Mocna, piękna twarz, pomyślała dr Carriol. Szczęka, zdradzająca niezwykły poziom fizycznej i psychicznej odporności astronautki. Ale szeroko otwarte szare oczy cechowały prawdziwą myślicielkę.
– Pytania?
Nikt się nie odezwał.
.- Trzeci kandydat, doktorze?
– Percival Taylor Smith. Amerykanin, WASP, czterdzieści dwa lata, żonaty, jedno dziecko, szesnastoletnia dziewczyna. Uczy się, same szóstki. Jako mąż i ojciec kandydat otrzymuje ode mnie dziesięć punktów. Kieruje Społecznym Urzędem Doradczym w Palestrinie w Texasie, jednym z największych w kraju przesiedleńczych miast Grupy B, skoncentrowanych wokół Corpus Christi. Jego osiągnięcia nie mają sobie równych. Nie tylko dlatego, że w Palestrinie liczba samobójstw spadła do zera, ale również dlatego, że w raportach medycznych ani razu nie odnotowano pacjentów cierpiących na nerwicę spowodowaną przesiedleniami i sytuacją środowiskową. Można go określić jako osobowość zdobywcy, jego przemówienia są bez zarzutu. To najbardziej zapalony pracownik, jakiego odnotowały moje statystyki, a jego nastawienie do współczesnych problemów jest nieskazitelne.
Dr Carriol spojrzała uważnie na fotografię Percivala Taylora Smitha. Otwarta, szczera, uśmiechnięta i współczująca twarz, uchwycona w trakcie przemówienia; piegi na policzkach i nosie, rozkosznie odstające uszy, rudawe włosy, błękitne oczy, zmarszczki od śmiechu i zmartwień, układające się w przesympatyczny wzór wokół ust i oczu.
– Jakieś pytania?
– Palestrina jest miastem Grupy B, co oznacza, że przesiedleńcy mieszkają tam na stałe. Sądzę, że zadanie pana Smitha było łatwiejsze, niż gdyby mieszkał w mieście Grupy C – powiedziała dr Hemingway.
– Trafna uwaga. Doktorze Abraham?
– To oczywiste. Jestem tego absolutnie świadomy. Ale chciałbym zwrócić uwagę państwa na dwa fakty. Po pierwsze, nawet w tej sytuacji Palestrina nie ma sobie równych. A po drugie, człowiek kalibru pana Smitha znalazłby sposób postępowania, który sprawdziłby się w każdej sytuacji.
– Zgadzam się – powiedziała dr Carriol. – Dziękuję ci, Sam.
Chyba możemy przejść do doktor Hemingway, ale zanim to zrobimy – czy ktoś ma jakieś zastrzeżenia co do kandydatów doktora Abrahama?
Dr Hemingway pochyliła się naprzód; dr Abraham odchylił się równocześnie do tyłu, marszcząc brwi. Upór tej wścibskiej kobietki męczył go.
– Zauważyłam, że zarówno pierwszy, jak i drugi kandydat to Żydzi. Ty również nim jesteś. Twój kierownik grupy badawczej też jest Żydem. Czyżby na twoim wyborze zaważyło kumoterstwo?
Dr Abraham przełknął ślinę, wydął usta i wciągnął powietrze z cichym świstem. Najwyraźniej nie zamierzał stracić panowania nad sobą, bez względu na to, z czym jeszcze wyskoczy dr Hemingway.
– Wydaje ci się, że trafiłaś na niezbity dowód – powiedział. Odpowiem ci, zadając pytanie doktor Carriol. Czy wybierając nas na kierowników zespołów badawczych kierowała się pani podobnym kumoterstwem? Jestem Żydem. Doktor Chasen również. Dwa do jednego, Millie.
Dr Carriol roześmiała się, dr Hemingway również.
– Wystarczy, Sam. I dziękuję. A teraz twoja kolej na cenzurowanie, Millie. – Dr Carriol odłożyła pierwszą teczkę na bok i położyła przed sobą następną, by swobodnie przeglądać zawartość.
– Dobrze – powiedziała mała, wścibska kobietka, wcale nie zmieszana ripostą dr. Abrahama. Była po prostu dociekliwa, to wszystko. – Zdecydowałam się z zespołem na alternatywny system selekcji. Polegał on na tym, że każdy członek zespołu, nie tylko ja i kierownik grupy badawczej, głosował na kandydata. Trzech finalistów wybraliśmy jednogłośnie.
Dr Hemingway otworzyła teczkę.
– Naszym pierwszym kandydatem jest kobieta, Catherine Idący Koń. Jej ojciec to czystej krwi Siuks, matka – Amerykanka od sześciu pokoleń, z pochodzenia Irlandka, katoliczka. Dwadzieścia siedem lat. Niezamężna, bezdzietna, nigdy nie wyszła za mąż, ale w związkach wykazuje zdecydowanie heteroseksualne skłonności. Z pewnością słyszeliście o niej i słuchaliście jej. Jest bardzo znaną wykonawczynią indiańskich pieśni. Bardzo aktywna i szczęśliwa osoba z najbardziej pozytywnym nastawieniem do życia w naszych czasach, z jakim spotkaliśmy się wśród trzydziestu tysięcy kandydatów. Nadzwyczaj inteligentna. Jej praca doktorska z dziedziny etiologii, obroniona w Princeton, zostanie opublikowana na jesieni przez Atticus Press jako najnowsze osiągnięcie na tym polu. Naturalnie jest wspaniałym mówcą o niezwykłej osobowości – dr Hemingway przerwała, po czym dorzuciła: – Jest także trochę czarownicą – mam na myśli czar, jaki rzuca na ludzi. Przyciąga ich do siebie. Fascynujące.
Fotografia przedstawiała młodą, ciemną, jastrzębią twarz z ustami w półuśmiechu i oczami wpatrzonymi intensywnie w coś, co dr Carriol nazwała na swój prywatny użytek wizją.
– Pytania? – odezwała się.
– Dwadzieścia siedem lat to za młoda – powiedział dr Abraham z naciskiem. – W ogóle nie powinniście rozpatrywać jej kandydatury.
– Zgadzam się – poparła go dr Hemingway, zdecydowana okazać nie mniejszą odporność na krytykę niż uprzednio dr Abraham. Ale pozostaje faktem, że komputer wyrzucił jej nazwisko i po dokładnym sprawdzeniu zrozumieliśmy, że w ocenie komputera jej inne cechy są ważniejsze niż zbyt młody wiek. Poza tym, została wyłoniona jako bezkonkurencyjny zwycięzca. Z całym szacunkiem obstaję przy stwierdzeniu, że wiek nie umniejsza jej szans.
– Zgadzam się – powiedziała dr Carriol. – A jednak niepokoi mnie coś w jej spojrzeniu. Kiedy przystąpimy do bezpośredniego wywiadu, muszę mieć absolutną pewność, że doktor Idący Koń nie jest narkomanką i nie miewa zaburzeń świadomości. – Odłożyła akta i otworzyła kolejną teczkę. – Następny kandydat, doktor Hemingway?
– Mark Hastings. Amerykanin od co najmniej ośmiu pokoleń.
Trzydzieści cztery lata. Żonaty, jedno dziecko – dziewięcioletni chłopiec, w szkole zbiera same szóstki, obiecujący sportowiec. Doktor Hastings otrzymał dziesięć punktów jako mąż i ojciec. Gra jako quarterback w zespole Longhorns i nadal znakomicie broni się przed młodymi. Uznawany za największego quarterbacka w historii amerykańskiego futbolu. Ukończył z wyróżnieniem filozofię w Wesleyen, zrobił doktorat w Harvardzie, niezmordowany działacz wśród młodzieży wszystkich przesiedleńczych miast w Teksasie i Nowym Meksyku, założyciel i kierownik młodzieżowych klubów, noszących imię jego drużyny. Jest pierwszorzędnym mówcą, obdarzonym niezaprzeczalną osobowością i przewodniczącym prezydenckiej Rady do Spraw Młodzieży.
Wygląda tak brutalnie, pomyślała dr Carriol; jak mylące są ludzkie twarze! Rzeczywiście, ta twarz była niemal klasycznym przykładem tępej siły: spłaszczony nos, złamana szczęka, pozszywane brwi.
Jakież cięgi musiał zebrać na boisku! Ale oczy zawsze zdradzają duszę.
A jego oczy mówiły, że dusza jest bogata, piękna, pełna pokory i może – poezji.
– Pytania? – odezwała się.
Milczenie.
– Ostatni kandydat, doktor Hemingway?
– Walter Charnowski, Amerykanin od sześciu pokoleń, polskiego pochodzenia. Czterdzieści dwa lata. Żonaty, jedno dziecko dwudziestoletnia dziewczyna na drugim roku w Brown, rewelacyjne wyniki w przedmiotach ścisłych. Zespołowo jednogłośnie przyznaliśmy mu dziesięć punktów jako mężowi i ojcu. Oczywiście wszyscy wiecie, że w 2026 otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki za pracę nad uzyskiwaniem energii słonecznej w przestrzeni kosmicznej. Obecnie jest kierownikiem działu naukowego Projektu Phoebus.
Ale głównym powodem, dla którego wybraliśmy go spośród trzech kandydatów jest to, że założył i przewodniczy organizacji „Naukowcy dla ludzkości” – zgrupowaniu naukowców, którzy pokonali bariery rasowe, wyznaniowe, narodowościowe oraz ideologiczne i utworzyli międzynarodowy, aktywnie działający związek. Jak sądzę, naszego kandydata otacza charyzma. Zna osiem języków i ma ciepłą urzekającą osobowość.
Włosy ciemnoblond, żółtawe oczy, pięknie opalona skóra, szeroka twarz pokryta delikatną siatką zmarszczek, dodającą mu tylko czaru i wyrazu. Choć dr Carriol nigdy nie spotkała go osobiście, zawsze uważała go za jedną z nąjseksowniejszych postaci życia publicznego.
– Pytania?
Dr Abraham umierał z chęci zgłoszenia protestu.
– Może mylę się, Millie, ale czy profesor Charnowski nie był jednym z tych, którzy sformułowali i podpisali w dwutysięcznym dziewiętnastym roku petycję „Katolików za Wolnym Życiem”, nakłaniającą papieża Innocentego do unieważnienia decyzji papieża Benedykta w sprawie antykoncepcji i kontroli urodzin?
Dr Carriol nie odezwała się ani słowem.
– Tak, Sam, masz rację – powiedziała dr Hemingway. – Ale nie sądziłam, że w krótkich przemówieniach musimy wyliczać negatywne cechy kandydatów. Jeśli przejrzysz akta, znajdziesz wszystkie informacje. Nic w postępowaniu doktora Charnowskiego nie wskazuje na to, że nie potraktował odpowiedzi papieża z prawdziwym zrozumieniem.
– To prawdziwa czarna karta w jego życiorysie. Ja zrezygnowałem z tej kandydatury, zwłaszcza biorąc pod uwagę religijne implikacje – stwierdził dr Abraham.
– Moje zadanie, Sam – powiedziała dr Hemingway, a spojrzenie jej małych czarnych oczek mówiło, że ukarze go za zarzut niekompetencji – polegało na przeanalizowaniu ponad trzydziestu trzech tysięcy kandydatów i wybraniu trzech finalistów.
Odchyliła się na krześle, przymknęła oczy i z premedytacją wyliczała na palcach: – Po pierwsze – wybrana osoba musi być Amerykaninem co najmniej od czterech pokoleń, zarówno ze strony matki, jak i ojca. Po drugie – musi być w wieku od trzydziestu do czterdziestu pięciu lat.
Po trzecie – w grę wchodzą obie płcie. Po czwarte – jeśli kandydat założył rodzinę, musi otrzymać po dziesięć punktów jako małżonek i rodzic, w każdym przypadku według skali opracowanej przez doktor Carriol. A jeśli jest wolny, musi być jak żona Cezara – bez względu na to, czy jest homo-, czy heteroseksualistą. Po piąte – działalność wybranej osoby musi mieć charakter publiczny lub społeczny. Po szóste – działalność ta musi mieć na względzie dobro publiczne. Po siódme – osobowość kandydata musi być niezwykle silna i atrakcyjna. Po ósme, kandydat lub kandydatka muszą wspaniale przemawiać.
"Credo trzeciego tysiąclecia" отзывы
Отзывы читателей о книге "Credo trzeciego tysiąclecia". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Credo trzeciego tysiąclecia" друзьям в соцсетях.