– Czy to nie Adam? – spytała ze zdumieniem May.

– Cicho! – syknęła Bianka, próbując dosłyszeć słowa komentatora.

„Teraz witamy Sophie La Salle. Zagrała ona co prawda niewielką rolę w nowym filmie, ale jakże śmiałą. Istnieje szansa, że jakiś bystry producent zorientuje się, że publiczność chętnie widziałaby na ekranie nieco częściej olśniewającą pannę La Salle… Na szczęście możemy obejrzeć ją w całej okazałości dzisiejszego wieczora. Co za suknia! Jej przystojny towarzysz również zdaje się doceniać urodę Sophie i jej piękną kreację. Jeszcze nie znamy nazwiska jej adoratora, lecz prawdopodobnie rozwikłamy tę tajemnicę podczas przyjęcia po pokazie. Do zobaczenia na kolejnej relacji w dzienniku telewizyjnym za mniej więcej dwie godziny".

Oszołomiona Bianka z rosnącą furią obserwowała, jak Adam otacza ramieniem smukłą kibić blond piękności i prowadzi ją do budynku. Coś w niej eksplodowało. Wytapetowana lalka z tlenionymi kudłami, pomyślała mściwie. A ten biust? Istne balony! Na pewno sztuczne!

May powtórzyła pytanie, próbując się upewnić, czy to aby na pewno jej zięć, lecz Bianka nie zwracała na nic uwagi. Ę)o diabła, ależ on się prezentował! I ten jego zabójczy uśmiech! Do niej nigdy się tak nie uśmiechał.

– Co za drań! – wybuchnęła, nie zważając już na nic. Targała nią ślepa furia i… zazdrość. Doprowadzająca niemal do obłędu, niemożliwa do zniesienia zazdrość.

Gdy tylko to sobie uzmysłowiła, zerwała się na równe nogi i zaczęła nerwowo krążyć po pokoju. Co za nonsens! Zazdrość czuje się tylko wtedy, gdy się kogoś kocha. A ona przecież wcale nie kochała Adama. To znaczy, kochała go, ale w inny sposób.

Tak, znowu potwierdzały się jego słowa o jej egoizmie. Pies ogrodnika, sam nie zje i drugiemu nie da…

Jej matka również wstała i zdecydowanie wyłączyła telewizor.

– Czy mogłabyś stanąć na chwilę spokojnie i wyjaśnić mi, o co w tym wszystkim chodzi?

Bianka z trudem postarała się zebrać myśli. Najlepiej przyznać się do wszystkiego. Duma nie pozwalała jej odgrywać roli zdradzanej żony, chociaż, ku swemu zaskoczeniu, tak się właśnie czuła. – Wybacz, mamuś, chyba nie powiedziałam ci prawdy.

– Sama to widzę! Podobno miał siedzieć w Ameryce na ważnej konferencji, a tymczasem afiszuje się przed kamerami z jakąś aktoreczką. Nie mogę w to uwierzyć! – wykrzyknęła roztrzęsiona May. – On ma romans z tą… Z tą wydrą!

– Na to wygląda – zgodziła się Bianka, z całej siły zaciskając zęby.

– Myślałam, że Adam jest inny. To tylko dowodzi, że nie można ufać żadnemu mężczyźnie. Wystarczyło, żeby jakaś ładna dziewczyna tylko mrugnęła do twojego ojca i już przepadło.

Bianka westchnęła ciężko. O niewierności taty słyszała już miliony razy i naprawdę nie miała ochoty potulnie wysłuchiwać kolejnego kazania o męskim braku zasad. Zwłaszcza że Adam miał prawo podrywać kogo chciał. Przynajmniej teoretycznie.

Zebrała się na odwagę i już miała wyznać całą prawdę, gdy zachrobotał klucz w zamku i do mieszkania wszedł Adam. Cała trójka zamarła zaskoczona, gdyż one nie spodziewały się jego powrotu do domu, on zaś nie miał pojęcia o obecności pani Peterson.

Kompletnie zdezorientowana Bianka dosłownie pożerała go wzrokiem. Wciąż miał na sobie wytworny czarny smoking, tyle że muszka gdzieś zniknęła, a koszula była rozpięta pod szyją, co bynajmniej nie odbierało mu uroku. Wręcz przeciwnie.

Nie miałam pojęcia, że on jest taki przystojny, pomyślała zdumiona Bianka, Gdzie ona miała oczy? J czy w ogóle przyglądała mu się przez ostatnich kilka lat? Wychodziło na to, że nie. Cały czas miała zakodowaną w podświadomości wizję niezdarnego nastolatka i to jej wystarczało. Brała zapamiętany obraz za rzeczywistość.

Dopiero teraz zauważyła, że miał szalenie męskie, rysy twarzy, co w zestawieniu z szarymi oczami o niezwykle przenikliwym spojrzeniu nadawało mu bardzo dojrzały wygląd pewnego siebie człowieka, który potrafił się znaleźć w każdej sytuacji i ze wszystkim sobie poradzić.

Jego ciemne włosy, niegdyś stanowczo zbyt długie i cokolwiek zaniedbane, zostały efektownie ostrzyżone w sposób zdradzający rękę znakomitego fryzjera. Do tego dochodziły mocno zarysowane brwi, smagła cera i zadziwiająco pięknie wykrojone usta o zmysłowo pełnej dolnej wardze.

Bianka bardzo lubiła ładne usta u mężczyzn, zwłaszcza że nieczęsto się je spotykało.

Gwałtownie przywołała się do porządku, gdyż spostrzegła, że jej myśli zaczynają nabierać erotycznego zabarwienia. Pospiesznie zaczęła szukać czegoś, co mogłaby skrytykować.

Na pewno nie gust. Rewelacyjnie skrojony smoking o subtelnie jedwabistym połysku musiał kosztować krocie. Każdy mężczyzna prezentowałby się świetnie w takim opakowaniu, pomyślała zjadliwie. To tak, jakby dobra wróżka machnęła czarodziejską różdżką i przemieniła Kopciuszka w piękność, po prostu przebierając go w balową suknię.

Wzrok Bianki, teraz już pełen politowania, przesunął się od ramion – z pewnością poszerzonych poduszkami, co do tego nie miała wątpliwości – po wyjątkowo długie nogi, które z pewnością wydawały się takimi wyłącznie dzięki perfekcyjnie skrojonym spodniom.

Daremnie próbowała sobie przypomnieć, jak naprawdę wyglądają jego nogi. Adam nie lubił szortów, jego ukochany pąsowy szlafrok sięgał mu aż do kostek, na plażę też nigdy nie chodzili razem. Od roku mieszkała z nim pod jednym dachem i nie miała pojęcia, jak on wygląda!

Naraz wybiła północ. Kopciuszek opuścił bal i wrócił do domu, przemknęło jej przez głowę.

ROZDZIAŁ PIATY

Adam potrzebował zaledwie kilku sekund, by zorientować się w sytuacji. Niechybnie pani Peterson przyleciała wcześniej, niż zapowiadała, Bianka z pewnością nie zdradziła jej prawdy, tylko poczęstowała ją jakąś zmyśloną historyjką mającą tłumaczyć nieobecność drogiego małżonka, on zaś pojawił się niespodziewanie, ujawniając fałsz jej wyjaśnień. Chyba nie mógł zrobić już nic gorszego.

Niemal roześmiał się na głos. Odpowiednie zakończenie wyjątkowo paskudnego tygodnia! Jedyną jasną stroną całego nieporozumienia było to, że spędził wszystkie wieczory w kasynie, za każdym razem wzbogacając się o ogromną sumę pieniędzy. Przyniosło mu to niewiarygodne wprost zyski, ale wyłącznie dlatego, że beztrosko grał o najwyższe stawki, nie stosując żadnego systemu i nie zwracając uwagi na to, co robi. Cały czas myślał tylko o Biance.

Ironia losu polegała na tym, że gdy wreszcie wyrzuty sumienia wzięły górę i wrócił, by zadeklarować swoją pomoc, tylko wszystko popsuł. Posłał jej teraz przepraszające spojrzenie, lecz Bianka w odpowiedzi zmierzyła go dziwnie płomiennym wzrokiem. O Boże, co też ona takiego nakłamała, że nie spuszczała z niego roziskrzonych – niechybnie gniewem – oczu? Musiał ostrożnie wybadać sytuację, dlatego postanowił zacząć dyplomatycznie:

– Dobry wieczór, pani Peterson – zagaił z uśmiechem niewiniątka. – Cieszę się, że jest pani w dobrej formie.

Powiedział to zupełnie szczerze, gdyż naprawdę lubił tę mądrą i pełną ciepła Szkotkę o pogodnym spojrzeniu. Do tej pory jego sympatia pozostawała odwzajemniona, ale właśnie miał się przekonać, że uległo to diametralnej zmianie…

– Wcale nie taki dobry – odparła z urazą. – Ale przynajmniej wygląda na to, że żałujesz swoich błędów i wróciłeś prosić moją córkę o przebaczenie.

– Słucham? – Spojrzał na Biankę nieco bezradnie, lecz ona jedynie posłała mu mordercze spojrzenie.

– Nie masz co udawać niewiniątka – warknęła. – Widziałyśmy cię w telewizji w charakterze obstawy Sophie na premierze nowego filmu.

Ponownie z trudem stłumił cisnący mu się na usta śmiech. Co za paranoja! Jeśli May uważała go za swego zięcia, to bardzo stracił w jej oczach. Tak, z pewnością wyszedł na niemoralnego drania, Mógł się założyć, że Bianka nie odważyła się do niczego przyznać i wolała dalej brnąć w kłamstwa.

– Starałam się wytłumaczyć, twoją nieobecność wyjazdem na zagraniczną konferencję – ciągnęła Bianka z błyszczącymi oczami i policzkami pałającymi gniewem – ale ty oczywiście musiałeś wszystko zepsuć, obściskując się publicznie z jakąś obrzydliwą kokotą! Mógłbyś przynajmniej okazać tyle przyzwoitości, żeby ukrywać swoje podrywki, a nie robić ze mnie pośmiewiska przed wszystkimi. Dłużej nie zamierzam tego tolerować!

Adam zaniemówił na moment. Z jednej strony zdumiał go ten niespodziewany i podstępny atak, z drugiej zaś oniemiał z zachwytu. Nigdy przedtem nie widział jej tak rozzłoszczonej, a zarazem ślicznej. Te lśniące oczy, te rumieńce… Nie pamiętał też, by kiedykolwiek widział ją ubraną w tak cudownie kobiecą spódniczkę, która frywolnie wirowała wokół jej ud przy każdym ruchu. Oczami wyobraźni ujrzał czarowny obraz – swoje dłonie pieszczące te fantastycznie zgrabne nogi, wślizgujące się pod zwiewny materiał…

– Zejdź mi z oczu – zażądała. – Zabieraj to, po co przyszedłeś i wyjdź!

Natychmiast otrząsnął się z rozmarzenia. Posuwała się stanowczo za daleko. Znowu próbowała zmusić go, by postępował zgodnie z jej zachciankami, ale przysiągł sobie przecież, że już nigdy więcej jej na to nie pozwoli i nie zamierzał łamać słowa. Zresztą, lojalnie ją przecież ostrzegał, by nie przeciągała struny. Postanowił więc zagrać w jej grę… i wygrać.

– Nigdzie się nie wybieram. Nie zapominaj, że to mój dom, a ty jesteś moją żoną. Wróciłem na dobre.

Musiał przyznać, że przyjęła ten kontratak z budzącym podziw opanowaniem. Nawet nie mrugnęła okiem. – O, skąd ta nagła zmiana? – parsknęła kpiąco. – Zaledwie przed tygodniem oświadczyłeś, że zamierzasz się żenić z tą wypacykowaną lalą!

Nie bardzo rozumiał, skąd jej się wzięła aż taka zapiekła niechęć, a może nawet nienawiść do niego i Sophie, ale postanowił jeszcze dolać oliwy do ognia. Gwałtowne zachowanie Bianki dawało mu złudzenie, że jej choć trochę na nim zależy. Wiedział, że to nieprawda, ale przecież każdy zakochany woli karmić się okruchami nadziei, niż konać z nie zaspokojonej tęsknoty…