Całowała go z taką samą pasją, jak on ją. Objęła głowę Adama i przyciągnęła do swojej, pogłębiając pocałunek.
Adam przyciskał ją do siebie tak mocno, jakby już nigdy nie chciał wypuścić jej z objęć. Przez cienki materiał fartucha czuł smukłość jej pleców i wąską talię. W namiętnym pocałunku chciał dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Pragnął jej.
Christy była tego świadoma. I była z tego dumna. Sama przytulała się do niego coraz silniej. Nie w pełni zdawała sobie sprawę, co się z nią dzieje, ale była pewna, że jedynie Adam może ugasić narastający w niej płomień, który poczuła w sobie po raz pierwszy w życiu.
Wargami i językiem poznawała słony smak jego ust i języka. Pragnęła go. Pragnęła go od pięciu długich lat i wyobraźnia jej nie zawiodła. Właśnie tak miało być i tak miała to przeżywać. Wplotła palce w gęste, zmierzwione włosy i usłyszawszy jęk Adama spotkała się z nim spojrzeniem.
– Christy…
Jej imię zabrzmiało jak pieszczota – i wyznanie miłości. Niczego więcej nie mogła pragnąć. Miłość, czułość i pożądanie zawarte były w tym jednym słowie.
– Adam? – Uśmiechnęła się nieśmiało.
Położył dłoń na miękkiej wypukłości, gdzie stykały się poły fartucha zakrywające piersi. Delikatnie i powoli rozpinał guziki, jakby dotykał czegoś niezmiernie cennego. Później, równie wolno, zsunął z jej ramion fartuch, który opadł na ziemię.
Była naga. Nigdy dotąd nie stała naga przed mężczyzną, a mimo to nie była zawstydzona. Chciała, by Adam na nią patrzył. Należała do niego, tak samo jak on do niej. Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się łagodnie.
– Kocham cię, Adamie McCormack – powiedziała z czułością.
Delikatnie dotknął opatrunku na jej twarzy i przesunąwszy dłonią wzdłuż szyi objął pierś Christy.
– Jesteś cudowna, Christy. Marzyłem o tobie od tak dawna…
To nieprawda, pomyślała. To nie może być prawda, ale w tej chwili nie miała zamiaru podważać słów Adama. Sięgnęła do koszuli i rozpięła ją, by móc poczuć dłonią gęste włosy na jego piersi. Napawała się ich dotykiem.
I nagle znowu znalazła się w jego objęciach. Czuła, jak dłonie Adama pieszczą delikatnie gładką skórę, przesuwając się coraz niżej, z ramion do piersi, a potem z bioder do ud. Jęknęła z rozkoszy, kiedy poczuła dokąd dotarły w swych poszukiwaniach jego palce. Wygięła się w łuk. Bliżej, jeszcze bliżej, żądało jej ciało. Ogień trawił jej uda, piersi, samą jej istotę…
Na wpół przytomna od namiętnych pocałunków poczuła, że Adam podniósł ją i chwilę potem znalazła się na miękkim, wielkim łóżku w swojej sypialni.
W świetle księżyca widziała stojącego obok i przyglądającego się jej Adama.
– Christy… – szepnął niepewnym głosem. – Christy, kochanie…
Chwyciła go za rękę i przyciągnąwszy do siebie pocałowała. Tym razem to ona była pewna, że wie, co musi się stać.
– Pragnę cię, Adamie – powiedziała cicho. – Pragnę cię nade wszystko w świecie. Adamie…
Odsunął się nieco. Przez dłuższą chwilę patrzył na jedwabistą skórę połyskującą w nikłym świetle. Pochylił się i dotknąwszy zagłębienia przy szyi, przesunął dłoń ku wzniesieniu piersi, a następnie poprzez miękkość brzucha dotarł nią do ciepłej wilgoci ud.
– Jesteś pewna, Christy?
W odpowiedzi wygięła się do tyłu, zaciskając uda wokół jego dłoni.
– Adamie – szepnęła gorąco. – Adamie…
– Zaczekaj. – Pochylił się znowu i całując ją mocno w usta, oswobodził rękę. – Zaczekaj – powtórzył i zniknął.
Christy leżała bez ruchu i czekała na niego. Jej rozbudzone zmysły płonęły w oczekiwaniu na spełnienie. Kiedy Adam wrócił, przyglądała mu się szeroko otwartymi z wrażenia oczami. Był wspaniały. Wstała zwinnie i przytuliła się z rozkoszą do jego nagiego ciała.
Wtedy uniósł ją w ramionach z radością i położył na łóżku, a kiedy przylgnęli do siebie, ich ciała ogarnęła namiętność, która nie ma sobie równej. Christy wyprężała się coraz bardziej i gdy w końcu poczuła ból, który musiał nadejść, krzyknęła w ekstazie.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Wieczorne wydarzenia i miłość Adama sprawiły, że poczuła się wyczerpana, kochana i bezpieczna. Leżąc w jego ramionach, z pełnym spokojem odpłynęła w krainę nieświadomości.
Przez sen przedarł się odgłos zamykanych drzwi.
– Adam? – spytała sennym głosem.
– Śpij, kochanie – powiedział czule. Podszedł do łóżka i patrzył na skuloną postać. Wyglądała młodo, bezbronnie i, mimo siniaków, niewiarygodnie pięknie. Nachylił się i pocałował ją lekko.
– Gdzie byłeś? – Spojrzała na niego spod rzęs i przeciągnęła się leniwie.
– Odbierałem bliźnięta – oświadczył uroczyście.
– Bliźnięta?
– Tak. – Usiadł na brzegu łóżka i śmiał się do niej szeroko. – Pani Fry urodziła dziewczynki, cztery tygodnie przed terminem.
– Zdrowe? – Christy usiadła. Prześcieradło osunęło się z jej ciała i, nagle onieśmielona, podciągnęła je skromnie do ramion. Twarz Adama rozjaśnił uśmiech.
– W idealnym stanie – odpowiedział. – Bóg miał w opiece panią Fry, że nie urodziły się w terminie. Już teraz każda z nich ważyła po trzy kilogramy. Przepraszam, że cię niechcący obudziłem. Potrzebujesz snu.
Christy rzuciła okiem na stojący na stoliczku zegar i krzyknęła ze zdumienia. Ósma trzydzieści. Odrzuciła nakrycie i przypomniawszy sobie o swej nagości sięgnęła po szlafrok. Adam był szybszy i wziął go sam.
– Nie przejmuj się. Jest ciepło.
– Adamie, oddaj mi szlafrok. – Odetchnęła głęboko. – O dziewiątej muszę być w pracy.
– Nie – zaprzeczył stanowczo.
– Nie? – spytała oszołomiona. Znowu sięgnęła po szlafrok, ale Adam cofnął się. Pokonana położyła się do łóżka. – Dziś jest sobota, a w soboty apteka jest rano czynna – wyjaśniła.
– Nie dzisiaj – oświadczył. – Właśnie teraz Ruth wiesza na drzwiach apteki informację, że w związku z niezwykłym bohaterstwem i guzem na głowie u części personelu, w dniu dzisiejszym apteka realizuje wyłącznie nagłe zlecenia. Nie mam zamiaru wydawać pilnych recept i zakazałem to robić Richardowi. Tak więc, z wyjątkiem ukąszenia węża i innych nieprzewidzianych wypadków masz dzisiaj wolny dzień.
– Na ukąszenie węża i tak niewiele mogłabym poradzić – powiedziała z powątpiewaniem. – Naprawdę jestem w stanie pracować…
– Ale nie będziesz. To jest polecenie lekarza.
– Niezbyt dobrze wykonuję polecenia – przyznała się. – Lepiej mi wychodzi ich wydawanie…
Śmiech Adama wypełnił pokój.
– To podstawa niezgodności charakterów. – Dotknął lekko jej policzka i uśmiech zniknął mu z twarzy. – Christy, ostatniej nocy… – Zawahał się. – To był pierwszy raz?
– Tak – potwierdziła cicho. Spojrzała mu w oczy i jej serce przepełniło się miłością. Nie byłaby w stanie kochać bardziej niż w tej właśnie chwili. Ujęła jego dłoń i przytuliła do policzka. – Warto było czekać – powiedziała lekko i uśmiechnęła się. – Dobrze, że pomyślałeś o zabezpieczeniu.
– Żadnych dzieci? – Usiadł wygodnie na łóżku.
– Twoja postawa wobec macierzyństwa sugerowała, że masz większą świadomość niebezpieczeństwa.
– Moja postawa… – Christy zmarszczyła brwi i nagle przypomniała sobie. Powiedziała mu, że nie chce mieć dzieci. Nie mogła wyobrazić sobie większego szczęścia, niż posiadanie jego dzieci, ale nie był to odpowiedni moment na wyprowadzanie go z błędu. Zmusiła się do uśmiechu i zmiany tematu oraz nastroju.
– Jaki miałeś rozmiar?
Spojrzał na nią zaskoczony i napotkał rozbawiony wzrok.
– Słucham?
– Tego, czego używałeś w nocy. Jaki rozmiar?
– Zachichotała, widząc wyraz jego twarzy. – Sprzedajemy je w aptece – wyjaśniła. – Dla zabawy Ruth włożyła je do trzech pudełek i nakleiła etykiety z rozmiarami: standard, large i extra large. Ze środkowego pudełka nie ubyło ani jednej sztuki. Każda kobieta kupująca je podchodzi prosto do pudełka z napisem „standard”, a każdy mężczyzna – do „extra large”. Nie było żadnego wyjątku.
Adam roześmiał się.
– Panno Blair! – wykrzyknął z udawanym oburzeniem. – Nie wierzę własnym uszom.
– Nie powiedziałabym ci o tym, gdybyś nie był lekarzem. – Uśmiechnęła się. – To tajemnica zawodowa, między nami medykami.
– Oczywiście – zgodził się z powagą, ale zaraz znowu wybuchnął śmiechem.
Był to śmiech młodego i szczęśliwego człowieka; śmiech, jakiego nigdy dotąd u niego nie słyszała. Dotknęła palcem karku Adama i przesunęła go tuż nad kołnierzykiem koszuli.
– Adamie?
– Powinnaś się przespać. – Wyciągnął się obok niej na łóżku.
– Nie… Nie potrafię zasnąć.
– Aha. – Udawał, że się poważnie zastanawia.
– Ruth wywiesiła ogłoszenie – powiedział w końcu.
– Szkoda, żeby się zmarnowało.
– Powinnam pójść do pracy.
– Wykluczone. – Obrócił się do Christy i wyjął z jej dłoni prześcieradło, którym się okryła. – Jesteś pewna, że nie potrafisz zasnąć?
– T-t… tak. – Zobaczyła, jak Adam pieści ją wzrokiem i nagle zabrakło jej tchu.
– Więc potrzebuje pani, moja droga – powiedział, przesuwając palcem po jej nagiej skórze – terapii zajęciowej. Czegoś, co pozwoli pani zapomnieć o bólu głowy.
– Och – westchnęła cicho. Pod dotknięciem jego dłoni ciało Christy ożyło i miała trudności z myśleniem o czymś innym, niż o przesuwaniu się jego ręki coraz niżej. – Czy wiesz… co mogłoby pomóc?
– Znam odpowiednią terapię – odpowiedział.
– Jeśli nie jesteś śpiąca, to co powiesz na piknik?
– zapytał dużo później, kiedy obudzili się ponownie.
– Do szczęścia potrzebne mi tylko duże drzewo, trochę trawy oraz nieco wody do pływania. – Uśmiechnął się do niej z czułością. – I ty, kochanie – dodał miękko.
Zatopiona w pieszczocie jego spojrzenia oddała uśmiech.
– Znam świetne miejsce – urwała z wahaniem – ale czy będę mogła się kąpać?
– Jeśli nie masz czepka, możesz pływać trzymając głowę na mojej piersi. – Objął ją ciepłym spojrzeniem.
– Przyjemniejszego ciężaru nie mógłbym sobie wymarzyć.
"Cienie przeszłości" отзывы
Отзывы читателей о книге "Cienie przeszłości". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Cienie przeszłości" друзьям в соцсетях.