– Usiądź, Judith. Nie mogę uwierzyć! Czy to prawda? Naprawdę nie żyje?

Zasłoniła oczy drżącą ręką.

– Tak, panie prezydencie, nie żyje.

– Ale co się stało?

– Pan Magnus zasłabł i nie wysłał zespołu medycznego na Pocahontos Island. Domyślamy się, że pilot wysadził dr. Christiana rano, nie orientując się, iż wyspa jest pusta. Zapewne odleciał, ale zarówno helikopter, Billy i żołnierz, eskortujący dr. Christiana dosłownie zapadli się pod ziemię. Straż przybrzeżna, marynarka oraz lotnictwo szukają ich od dwóch godzin, bez rezultatu. Zupełnie jakby porwały ich duchy – zadrżała mimo woli. Pierwszy raz widział ją na pograniczu histerii.

– Może utonęli w morzu – powiedział uspokajająco.

– Nigdzie nie ma plamy oleju. Leciał nad otwartym morzem, dobrze widać dno. W tym rejonie zachmurzyło się, ale dalej było pogodnie. Pilot helikoptera znajduje drogę według punktów orientacyjnych, więc nie zgubi się, co jest możliwe w wypadku lecących wysoko samolotów. Billy wziął z bazy mapy. Zna go pan, sir! Jest najlepszy. Ten helikopter się rozbił.

Prezydent uznał, że należy zaabsorbować dr Carriol czymś innym.

Poza tym miał jeszcze jeden problem.

– Więc przez pana Magnusa umarł dr Christian.

Dr Carriol spojrzała na niego. Jej dziwne zielone oczy zabłysły nie łzawo, lecz demonicznie.

– Dr Joshua Christian – oznajmiła powoli, z satysfakcją został ukrzyżowany.

– Ukrzyżowany?

– Ściślej mówiąc, sam się ukrzyżował.

Prezydent pobladł, poruszył bezgłośnie ustami. Cisnęło mu się zbyt wiele chaotycznych pytań. Wreszcie jedno zdołał wyartykułować.

– Jak, na miłość boską, zrobił coś takiego?

Wzruszyła ramionami.

– Oszalał, oczywiście. Zrozumiałam to rankiem, gdy wróciłam do obozowiska, by zabrać go do Pocahontas Island. A symptomy szaleństwa obserwowałam od… Och, to zaczęło się miesiąc po wydaniu książki. Ale dziś miał trafić prosto w ręce lekarzy i pielęgniarek.

Nie przewidywałam żadnych niespodzianek. Nie twierdzę, że był nieuleczalnie chory, raczej załamał się chwilowo z przepracowania, poza tym cierpiał potworny fizyczny ból. Odmrożenia, otarcia, wrzody.

W normalnych warunkach szybko wyzdrowiałby. Po wakacjach na pewno całkiem wróciłby do siebie.

– Więc co się stało, na litość boską?

– Najwidoczniej przyleciał na Pocahontas Island i zrozumiał, że jest całkiem sam. Zrobił krzyż ze starych podkładów kolejowych znaleźliśmy porozrzucane po dziedzińcu narzędzia. Dziedziniec, muszę wtrącić, również wybrukowano starymi podkładami. Oczywiście nie zdołał przybić się sam, więc zawisł na linie, omotanej wokół krzyża, szyi oraz nadgarstków. Udusił się, podobnie jak umierali ukrzyżowani skazańcy w dawnych czasach.

Prezydent był przerażony. Nie umiał połączyć wizji, jaką wyczarowała dla niego dr Carriol z człowiekiem, który gościł pewnego wieczora w Białym Domu, rozkoszował się koniakiem, cytował Kiplinga, palił cygaro i zachowywał się zupełnie normalnie.

– To bluźnierstwo! – powiedział.

– Oddajmy Christianowi sprawiedliwość. Nie, sir, to żadne bluźnierstwo. Bluźniercy kpią sobie ze wszystkiego. Natomiast Joshua oszalał, a obłąkańcy często uznają się za Jezusa Chrystusa. Jego nazwisko, niezwykła pozycja, ciągłe pochlebstwa, jakimi go wszędzie raczono – niektórzy naprawdę go czcili, wie pan? Wszystko to pamiętał. Wydaje się całkiem logiczne, że w chorobie wcielił się w Jezusa Chrystusa. Dla mnie niewiarygodne jest to, że się ukrzyżował. Jak powiedziałam, fizycznie był wyczerpany aż do trwałego kalectwa. Wędrował podczas strasznych mrozów. Chodził między ludźmi, panie prezydencie! Zupełnie jak Jezus Chrystus. I był prawdziwie dobrym człowiekiem. Zupełnie jak Jezus Chrystus.

Znaczenie jej słów powoli docierało do niego. Tibor Reece wyprostował się i wykrztusił z trudem.

– Co się stało z ciałem?

– Zdjęliśmy je od razu.

– A krzyż?

– Zanieśliśmy do małej szopy na dziedzińcu. Zaznaczyłam już, że nawierzchnię wykonano też ze starych podkładów kolejowych, a właściciele zgromadzili kilka zapasowych, na wypadek wymiany Dr Christian znalazł je i z dwóch zrobił krzyż. Więc po prostu schowaliśmy je z powrotem do szopy.

– Gdzie teraz jest ciało?

– Zespół medyczny w największej tajemnicy zabrał je do kostnicy w szpitalu Waltera Reeda. Dr Mark Ampleforth, szef zespołu, czeka na pańskie instrukcje.

– Ile osób… widziało go tam? – Niezwykłe obrzydzenie zamigotało mu w oczach, ale błyskawicznie okazał szacunek zmarłemu, który na pewno był szaleńcem.

– Tylko lekarze i ja, sir. Na szczęście pilot zajął się generatorem, a kiedy znaleźliśmy dr. Christiana, trzymałam pilota z dala od tego miejsca. Wie, że dr Christian nie żyje, ale myśli, iż po prostu zmarł.

– Gdzie jest teraz zespól medyczny? Kim są członkowie?

– W szpitalu. To zaprzysiężeni oficerowie najwyższej rangi.

Sprawdziłam ich, zanim wyruszyliśmy na Pocahontas.

Dr Judith Carriol obserwowała ze spokojem, jak Tibor Reece rozważa wszystkie alternatywy. Na pewno nie może zlikwidować całego zespołu. Takie rzeczy robi się ze zwykłymi ludźmi, których nikt nie zna. Ale nawet prezydentowi USA nie wolno ufundować betonowych kaloszy ośmiu oficerom z jego własnej armii, bo każdy wścibski nos w Dystrykcie Kolumbii i okolicach zacznie węszyć.

A poza tym dr Judith Carriol zawsze bardzo sceptycznie traktowała sensacyjne oskarżenia dostojników o morderstwo. Nie wierzyła w to.

Politycy zbyt dbają o swoje głowy i stanowisko, by tak ryzykować.

Bo morderstwo jest zawsze ryzykiem.

Nie, Tibor Reece myślał raczej o tym, czy uda się zataić koszmarne okoliczności śmierci dr. Christiana, a jeśli nie, co z tym zrobić?

Zdecydował się na powszechną zmowę milczenia. Dr Carriol uśmiechnęła się w duchu. Dobrze! Dobrze! Oto stosowne i roztropne posunięcie. Tibor Reece zaprosi zespół medyczny do Białego Domu, rzekomo po to, by porozmawiać o heroicznej, choć nieudanej wyprawie ratunkowej, a w trakcie spotkania poprosi, by zachowali w tajemnicy wydarzenia na Pocahontas Island. Oczywiście złożą przysięgę.

Ciekawe, czy zdawał sobie sprawę, że czas był dla niego nieubłaganym wrogiem. Chyba nie. Suchy i szczery opis śmierci dr. Christiana przeraził i przejął odrazą Tibora Reece, jednak nie oddał całego koszmaru. Przerażenie ustąpi. Szok minie. Ale ci, którzy widzieli go na 303 krzyżu, nigdy nie zapomną tego widoku. Ukrzyżowany dr Joshua Christian będzie prześladował tych ludzi do końca życia. Zanim Tibor Reece zbierze wszystkich członków zespołu i poprosi ich o dyskrecję, zaczną mówić. Nie wszystkim. Nie przełożonym, kolegom w armii czy szpitalu. Zrzucą swoje brzemię na tych, których kochają, bo tego doświadczenia nie można znieść bez oczyszczającego katharsis.

Prezydent opanował własne uczucia. Teraz zastanawiał się nad wpływem śmierci dr. Christiana na kraj, świat, jego rząd.

– Zgodziliśmy się, że najmniej potrzebny jest nam męczennik stwierdził ponuro.

– Sir, śmierć doktora Christiana ma wymiar kosmiczny, właściwie nie mogliśmy jej zapobiec – powiedziała dr Carriol. – On nie miał dla siebie litości. Dlaczego miałby zostać męczennikiem? Męczenników stwarzają prześladowcy. A nikt nigdy nie prześladował dr. Christiana!

Rząd tego kraju współpracował z całą rodziną. Te fakty możemy ujawnić z dumą, fakty wyraźnie wskazujące, jak rząd bardzo życzliwie odnosił się do dr. Christiana. Sir, proszę rozważyć problem jego śmierci w aspekcie tych faktów. Po cóż martwić się o męczenników.

Oparł brodę na dłoni, zagryzł wargę, spojrzał na nią chmurnie.

– Męczennicy – powiedział – dzielą się na dwie grupy. Prześladowanych i prześladujących się. On sam się zadręczył. Przyznaj, Judith, że są takie osoby. Co najmniej połowa matek na tym świecie.

– Więc ukażmy go w tym świetle ludziom – powiedziała. Jeśli pan pozwoli, pójdę teraz do szpitala i zobaczę się z Magnusem.

Zaskoczyła go, najwyraźniej zapomniał o istnieniu sekretarza Środowiska.

– Tak oczywiście! Dziękuję, Judith. Pozdrów Harolda ode mnie.

Powiedz mu, że odwiedzę go jutro rano. – Piękne, ciemne oczy Tibora Reece’a zalśniły niebezpiecznie.

Nie rozumiała, jak to się stało, ale prezydent wiedział, że Harold Magnus symuluje.

Tego wieczora, gdy zmęczeni, lecz zadowoleni ludzie zamierzali wrócić do codziennych zajęć, prezydent zażądał od wszystkich stacji telewizyjnych i radiowych czasu antenowego na specjalną audycję.

Wyznaczył godzinę ósmą, kiedy to miał rozpocząć się Bal Tysiąclecia, który oczywiście odwołano.

Dr Judith Carriol wyciągnęła się wygodnie na kanapie w salonie, boso, otulona ciepłym kocem, i włączyła mały telewizor. Kończył się najdłuższy dzień w jej życiu.

Bez względu na racjonalizm, brutalne zerwane ogniwa, będącego tak blisko przez tyle miesięcy, łączącego cały zestaw łańcuchów inteligencji i uczuć, ogniwa, które spełniło jej oczekiwania – takie brutalne zerwanie boli. Czy dr Joshua Christian był jej złym duchem, czy odwrotnie? Prawda leży chyba pośrodku. No cóż, przemówienie Tibora Reece’a podsumuje rozdział jej życia, zatytułowany imieniem Joshuy Christiana.

Wyszła z Białego Domu, by odwiedzić Harolda Magnusa na łożu boleści u Waltera Reeda. Koszmar dnia zaczął się od nowa. Przebiła się przez szalejące tłumy i w szpitalu usłyszała, że sekretarz Środowiska nie przyjmuje gości.

Miał szczęście. Najwidoczniej był bardzo chory. Bez wątpienia prezydent mu wybaczy. Cholera! Ale przynajmniej wykorzystała okazję i spotkała się z dr. Markiem Ampleforthem. Dowiedziała się, że Tibor Reece odezwał się do niego w sprawie zatajenia okoliczności śmierci dr. Christiana.

Chciała wrócić do domu, lecz w samochodzie przekazano jej wiadomość od prezydenta. Prosił, by poinformowała o śmierci dr. Christiana jego rodzinę. Najlepiej od razu, bo wieści w końcu się rozejdą i bliscy dowiedzą się o wszystkim z brutalnych plotek. Niech im też powie, że samochód przyjedzie po nich o siódmej wieczór. Prezydent osobiście złoży im kondolencje.