Po wyjściu Adama długo jeszcze trzymała dziecko w objęciach. Fiona zasnęła, ale spała bardzo lekko i niespokojnie. Co jakiś czas drżała konwulsyjnie, jakby panicznie się czegoś bała.

Co Adam zrobił z tym dzieckiem? Gdzie ono było dotąd? Dotknęła warkoczyków, chcąc je rozpleść. Były splecione tak ciasno, że chyba dziewczynkę bolała od nich głowa. Ściągnięte były tylko elastyczną frotką, nie miały żadnych ozdób, a prosta szara spódniczka i biała bluzka, poplamiona w czasie podróży, robiły wrażenie, że dziecko nie było wychowywane w rodzinie.

Christy potrząsnęła głową. Powoli narastał w niej gniew. Dlaczego nie zabrał dziecka ze sobą do Australii? Czy to była przeszłość, przed którą uciekał? Nie chodziło więc o kobietę. Gdyby pojawił się tutaj z narzeczoną u boku, nie byłaby bardziej zirytowana. Powiedział jej, że nie może uciec od przeszłości. Jak mógł w ogóle chcieć uciec od tego maleństwa?

Płacząc tuliła do siebie dziewczynkę, nuciła jej od dawna zapomniane piosenki. Wydobyły się z otchłani jej pamięci dla dziecka, które najwyraźniej bardzo ich potrzebowało.

W końcu dziewczynka rozluźniła się i zapadła w głęboki sen. Christy ostrożnie przeniosła ją na łóżko i nakryła narzutą.

Długo przypatrywała się śladom łez na twarzyczce Fiony. Nigdy jeszcze nie widziała tak bezbronnego dziecka. Czuła, że dławiący ją gniew przeradza się w furię. Jak mogła kochać mężczyznę, który tak potraktował własne dziecko?

Zostawiła zapalone światło w sypialni i poszła do kuchni zrobić sobie herbaty. Może ciepły napój trochę ją uspokoi.

Co też działo się z Amy? Zastanawiała się nad różnymi możliwymi wyjaśnieniami i odrzucała je po kolei. W końcu doszła do wniosku, że może to infekcja dróg moczowych. To, i zbyt wiele wysiłku w upalny dzień…

Sprawdziwszy, że Fiona śpi spokojnie, usiadła przy ławie w kuchni z kubkiem gorącej, słodkiej herbaty. Po chwili jej uwagę przykuł mały słoiczek z lekami. Nie był to lek z jej apteki, z ciekawości wzięła go w rękę. Amy przysięgła, że wyrzuciła wszystkie recepty oraz pastylki valium, więc musiała dostać ten lek w szpitalu w Melbourne. Christy przeczytała etykietę i marszcząc brwi wysypała pastylki, by je przeliczyć. Potem sięgnęła po słuchawkę.

– Chcę rozmawiać z doktorem McCormackiem – oświadczyła pielęgniarce, zdumionej tak późnym telefonem.

– Nie może podejść – odpowiedziała. – Pani Haddon naprawdę bardzo źle się czuje i…

– Wiem – przerwała jej Christy. – Właśnie o tym chcę z nim porozmawiać. Proszę go natychmiast poprosić.

Po chwili usłyszała zmęczony głos Adama.

– Mam nadzieję, Christy, że to ważne…

– Amy bierze leki na nadciśnienie – wypaliła i przeczytała z etykiety ich nazwę.

– I co z tego? – Nie był zainteresowany informacją przekazaną mu przez Christy. – Słuchaj, muszę iść. Czy Fiona…?

Christy westchnęła i przerwała mu.

– Z Fioną wszystko w porządku, Adamie. Wiem, że jesteś zajęty, ale musisz mnie wysłuchać. Amy ma te pastylki od pół roku, sądząc z daty na słoiczku, a brakuje tylko paru. Dokładnie dawki na dwa dni. Słoiczek stoi na ławie w kuchni, jakby z niego korzystała. Jeśli Amy wzięła je po raz pierwszy dwa dni temu…

– Nie widzę związku…

– Adamie, ten lek ma rzadkie, ale udowodnione skutki uboczne. Gorączkę.

Cisza.

– Jesteś pewna? – spytał ostrożnie i z tonu jego głosu wywnioskowała, że zastanawia się nad taką możliwością.

– Jestem. Nietypową reakcją na lek jest wysypka i niewielka gorączka, ale opisywano też przypadki bardzo wysokiej temperatury. Rzadko, ale zdarzały się.

– Z pewnością jesteś na bieżąco z literaturą. Jeśli to jest przyczyną… – myślał na głos.

– Nie dam za to głowy, ale jest to możliwe. – Christy odetchnęła głęboko. – Jeśli to prawda, to w ciągu dwudziestu czterech godzin jego skutki powinny ustać.

– Nie ma bólu głowy – powiedział do siebie. – Nie ma niczego, co wskazywałoby na ropień… – Po chwili ciszy rzucił krótko: – Dzięki, Christy, zapytam ją, czy brała te tabletki – i odłożył słuchawkę.

Podtrzymana na duchu nadzieją, poczuła przypływ energii. Poszła do łazienki ocenić szkody wyrządzone przez krasnala. Drewniana podkładka zbitego lustra pasowała do ziejącej pustką framugi okna. Znalazła w pralni młotek oraz gwoździe i przybiła ją w miejsce stłuczonej szyby.

Zajrzała znowu do sypialni. Fiona spała głębokim snem. Nie pozostało jej nic innego, jak usiąść i czekać.

Adam zastał ją śpiącą na ławie kuchennej, z głową wtuloną w ramiona. Lekko dotknął jej ramienia i obudziła się.

– A-Adam… – Przez moment była zmieszana, ale szybko przypomniała sobie, dlaczego się tu znalazła. Otrząsnęła się z resztek snu i sztywno wstała. – Jak… jak się czuje Amy?

– Wysłaliśmy ją do Melbourne – poinformował i widząc na jej twarzy rozczarowanie, potrząsnął głową. – Nie jesteśmy pewni, czy to nie jest ropień. Mam ogromną nadzieję, że twoje przypuszczenie się sprawdzi, ale przedyskutowaliśmy to z Richardem i doszliśmy do wniosku, że nie możemy ryzykować. Jeśli wystąpiło krwawienie śródczaszkowe, a my go nie zauważyliśmy… – Wzruszył ramionami. – Liczę na to, że badanie tomograficzne niczego nie wykaże. – Opadł na stołek, który zwolniła Christy i oparł głowę na dłoniach. – Szczęśliwie śpi normalnie i temperatura nie rośnie. Jeśli masz rację, nad ranem poczuje się znacznie lepiej.

Adam był szary na twarzy i robił wrażenie człowieka będącego u kresu wytrzymałości. Podgrzała wodę i zrobiła mu gorącej i słodkiej herbaty.

– Czy te pigułki wzięła po raz pierwszy? – spytała podając mu kubek. Przyjął go z taką miną, jakby to była lina ratunkowa.

– Dzięki, Christy. Nie wiem… – Potrząsnął głową, przypominając sobie jej pytanie. – Tak, pierwszy raz. Parę miesięcy temu lekarz w Melbourne, od którego chciała dostać receptę na valium, powiedział jej, że ma nadciśnienie i dopisał ten lek na recepcie. Musiała go wykupić, ale postanowiła nie zażywać. Była w takiej depresji, że nagła śmierć z powodu nadciśnienia wydawała się jej błogosławieństwem. W tym tygodniu doszła jednak do wniosku, że ma po co żyć, więc go zażyła. Niestety bez żadnej konsultacji.

– Ale teraz czuje się już dobrze?

– Jeśli masz rację… O ile jej temperatura nie wzrośnie. Richard pojechał z nią.

– Cieszę się.

Adam w milczeniu dopił herbatę, odstawił kubek i spojrzał na nią nieprzytomnym wzrokiem.

– Zabierz Fionę do domu. Ja zamknę dom i zabiorę szczeniaka do siebie.

– Christy…

– Idź – ponagliła go. – Jesteś potrzebny córce i oboje musicie się przespać. – W jej głosie pobrzmiewał ból, mimo iż starała się go ukryć.

– Masz rację – powiedział cicho, patrząc na nią niepewnie. – Zadzwonię do ciebie jutro.

Pokręciła przecząco głową.

– Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Adam wraz z córeczką pojawił się w aptece następnego dnia po południu. Na jego widok powitalny uśmiech zamarł na wargach Christy.

– Cześć – powiedziała miękko, zwracając się do Fiony, która w odpowiedzi włożyła palec do ust i przysunęła się do ojca.

– Pamiętasz Christy? – Adam wziął dziewczynkę na ręce. – Panna Blair jest bardzo mądrą farmaceutką, Fiono. – Uśmiechnął się. – Fiona i ja chcemy podziękować za wczorajszą opiekę nad nią.

Był bardzo oficjalny. Nadal wyglądał na człowieka potrzebującego czterdziestoośmiogodzinnego snu, a Fiona wciąż miała na sobie to samo okropne ubranie. Tym razem jednak warkoczyki splecione były luźniej, choć niewprawną ręką, gdyż jeden zaczynał się nad uchem, a drugi dużo niżej.

Christy zbliżyła się i lekko dotknęła włosów dziecka.

– To była dla mnie przyjemność – zapewniła. Dziewczynka przytuliła się mocno do ramienia ojca.

Jednym okiem zerkała na Christy, miała przestraszony wzrok, jakby bała się, że może ją ugryźć.

– Mam tu półkę z pięknymi wstążkami do włosów – powiedziała Christy. – Chciałabym podarować ci jakieś z okazji twego przyjazdu do Australii. Wybierz, jakie chcesz.

Fiona schowała twarz w objęciach ojca.

Christy z uśmiechem odwróciła się do swej asystentki.

– Ruth, czy mamy jeszcze wstążki z misiami koala?

– Tak. – Ruth uśmiechnęła się także, zrozumiawszy, o co chodzi Christy. – Ale została już tylko jedna para.

– Roześmiała się radośnie. – Jeśli ktoś chce je mieć, to musi się pospieszyć. To najmodniejsze wstążki w mieście.

Dziewczynka odwróciła głowę i utkwiła spojrzenie w Christy.

– Czy to… prezent? – spytała.

– Jasne – zapewniła ją Christy.

Podeszła do gabloty i wyjęła wstążki. Do apteki wszedł klient i Ruth odeszła, by go obsłużyć.

– Jak ci się podobają? – podała wstążki Fionie. Przez dłuższy czas dziewczynka zastanawiała się.

Christy spojrzała wreszcie na Adama. W napięciu oczekiwał na decyzję dziecka, jakby była ona ogromnie ważna dla nich obojga. W końcu Fiona wyciągnęła rączkę i wzięła wstążki.

– Dziękuję bardzo – wyszeptała. – Naprawdę mogę je zatrzymać?

– Naturalnie. Czy chcesz, żebym ci je zawiązała?

– Nie, dziękuję – odmówiła z chłodną uprzejmością. Christy skinięciem głowy dała do zrozumienia, że tego właśnie oczekiwała i nagle poczuła natchnienie. Ze stelaża pełnego przytulanek wyjęła małego misia koala.

– Masz szczęście, Fiono – powiedziała z uśmiechem.

– Tak się składa, że dzisiaj każdy nabywca wstążek z koalą otrzymuje bezpłatnie misia. – Włożyła miękką zabawkę w rączki dziecka.

Twarz dziewczynki rozpromieniła się z radości, ale Fiona nie wydała z siebie ani jednego dźwięku. Popatrzyła na misia, potem na Christy i znów na misia. W końcu schowała twarz w ramionach ojca, tuląc w swych objęciach niedźwiadka.

Christy uśmiechnęła się do Adama, ale na widok jego wykrzywionej bólem twarzy zesztywniała.

Patrzył na nią tak, jak wtedy, gdy mówił o swej przeszłości. – Christy…

– Przepraszam – przerwała Ruth zza kontuaru – ale potrzebuję porady.