Zack odwrócił się, spojrzał na poruszane mechanizmem kaczki, wędrujące w niekończącym się szeregu, na wsparte o ladę wiatrówki i tacę pierścionków z wielkimi, błyszczącymi kamieniami w kolorach od jaskrawożółtego po rubinowy. Olśniło go.

– Myślałam, że chcesz się przejechać na kole – zdziwiła się Julie, gdy wziął ją pod ramię i zawrócili w stronę strzelnicy.

– Idziemy, chcę zdobyć dla ciebie najprawdziwszy pozłacany pierścionek, ze sztucznym kamieniem.

– Ile strzałów? – zapytał mężczyzna zza lady. Gdy spojrzał Zackowi w twarz, głos mu drgnął. – Wyglądasz mi znajomo, koleś. – Nie odrywając oczu od Zacka, podał mu wiatrówkę, potem zwrócił się do Julie: – Twój chłopak wygląda całkiem jak… ten… jak mu tam… aktor. Wiesz… – upierał się. Zack nie zwracał na niego uwagi, tylko uniósł broń i sprawdzał, czy muszka pokrywa się ze szczerbinką. – Wiesz, o kogo mi chodzi.

Julie odpowiedziała na uśmiech Zacka zalotnym, rzuconym spod rzęs spojrzeniem.

– Taki przystojny? – zapytała. – Męska twarz, ciemne włosy?

– Tak, ten.

– Steven Segal! – zażartowała, a Zack z wrażenia nie trafił do celu. Popatrzył na nią z wyrzutem. Wycelował ponownie.

– Nie, nie o tego mi chodzi – powiedział obsługujący strzelnicę. – Tamten jest wyższy, przystojniejszy, starszy. – Zack uśmiechnął się do Julie z zadowoleniem.

– Warren Beatty! – krzyknęła, i Zack znowu spudłował.

– Julie – mruknął ostrzegawczo, jego ramionami wstrząsał śmiech. – Chcesz w końcu ten pierścionek?

– Nie – powiedziała z zadowoloną z siebie miną. – Misia.

– No to przestań żartować i pozwól mi ustrzelić te przeklęte kaczki, bo niedługo zejdzie się tu cały tłum.

Rozejrzała się wokół i zobaczyła, że nie wszyscy zastosowali się do prośby burmistrza o pozostawienie Zacka w spokoju. Wielu mieszkańców przystawało, by popatrzyć, jak prawdziwy Zack Benedict na żywo odtwarza scenę strzelaniny ze swoich filmów, tyle że tym razem celuje do metalowych kaczek, a nie morderców z mafii, szpiegów czy innego autoramentu złoczyńców.

Trafił do ośmiu kaczek. Rozległy się skąpe oklaski, ale zaraz zamilkły.

– Odwróć się, kochanie – powiedział do Julie. – Denerwujesz mnie.

Gdy posłuchała, sięgnął do kieszeni, mrugnął do człowieka za ladą i szybko położył pierścionek zaręczynowy pomiędzy tymi na tacy, potem strzelił jeszcze dwa razy, celowo pudłując.

– W porządku, a teraz wybierz sobie pierścionek.

Julie odwróciła się.

– Co, nie dostanę misia? – Nie dostrzegła zdumionej miny obsługującego strzelnicę mężczyzny, z rozdziawionymi ustami wpatrującego się w tacę.

– Przykro mi, dwa ostatnie strzały spudłowałem. Który wybierzesz?

Przed jej oczyma przewijała się tęcza różowych, żółtych, czerwonych i ciemnoniebieskich olbrzymich kamieni w tandetnych oprawkach. A potem zobaczyła brylant. O wiele większy od wszystkich szkiełek, błyszczał, odbijał migocące światła diabelskiego koła. Rozpoznała szlif – taki sam miały brylanciki w obrączce. Spojrzała w pełne powagi, czułe oczy ukochanego.

– Podoba ci się? – zapytał.

Widzowie wyczuwali, że dzieje się coś niezwykłego. Może dostrzegli zdumiony wzrok obsługującego strzelnicę. Podchodzili bliżej.

– Podoba mi się – powiedziała Julie cicho, drżącym głosem.

– A teraz poszukamy odpowiedniego miejsca do włożenia ci go na palec, dobrze?

Bez słów skinęła głową. Zack wziął z tacy pierścionek i odwrócili się, by odejść. Nadchodzące osoby dostrzegły radość na jego twarzy i też uśmiechnęły się.

– Tam! – Wskazał i pociągnął Julie w stronę szczelnie osłoniętej ławeczki na diabelskim kole. – Uciekajmy – dodał ze śmiechem. A człowiek na strzelnicy wołał do tłumu zdumionym głosem:

– Ten gość, ten, co wygląda jak Warren Beatty, przed chwilą wyjął z kieszeni pierścionek z olbrzymim brylantem i dał go swojej dziewczynie!

Niedaleko od karuzeli wielebny i pani Mathison rozmawiali z burmistrzem, obok z jego żoną rodzice Katherine, przybyli do Keaton specjalnie na uroczystości. Niespodziewanie nadbiegł Ted z żoną, za nimi grupka przyjaciół.

– Stało się – powiedział ze śmiechem. – Julie i Zack zaręczyli się. -Umyślnie, by nabrać ojca, dodał: – Dał jej pierścionek, który wygrał na strzelnicy.

– To wygląda niezbyt poważnie. – Wielebny zmarszczył brwi.

– Żartowałem tato, pierścionek był prawdziwy.

Wszyscy się odwrócili i szukali wzrokiem szczęśliwej pary, by złożyć gratulacje.

– Gdzie oni się podziali? – spytała rozpromieniona pani Mathison.

Katherine wskazała na diabelskie koło – właśnie zatrzymało się, a tłum zebrany wokół wznosił radosne okrzyki.

– Tam, na górze – powiedziała i z uśmiechem wbiła wzrok w najwyższą ławeczkę – na samym szczycie świata.

Zebrani pod karuzelą głośno wołali:

– Pocałuj ją, Zack, pocałuj! – A reporter z „Keaton Crier”, który kierował obiektyw na zawieszoną w górze parę, też dołączył się do okrzyków.

Zack objął Julie ramieniem, wolną dłonią uniósł jej brodę.

– Dopóki nie zobaczą pocałunku, nie pozwolą nam zjechać na dół. Zagryzła wargi, policzki zapłonęły ogniem, dłonią zazdrośnie zakrywała zaręczynowy pierścionek na palcu.

– Nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś to na oczach wszystkich. Przecież nienawidzisz ostentacji.

Zack przyciągnął ją bliżej.

– Ta akurat mi nie przeszkadza. Cały świat – szepnął, spuszczając głowę – był świadkiem naszego cierpienia. Niech więc zobaczą, co dzieje się, gdy eks-więzień spotka na swej drodze anioła, który w niego uwierzy. Pocałuj mnie, Julie.

Wśród oklasków i okrzyków, które rozległy się na ten widok, Julie i Zack trzymali się w objęciach. Burmistrz Addelson poszukał wzrokiem Teda.

– Czy twój ojciec uzyskał jego obietnicę?

– Aha… – Ramionami młodego mężczyzny wstrząsnął śmiech.

– Biedak. – Addelson ze współczuciem patrzył na długi, namiętny pocałunek narzeczonych. – No to będzie mu diabelnie ciężko.

– Chyba tak.

– Kiedy ślub?

– Zack wspominał o dwóch tygodniach.

– Nie dość szybko – wtrącił się John Grayson, przyjaciel Teda, i spojrzał porozumiewawczo na żonę. – Dla nas to było jak dwa lata pamiętasz, Susan?

Skinęła głową i popatrzyła na Katherine.

– Twój teść to naprawdę sprytny gość.

– I bardzo mądry – dodał burmistrz z powagą.

– Inaczej mówiłeś, kochanie – przypomniała Marian Addelson -przed naszym ślubem.

– Dopiero doceniłem go podczas naszej nocy poślubnej. Grayson przez chwilę patrzył na parę narzeczonych.

– Mam nadzieję, że Benedict zna tę sztuczkę z zimnym prysznicem.

ROZDZIAŁ 83

– Julie, kochanie, przestań, bo dłużej nie wytrzymam – szeptał Zack kilka dni później, niechętnie wydostając się z jej ramion oplatających mu szyję. Siedzieli na kanapie, w salonie jej domu. Po dwóch dobach spędzonych w motelu „Zatrzymaj Się Na Chwilę” zrozumiał, że rodzice Julie są głęboko urażeni odmową zamieszkania u nich, wymeldował się więc i przyjął zaproszenie. Tutaj mieszkało mu się o wiele lepiej, jadł smaczniej, ale nic za darmo – musiał spać w dawnej sypialni Julie, gdzie wszystko mu ją przypominało. W ciągu dnia, gdy ona uczyła w szkole, pracował u niej w domu nad scenariuszami, prowadził rozmowy telefoniczne ze swoimi pracownikami w Kalifornii, z producentami omawiał warunki kontraktów i mógł, choć na chwilę, zapomnieć o narastającym rozdrażnieniu abstynencją seksualną. Ale gdy tylko Julie wracała do domu, jedno spojrzenie na nią starczało, by pożądanie atakowało ze zdwojoną siłą. Znów oddawali się wstępnym igraszkom, ale te zwiększały jeszcze jego udrękę.

Ledwo nad sobą panował i wieczorami, by nie zostawać z Julie sam na sam, wyruszali na miasto z jej przyjaciółmi. Przed dwoma dniami skończyło się na pieszczotach w ostatnim rzędzie miejscowego kina, gdzie, jak wiedział, nie mógł posunąć się zbyt daleko, wczoraj zaproponował, by poszli do kręgielni, tutaj mógł czuć się całkiem bezpieczny.

Teraz, klnąc pod nosem, patrzył, jak Julie odsuwa się i wstaje z kanapy.

– Nie powinienem był dać się nakłonić twojemu ojcu do złożenia tej idiotycznej obietnicy. W dzisiejszych czasach przedmałżeńska abstynencja to niepoważny, wręcz archaiczny przeżytek. Chciał się zemścić za to, że cię porwałem. On jest sprytnym sadystą! Tylko raz, przez krótką chwilę, mogłem przyznać mu rację. W kościele na niedzielnej mszy.

– Niby dlaczego? – Julie powstrzymała się od śmiechu, starała się, by jej słowa zabrzmiały poważnie.

– Bo ta godzina w kościele, w zeszłym tygodniu, była jedyną, gdy nie miałem erekcji!

Nie pierwszy raz Zack skarżył się na warunki umowy z jej ojcem, ale jego drażliwość spowodowała, że Julie wolała nie mówić mu, że nie jest jedyną ofiarą pastora. Nie wiedziała, jak on, dumny i skryty, zareaguje na wiadomość, że żadnemu mężczyźnie w mieście, któremu jej ojciec udzielał ślubu, nie są obce jego uczucia. Julie uniosła głowę i patrzyła, jak Zack nerwowym krokiem zaczyna przemierzać pokój.

– Mam trzydzieści pięć lat – wybuchnął z goryczą – jestem człowiekiem światowym, o zupełnie przyzwoitym ilorazie inteligencji, a czuję się jak napalony osiemnastolatek. I tak się właśnie zachowuję! Sądząc z częstotliwości zimnych pryszniców, twoja matka gotowa pomyśleć, że cierpię na manię czystości! I bez przerwy jestem zirytowany!

Julie odsunęła włosy z czoła, wstała i rozbawiona popatrzyła na narzeczonego.

– Skąd, w ogóle tego nie widać. Z westchnieniem poskładał kartki rozłożonych na stole scenariuszy.

– Co robimy wieczorem?

– Pomyślałeś o uspokajającym działaniu porządkowania kuchennych kredensów? – zażartowała. – Na mnie ta czynność zawsze miała kojący wpływ. Moglibyśmy spróbować razem.

Zack już otwierał usta, by ostro odpowiedzieć, ale zadzwonił telefon. Pochwycił słuchawkę i wyładował zdenerwowanie na niczego nie podejrzewającej rozmówczyni.

– O co znowu, do cholery, chodzi?