebie słowa. Drżała coraz mocniej, aż w końcu trudno jej było ustać na nogach.

– To bardzo rozległa rana głowy – oznajmił Adam po podłączeniu kroplówki. – Z krwawieniem wewnętrznym.

– Mamy zawieźć ją prosto do Melbourne, doktorze? – spytał jeden z sanitariuszy.

– Najpierw na naszą salę operacyjną. Spróbujemy zmniejszyć upływ krwi. Zawiadomcie przez radio szpital oraz doktora Blaira, że będzie potrzebny.

Wstał i spojrzał na szarą twarz dziewczyny, błędnym wzrokiem patrzącą w dół, na Amy Haddon. Objął ją i mocno przytulił, jak najcenniejszy na świecie skarb. Wtuliła się w niego, odprężyła i przez chwilę prawie poddała się ciemności.

Nie zemdlała jednak. Ciepłe i silne ramiona Adama obiecywały jej bezpieczeństwo. Teraz mogłaby wreszcie zamknąć oczy, ale nie czuła takiej potrzeby. Nic jej nie groziło. Napastnika zakuto w kajdanki i wyprowadzono z pokoju. Wszystko było pod kontrolą, a ona sama była tam, gdzie chciała być. I gdzie chciałaby zostać na zawsze.

Nie mogło to jednak trwać wiecznie. Adam wydał polecenia sanitariuszom, którzy przenieśli panią Haddon na nosze, a następnie do ambulansu. Odpowiedział też na pytania policjanta. Kiedy kierowca karetki spojrzał pytająco na Christy, Adam odsunął ją od siebie.

– Christy, kochanie? – powiedział tak czule, że chciało jej się płakać.

Po raz pierwszy spojrzał z bliska na jej twarz i zaklął z gwałtownością, o jaką go nie podejrzewała.

– Sukinsyn… – Pokręcił głową, jakby nie wierzył własnym oczom i zatrząsł się z gniewu. – Powinienem był połamać mu kości. I skręcić kark.

– Aż tak źle? – Uśmiechnęła się smutno i dotknęła palcami opuchniętej twarzy.

Adam zamknął oczy i znowu przytulił Christy do siebie. Czuła gotującą się w nim wściekłość.

– Zawieziemy panią do szpitala – oświadczył stanowczo sanitariusz. – Pojedzie pan karetką, doktorze, czy swoim samochodem?

– Moim. Przywiozę Christy – oznajmił zdecydowanym tonem.

– Nie ma potrzeby, Adamie – wtrąciła drżącym głosem. – Wracam do domu. Pojadę sama.

– Nie, do cholery – krzyknął, ale zobaczywszy zdumienie na jej twarzy opanował się i uśmiechnął ponuro. – Przepraszam cię, Christy, kochanie. Nie chciałem, żeby to zabrzmiało…

– Pani Haddon cię potrzebuje – przerwała mu. – Mnie szpital nie jest potrzebny.

– Nie widziałaś się w lustrze – odparł. – Masz nad uchem ranę, którą trzeba będzie chyba zszyć. Nie możesz odejść, dopóki nie przekonam się, co jest pod tą krwią.

Dotknęła ręką ucha i ku swemu zdziwieniu poczuła na palcach kleistą wilgoć. Zdumiona popatrzyła na zakrwawioną dłoń.

– Nic mnie nie boli.

– Zaraz zacznie – obiecał Adam. – To jak, idziesz ze mną, czy mam cię zanieść?

– Masz swoje sposoby na oporne kobiety – zażartowała z bladym uśmiechem. Nagle przeszedł ją dreszcz i zachwiała się. Adam objął ją i podtrzymał.

– Idziemy, moja droga – powiedział.

Podczas jazdy do szpitala zerkał na nią co chwila. Brwi miał nadal ściągnięte, oczy pociemniałe i Christy zdawało się, że Adam wciąż klnie pod nosem. Jego obecność oraz ciepły wieczór sprawiły, że dreszcze wstrząsały nią coraz słabiej. Miała jednak wrażenie, że choć sama jest coraz spokojniejsza, to w nim złość narasta.

– Już w porządku – powiedziała niezobowiązująco do siedzącego obok mężczyzny. – Skończyło się. Nie wyszło draniowi.

– Nie skończyło się dla Amy Haddon – zaprzeczył cierpko. – Jeśli będzie krwawienie do mózgu… – Znowu zaklął głośno i spojrzał na Christy. – Widziałem, jak cię uderzył. – Z trudem panował nad głosem.

– Usłyszałem twój krzyk i myślałem, że… że cię zabił.

– Twarda ze mnie sztuka – oznajmiła lekko drżącym głosem. – Drobny rzezimieszek to za mało, żeby mnie wykończyć.

– Potrzebny przynajmniej morderca – zgodził się ponuro. – O mało nim nie został. – Z powrotem skupił uwagę na drodze i zacisnął dłonie na kierownicy.

– Jeszcze ma szansę.

– Ona nie jest… nie jest bardzo ciężko ranna, prawda?

– Nie wiem, Christy. Dowiem się na sali operacyjnej. – Przymknął oczy na ułamek sekundy i kiedy spojrzał znów na nią, wydawał się spokojniejszy.

– Przynajmniej ty tam nie leżysz.

Po przybyciu do szpitala zajęła się nią pielęgniarka.

– Obaj doktorzy są na sali operacyjnej – wyjaśniła siostra Rowe, zmywając krew z głowy Christy i skrzywiła się na widok wyłaniającej się rany.

– Dlaczego?

– Po przywiezieniu do szpitala pani Haddon odzyskała przytomność na parę minut, ale znowu jest nieprzytomna. Nic więcej nie wiem.

– Wystąpiło krwawienie wewnętrzne – rozległ się za ich plecami głos Kate. – Droga szwagierko, w co ty się, do licha, wpakowałaś?

Christy przyglądała się ze zdziwieniem Kate w lekarskim fartuchu.

– Nie patrz tak na mnie. Wróciłam do pracy – oznajmiła Kate stanowczo. – Adam powiedział mi, że potrzebujesz mycia, szycia i CTO.

– CTO…?

– Czułej, troskliwej opieki – wyjaśniła z ożywieniem Kate. – Punkt siódmy na liście praw pacjenta. Kiedy ci jej udzielę, pójdę do Adama i Richarda, żeby im pomóc. Adam uważa, że z krwotokiem wewnętrznym pani Haddon nie przeżyje transportu do Melbourne.

– Operuje ją?

– Obaj ją operują. – Kate zmarszczyła brwi. – Nie chciałabym być na ich miejscu.

– Powinnaś być z nimi. – Christy wyobraziła sobie, jak trudna jest to operacja. Na pewno byłoby lepiej, gdyby przeprowadzało ją trzech lekarzy.

– Będę – obiecała Kate, delikatnie dotykając okolic rany nad lewym uchem Christy. – Jak tylko doprowadzę cię do porządku. – Zrobiła zastrzyk znieczulający. – No, i po bólu. A teraz, kiedy będę to zszywać, chcę usłyszeć całą historię, z wszystkimi szczegółami.

Po skończonym zabiegu Kate skierowała się ku drzwiom.

– Nie waż się teraz jechać samochodem do domu – ostrzegła. – Zostań tu i prześpij szok. – I zwracając się do pielęgniarki, dodała: – Niech siostra tego dopilnuje.

ROZDZIAŁ ÓSMY

Pomimo wyczerpania, Christy nie mogła zasnąć. Niemiłosiernie bolała ją głowa. Myślami była zaś przy kobiecie walczącej o życie na sali operacyjnej.

Nie wiedziała, ile czasu minęło, nim w końcu usłyszała głos, na który podświadomie czekała.

– Nie śpisz? Jesteś przytomna?

– Oczywiście, że jestem przytomna.

– Daj nam klucz do apteki. Musieliśmy zrobić pani Haddon kraniotomię. – Adam patrzył na Christy niewidzącym wzrokiem. – Wywierciliśmy otwory, żeby zmniejszyć ciśnienie śródczaszkowe.

– Kraniotomię? – W jednej sekundzie wyparowało z niej zmęczenie. Przerażona wpatrywała się w Adama. – Tutaj? Z takim wyposażeniem! Adamie!

– Nie było wyboru – powiedział ponuro. – Gdybyśmy chcieli ją przewieźć…

– Umarłaby przed przybyciem do Melbourne – dokończyła Christy. Wstała z łóżka, nie zważając na to, że ma na sobie jedynie krótki biały fartuch, którego używała zwykle podczas pracy w szpitalnej mini-aptece. – Jak mogę pomóc?