Stany stały się ich ojczyzną, bo gdzie jeszcze mogłyby się zmieszać tak różne nacje i co miały wspólnego z wyjątkiem nowej ojczyzny?
Zamilkł i rozejrzał się po widowni, jakby dopiero teraz odkrył, jak wiele różnych twarzy widzi. Skinął głową, jakby do własnych myśli i nagle – po raz pierwszy – uśmiechnął się. Nie zwyczajnym uśmiechem, lecz wyjątkowym, kochającym, ujmującym, łagodzącym i skierowanym do każdego z osobna.
– Nadal mieszkam w Holloman, w stanie Connecticut, w domu, w którym dojrzewałem, blisko szkół, do których chodziłem, i wspaniałego uniwersytetu, gdzie studiowałem. Kiedy nastały mrozy, ważyłem wszystkie za i przeciw i z całym rozmysłem zostałem w Holloman. Mimo braku ogrzewania i racjonowania elektryczności oraz gazu, w domu nadal znajduję serce i miłość, czego brakowało mi w jakimkolwiek mieszkaniu na południu. Dzięki zapobiegliwości moich przodków, mam trochę pieniędzy. Stać mnie na płacenie rządowi podatków federalnych, stanowych, miejskich i od nieruchomości, nawet gdyby ciągle rosły, a decydując się na pozostanie w Holloman straciłem wszelkie ulgi. Nie skorzystam z prawa do jednego dziecka, więc poddałem się sterylizacji. Dziś, niestety, musimy opuścić nasze miasto. A jednak z całą pewnością stwierdzam, że jestem szczęśliwy.
W zielonym pokoju również zapadło milczenie. Dr Carriol pilnie obserwowała pozostałych gości. Ale nikt się nie poruszył. Nikt nawet nie skomentował faktu, że kamery pracują nieustannie i zapomniano o przerwach na reklamy. Wszyscy skoncentrowali się na monitorach.
– Większość osób, żyjących w naszym wieku, nie uważa się za szczęśliwe – mówił dr Christian. – A tę głęboką, przeraźliwą nędzę ich egzystencji nazywam nerwicą tysiąclecia. Określam ją jako negatywne nastawienie lub stan umysłu wywołane przez błahe lub wręcz całkowicie wyimaginowane zdarzenie. Ale nerwicę wywołują również realne przyczyny. Poważne. Nieuniknione. Nerwicę tysiąclecia wywołała rzeczywistość, Bóg wie, jak bardzo poważna! Wciąż powtarzamy, że jesteśmy dorosłymi, dojrzałymi i odpowiedzialnymi ludźmi.
Ale w każdym z nas gdzieś głęboko tkwi dziecko, które płacze, jeśli nie rozumie, dlaczego nie może dostać czegoś upragnionego. Dziecko, które może poczynić psychiczne spustoszenia w umyśle. I często to robi. Albo manipuluje nieświadomym niczego dorosłym ego.
Jego głos zmienił się, nabrał mocy, lecz i czułości. Stał się pełen miłości. Nadzwyczajna i zniewalająca przemiana, pokrewna różnicy między brylantem a rozpaloną do czerwoności barwą złota. I tak jak zmienił się jego głos, odmienił się i on.
– Dlaczego płaczecie? – zapytał. – Ja, nigdy nie rozczulałem się nad sobą, ale przez was wylewam łzy. Opłakujecie dzieci, których nie możecie mieć. Opłakujecie tymczasowość waszych domów, utratę swobody działania, łagodniejszy, cieplejszy klimat. Płaczecie, bo nie pojmujecie już Boga. Nie rozumiecie i dlatego jest wam źle.
W całym kraju nikt jeszcze nie oglądał telewizji, z wyjątkiem Białego Domu. Prezydent Tibor Reece i sekretarz Środowiska usiedli w wygodnych fotelach w Owalnym Gabinecie i przez specjalną linię, na stałe zainstalowaną między Waszyngtonem i Atlantą, bardzo uważnie obserwowali nagrywanie „Wieczoru z Bobem Smithem”, wyczuleni na każdy ton głosu dr. Christiana. Czekali na jakieś oznaki, wskazujące na to, że zwycięzca Operacji Poszukiwanie zawiedzie ich nadzieje, rozczaruje ich lub wręcz zacznie zdradzać tendencje wywrotowe. Ale na razie wszystko szło bardzo dobrze.
– Naturalny żal – mówił dr Christian – to tylko żal. Czujemy go po stracie kogoś lub czegoś, co już nie wróci. Śmierć. Niewinność.
Zdrowie. Młodość. Płodność. Spontaniczność. Kiedy żyjemy w normalnych warunkach, potrafimy opanować naturalny smutek. I nie zapominajmy nigdy, że jest on spontaniczny. Czas najlepiej łagodzi rany, ale dla nerwicy tysiąclecia charakterystyczny jest ciągły, bezlitośnie odnawiający się żal. Przemijanie nie ma uzdrawiającej mocy.
Moi rówieśnicy i osoby starsze cieszą się z licznego rodzeństwa.
Znamy radość posiadania licznej rodziny – mnóstwa kuzynów, ciotek i wujków. Nasze dzieci są jedynakami, a ich dzieci nie będą miały ciotek, wujków ani kuzynów. Wielu z nas wciąż podróżuje między starym a nowym domem, albo już na stałe przeniosło się do nowych: gorszych, mniejszych, pozbawionych intymności. A może wyszliśmy ze slumsów na północy, by zamieszkać w szałasach na południu.
Wielu z nas już nikt nie potrzebuje, dlatego nie możemy nawet szukać pociechy w pożytecznej pracy. Ale nie głodujemy, odżywiamy się nieźle. Nikt nie jest aż tak źle sytuowany jak mieszkańcy północnej Europy lub Azji Środkowej. Mamy odpowiedzialny rząd. Prawo tego kraju jest niemiłosiernie sprawiedliwe i okrutnie bezstronne. Wszystkich czeka ten sam los. Ale to, co znosimy, nie rozpala naszych emocji, tylko je tłumi. I oto właśnie – nerwica tysiąclecia.
Zamilkł, ponieważ był urodzonym mówcą, a instynkt podpowiadał mu, że nadeszła pora na pauzę. Nikt się nie poruszył.
Po chwili mówił dalej.
– Jestem optymistą – stwierdził. – Wierzę w przyszłość człowieka. I wierzę, że to, co się stało, staje się lub stanie, to nieunikniony etap ewolucji człowieka i przesłania bożego. Wierzę, że rozpaczanie nad przyszłością człowieka to dla Boga nieznośna obraza.
Odetchnął głęboko. Następne słowa rozbrzmiały takim grzmotem, że wskaźniki głośności w reżyserce nagle oszalały.
– Bóg istnieje! Zaakceptujcie to, a dopiero potem pytajcie, czym i kim jest! Mówią, że kiedy człowiek zbliża się do grobu, zaczyna wierzyć w Boga ze strachu przed śmiercią. Nie zgadzam się! Wiara zastępuje sceptycyzm. W miarę starzenia się ludzie dostrzegają regułę.
Nie coś, co wpływa na rodzaj ludzki, lecz wewnętrzny wzór, dostrzegalny w naszym nieważnym, skromnym życiu. Przypadki, zbiegi okoliczności, zadziwiające prawidłowości. Młodzi nie widzą tego, bo brak im doświadczenia.
Bóg jest! Tyle wiem. Nie potępiam zdecydowanie żadnego wyznania i obrządku, ale sam w nie nie wierzę. Muszę wam wyznać, że mogę pomóc cierpiącym na nerwicę tysiąclecia. Wyleczyłem już wiele osób w Holloman, ale jestem tylko człowiekiem. Aby dotrzeć do was wszystkich, napisałem książkę. Dlatego macie prawo wiedzieć, jaki ze mnie człowiek. Nie jestem duchownym, jeśli rozumiemy przez to kogoś, kto przestrzega określonego obrządku. Ale wierzę w Boga!
Mojego Boga. Nie czyjegoś. I Bóg jest w centrum mojego życia, terapii, książki. Dlatego stoję tu – drżącą ręką zatoczył koło w tym dziwacznym miejscu, mówiąc o Bogu do ludzi, których nigdy nie poznam!
Pochylił głowę. Zmieniał głos jak kameleon, teraz – z ryku lwa na spokojny monotonny żal.
– Każdy potrzebuje muru, chroniącego nas przed samotnością.
Bo wiedziemy samotne życie! Czasami nie do zniesienia. Nie do opisania. W każdym z nas tkwi samotna dusza, absolutnie niepowtarzalna, doskonale ukształtowana, nawet jeśli umysł i ciało są niedoskonałe.
Według mnie dusza to tylko część kobiety i mężczyzny, których Bóg stworzył na swój obraz i podobieństwo, bo Bóg nie jest ludzką istotą. Pewnie nawet nie zajmuje tego nieskończenie małego skrawka naszego nieba. Nastały nowe czasy. Ludzka natura mogła zmienić się lub nie – chociaż sądzę, że raczej zmieniła się i to na lepsze. Już nie ranimy się tak chętnie, nie jesteśmy tak obojętni na los innych. Ale tylu z nas porzuciło Boga myśląc, że On się nie zmienił. To zupełny fałsz. Nadal hołdujemy formalnej zinstytucjonalizowanej koncepcji Boga, którą sami stworzyliśmy. Bóg nie musi zmieniać się, bo nie jest Istotą, której dotyczy ta abstrakcja, nazywana przez nas „zmianą”.
Trzecie tysiąclecie pokazało nam, Amerykanom, wyjątkowe niebezpieczeństwo, niesione przez naiwność i korzyści wynikające ze zdrowego sceptycyzmu. Ale nigdy, nigdy wobec Boga! Bądźmy sceptyczni wobec ludzi, którzy opisują i definiują Boga. Są tylko ludźmi wcale nie bardziej uprawnionymi do opisywania i definiowania Boga niż każdy z nas. Główny powód, dla którego tak wiele osób porzuciło Boga w ostatnich stu pięćdziesięciu latach, nie ma nic wspólnego z samym Bogiem, tylko z ludźmi. Podawali mi najróżniejsze przyczyny, dla których odeszli od Boga i zawsze było to zupełnie przyziemne tłumaczenie.
Zwróćcie się do Boga! Oto wasza obrona przed samotnością!
Dostrzeżcie i zrozumcie ten wzór. Pojmijcie, że pojedyncze ludzkie istnienie jest jego ważną częścią. Wejdźcie nie w chaos przypadkowych szans, lecz w kolejną fazę historii naszej rasy, poszukujcie prawdy i dobroci, bo to jest Bóg.
Zaczął chodzić, wprowadzając popłoch wśród operatorów obsługi planu i ekipy w reżyserce. Zaskoczył wszystkich i nawet tego nie zauważył.
– Nie jesteśmy dziećmi Boga. Należymy do siebie. To niezbywalne prawo istot ludzkich. Bóg nie dał nam żadnych praw, lecz zdolność ich ustanawiania. A Bóg oczekuje od nas cierpliwości, wytrzymałości i siły, by przezwyciężyć przeszkody, które sami stawiamy na drodze, nie On. To nie jest świat Boga, lecz nasz! Nie wierzę, źe Bóg włada naszym światem. To my stworzyliśmy określoną rzeczywistość, nie Bóg. Lubię myśleć, że po śmierci najlepsza część nas wraca do Boga – owa samotna dusza. Nie mogę powiedzieć wam tego z całą pewnością, ale po prostu wierzę, że jest we mnie kropla Boga, która mnie napędza i nie pozwala stanąć. To pewne, że jestem teraz tutaj – w świecie stworzonym przeze mnie, moich towarzyszy i naszych przodków. Oto świat, który przeczuwałem, tworząc go, za który ponoszę odpowiedzialność – ja i wszyscy ludzie.
– Książka! – krzyknął Bob Smith, oczarowany, lecz na tyle jeszcze przytomny, by zareagować, gdy program wymykał mu się spod kontroli.
Dr Christian odwrócił się, by spojrzeć ze swoich wyżyn na Boba Smitha. Spod makijażu jego oczy jarzyły się dziwnym płomieniem.
Głos Boba Smitha sprowadził go na ziemię.
– Książka – powtórzył, co równie dobrze mogło znaczyć: „Jaka książka?” Stanął i szukał w pamięci: – Książka. A, książka! Zatytułowałem ją „Boże przekleństwo”, bo przemawia do mnie to najważniejsze sformułowanie z poematu Elisabeth Barrett Browning. Jest w nim coś biblijnego, nawiązuje do rozdzielenia Boga od człowieka i czasów, gdy człowieka wygnano z Raju. Bóg przeklął człowieka, dając wolny wybór między dobrem i złem, tworząc cykl życie-śmierć, każąc rodzić w bólu i wychowywać dzieci, pracą własnych rąk wydzierać ziemi jej płody. Sam wiersz jest hymnem ku czci pracy.
"Credo trzeciego tysiąclecia" отзывы
Отзывы читателей о книге "Credo trzeciego tysiąclecia". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Credo trzeciego tysiąclecia" друзьям в соцсетях.