Tego wieczora świętował razem z Rachel przy podanej przez służącego kolacji. Nastrój szczerości, wywołany wzajemnym wyznaniem skrzętnie skrywanych przed innymi wątpliwości, czy się sprawdzą, przerodził się w prawdziwie swobodną, intymną atmosferę, co, w przypadku Zacka, było nieczęstym zjawiskiem, jednak teraz podziałało kojąco. U niego, w Pacific Palisades, rozsiedli się wygodnie przed przeszkloną ścianą, z rozciągającym się za nią oceanem i długo rozmawiali, ale nie o „biznesie”, co dla Zacka było miłą odmianą; miał dość spotkań z aktorkami nie potrafiącymi poruszyć innego tematu. W końcu wylądowali w łóżku, gdzie spędzili noc pełną niezwykłych doznań i pomysłowych miłosnych igraszek. Namiętność Rachel wyglądała na prawdziwą, a nie na zapłatę za pokierowanie nią w filmie, świadomość tego sprawiała mu dodatkową przyjemność; ochocze oddawanie się przez Rachel erotycznym zabawom, jej inteligencja i poczucie humoru, nakręcony film, wprawiały go w doskonały nastrój.

– Zack, czego oczekujesz od życia? Ale na serio. – Uniosła się na łokciach.

Przez chwilę milczał, a potem, może dlatego, że osłabiło go długie uprawianie miłości, a może miał już dość udawania, iż życie, jakie dla siebie stworzył, jest kwintesencją jego pragnień, odpowiedział z ledwo dosłyszalną ironią:

– Małego domku na prerii.

– Co takiego? Chcesz roli w następnych odcinkach tego filmu?

– Nie, myślałem o prawdziwym domku, takim, w którym można zamieszkać. Zresztą nie musiałby stać akurat na prerii. Może być ranczo w górach.

Wybuchnęła serdecznym śmiechem.

– Ranczo! Nienawidzisz koni i nie znosisz krów, wszyscy to wiedzą. Opowiadał mi Tommy Newton – powiedziała, mając na myśli zdolnego asystenta reżysera z „Koszmaru” – pracował na planie w pierwszym westernie, w jakim grałeś, jeszcze jako chłopiec. Z Michelle Pfeiffer jako twoją dziewczyną. – Z uśmiechem musnęła palcem usta mężczyzny. – A tak między nami: co masz przeciwko koniom i krowom?

Pieszczotliwie skubnął wargami jej palec.

– Nie słuchają poleceń, pędzą nie tam, gdzie powinny. Tak się stało w tym pierwszym filmie – bydło zawróciło i ruszyło prosto na nas.

– Michelle opowiadała, że tamtego dnia uratowałeś jej życie, przeniosłeś w bezpieczne miejsce.

Zack skrzywił się i opuścił głowę.

– Musiałem, jak szalony leciałem w stronę skał, z bydłem tuż za plecami. Michelle znalazła się na mojej drodze. Uniosłem ją, by zrobić sobie przejście.

– Nie bądź taki skromny. Jak od niej wiem, uciekając, przerażona wołała o pomoc.

– Tak samo ja. Oboje byliśmy jeszcze dziećmi. Czuję się, jakbyśmy mówili o wydarzeniu sprzed stu lat.

Wyciągnęła się na boku, jej palce znaczyły ścieżkę od jego ramienia do pępka, tutaj zatrzymały się.

– Skąd naprawdę pochodzisz? I proszę, nie opowiadaj mi tych dyrdymałek, jakie trzymasz dla maluczkich, o trudnym dzieciństwie, rodeo i włóczeniu się z gangiem motocyklowym.

Szczerość Zacka nie obejmowała rozmów o przeszłości. Nigdy dotąd tego nie robił i nie będzie. Gdy miał osiemnaście lat i dział prasowy wytwórni chciał się czegoś o nim dowiedzieć, odpowiedział chłodno, by wymyślili cokolwiek, i tak właśnie się stało. Prawdziwa przeszłość umarła i rozmowa o tamtych czasach nie wchodziła w grę.

– Z żadnego szczególnego miejsca – postawił sprawę jasno.

– Ale przecież nie byłeś dzieckiem znikąd, nie używającym noża i widelca, tyle to potrafię poznać – naciskała. – Tommy Newton powiedział mi, że już w wieku osiemnastu lat miałeś klasę, towarzyską ogładę, jak to określił. Nic więcej nie potrafi o tobie powiedzieć, chociaż pracowaliście razem przy kilku filmach. Wszystkie kobiety, z którymi grałeś, Glenn Close i Goldie Hawn, Lauren Hutton i Meryl Streep są zdania, że świetnie się z tobą pracuje, ale przeszłość stanowi dla ciebie tabu. Wiem, bo pytałam.

– Jeżeli myślisz, że twoja ciekawość mi pochlebia, grubo się mylisz. – Zack nie krył niezadowolenia.

– Nie mogłam się powstrzymać. – Roześmiała się i przysuwając się bliżej, pocałowała w podbródek. – Każda kobieta marzy o tobie, panie Benedict, jesteś w Hollywood tajemniczą postacią numer 1. Powszechnie wiadomo, że żadna z moich poprzedniczek w twoim łóżku nie zdołała wyciągnąć cię na zwierzenia. Skoro już tu jestem i usłyszałam wiele rzeczy, które można by uznać za osobiste, to albo trafiłam na chwilę słabości, albo… po prostu… lubisz mnie bardziej od nich. Musiałam spróbować dowiedzieć się o tobie czegoś, czego nie odkryła żadna inna. Odezwała się moja kobieca duma, chyba rozumiesz.

Rozbrajająca szczerość Rachel szybko zmieniła jego niezadowolenie w wesołość.

– Jeżeli chcesz, bym dalej lubił cię bardziej niż inne – powiedział ze śmiechem – przestań mnie przesłuchiwać. Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym.

– Przyjemniejszym… – Opleciona wokół jego ciała, z zadziornym uśmiechem patrzyła mu w oczy, palcami gładziła włosy na piersi. Teraz Zack spodziewał się jakiejś wyszukanej formy aktywności. Zaskoczyła go zupełnie. – Cóż… wiem, że nienawidzisz koni, a lubisz motocykle i szybkie samochody. Dlaczego? Ich dłonie splotły się.

– Bo nie zbijają się w stada ze znajomymi, gdy zostawisz je na parkingu, i nie próbują cię przejechać, gdy tylko się odwrócisz. Posłusznie podążają w nakazanym kierunku.

– Zack – wyszeptała gorąco, ich usta spotkały się. – Nie tylko motocykle pójdą, gdzie wskażesz, ja także.

Zrozumiał, wskazał w dół. Jej usta były posłuszne woli mężczyzny.

Rano zrobiła mu śniadanie.

– Chciałabym jeszcze zagrać w jakimś znaczącym filmie, by udowodnić wszystkim, że naprawdę potrafię – powiedziała. Wsunęła do piekarnika bułeczki.

Zack, zrelaksowany, usiadł wygodnie i patrzył, jak Rachel krząta się po kuchni. Ubrana w spodnie w kratkę i zawiązaną w pasie koszulę, bez uwodzicielskich szmatek i ekstrawaganckiego makijażu pociągała go o wiele bardziej. Wydawała się jeszcze ładniejsza niż zwykle. Jak się przekonał, była zmysłowa, inteligentna i dowcipna.

– A potem? – zapytał.

– Chciałabym z tym skończyć. Mam trzydzieści lat i, podobnie jak ty, pragnę życia mającego sens, z problemami poważniejszymi od dbania o linię i zamartwiania się zmarszczkami, jakie przecież muszą się pojawić. Oprócz tej zakłamanej krainy fantazji, w której zamieszkujemy, oddając się mamieniu świata, musi istnieć coś jeszcze.

Zaskakująca jak na filmową gwiazdę uwaga sprawiła, że Rachel jawiła się mu niczym powiew świeżości. Co więcej, zamierzała wycofać się z filmu, wyglądało więc na to, że nareszcie spotkał kobietę zainteresowaną nim samym, a nie tym, co mógł zrobić dla jej kariery. Pochyliła się nad kuchennym stołem i szepnęła mu do ucha:

– Jak moje marzenia mają się do twoich?

Otrzymał propozycję, wypowiedzianą w bezpośredni sposób, odważnie i szczerze. Przez chwilę spoglądał na Rachel w milczeniu, a potem, nie kryjąc wagi, jaką przykłada do sprawy powiększenia rodziny, zapytał:

– Czy w twoich marzeniach jest miejsce na dzieci?

– Twoje? – spytała bez wahania, ze słodyczą w głosie.

– Moje.

– Możemy spróbować od razu?

Roześmiał się. Usiadła mu na kolanach i śmiech przycichł w przypływie tkliwości. W sercu Zacka rozkwitła nadzieja, uczucie, o którym myślał, że umarło, gdy miał osiemnaście lat. Wsunął dłonie pod jej koszulę, czułość pomieszała się z namiętnością.

Pobrali się cztery miesiące później. Ślub odbył się we wspaniale przystrojonej altanie na trawniku w posiadłości Zacka w Carmel, a wśród tysiąca zaproszonych gości nie brakowało kilku gubernatorów i senatorów. Także, choć nieproszone, pojawiły się nad głowami helikoptery. Zawirowania powietrza mieszanego łopatami śmigieł podrywały kobiece suknie i przekrzywiały peruczki przykrywające głowy niektórych mężczyzn. Reporterzy stłoczeni w kabinach nakierowali kamery na uroczystość odbywającą się pod nimi. Świadkiem Zacka był przemysłowiec Matthew Farrell, jego sąsiad w Carmel, który zaproponował proste rozwiązanie problemu wścibstwa prasy. Ze złością obserwując wściekle krążące helikoptery, powiedział:

– Znieśmy wreszcie tę przeklętą Pierwszą Poprawkę.

Zack uśmiechnął się, był na luzie; dzień ślubu nastrajał pogodą, przepełniał optymizmem. Już wyobrażał sobie rozkoszne wieczory z dziećmi na kolanach, rodzinne życie, jakiego sam nie zaznał. Rachel domagała się hucznego wesela, on pragnął spełnić jej marzenia, choć sam wolałby bardziej kameralne, w Tahoe, w otoczeniu garstki przyjaciół.

– Zawsze mogę posłać do domu po kilka strzelb – zaproponował żartem.

– Świetny pomysł. Skryjemy się w altanie jak w bunkrze i zestrzelimy tych skurwysynów.

Obaj mężczyźni roześmiali się, po chwili połączyło ich przyjazne milczenie. Poznali się przed trzema laty, gdy grupa wielbicieli Zacka wspięła się na ogrodzenie jego domu, a potem, uciekając, włączyła systemy alarmowe w obu rezydencjach. Tamtego wieczora Zack i Matt odkryli, że łączy ich wiele, choćby upodobanie do szkockiej, skłonność do szorstkiej bezpośredniości, nietolerowanie hipokryzji i, co okazało się później, podobne podejście do inwestycji finansowych. W rezultacie zostali nie tylko przyjaciółmi, także partnerami w wielu przedsięwzięciach.

Gdy „Koszmar” wszedł na ekrany, nie zdobył wprawdzie Nagrody Akademii czy choćby nominacji, ale przyniósł niezły zysk, otrzymał doskonałe recenzje, przypomniał widzom Rachel i Emily. Dziewczynka i jej ojciec okazywali mu ogromną wdzięczność. Rachel natomiast nagle stwierdziła, że jeszcze nie może zrezygnować z filmu, a myśl o dziecku, którego Zack tak gorąco pragnął, muszą odłożyć na później. Kariera, której jak niedawno twierdziła, ma dość, okazała się jej obsesją. Nie opuszczała żadnego ważniejszego przyjęcia z ludźmi z branży, nie pomijała najdrobniejszej okazji do reklamy. Pracownicy Zacka, jego sekretarka i człowiek odpowiedzialny za kontakty z prasą, mieli niemałe kłopoty ze sprostaniem jej ambicjom towarzyskim, a później tuszowaniem co bardziej skandalicznych, publicznych gaf. Zachłanna na sławę i powodzenie, nienawidziła aktorek bardziej od niej znanych, a równocześnie była tak niepewna swego talentu, że bała się występować w filmach innych reżyserów.