Zamknął oczy, ona zaś czekała z niepokojem. Z jakiegoś powodu chciał odrzucić jej propozycję, aczkolwiek Bianka nie do końca rozumiała, co wzbudzało jego opory. Jednak po chwili spojrzał na nią z uśmiechem.
– No, to pokaż mi, co wymyśliłaś.
Adam siedział w ogromnej marmurowej wannie, odnosząc niejasne wrażenie, że chyba powinien teraz umrzeć, ponieważ lepiej to już mu nigdy w życiu nie będzie. Właśnie spełniało się jego najskrytsze erotyczne pragnienie – Bianka siedziała na brzegu wanny i myła go, celebrując każdy gest niczym prawdziwa prywatna gejsza.
Kiedy zmieniła miejsce i usiadła przed nim, a kimono rozchyliło się zachęcająco, Adam nie wytrzymał, jednym ruchem ściągnął z niej ten czerwony szlafroczek, który zasłaniał mu taki cudowny widok i zaproponował, by dołączyła do niego.
Teraz siedziała za jego plecami, zmysłowo oplatając go tymi swoimi fantastycznymi nogami i powolutku przesuwając mokrą gąbką w dół po jego torsie i brzuchu… A może ja już umarłem i jestem w niebie, przemknęło mu przez głowę.
– Wydaje mi się, że wspominałaś coś o masażu? – przypomniał w końcu nieśmiało.
Zgodnie z obietnicą osuszyła go miękkim ręcznikiem, nie pozwalając, by sam cokolwiek robił, a następnie zaprowadziła do sypialni. Położył się na brzuchu i ponownie oddał się w jej ręce. I on przedtem myślał, że lepiej już mu nie będzie! Najwyraźniej się mylił.
Wiedział, że mogłoby być jeszcze lepiej, gdyby otworzył oczy i spojrzał w lustra na drzwiach szafy, lecz wolał tego nie robić. Obawiał się, że widok zupełnie nagiej Bianki, na poły klęczącej nad nim, a na poły siedzącej na jego udach, z oddaniem masującej mu plecy, okazałby się ekscytujący… nie do zniesienia. Chyba nie był gotów na taką dawkę rozkoszy.
Oczywiście nie wytrzymał i w pewnym momencie zerknął w bok.
– Dosyć – zażądał.
Znieruchomiała, on zaś szybko przewrócił się na plecy i przytrzymał biodra Bianki, by nie pozwolić jej na zmianę pozycji. Przez chwilę wpatrywał się w jej płonącą twarz i błyszczące oczy. Chyba jeszcze nigdy nie widział jej równie pięknej.
Ona naprawdę głęboko wierzyła w to, że go kocha – czytał to wyraźnie w jej spojrzeniu. I naraz w jego sercu odezwała się nieśmiało od dawna uśpiona nadzieja. Być może istnieje szansa – minimalna, ale jednak – że tym razem uczucie Bianki okaże się trwałe?
Nagle przypomniał sobie, co powiedziała w salonie. Chciała się zabawić. Miłość oznaczała dla niej tylko tyle. Ciekawe, czy z innymi bawiła się równie dobrze? Na tę myśl aż pociemniało mu w oczach. Przecież to oczywiste, że pozostałym mężczyznom też musiała tak dogadzać, sądząc po jej pomysłach i wprawie, z jaką je realizowała. Pewnie wtedy również wmawiała wszystkim naokoło, że to wielka miłość. Akurat! Po prostu znalazła wygodny pretekst do nieskrępowanego zaspokajania swoich potrzeb.
Jakiś wewnętrzny głos podsuwał mu, że niesprawiedliwie ją ocenia, lecz Adam nie chciał tego słuchać. Wspomnienie rywali do serca i ciała Bianki rozwścieczyło go tak, że przestał się zastanawiać nad czymkolwiek i wbrew wcześniejszym ustaleniom przejął sprawy w swoje ręce. Chciał udowodnić i sobie, i jej, że jest niemoralną, łatwą dziewczyną, kierującą się wyłącznie zaspokajaniem swych wybujałych potrzeb erotycznych.
Dlatego też kochał się z nią tak, jak jeszcze nigdy przedtem, wykorzystując pozycję, w jakiej się znajdowali. Na początku nie chciała tego, lecz wkrótce uległa – jak z pewnością ulegała każdej zachciance każdego mężczyzny, pomyślał z gniewem. Obserwował ją przez cały czas, ale nie pozwalał sobie na to, by widok podekscytowanej Bianki sprawiał mu jakąkolwiek przyjemność. Powtarzał sobie, że wielu już ją taką oglądało…
Nagłe pochyliła się i złożyła na jego ustach długi, cudownie pieszczotliwy pocałunek.
– Na wszelki wypadek przypomnę ci, bo może zapomniałeś – wymruczała. – Bardzo cię kocham.
Wyprostowała się ponownie i niedługo później wykrzyknęła jego imię, a wtedy w jednej chwili zapomniał o wszystkich swoich czarnych myślach i po raz kolejny udowodnił jej, jak bardzo za nią szaleje.
Przyciągnął ją potem mocno do siebie i schował twarz w jej włosach, by nie dostrzegła rozpaczy w jego oczach. Niezależnie od tego, co sobie wmawiał na jej temat, żadna inna kobieta nigdy mu jej nie zastąpi. Liczyła się tylko Bianka, niezależnie od tego, że doświadczył przez nią więcej cierpienia niż szczęścia. Nie chciał, żeby go kiedyś zostawiła. Panicznie bał się tego momentu. Nie miał pojęcia, co wtedy zrobi.
– Adam… – szepnęła mu do ucha.
– Tak?
– Chcę, żebyś wiedział, że w taki sposób, jak teraz… To ja jeszcze nigdy…
Zdumiony, ujął jej twarz w obie dłonie i spojrzał Biance głęboko w oczy. Nie odwróciła wzroku, więc raczej nie kłamała. Znał ją na tyle dobrze, że wiedział, iż nie potrafiła wytrzymać jego spojrzenia, gdy mijała się z prawdą.
– Mówisz poważnie? – spytał bez tchu, poruszony do głębi.
Westchnęła.
– Wiem, że uważasz mnie za jakąś erotomankę, która ląduje w łóżku z kim popadnie, ale to przecież nieprawda! Miałam kilku przyjaciół, przyznaję, ale to były pomyłki – zwierzyła się, cały czas spoglądając mu prosto w oczy. – Z tobą jest inaczej. To coś wyjątkowego. Dlatego tobie pozwalam na to, na co nie pozwalałam nikomu innemu.
– A dlaczego nie pozwalałaś?
– Wstydziłam się.
– Co takiego? – zdumiał się Adam. – Wstydziłaś się? Ty? Ale czego?
To, co mówiła, zupełnie nie przystawało do obrazu, jaki sobie wytworzył. Nie wierzył jej, choć oddałby wszystko za to, by móc jej wierzyć.
– Swojego ciała – wyznała cichutko. – Mam taki niewielki biust i w ogóle jestem taka strasznie mała… Dziecko, nie kobieta.
– Czyś ty oszalała? – wyrwało mu się. – Masz najwspanialsze ciało, jakie można sobie wyobrazić!
– Wiem, że tak myślisz – uśmiechnęła się promiennie. – Dlatego przy tobie niczego się nie boję i pozbywam się wszelkich oporów. I dlatego nie potrafię ci niczego odmówić, tak jak dzisiaj. Chciałam, żebyś na mnie patrzył. Chciałam, żebyś widział, jak bardzo cię kocham. Po raz pierwszy mężczyzna ma nade mną taką władzę. To straszne. Ale jakie cudowne!
– Och, Bianka… – powiedział tylko i umilkł.
Z niepokojem zauważyła przecinającą jego czoło pionową zmarszczkę i cień zwątpienia w oczach.
– Wierzysz mi, prawda? – upewniła się na wszelki wypadek.
Uśmiechnął się jakby ze smutkiem, a było w tym uśmiechu coś takiego, że serce jej się krajało.
– Oczywiście, że ci wierzę. I jestem wzruszony.
– Kochasz mnie? – spytała w nagłej panice, gdyż jego dziwne reakcje budziły w jej sercu coraz większą obawę. – Powiedz, że zawsze będziesz mnie kochał.
Dlaczego westchnął? Czemu na jego twarzy znów pojawił się ten rozdzierająco smutny uśmiech?
– Kocham. I zawsze będę cię kochał – wyznał martwym głosem, jakby ogłaszał wyrok na samego siebie.
Słysząc te słowa, Bianka odczuła taką ulgę, że nie zwróciła uwagi na ton.
– W takim razie wracajmy do domu – wyszeptała. – Bardzo tu ładnie, ale to nie jest prawdziwe, zwyczajne życie.
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
Prawdziwe, zwyczajne życie z Bianką u boku mogłoby się okazać wspaniałe, gdyby nie dręczące Adama pytanie, kiedy jej się to znudzi. Na razie było cudownie. Tylko jak długo?
Niedzielę spędzili na oglądaniu różnych domów, zabrali też Lucky'ego ż lecznicy i umieścili go tymczasowo w dobrym prywatnym schronisku, znajdującym się zaledwie kwadrans jazdy od ich mieszkania, gdyż uszczęśliwiona właścicielka małego teriera życzyła sobie mieć go najbliżej jak się tylko da.
W poniedziałek oboje poszli do pracy, zaś wieczorem przy kolacji opowiedzieli sobie, co się wydarzyło w ciągu dnia, a potem zgodnie obejrzeli film w telewizji. Na dobranoc zaś kochali się zupełnie inaczej niż dotychczas – mniej szaleńczo, lecz zarazem bardziej zmysłowo, okazując sobie niewymowną czułość.
Adam zauważył z ulgą, że Biance chyba przypadło to do gustu, gdyż po wszystkim niemal natychmiast zasnęła ufnie w jego objęciach, a na jej twarzy jeszcze przez długi czas gościł błogi uśmiech. Ucieszyło go to, ponieważ zaczynało go już mierzić to oszukiwanie i odgrywanie nienasyconego Casanovy. Kto wie? Może Bianka w końcu dorosła do dojrzałego związku, opartego na lojalności i zaufaniu?
Wtorek minął równie miło, środa… W środę coś się zmieniło. Gdy wrócił z pracy, Bianka leżała na kanapie, blada i z podkrążonymi oczami. Przysiadł obok.
– Coś się stało?
– Tak mi jakoś dziwnie.
– To znaczy?
– Niedobrze mi. Przez cały dzień miałam wrażenie, że lada moment będę musiała lecieć do łazienki, aż w końcu szef mnie zwolnił i kazał mi iść do domu.
– Zatrułaś się czymś? – Delikatnie odgarnął jej włosy z czoła. – Słuchaj, może powinnaś pójść do lekarza?
Posłała mu jakieś dziwne spojrzenie.
– Może…
– Tylko niech ci nie przyjdzie do głowy zrywać się i robić obiad, dobrze? Ja sobie jakoś poradzę, a ty pewnie i tak nie masz ochoty na jedzenie.
– Jakbyś zgadł.
Zamilkła, zaś Adam odniósł wrażenie, jakby przebywała myślami gdzieś indziej, zachowując się, jak na nią, naprawdę nietypowo. Domyślał się, że coś ją gnębi, ale najwyraźniej nie zamierzała dopuszczać go do swoich sekretów.
Został przy niej, cały czas łagodnie gładząc ją po włosach, podczas gdy Bianka leżała z zamkniętymi oczami. Widział, iż leciutko odwróciła twarz do ściany, co sprawiło mu ból. Wyglądało to tak, jakby nie życzyła sobie jego obecności.
Zrozumiał, że tej nocy odmówi mu i nagle obudziło się w nim podejrzenie, że to początek końca. Cofnął rękę.
– Aha, żebym nie zapomniał – odezwał się dość ozięble. – W piątek wieczorem mamy na uniwersytecie przyjęcie dla wykładowców na koniec roku. Obawiam się, że wrócę dość późno.
Uniosła powieki i obróciła ku niemu głowę, jednakże błądziła wzrokiem gdzieś koło jego twarzy, nie patrząc mu w oczy.
"Gdzie ja miałam oczy?" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gdzie ja miałam oczy?". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gdzie ja miałam oczy?" друзьям в соцсетях.