Tylko Mary milczała. Ból, który nią zawładnął, to nie była zwyczajna zazdrość. Sądziła, że cierpi, ponieważ to zawsze Joshua uniemożliwiał jej osiągnięcie szczęścia. Pełniąc obowiązki sekretarki otworzyła przesyłkę z Atticusa, zawierającą poster z Joshuą i podkoszulek – o, to już była ostatnia kropla! Dopiero przy kolacji bez słowa rzuciła przesyłkę na stolik i wróciła rozdygotana na miejsce.

Trzeba oddać rodzinie sprawiedliwość, że nikt nie był specjalnie zachwycony, nawet mama. Andrew okazał niesmak, James zakłopotanie.

– To chyba nieuniknione – powiedział Andrew po długiej chwili. Wzruszył ramionami. – Ciekawe, co o tym myśli Joshua?

– O ile go znam – wtrąciła Miriam – nic nie zauważył.

Wszyscy wokół niego mogliby ubrać się w te podkoszulki, a on i tak nie zwróciłby uwagi. Nigdy nie widzi tego, co ma z nim związek.

Wiecie co, jego oczy chyba specjalnie eliminują z pola widzenia wszystko, co go dotyczy.

– Masz absolutną rację – stwierdził James. – Biedny Joshua!

– To jest komplement – dodała mama słabo.

Biedna Myszka konała z chęci zagarnięcia postem na własność, ale brakowało jej odwagi.

– To obrzydliwe! – Zerwała się na równe nogi. – Och, wy głupcy, idioci! Oni go wykorzystują! Mają go gdzieś, chodzi im tylko o to, żeby go doić, a on to ślepy osioł, który pociągnie ich wózek tak długo, jak będą mu machać przed nosem marchewką! Nie widzicie, że go wykorzystują? I nas wszystkich? A kiedy skończą – otarła niecierpliwie łzy – po prostu dadzą mu kopniaka. To obrzydliwe – zwróciła się do przerażonej Marthy. – Dorośnij wreszcie, do cholery! Czy on cię kocha? Czy kocha kogokolwiek z nas, poza mamą? Nie! Dlaczego nie pokochacie kogoś, kto odwzajemni waszą miłość? Dlaczego?

Chciała podrzeć poster, ale Martha była szybsza. Zabrała go ze stołu, zwinęła i dała z uszanowaniem mamie.

– Idź spać, Mary – powiedział znużony Andrew.

Jeszcze chwilę patrzyła na nich. Potem odwróciła się i wyszła. Nie biegła, nie dała im tej satysfakcji.

– Dlaczego ta dziewczyna sprawia tyle kłopotu? – spytała zmartwiona i bezradna mama. Nie wiedziała, co dzieje się z Mary, ani jak temu zaradzić.

– Jest zazdrosna o Joshuę – stwierdził James. – Zawsze była, biedactwo.

– No cóż – powiedziała mama, wpychając koszulkę w zrolowany poster. – Najlepiej, gdy spalimy te rzeczy.

Martha poderwała się.

– Daj mnie, zaniosę ja na dół do pieca – odezwała się głosem bez wyrazu.

Ale to Andrew odebrał rulon od mamy.

– Nie, ja to zrobię. – Ty, moja Myszko, przygotuj mi gorącej czekolady.

Spojrzał ze zmarszczonymi brwiami na Jamesa i Miriam.

– Roślinom z pewnością nie zaszkodzi trochę ciepła w prezencie od Joshuy!

Z pewnością była to najbardziej negatywna reakcja rodziny Christianów na sławę Joshuy i to wkrótce po eksplozji euforii, wywołanej wizytą Elliota MacKenzie, który zjawił się w numerze 1047 przy Oak Street z pewną propozycją.

Zaczekał, aż Miriam poda mu wspaniałą kolację. Przez ten czas przyglądał się tak różnym twarzom Christianów i zastanawiał się, jak promieniujące z nich piękno miało jakikś związek z niepokojem Joshuy.

– Joshua zamierza kontynuować tę podróż miesiącami – oświadczył przy kawie. – A ja mam dla niego nadzwyczajne propozycje zza granicy, zwłaszcza z Europy i Ameryki Południowej. Anglia, Francja, Niemcy, Włochy i Niderlandy błagały o jego wizytę, podobnie jak wszystkie stany na południe od Panamy.

Słuchali go z uwagą, dumni, lecz trochę zakłopotani.

– W każdym razie, mam pewien pomysł, który chciałbym wam przedstawić – ciągnął – chociaż nie musicie mi zaraz odpowiadać.

Zawsze pomagaliście Joshui w klinice, jesteście ze sobą silnie związani i chyba znacie jego dzieło i idee lepiej niż ktokolwiek – zamilkł i zwrócił się do Jamesa. – Czy ty z Miriam pojechalibyście w jego imieniu do Eurowspólnoty? Wiem, że Miriam znakomicie zna języki – w przeciwieństwie do Joshuy – a to daje wam dużą przewagę. – Teraz zwrócił się do Andrew: – Dla ciebie również mam zadanie, jeśli cię to interesuje. Ameryka Południowa.

W piątkowy wieczór 29 października 2032 roku dr Joshua Christian stał się sławny. Cały wielki nakład „Bożego przekleństwa” rozprzedano w ciągu miesiąca i nadal sprzedawano po 100 tysięcy egzemplarzy dziennie. Wszyscy wszędzie rozchwytywali białe tomy z czerwonymi literami oraz srebrnym piorunem na okładce.

W odpowiedzi na powszechne prośby powtórzono program Boba Smitha, w którym po raz pierwszy wystąpił dr Christian w tydzień po wielkiej kampanii reklamowej, a cały kraj go oglądał. Tym razem sponsorów programu pokazano w trzech długich przerwach na reklamę. Chociaż „Wieczór” nie poniósł strat po pierwszej emisji, Środowisko uiściło wszelkie rachunki.

I wkrótce posępna, zapadła twarz o przenikliwych ciemnych oczach pojawiła się na okładkach magazynów i periodyków, na koszulkach, a pierwsze wydanie plakatu z jedynym słowem UWIERZCIE rozeszło się w ciągu dnia.

Dr Moshe Chasen wymknął się kolegom w dniu, kiedy dr Christian pojawił się u Boba Smitha, ale miał świadomość, że tylko odsunął nieuniknioną konfrontację. W poniedziałek bowiem znalazł na biurku sekretarki dwie wiadomości. Westchnął, podrapał się po głowie i zaprosił dr. Abrahama i dr Hemingway na poranną kawę.

– Oglądałeś w piątek „Wieczór”, Moshe? – zaczął dr Abraham, zanim usiadł.

– Owszem – odpowiedział. – Judith mnie zawiadomiła.

– Oho! – zakrzyknęła dr Hemingway. – Wiedziała, co?

Dr Chasen z najwyższą przyjemnością odchylił się do tyłu na krześle i spróbował naśladować najbardziej wyniosłe zachowanie dr Carriol: podniósł brwi niemal do linii włosów i wycedził: – Millie, moja droga, przyłapałaś kiedyś naszą szacowną szefową na drzemce?

Goście się zasępili.

– Wygląda to tak – ciągnął dr Chasen, a ton wskazywał, że budzą w nim litość. – Judith jest przyjaciółką wydawcy z Atticusa, a Atticus podpisał kontrakt z doktorem Christianem. Sądzę, że wydawnictwo wykorzystało ją jako jedną z pierwszych recenzentek książki jeszcze w rękopisie.

– Więc ostatni „Wieczór” nie zaskoczył cię, co? – zapytał dr Abraham, wciąż sceptycznie.

– Nie.

– To dlaczego nam nie powiedziałeś? – spytała dr Hemingway.

Dr Chasen uśmiechnął się chytrze.

– Nie mogłem sobie tego odmówić. I dziwię się niezmiernie, że nie spotkaliście się z nim, gdy przyjechał w tym roku do Środowiska.

Poderwali się.

– TUTAJ?!- ryknął dr Abraham.

– Dokładnie. Kiedy Judith przeczytała książkę, zaprosiła go, by porozmawiał ze mną o posiedzeniu.

Zupełnie oklapli. Patrzyli na niego jak para dzieci, które zbyt późno zrozumiały, iż się spóźniły na ucztę.

– Nie sądziłem, że taki jesteś skryty – jęknął dr Abraham.

Owszem, pomyślał dr Chasen. Nie musiałem informować cię o jego przyjeździe.

– To było ćwiczenie, prawda? – zapytała dr Hemingway.

– Tak, Millie – powiedział łagodnie dr Chasen.

Dr Abraham potrząsnął głową bez przekonania.

– No nie wiem – wątpił. – Coś tu nie gra.

Dr Christian spędził w Atlancie tydzień. Miotał się między budynkami, których różowe, błękitne, szare, złote i czarne lustrzane ściany tworzyły półokrąg Media Plaża. Rozmawiał w radiu z Danem Connorsem i Marlene Geldman, znów z Bobem Smithem i Dominikiem d’Este, z Benjaminem Steinfeldem, Wiikołakiem Jackiem VI, Reginaldem Parkerem i Mischą Bronskim. Udzielał długich wywiadów wszystkim znanym dziennikom i magazynom, kilka razy rozdawał autografy w dużych księgarniach. Czasy zmieniły się, teraz Atlanta była najważniejszą siedzibą wydawnictw w Ameryce i szybko zakasowała Nowy Jork jako stolica kulturalna kraju. Po części wynikało to z faktu, że już teraz jej populacja przekraczała pięć milionów, a miasto leżało poza wielkimi skupiskami przesiedleńczych osad.

Podróżowali wśród tłumów. Nawet dr Judith Carriol była zaskoczona, że tak niewielu miał oponentów. Zapewne dlatego, że nie negował istnienia Boga, więc nie uznano go za złego czy zepsutego człowieka. Ale prywatnie uważała, że główna przyczyna jego pozytywnego wpływu na ludzi leży w niezwykłej sile, która emanowała z telewizorów i radia, dosięgał słuchaczy, obejmował ich, wnikał głęboko pod skórę. Sprawiał, że ludzie wierzyli mu, więc wykorzystywał ich emocje, instynkty, ból i poczucie samotności.

Prawda uniwersalna zawsze ją intrygowała, lecz także zbijała z tropu. Tłumaczył jej to, jednak wciąż nie pojmowała.

W każdym razie, Atlanta była zaledwie początkiem podróży.

Zarówno mózg Środowiska w osobie dr Carriol, jak i Elliot MacKenzie z Atticus Press uważali, że dr. Christiana należy pokazać masom.

Zwykle objazdy reklamowe bazują na występach w mass mediach, ale w ramach tournee dr. Christiana zaplanowano wiele wystąpień publicznych w większych przesiedleńczych miastach.

Po dwóch dość nieprzyjemnych zdarzeniach podczas podpisywania książki w Atlancie, porzucono pomysł rozdawania autografów.

Przyciągał zbyt wielkie tłumy, w księgarniach panował chaos, a dr.

Christiana trzeba było pospiesznie ewakuować. Zorganizowano więc wykłady, na które obowiązywały bezpłatne bilety, ale należało składać o nie podanie.

Nikt nie wiedział, kiedy dr Christian upora się z całą kampanią reklamową, jak szybko znudzi mu się, a on sam zniechęci. Mimo to, dr Carriol przygotowała się do kampanii najlepiej, jak mogła. Rozmawiała ze znanymi pisarzami, gwiazdami filmowymi i w trzech biurach prasowych. Od każdego z rozmówców dowiedziała się, że tournee staje się dla autora mordęgą, że w końcu lekko wariuje po częstych spotkaniach z tłumami i że może nagle spakować się i wrócić do domu bez słowa wyjaśnienia czy przeprosin.

Ale dr Joshua Christian nie zdradzał żadnych oznak znudzenia, wyczerpania lub rozczarowania. Nadal rozmawiał z każdym chętnym, naprawdę cieszył się na widok ludzi, którzy go rozpoznawali i zaczepiali, z radością podpisywał książkę, radził sobie z szaleńcami lub antagonistami, a dziennikarzy olśniewał.