Czy była kimś ważniejszym niż urzędniczką państwową w stolicy USA? Życzliwą. Złośliwą. Znak zapytania. Życie to nieprzewidywalny znak zapytania. Rzucasz się na niego na szczycie i spadasz. Rzucasz się na niego na dnie i nie możesz wejść wyżej.
– Więc dobrze, spróbuję. – Nerwowo zacisnął pięści.
Nie popełniła błędu. Nie wybuchnęła radością. Skinęła tylko głową i powiedziała: – Dobrze.
Potem pośpiesznie zawróciła do Georgetown.
– Chodź, przyjacielu, może zdążymy na popołudniowy pociąg do Nowego Jorku.
– Nowy Jork – powtórzył głupio, jeszcze nie ochłonąwszy po podjęciu decyzji.
– Nowy Jork. Tam jest Atticus Press.
– Tak, ale…
– Kropka! Nie chcę zwlekać! Dziś mam czas, kto wie, co będzie w przyszłym tygodniu? – odwróciła się z uśmiechem tak czarującym, aż odwzajemnił ten uśmiech. I od razu poczuł się lepiej. Pozwolił, by przejęła ster, ona, która tak wiele wiedziała o tym, o czym on nie miał bladego pojęcia – na przykład o książkach i wydawcach. Sprytnie manipulowała ludźmi, a tej sztuki nigdy nie opanował. Poza tym na razie wystarczy, że podjął decyzję. Niech go prowadzi, dopóki on nie odzyska wigoru. Nie przyszło mu do głowy, że ostatnią rzeczą, na jaką mu pozwoli, to odzyskanie wigoru.
– Musimy natychmiast spotkać się z Elliotem MacKenzie przyśpieszyła jeszcze bardziej.
– Kto to?
– Wydawca z Atticusa. Tak szczęśliwie składa się, że to mój stary i bardzo dobry przyjaciel. Z jego żoną chodziłam do Princeton.
Atticus Press mieścił się w siedemdziesięciopiętrowym budynku, gdzie zajmował dwadzieścia dolnych pięter oraz foyer, służące jako wejście do wydawnictwa. Kiedy następnego ranka weszli do tego prywatnego westybulu, mieli wrażenie, że składają wizytę monarsze. Czekała na nich przepięknie ubrana urzędniczka; natychmiast zaprowadziła ich do windy, nacisnęła guzik i bez zatrzymywania wjechali na siedemnaste piętro.
Elliot MacKenzie czekał na nich przy windzie. Wyciągnął serdecznie rękę do dr. Christiana i nadstawił policzek do pocałunku dr. Carriol. Potem usiedli w zawalonym książkami biurze i pili kawę razem z urzędniczką Lucy Greco. On wysoki, schludny, elegancki i przystojny krzepką urodą, ona – atrakcyjna, drobna, dojrzała. Kłębek rozedrganej energii.
– Kiedy Judith powiedziała mi o pańskiej książce, byłem naprawdę poruszony – wycedził Elliot MacKenzie. Miał lekko nosowy głos i sztywną wymowę osoby, obracającej się w najlepszych sferach.
Kiedy powiedziała… naprawdę poruszony… Dr Christian siedział oniemiały, a w brzuchu go mrowiło – niczym dziecko, jeżdżące po raz pierwszy na wrotkach.
– Lucy będzie pańską redaktorką – dodał Elliot MacKenzie. Jest niezwykle doświadczona w pracy z ludźmi, mającymi problemy z pisaniem. To ona przeniesie pańską książkę na papier, a jest w tym najlepsza.
Dr Christian wyraźnie się odprężył.
– Dzięki Bogu! Współautorka.
Ale MacKenzie zmarszczył brwi w królewskim grymasie dezaprobaty kogoś, kto nie tylko zasiada w fotelu wydawcy, ale jest również właścicielem całego wydawnictwa.
– Pan będzie jedynym autorem, doktorze. Idee i słowa są pańskie, Lucy odegra jedynie rolę Boswella.
Dr Christian uparł się.
– Boswell to biograf. Dr Johnson sam pisał i był niedościgniony.
– A więc: rolę pańskiej sekretarki – powiedział gładko Elliot MacKenzie, nie zdradzając się, jak bardzo nie lubił, gdy go poprawiano.
– Ale to nie fair – stwierdził dr Christian.
Teraz do walki przystąpiła pani Greco.
– Skądże, doktorze. Proszę mnie uważać za swoją akuszerkę.
Muszę pomóc prześlicznej, zdrowej książeczce wydostać się na świat tak szybko, jak to możliwe. Nazwiska akuszerki nie wpisuje się do rejestrów urodzeń Komisji do Spraw Pierwszego Dziecka. Zapewniam pana, nic nie upoważnia mnie do pretendowania do miana autorki.
– A zatem nie ma pani żadnego prawa do książki – powiedział dr Christian, nagle ogromnie przygnębiony.
Czuł się naciskany, poganiany, pozbawiony możliwości poruszania się we własnym tempie. Rozdarty nie zauważył, że wszyscy ci ludzie wiedzieli o jego kłopotach z pisaniem znacznie więcej, niż to okazali. Później uświadomi sobie ten fakt, ale wypadki potoczą się z tak przerażającą szybkością, że zignoruje tę błahą sprawę zbyt pochłonięty swoją śmiertelnością, by interesowało go cokolwiek innego.
Elliot MacKenzie był wrażliwy na niuanse, a przy tym najlepszy w zawodzie.
– Doktorze Christian, nie urodził się pan pisarzem – powiedział łagodnie, lecz stanowczo. – Wszyscy to akceptujemy i – może pan wierzyć lub nie – taka sytuacja ma miejsce w bardzo wielu wydawnictwach, zwłaszcza tych, które nie wydają beletrystyki. Ktoś chce przekazać coś istotnego, rozpropagować idee, ale brak mu czasu lub talentu, by ubrać je w słowa. W takich przypadkach książka to tylko nośnik, skonstruowany przez specjalistów w taki sposób, by uniósł idee, które pan stworzył. Jako zdolny pisarz nie pojawiłby się tu pan bez rękopisu. Nie ma sensu rozpatrywanie teraz wyższości pisania samemu nad korzystaniem z pomocy. Z tego, co mówiła doktor Carriol, wynika, że ma pan do ofiarowania światu coś, co nie może czekać. Wszyscy chcemy to urzeczywistnić. I proszę mi wierzyć, to dla nas pasjonujące zadanie! Powstanie dobra książka, która wiele znaczy!
– Nie wiem! – krzyknął żałośnie dr Christian.
– A ja wiem – powiedział Elliot MacKenzie bardzo stanowczo i rzucił szybkie spojrzenie na swoją kohortę.
Lucy Greco natychmiast wstała.
– Może zejdziemy do mojego biura, doktorze? Będziemy pracować we dwójkę, więc może zaczniemy od jakiegoś protokołu?
Ruszył za nią bez słowa.
– Na pewno wiesz, co robisz? – zapytał Elliot MacKenzie.
– Tak.
– No cóż, nie bardzo rozumiem, czym się tak podniecasz.
I w ogóle nie sądzę, żeby on chciał napisać tę książkę. Przyznaję, facet robi wrażenie, coś jak Lincoln, ale chyba nie jest wielką indywidualnością.
– Teraz udaje żółwia, brrrp! i siedzi w skorupie. Słusznie czuje się zagrożony i manipulowany. Chciałabym mieć więcej czasu, żeby nad nim popracować, by przywyknął do tego pomysłu i nabrał entuzjazmu. Niestety, z bardzo ważnych powodów musi ukończyć rękopis za sześć tygodni.
– Masz duże i bardzo kosztowne wymagania. Nie wspominając już o mordędze poganiania twojego opornego żółwia.
– Zostaw go mnie i Lucy Greco. A co do książki – ha! Powinieneś się rzucić z pazurami i Departament Środowiska także. Nie co dzień, mój drogi, trafia się taka okazja.
– Dobrze, dobrze. – Zerknął na zegarek. – Mam spotkanie na górze. Twój protegowany pewnie będzie z Lucy chwilę. Nie zanudzisz się?
– Nie martw się o mnie, pomyszkuję w twojej wspaniałej bibliotece – powiedziała z prostotą.
Ale zanim podeszła do wypchanych książkami półek, minęło sporo czasu. Najpierw utkwiła wzrok w olbrzymim oknie z trzema warstwami szyb, odizolowanych dwoma centymetrami przestrzeni. Kiedyś usiłowano zakryć szyby nowojorskich drapaczy chmur, ale nie był to dobry pomysł. Liczba samobójstw gwałtownie wzrosła, jak również ilość przypadków ostrej depresji. W końcu wyjęto wszystkie szyby, zamurowano niektóre okna, a inne zastąpiono takimi jak u Elliota MacKenzie.
Świstaki zwiastowały nadejście wczesnej wiosny. O, gałęzie drzew nadal były nagie, bez względu na pogodę, ale ociepliło się, słońce świeciło, a wokół błyszczały krystaliczne budynki. Po niebie sunęły chmury, ale dr Carriol widziała jedynie ich odbicie w złocistym lustrze drapacza chmur.
Bądź dobrej myśli, Joshuo Christianie, powiedziała cicho.
Wszystko ułoży się i będzie wspaniałe. Wiem, że zaciągnęłam cię tu na siłę. Ale kierowały mną najszlachetniejsze i najlepsze pobudki, których nie powstydziłbyś się, gdybyś je znał. Pokochasz to, do czego cię popycham, gdy tylko oswoisz się z tym, obiecuję. Masz tak wiele zadatków, by czynić dobro, ale nigdy w życiu nie ruszysz tyłka, jeśli ktoś cię nie kopnie. Więc oto jestem! Jeszcze mi podziękujesz. Nie oczekuję od ciebie wdzięczności. Tylko pracuję, i to lepiej, niż ktokolwiek inny. Przez tysiące lat mężczyźni twierdzili, że kobiety nie mogą z nimi współzawodniczyć, bo pozwalają, by uczucia brały górę nad pracą. To nieprawda. Dowiodę tego, choć może nikt w ogóle nie zauważy, ale ja będę wiedziała, a tylko to się liczy.
Zostało siedem tygodni. Można i trzeba to zrobić! Pierwszego maja muszę mieć dowód, że dr Christian jest tym, kogo szukamy. Potrzebuję wywiadów na taśmie magnetofonowej i wideo, przedstawiających go w akcji. Przed spotkaniem z prezydentem muszę skompletować dossier dr.
Christiana. Prezydent nie zadowoli się plewami. A Harold Magnus do ostatniego tchu będzie walczył o senatora Hilliera.
Przysunęła się z krzesłem do biurka Elliota MacKenzie i ujęła słuchawkę jego prywatnego telefonu. Wystukała numer, który miał trzydzieści trzy cyfry, ale nie musiała spoglądać ani na kartkę, ani na klawisze. Wybrała go znacznie szybciej niż większość ludzi krótsze numery.
– Tu doktor Carriol. Czy jest pan Wayne?
Oświadczono, że wyszedł.
– Znajdźcie go – powiedziała zimno.
Czekała cierpliwie, spoglądając przed siebie szklistym wzrokiem i zastanawiając się nad dowodami, jakich potrzebuje.
– John? Nie dzwonię z zaszyfrowanego telefonu, ale ta linia nie jest włączona do centrali Atticusa. Mógłbyś sprawdzić w komputerze i upewnić się, że nikt nie podsłuchuje? Numer 555-6273. Rząd nie powinien interesować się tym, ale należy dopuścić jakieś przestępstwo gospodarcze, nawet w wydawaniu książek. Oddzwoń.
Czekała pięć minut, aż telefon zadzwonił.
– Wszystko czyste – powiedział John Wayne.
– Dobrze. Teraz słuchaj. Potrzebuję kilka kamer wideo i masę mikrofonów. Wszystko trzeba niezwłocznie zainstalować w numerach 1047 i 1045. Oak Street, Holloman, Connecticut. To biuro i dom doktora Christiana. Wszędzie. Nie życzę sobie w tym domu ani centymetra kwadratowego, pominiętego przez kamery. Chcę całodobowej inwigilacji. Sprzęt ma dotrzeć tam w sobotę wieczorem i zniknąć w następną niedzielę rano, bo Christianowie mają zwyczaj obchodzić w niedzielę cały dom przy podlewaniu roślin i mogliby znaleźć kamerę. Zgoda? Przygotuj też kompletną listę pacjentów doktora Christiana, zarówno obecnych, jak i dawnych. Wywiady z nimi nagrywać trzeba oczywiście bez wiedzy rozmówców. Tak samo z rodziną, przyjaciółmi i wrogami. Gromadzenie wywiadów może potrwać dłużej niż sfilmowanie domu i kliniki, ale do pierwszego maja wszystko ma być gotowe. Zrozumiałeś?
"Credo trzeciego tysiąclecia" отзывы
Отзывы читателей о книге "Credo trzeciego tysiąclecia". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Credo trzeciego tysiąclecia" друзьям в соцсетях.