W tym momencie cała złość Adama ulotniła się bez śladu, a na jego twarzy pojawił się szeroki, absolutnie zabójczy uśmiech.

– Co cię tak rozbawiło? – spytała niepewnie. Już wolała, kiedy się na nią gniewał, gdyż przynajmniej wiedziała, czego oczekiwać.

– Nic takiego – odparł, wyciągnął rękę i zaczaj pieścić drobną pierś Bianki.

Usiadła gwałtownie, głównie po to, by ukryć reakcję swego ciała.

– Co ty wyprawiasz?

– To, na co właśnie dałaś mi przyzwolenie – odparł z nie skrywanym zadowoleniem.

– Nic takiego nie zrobiłam!

– Ależ owszem. Zażyczyłaś sobie, żebym w przyszłości pamiętał o ochronie i nie uważał tego za twój obowiązek. To znaczy, że spodziewasz się więcej takich sytuacji! Cóż, moja kochana żono, myślę, że ta przyszłość właśnie nadeszła. – Pociągnął ją z powrotem na poduszkę i pochylił się nad nią w niedwuznacznych zamiarach, – Ćśśś – przykazał, gdy z oburzeniem otworzyła usta. – Chyba nie chcesz obudzić mamy? – spytał z niewinną miną, po czym skutecznie stłumił wszelkie protesty gorącym pocałunkiem.

Oderwał usta od jej warg dopiero wtedy, gdy najwyraźniej straciła ochotę na opieranie się. I wcale nie musiał na to długo czekać…

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Adam wniósł do sypialni tacę ze śniadaniem, natychmiast kierując wzrok ku łóżku, gdzie leżała na brzuchu pogrążona w głębokim śnie Bianka. Jego oczy rozjaśniły się na ten widok wewnętrznym blaskiem.

Jej połyskliwe czarne włosy były rozrzucone w nieładzie, odcinając się wyraźnie od kremowej pościeli. Cieniutkie przykrycie zsunęło się częściowo na podłogę, odsłaniając nagie złocistobrązowe ciało. Nie mógł sobie wyobrazić bardziej erotycznego widoku.

Gdyby matka ją teraz widziała… Na szczęście pani Peterson nadal spała jak zabita, widać tabletka wciąż działała.

Adam postawił tacę na stoliku i przysiadł na brzegu łóżka, by w skupieniu kontemplować doskonale widoczne śliczności… Nie potrafił oprzeć się pokusie, więc pochylił się i zaczaj całować odsłonięty kark Bianki.

– Przestań – wymruczała półprzytomnie, leniwie przewróciła się na plecy i natychmiast zasnęła ponownie. Właściwie nic dziwnego, mało odpoczęli tej nocy…

Ogarnął zachwyconym spojrzeniem jej drobną sylwetkę. Nie rozumiał, czemu Bianka narzekała na swój niewielki wzrost lub na rozmiar swoich piersi. Właśnie w takich gustował, ponieważ idealnie mieściły się w jego dłoniach, wydawało mu się więc, że są stworzone specjalnie dla niego.

Podobało mu się też, że była od niego znacznie niższa, wydawała się przez to taka krucha i po kobiecemu delikatna, którego to wrażenia nie zmieniały nawet jej sprężyste, wytrenowane mięśnie.

Przypomniał sobie, jak ostatniego wieczora wykorzystał swoją fizyczną przewagę nad nią i zrobiło mu się wstyd. Pocieszał się jednak myślą, że niezbyt się broniła, co więcej, wykazywała daleko posuniętą aprobatę dla jego poczynać, więc chyba postąpił słusznie…

Ta szalona noc ani odrobinę nie przytłumiła spalającego go pożądania, wręcz przeciwnie, uzmysłowiła mu, że jeśli chodzi o Biankę, to nigdy nie nasyci się nią w pełni. Co gorsza, jego beznadziejna miłość do niej również płonęła jeszcze jaśniejszym płomieniem, co nie rokowało mu dobrze na przyszłość. Wiedział, że już nie zazna spokoju, chyba żeby Bianka naprawdę została jego żoną. Na to jednak nie miał żadnych szans.

Nikt inny także, co stanowiło nikłą pociechę. Cóż, powinien cieszyć się tym, co do tej pory udało mu się uzyskać, gdyż wspomnieniami tych dwóch tygodni będzie żył po kres swoich dni. A jeżeli pozostałe noce miały się okazać równie wspaniałe, jak ta, to mógł się uważać za wyjątkowego szczęściarza.

Niestety, nawet najbardziej czarowne momenty zatruwała mu świadomość, że nie jemu jednemu Bianka oddawała się z takim zapamiętaniem, jakby kochała go całym sercem. Adam nie miał złudzeń. Ona nigdy nie kierowała się zasadą umiarkowania, istniały dla niej tylko ekstremalne uczucia i zachowania. Gdy związywała się z jakimś facetem, to dostawała na jego punkcie istnej obsesji, świata poza nim nie widziała i traktowała go jak bożyszcze. Po jakimś jednakże czasie zaczynała wynajdywać w swoim ideale najróżniejsze wady, co powodowało, że rzucała go z hukiem, po to tylko, by wpaść w ramiona następnego.

Z reguły najdłużej trwała przy tych, którzy traktowali ją najgorzej. Jeden z nich chełpił się nawet wszem i wobec, że żadna mu się nie oparła, bo. on zna ich sekret. Lubią, gdy je traktować jak wycieraczki i wtedy najbardziej na faceta lecą.

Adam uważał, że to podejście prymitywnego jaskiniowca, niegodne prawdziwego mężczyzny. Niestety, wyglądało na to, że jednak tamten typek miał rację. Przez całe lata adorował Biankę, co doprowadziło wyłącznie do tego, że stał się marionetką w jej rękach. Wystarczyło jednak, by zaczął zachowywać się jak wyrachowany egoista i brutal, a natychmiast padła mu w ramiona. I zrozum tu, człowieku, kobiety!

Wolałby, żeby zrobiła to z miłości. Żeby należała do niego nie tylko ciałem, ale również sercem i duszą. Nie miał jednak wątpliwości co do tego, że Bianka w ogóle była pozbawiona zdolności kochania. Wszystkie jej związki z mężczyznami opierały się wyłącznie na fizycznym zauroczeniu, a gdy początkowa fascynacja wygasała, Bianka beztrosko zabierała swoje zabawki i szła do innej piaskownicy.

Po raz setny przykazał więc sobie, by nie ulegać głupim sentymentom i nie żywić żadnej nadziei na zdobycie jej serca. Jakakolwiek oznaka słabości niechybnie zostałaby wykorzystana przeciw niemu. Wiedział, że jeśli choć trochę się odsłoni, Bianka natychmiast zada mu ból. A dosyć się już nacierpiał.

O, nie, nigdy więcej nie wróci do roli dobrotliwego, wyrozumiałego safanduły, któremu można wleźć na głowę i wykorzystywać, ile dusza zapragnie. Woli drania, to będzie go miała.

– Obudź się – przykazał dość ostro.

Nie otwierając oczu, ziewnęła rozkosznie i przeciągnęła się niczym kot. Już i tak kosztowało go sporo wysiłku zachowanie spokoju na widok jej nagiego ciała, a gdy to ciało zaczęło się w dodatku w taki sposób poruszać, stało się to ponad jego siły. By pozbyć się pokusy, chwycił Biankę wpół, ściągnął z łóżka, postawił na podłodze, a na zakończenie klepnął ją mocno w pośladek i popchnął w stronę łazienki.

– Aj, to boli! – zaprotestowała i z oburzoną miną pomasowała te apetyczne krągłości, które tyle razy śniły mu się po nocach.

– No i dobrze – skomentował. – A teraz ruszaj się i wskakuj pod prysznic, już po ósmej. Tylko pospiesz się, przyniosłem ci śniadanie.

Odwróciła się do niego z niedowierzającym uśmiechem.

– Naprawdę zrobiłeś mi śniadanie?

Adam natychmiast zanotował sobie, by nigdy więcej nie popełnić podobnego głupstwa.

– Nie przesadzajmy, to tylko miska muesli i sok owocowy. I lepiej się do tego nie przyzwyczajaj, bo to tylko ten raz. Chciałem, żebyś pokrzepiła nadwątlone siły – podsumował sucho.

Na wspomnienie ostatniej nocy w jej oczach pojawiło się coś dziwnego. Zaniepokojenie? Uraza? Wstyd?

To ostatnie na pewno nie, zdecydował ponuro. Ona nie uznawała żadnych tabu, uważała seks za naturalny wyraz uczuć pomiędzy kobietą a mężczyzną i oburzała się na wszystkich, którzy dopatrywali się w zmysłowości czegoś złego i godnego potępienia. Jeśli ktoś traktuje seks jako grzeszny i brudny, to widocznie taki jest stan jego umysłu, komentowała zawsze.

Naraz jej twarz rozpogodziła się i Bianka spojrzała na niego jakoś tak dziwnie miękko, że serce zaczęło topnieć mu jak wosk. Do diabła, potrafiła wyglądać jak niewinna sierotka Marysia, gdy tak patrzyła na człowieka swymi ogromnymi niebieskimi oczami dziecka.

Ale przecież pod wieloma względami właściwie wciąż była jeszcze dzieckiem, które nie dorosło do odpowiedzialności, tylko chciało się ciągle bawić nowymi zabawkami.

– Adam… – zaczęła cichutko.

– Co?.

– Dziękuję.

– Za śniadanie?

– Nie. Za to, że wróciłeś wczoraj wieczorem. Zrobiłeś to dla mnie, prawda? Przecież nie miałeś pojęcia, że mama przyjechała wcześniej. Zostawiłeś tę całą Sophie i przyszedłeś, żeby mi pomóc.

Oczywiście, że tak! Nie mógł się jednak do tego przyznać, ponieważ znów zaczęłaby traktować go jak dawniej. Przywołał na twarz wyraz cynicznego rozbawienia.

– Przykro mi pozbawiać cię złudzeń, ale tak naprawdę potrzebowałem paru książek. Jadę dziś na wyścigi, a nie zagram według nowego systemu bez sprawdzenia kilku obliczeń – skłamał bez mrugnięcia okiem.

Bianka nie zdołała ukryć zaskoczenia, urazy i głębokiego rozczarowania.

– Ach tak. Rozumiem – powiedziała matowym głosem. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że stoi przed nim kompletnie naga, pospiesznie więc zasłoniła się rękami. – Przepraszam. Pomyliłam się – wymamrotała i uciekła do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi.

Zachowałeś się jak ostatni łajdak, odezwał się w jego głowie jakiś głos. Sprawiłeś jej ból i zdawałeś sobie z tego sprawę. Nie mam wyjścia, odpowiedział sam sobie. Jeśli mam przetrwać i nie oszaleć, muszę chronić samego siebie, a przy Biance jedyną ochroną jest atak.

Musiał uodpornić się na wyrzuty sumienia. I na swą nieszczęsną miłość. Bianka nie rozumiała tego uczucia, uznawała je za oznakę słabości. Dlatego Adam już nigdy, przenigdy się do niego nie przyzna, gdyż tylko dzięki temu zdoła podtrzymać zainteresowanie Bianki swoją osobą. Było to oczywiście jedynie erotyczne zainteresowanie, ale skłamałby, gdyby udawał, że nie przyniosło mu ono wiele radości.

Bianka stała pod prysznicem i szlochała bezradnie. Nigdy w życiu nie czuła się równie zagubiona i bezbronna. I równie mocno zraniona.

Nie mogła uwierzyć w to, że przyczyną cierpienia stał się nie kto inny, tylko właśnie Adam. Ale to przecież już nie był wspaniały, wyrozumiały przyjaciel, lecz bezlitosny, arogancki nieznajomy. Kiedy ostatniej nocy kochali się po raz pierwszy i kiedy w ten niezwykły sposób wykrzyknął jej imię, była absolutnie przekonana, że nadal ją kocha. I choć potem nie zdradził się już ze swymi uczuciami, przez cały czas wierzyła, że to, co się między nimi dzieje, jest czymś wyjątkowym. Ale teraz nie miała już tej pewności. Zachowanie Adama dobitnie świadczyło o tym, że traktował ją tylko… jak zabawkę do łóżka.