Mężczyzna zamówił coś nieprzyjemnym, ostrym tonem.
– Kiepski, przesadny angielski – skomentowała Sara.
– Co o nim sądzisz?
Alfred wzdrygnął się.
– Rzeczywiście przystojny facet, ale niebezpieczny. Masz rację, wygląda na takiego typa, którego bez wahania można by posądzić o dokonanie morderstwa. Siedź tak i nie ruszaj się, zrobię zdjęcie.
– Zdjęcie? W jaki sposób?
– O to się nie martw.
Opowiadała o swoich szaleństwach w wodzie, Alfred zaś trzymał ręce tak, że Sara zupełnie nie widziała, czy coś w nich ma, on natomiast cały czas udawał, że uważnie jej słucha.
– W porządku. Możemy iść?
Nie było to pytanie, a raczej polecenie. Skierowali się do hallu.
– Dzięki temu aparatowi zdjęcie wywołuję natychmiast – wyjaśnił. – Bardzo to wygodne, zwłaszcza zagranicą. Skoczę do toalety, a ty postaraj się o kartkę papieru i kopertę.
Pokiwała głową i pomknęła do swojego pokoju, szczęśliwa, że wreszcie na coś może się przydać.
Kiedy znów spotkali się w hallu, Alfred podziękował Sarze, napisał kilka słów, włożył list i zdjęcie do koperty i dokładnie zakleił.
– Czy możecie wysłać ten list ekspresem? – zapytał w recepcji.
Recepcjonista uniósł ze zdziwieniem brwi, kiedy zorientował się, że adresatem jest norweska policja. Nie musiało to jednak oznaczać niczego szczególnego.
– Tak szybko, jak to tylko możliwe – obiecał.
– A teraz, moja droga, masz wolne – zwrócił się Alfred do Sary – ponieważ teraz będę go śledził.
– Czy chcesz z nim porozmawiać? – zapytała, a w jej oczach pojawiło się przerażenie.
– Ależ skąd! Nie zapominaj, że naszym zadaniem jest jedynie obserwacja. Muszę wybadać, jakie on ma zamiary i jak spędza czas.
Sara nie ukrywała zawodu, że Alfred pozbył się jej w taki sposób. Mimo to pożegnała go uprzejmie i ruszyła na plażę, by skorzystać jeszcze ze słońca.
Alfred na szczęście pojawił się na plaży, budząc Sarę w takim momencie, że jeszcze nie zdążyła się spiec. Według jego relacji nic szczególnego się nie wydarzyło. „Tangen” bardzo szybko powrócił do pokoju hotelowego.
Elden uciął sobie także pogawędkę z kierowcą taksówki. Taksówkarz narzekał, że przedpołudniowa wycieczka, którą odbył z Tangenem, była nudna. Pojechali kilkanaście kilometrów na północ wzdłuż wybrzeża i niedługo potem zawrócili. Pasażer wypytywał tylko o miejscowości rybackie, które mijali po drodze, i o narodowości zamieszkujące Sri Lankę.
– A cóż on taki zainteresowany tutejszą kulturą? – Sara pokręciła sceptycznie głową.
– Ale wiesz, taksówkę zamówił ponownie na pojutrze. Nie wykluczył, że tym razem podróż będzie dłuższa. Nie powiedział jednak, gdzie się udadzą.
– I nie bałeś się wypytywać kierowcę o takie szczegóły? – zdumiała się Sara.
Rozsiadł się wygodnie w fotelu obok.
– Nic takiego nie zrobiłem. Od czasu do czasu rzuciłem tylko jakieś pytanie. To nie mogło wydać się podejrzane.
Sara siedziała zwrócona plecami do słońca. Miała nadzieję, że nie opaliła zbyt mocno twarzy. Schodząca skóra nie dodawałaby jej urody.
Elden westchnął.
– Do diaska! Nic a nic się nie posunęliśmy. Nawet nie wiemy, jak się nazywa.
– Nie mów tak – odparła Sara, starając się podtrzymać Alfreda na duchu, choć właściwie przyznawała mu rację. – Może jutro wreszcie coś się wydarzy?
Alfred mocno w to wątpił. Podszywający się pod Hakona Tangena mężczyzna zdawał się starannie strzec przed obcymi swych tajemnic.
– W każdym razie musisz przyznać, że nawet gdybyśmy mieli błądzić, to nie mogliśmy znaleźć lepszego miejsca.
– To prawda – przyznała Sara.
Minął kolejny dzień. Wieczorem wrócili do swojego pokoju z zamiarem udania się do łóżek. Elden pomógł Sarze uporać się z moskitierą, mimo że dziewczyna wcale go o to nie prosiła.
– Pomyśl tylko, że jesteśmy tu zaledwie jedną dobę, a ja mam wrażenie, że dużo, dużo dłużej – rzekła z uśmiechem.
– Rzeczywiście. Wprawdzie mieliśmy pewne złe doświadczenia na polu wzajemnego wychowania, ale sporo się o sobie dowiedzieliśmy, a nadmiar wrażeń nie pozwala usnąć.
Wsunął się pod koc.
– Wydaje mi się, że jakoś sobie radzimy – powiedziała niepewnie – to znaczy, no wiesz, wspólny pokój i wspólne spędzanie czasu… – przerwała zagubiona.
– Nie spodziewałem się, że pójdzie tak dobrze – stwierdził Alfred ku wielkiej radości Sary. – Teraz nie zgodziłbym się mieć na twoim miejscu kogoś innego.
Czyżby to znaczyło, że Alfred nie wyobraża sobie innej dziewczyny u swego boku, pomyślała podekscytowana, ale on szybko pozbawił ją złudzeń, mówiąc:
– Jesteś rozsądną osobą. Nie mam z tobą żadnych kłopotów, dotrzymujesz naszej umowy, co bardzo cenię.
– Dziękuję – odpowiedziała mocno zawiedziona.
Zgasło światło. Fale jednostajnie, nieprzerwanie uderzały o brzeg. Czasami napływała większa, bo słyszeli jakby wybuch armatni, kiedy rozbijała się na piaszczystej plaży.
Elden przerwał ciszę.
– Nie wiemy, czy twój wuj wspominał cokolwiek o tobie temu człowiekowi. Twoje nazwisko jest raczej rzadko spotykane. Czy masz może jakieś przezwisko lub drugie imię?
– Margrethe.
– Jeśli on będzie w pobliżu, tak będę się do ciebie zwracał. Postaram się jednak tego unikać.
– Dobrze, rozumiem.
Sarze podobała się barwa głosu Alfreda. Słysząc ten niski głos, ożywiała się jak dziecko, któremu podano pyszny deser. Ze też takie porównania przychodzą jej do głowy!
– Dobrze, że ty nie musisz zmieniać imienia – zaśmiała się nerwowo Sara. – Przyzwyczaiłam się do Alfreda i uważam, że to imię do ciebie pasuje.
– Dziękuję – odparł zadowolony i lekko zdziwiony. Sara nie odzywała się przez chwilę.
– Powiedz, czy jak twoi rodzice odeszli, miałeś podobne jak ja odczucia? Najstarszy w rodzinie… Człowiek nie jest w stanie sprostać sytuacji, to takie trudne…
– Chyba tak.
– Odczułam to tym bardziej po śmierci wuja Hakona. Ty masz jeszcze kogoś, kim możesz się zająć, ja zostałam zupełnie sama.
– Ale pewnie będziesz miała własne dzieci.
– Wątpię. Mam same przykre doświadczenia w sprawach miłosnych, więc chyba już się nigdy nie zakocham.
Wciąż widziała przystojnego, cudownego Erika. Jednak myśl, że mógłby być ojcem jej dzieci, wydała się Sarze zupełnie absurdalna. Wiedziała, że to inne dzieci mają do Erika większe prawo.
– Myślę, że Torii na pewno by się tu podobało. Szkoda, że jej nie zabraliśmy. Jeśli te widoki nie wyrwałyby jej z apatii, to już chyba żadne inne.
Alfred nie poprawił Sary, gdy powiedziała „zabraliśmy”.
– To prawda – przyznał i mówił dalej z bólem w głosie, jakby zapominając, że dopiero rozmawiali o siostrze: – Mały Geir był wspaniałym chłopcem. Nigdy się nie pogodzę z jego odejściem.
W ciemności, plącząc się w sieci moskitiery, Sara odnalazła jego dłoń i ujęła w swoją.
– Teraz przypominam sobie artykuł w gazecie właśnie o tym wypadku. Donoszono o kierowcy – szaleńcu, który przejechał dwoje dzieci, prawda? – Tak.
– Alfredzie, to przerażające. Delikatnie uwolnił rękę.
– Saro, śpij dobrze – usłyszała na koniec, a głos, jakim to powiedział, był nadspodziewanie łagodny.
Następnego dnia przy śniadaniu zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Gdy weszli do jadalni, mężczyzna, którego śledzili, już tam był. Nie zwracali na niego uwagi, a Alfred usiadł tak, by móc obserwować jego stolik. Ze swoich miejsc widzieli plecy rzekomego Tangena, a odległość, jaka dzieliła ich stoliki, była na tyle duża, że bez obaw mogli prowadzić rozmowę, nie będąc słyszani. Obserwowali natomiast sposób, w jaki ów człowiek odnosił się do Bogu ducha winnych młodych kelnerów. Mężczyzna zabrał ze sobą z Norwegii kawę i inne artykuły spożywcze.
– I to jest rzekomo wytrawny turysta! – rzekł z przekąsem Alfred.
Sara tylko pokiwała głową.
Po kilku minutach Alfred znów się odezwał:
– Słuchaj, on ma w ręku jakiś list. Teraz czyta go drugi raz. Muszę koniecznie to sprawdzić. Siedź tu, ja zaraz wrócę, przejdę się tylko koło niego.
– Tylko uważaj na siebie! – rzuciła bez zastanowienia, choć kierowanie takiego ostrzeżenia do policjanta nie miało właściwie sensu.
Sara najchętniej zapomniałaby o całym przedsięwzięciu, wolałaby spędzać na Cejlonie prawdziwy urlop. Nie powinna była zabraniać Erikowi przyjazdu. To jest wymarzone miejsce na wypoczynek, w pełni z nim się zgadzała. Teraz spacerowaliby plażą, poznawali się wzajemnie i nikt nie miałby im tego za złe. Owszem, nie mogła niczego zarzucić Alfredowi, był nawet miły na swój nieco dziwaczny sposób, ale nic jej z nim nie łączyło poza tym, że musieli dzielić pokój.
Gdyby tu był Erik, o melancholijnym, ale pełnym ciepła spojrzeniu, taki opiekuńczy… Erik rozpieszczałby ją, nosiłby na rękach, wdzięczny za jej oddanie i wsparcie w trudnych momentach. Dzielenie życia z taką zimną i wymagającą kobietą jak żona Erika musi być ogromnie przygnębiające. Sara wprawdzie nie spotkała nigdy Birgitte, ale Erik przedstawił ją w jak najgorszym świetle. Elden właśnie wrócił.
– Zorientowałem się, że to list z Anglii przysłany na nazwisko Hakona Tangena. Słuchaj, ja muszę przeczytać ten list!
– Chyba zwariowałeś, jak sobie to wyobrażasz?
– A jak inaczej się dowiemy, co w nim jest, o co w ogóle chodzi w całej tej sprawie? Może mam podejść do jegomościa i zapytać, co robi w tym kraju, czy tak?
W tym momencie mężczyzna wstał od stołu i skierował się do recepcji.
– Idź za nim. Miej oczy i uszy otwarte, muszę wiedzieć, dokąd się teraz uda.
Zaczyna się coś dziać! Sara była w siódmym niebie. Nareszcie może się przydać.
Po dłuższej chwili, kiedy Elden powoli tracił panowanie nad sobą, nie będąc w stanie dokończyć śniadania, pojawiła się Sara.
– Wszystko 'wskazuje na to, że wrócił do swojego pokoju. Nie szłam za nim, czekałam w recepcji. Po chwili zszedł na dół w innym ubraniu, zostawił klucz i zamówił taksówkę do centrum Negombo. Czy pojedziemy za nim?
"Gdzie Jest Turbinella?" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gdzie Jest Turbinella?". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gdzie Jest Turbinella?" друзьям в соцсетях.