„Zwróć się ku pracy, bo przekleństwo boże większym jest darem niż ludzkie miłosierdzie”.
Uważam – ciągnął, nie oczekując wyrozumiałości – że cały ten mit, legenda i archaiczna teologia, włącznie z Genesis, to alegoria.
Zresztą tak uważali autorzy. Według mnie, wraz z boskim przekleństwem otrzymaliśmy dar odpowiedzialności za nasz wspólny i indywidualny los. Bóg, jak każdy dobry rodzic, wyrzucił nas z gniazda, abyśmy zaczęli żyć na własny rachunek w naszym maleńkim zakątku nieba.
Rasa ludzka i ludzka potęga istnieją od bardzo dawna. A teraz przed nami tysiąclecie ze starymi i nowymi problemami. Dobro i zło są niezmienne. Ale praca nagle staje się arystokratycznym przywilejem.
Obecnie coraz częściej płaci się ludziom za to, że nie pracują.
A najwięcej cierpimy z powodu dzieci, gdyż ich liczba wciąż maleje, my natomiast musimy wiązać nadzieje na nieśmiertelność z jedynakami.
Lecz zwycięzcy loterii KSDD również mają problemy, nieszczęśnicy.
Niektórzy słuchacze poruszyli się na miejscach, słysząc, jak dr Christian współczuje rodzicom dwojga dzieci. Bob Smith, ojciec dwójki dzieci (chętnie poprzestałby na jednym, gdyby nie obawa przed konsekwencjami), nagle poczuł sympatię do tego dziwnego, przerażającego człowieka. Nawet wybaczył mu, że zawładnął jego programem.
– Nerwica tysiąclecia to brak nadziei na przyszłość i wiary w dzień dzisiejszy. To ciągłe uczucie apatii. Tępa i bezsensowna furia, depresja często na progu samobójstwa. Bierność. To brak wiary w cokolwiek, od Boga, przez kraj aż po nas samych. To męki Tantala, które przeżywa większość z nas. Przeciętny Amerykanin po czterdziestce pamięta przyjemniejsze dni, gdy narzekaliśmy na ograniczenia wolności, tak niewielkie, że dalibyśmy sobie odjąć rękę za możliwość powrotu do tych czasów. Tak więc nerwica tysiąclecia to nie tylko brak nadziei na przyszłość i wiary w teraźniejszość, lecz również tęsknota za przeszłością. Cóż, kto tak naprawdę chce żyć w naszej rzeczywistości?
– Ale skoro nie mamy wyboru, może coś nam pan doradzi?! zawołał Manning Croft.
Dr Christian spojrzał z wdzięcznością na czarnego mężczyznę, zadowolony, że przypomniano mu, gdzie się znajduje i po co. Odpowiedział zrównoważonym i silnym głosem.
– Po pierwsze zwróćcie się do Boga i zrozumcie, że im bardziej wytrwały jest człowiek w obliczu przeciwności losu, tym bogatsze wiedzie życie i łatwiej stawi czoło śmierci. Żyjcie aktywnie, lżej zniesiecie żal. Zasmakujcie w otaczającym was świecie, książkach, filmach, swoich domach, ulicach, mieście. Hodujcie wszystko, co żyje nie w zastępstwie dzieci, których nie możecie wychowywać, lecz by bezustannie zajmować oczy i umysł obserwowaniem rozwoju i życia.
Zaakceptujcie ten świat, nie rezygnując z wysiłków, by czynić go lepszym. Nie bójcie się zimna! Rasa ludzka jest silna. Przetrwa, aż słońce znów zaświeci mocniej.
– Doktorze, czy sądzi pan, że to, przez co teraz przechodzimy, jest naprawdę konieczne? – zapytał Bob Smith.
Obaj mężczyźni w Białym Domu poderwali się z miejsc.
W zielonym pokoju dr Carriol skrzyżowała palce, zacisnęła powieki i zapragnęła się modlić. Ale jak modlić się do Boga Joshuy Christiana?
– O tak – odpowiedział dr Christian. – Co jest gorsze: urodzić genialnego jedynaka czy ryzykować pokolenia ludzi upośledzonych genetycznie, ponieważ jedynym sposobem na uzyskanie tego rodzaju wolności byłaby wojna nuklearna? Co jest gorsze: utknąć nagle w śnieżycy w stanie Nowy Jork, bez kropli benzyny, ale we wspaniałej intymności własnych czterech kółek, czy podróżować do Buffalo w zapchanym do niemożliwości, ale ciepłym, bezpiecznym pociągu?
Co jest gorsze: nadal rozmnażać tak i doprowadzić do tego, by nasze miasta pochłonęły wszystkie grunty orne, czy ograniczyć reprodukcję, a wraz z nią przemysł, by wygodnie żyć w nadchodzących czasach lodu?
Rozejrzał się powoli. Nagle wyraźnie opadł z sił, a słuchacze odczuli wraz z nim zmęczenie.
– Zrozumcie, cierpimy najbardziej, ponieważ pamiętamy inne czasy. To, co jest dla nas obce, będzie normalne dla naszych dzieci.
Nie można tęsknić za czymś nieznanym, chyba że traktuje się to jako ćwiczenie myślenia abstrakcyjnego. A najgorsze, co możemy zrobić naszym biednym, osamotnionym dzieciom, to zaszczepić im tęsknotę za światem, którego nigdy nie poznają. Nerwica tysiąclecia wynika właśnie z nostalgii. Jest fenomenem pokolenia tysiąclecia. Nie przetrwa, jeśli pozwolimy mu umrzeć wraz z nami. Bo kiedy my odejdziemy, on również musi zniknąć.
– Czy twierdzi pan, że jedynym skutecznym lekiem na nerwicę tysiąclecia jest wymarcie naszego pokolenia?
Pytanie padło gdzieś z ukrytej w mroku widowni. Kierownik planu natychmiast skierował kamerę w stronę autora pytania. Dr Christian bez wahania odpowiedział.
– Nie. Mówię tylko, że jesteśmy to winni naszym dzieciom pozwolić, by umarła razem z nami. Wymieniłem już inne sposoby walki z nerwicą, odpowiadając panu Croftowi, dlatego nie powtórzę ich teraz. Ale wyliczam je w książce znacznie bardziej logicznie. – Skierował słodki uśmiech do widowni. – Trochę mnie poniosło, ale jestem tylko człowiekiem, w dodatku nikim wyjątkowym, niestety. Usiłowałem przekazać wam te niedoskonałe idee niedoskonałego człowieka, dotyczące naszych dolegliwości, Boga, nas. A oferuję wam te idee tylko dlatego, że zauważyłem, iż pomagały ludziom, których leczyłem.
– Hej, doktorze, mówi pan, żeby zająć się czymś – rozległ się męski głos. – Ale w dzisiejszych czasach to wymaga pieniędzy.
– Nie zgadzam się – powiedział dr Christian. – Jest wiele sposobów działania bez wydawania fortuny. Hodowanie roślin wymaga jedynie czasu i troski. Społeczną inicjatywę popierają zarówno rząd, jak i władze federalne oraz stanowe. Zaryzykuję stwierdzenie, że nie ma w naszych miastach wypożyczalni wystarczająco dobrze zaopatrzonych w książki. Wiem, że nudzę, ale stałe zajęcie to nawyk!
I jak wszystkie nawyki, trzeba je bez przerwy ćwiczyć, zanim się w nas zakorzeniana dobre. W rodzinie zawsze wiemy, kiedy nasza matka martwi się lub denerwuje, bo myje wtedy podłogę na klęczkach. Też rodzaj zajęcia i w pewnych drażliwych sytuacjach wspaniała terapia.
Sport jest wspaniały dla tych, którzy go lubią, a teraz wszędzie są publiczne ośrodki sportowe. Bezczynne leżenie i rozmyślanie najbardziej niszczy duszę, chyba że czemuś służy. W przeciwnym razie mamy do czynienia z autoanalizą i autodestrukcją – zamilkł na moment, po czym zadał pytanie: – Które z waszych ulubionych zajęć wymaga dużych pieniędzy?
– Moje. Byłem kasjerem bankowym, zanim wprowadzono samoobsługowe automaty.
Twarz dr. Christiana pokryły zmarszczki śmiechu.
– Proponuję panu poćwiczyć grę w Monopol – powiedział.
Potem spoważniał, już chciał mówić o problemie bezużyteczności, gdy nagle zauważył obok siebie zdeterminowanego Boba Smitha.
– A może usiądziemy znowu przy biurku, doktorze? – objął pochyłe ramiona w znoszonym tweedzie i poprowadził gościa w stronę pustego podium. – Chyba nadal mnóstwo osób – włącznie ze mną-pragnie zadać panu pytania, więc może teraz trochę podyskutujemy, co?
Usiedli koło Manninga Crofta na długiej sofie. Dr Christian był bliski kompletnego wyczerpania. Pocił się i drżał z ogromnego wysiłku, po tak długiej i pełnej pasji przemowie.
– Próbuje pan stworzyć nową religię? – spytał poważnie Bob Smith.
– Nie! O, nie! Pragnę tylko przekazać rozczarowanym ludziom bardziej dojrzałą i łatwiejszą do zaakceptowania koncepcję Boga.
Podkreślam, że to tylko mój osobisty pogląd na Boga, więc nie wiem, na ile jest dobry lub zły. Nie jestem teologiem ani z wykształcenia, ani z upodobania. To nie Bóg liczy się dla mnie w ostatecznym rozrachunku, lecz ludzie. Dlatego znów powinni myśleć o Bogu i wierzyć w Niego. Bo człowiek bez Boga to tylko strzęp protoplazmy, zmierzający znikąd donikąd, nie biorący odpowiedzialności ani za siebie, ani za świat. To narośl na Kosmosie. Jeśli człowiek nie wierzy w żadną koncepcję Boga, oferowaną mu przez wszystkie religie świata, powinien znaleźć Boga dla siebie i zawdzięczać go tylko sobie, nikomu innemu.
– Nie ma Boga bez Kościoła! – krzyknął jakiś potężny bas z widowni.
Dr Christian podniósł głowę.
– Dlaczego? Co jest naprawdę ważne, Bóg czy Kościół? Nikt nie powinien uczęszczać czy przynależeć do jakiegoś Kościoła zamiast wierzyć w Boga! Bo słowo „kościół” ma dwa znaczenia. To określenie pomieszczenia, w którym odbywają się uroczystości religijne, albo religijna instytucja, ustalająca metody uwielbiania Boga, posiadająca ziemie, zasoby finansowe i ludzi, którzy o to wszystko dbają. Osobiście oba znaczenia niezbyt mi odpowiadają, ale to mój punkt widzenia. Popełniłbym kardynalny błąd wyrzucając Boga z umysłu i serca, tylko dlatego nie jestem członkiem żadnego Kościoła. Czy rozumiecie, jak przygnębiające jest to, że nie wyznawanie jakiejś religii automatycznie uznaje się za brak wiary w Boga lub wrodzoną niegodziwość? Ale ja pytam teraz: co jest ważniejsze, Bóg czy Kościół?
– Mówi pan, że mamy opuścić nasze kościoły? – zapytał Minning Croft.
– Och, nie! Nie! Jeśli ktoś znalazł Boga w Kościele, to wspaniale. Nie mówię tego, by złagodzić szok, wywołany moim nonkonformizmem lub by przypodobać się zagorzałym wiernym. Z całą szczerością stwierdzam, że zazdroszczę im wiary. Ale nie mogę podpisać się pod czymś, w co nie wierzę, i przyznać, że jako niewierzący jestem niegodziwcem czy niewdzięcznikiem. Podpisując się pod czymś, w co nie wierzę, byłbym najbardziej godną pogardy istotą, znaną człowiekowi lub Bogu – hipokrytą. Ale nie zamierzam nawracać nikogo, nawet ateisty! Po prostu chcę, by ludzie wrócili do Boga, ponieważ Bóg istnieje nadal, pozostanie częścią ludzkości aż do końca jej istnienia. Przeraża mnie, że tak wiele osób sądzi, iż powinniśmy porzucić Boga, bo nigdy nie osiągniemy dojrzałości, dopóki od Niego nie odejdziemy. Nie zrobię tego! I nie pozwolę pacjentom! Ani wam! Bo ja dostrzegłem wzór – w świecie – w innych ludziach – w sobie samym.
"Credo trzeciego tysiąclecia" отзывы
Отзывы читателей о книге "Credo trzeciego tysiąclecia". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Credo trzeciego tysiąclecia" друзьям в соцсетях.