– Tak, znam – odparła. Znała wszystkich w pracowni projektowej i ją też tam wszyscy znali!

– W każdym razie to równy gość. Dobrze się rozumiemy. Pokazałem mu kilka moich projektów. Zresztą mają tam fantastycznych fachowców… – urwał, nie znajdując słów podziwu.

– Widać, że bardzo ci na tej pracy zależy – skomentowała Elyn.

– Można by tak powiedzieć – uśmiechnął się.

– A co powiedział twój ojciec, kiedy o tym usłyszał?

– No cóż… – Guy spojrzał na nią z szelmowskim uśmiechem. – Chyba przetarłaś drogę. Przypuszczam, że to na ciebie spadła większość pretensji, toteż na mój pomysł tata zareagował dużo łagodniej. Czy ty wiesz, że on myśli, poważnie myśli o sprzedaży Zakładów Pillingera, budynków, ziemi, wszystkiego?

– Niemożliwe! – wyrwało jej się w zdumieniu.

– Owszem – zapewnił ją Guy. – Choć wydaje mi się, że maczała w tym palce twoja mama. Toniemy w prospektach na temat podróży dookoła świata.

– Wielkie nieba! – wykrzyknęła Elyn. – Więc Sam pogodził się z sytuacją?

– W każdym razie – ciągnął jej brat przyrodni – odniósł się do moich starań o pracę u Zappellego znacznie łagodniej, niż myślałem. Chociaż starał się wyglądać groźnie, kiedy mówił, że gdyby nie to, iż nic mi nie zostawia, wydziedziczyłby mnie ze wszystkiego.

Elyn uśmiechnęła się. Oczyma duszy widziała już Sama, gdy to oświadczał.

– Wiesz, jeśli się tam dostanę, będziemy pracować razem. Będę cię podwoził… – Coś w jej wyrazie twarzy kazało mu urwać. I Elyn wiedziała już, że nie może dłużej ukrywać swego położenia.

– Ja już nie pracuję w zakładach Maxa Zappellego – powiedziała beznamiętnym głosem. Tylko imię Maxa zawisło na jej wargach, wprawiając ją w drżenie.

– Nie pracujesz? Jak to?

Nie chciała odpowiedzieć. Ale Guy czekał. Nie mogła dłużej tego ukrywać.

– Odeszłam – powiedziała.

– Odeszłaś?! – przeraził się Guy. – Kiedy? Dlaczego?

– Dziś rano.

– Bez wymówienia?

– Nie potrafiłam się z czymś pogodzić.

– Elyn, jak mogłaś!

– Jak mogłam? – zdziwiła się. Czyż mówi to ten sam człowiek, który brał udział w rodzinnej nagonce na nią, kiedy starała się o pracę u Zappellego?

Guy nie odpowiedział na to pytanie, ale zaczepny wyraz jego twarzy uległ zmianie. Był teraz grymasem kogoś, kto przegrał.

– No, mogę już zapomnieć o piątkowej rozmowie.

– Jak to? – zapytała.

– Proste. Rozmowa z Brianem Cole’em dotyczyła wyłącznie mojej pracy, ale wcześniej rozmawiałem z niejakim Nicksonem z działu kadr. Kiedy wspomniałem, że pracuje u nich moja przyrodnia siostra i podałem twoje imię Nickson od razu przypomniał sobie, o kogo chodzi. Od tej chwili traktował mnie dużo cieplej. Ale widzę teraz, że lepiej by było, gdybym nie wspominał o tobie. Miałbym przynajmniej jakąś szansę. Z chwilą kiedy dostanę wiadomość z Włoch, że ty…

– Myślisz, że straciłeś przeze mnie szansę?

– A ty tak nie myślisz? – spytał ponuro. – Ładną opinię wyrobiłaś naszej rodzinie, rzucając w ten sposób pracę.

– Przesadzasz… – słabym głosem zaprotestowała Elyn, chociaż, gdy pomyślała o tym, co się wydarzyło, czuła, że wpadła w kabałę. Przecież to ją podejrzewano o kradzież projektu. A teraz jeszcze jedno! Rzucała pracę bez wymówienia. Mój Boże! Może Guy ma rację? Może rzeczywiście byłoby dla niego lepiej, gdyby nie miał przyrodniej siostry? Spojrzała na jego zgnębioną twarz. Czuła się rozdarta, patrząc na tego miłego, dobrego chłopca. Za nic w świecie nie chciałaby nawet zbliżyć się do firmy, która była własnością Maxa. Z drugiej strony sądziła, że Max spędzi większość przyszłego tygodnia w Rzymie, o ile nie zaszyje się gdzieś z Felicitą. Nie wiedziała, czy nosi się z zamiarem odwiedzenia Anglii, ale czy z punktu widzenia interesów Guya miało to jakieś znaczenie? Czyż nie powinna, właśnie w imię jego interesów, udać się jutro do biura i złożyć formalne wymówienie, równocześnie bacznie nadsłuchując, czy Max nie przyjeżdża. Bez wątpienia, nie przyjedzie po to, by jej szukać. Gdyby wiedziała, że tu jest, usunęłaby mu się z drogi.

– Uśmiechnij się, słoneczko – zwróciła się w pośpiechu do brata, bała się bowiem, że zmieni zdanie. – Pójdę jutro do zakładów Zappellego w Pinwich i zrobię to, co należy.

– To, co należy? – zapytał Guy, spoglądając na nią z ufnością.

– Złożę formalną rezygnację. To pomoże? Jak myślisz?

– A zrobisz to? – zapytał z nadzieją.

– Nie mam innego wyjścia – uśmiechnęła się.

– O, dziękuję. Jesteś naprawdę równa – oświadczył.

Pojęła, dlaczego kocha go jak brata, gdy dodał:

– Nie musisz tego robić. – Po chwili spytał jednak: – A co cię tak oburzyło, że postanowiłaś odejść?

– Nic, czym warto by zaprzątać twoją główkę – zażartowała.

Guy rzucił w nią poduszką i wówczas weszli rodzice. Zarówno matka, jak i ojczym witali Elyn zdumieni jej nagłym powrotem do domu. Ona jednak zdołała przed nimi ukryć swoją wewnętrzną udrękę, to, co przeżywała. Gdy w końcu udała się do swojego pokoju, gdzie nie musiała już niczego pozorować, opadła na łóżko całkowicie wyczerpana. Usiłowała wyrzucić Maxa ze swoich myśli – niby nic prostszego! Udręka, którą przeżywała, czyniła ją wszakże obojętną na myśl o jutrzejszej, przez nikogo nie oczekiwanej wizycie w zakładach Zappellego.


– Cześć, Elyn! – powitali ją chórem zdumieni współpracownicy, gdy nazajutrz weszła do swojego działu.

– Dzień dobry, Diano, witaj, Neil! – powiedziała z uśmiechem Elyn.

– Nie spodziewaliśmy się, że tak szybko wrócisz! – wykrzyknął Neil, dodając serdecznie: – Ale tak się cieszę. Potrzebuję twojej rady w kilku sprawach.

– Ja też! – pisnęła Diana.

– Przygotujcie pytania. Wrócę za dziesięć minut – obiecała Elyn, nie wspominając jednak, że wybiera się do działu kadr.

– Elyn! – wykrzyknął Chris Nickson na jej widok. – Co tu robisz?

Witał ją tak radośnie, że Elyn niemal zaczęła żałować swojej decyzji. Musiała jednak ją podtrzymać, skoro chciała odzyskać spokój ducha. Wypowiedzenie w terminie czterech tygodni wiązało się z niewielkim zresztą ryzykiem, że natrafi na Maxa, gdyby się tu pojawił. Musiała jednak zrezygnować z tej pracy, jeśli – po wczorajszym wyjściu z biura – nie zostanie z niej wyrzucona.

– Cześć, Chris – uśmiechnęła się, pragnąc mieć już tę rozmowę za sobą. – Wiem, że nikt się mnie dziś nie spodziewał, ale postanowiłam złożyć wymówienie i wolałam zrobić to w Anglii.

Przez kilka sekund patrzył na nią w zdumieniu, po czym poprosił, by usiadła.

– Powiedz mi, jaka jest przyczyna tej decyzji?

Z niemałym trudem zdołała go w końcu przekonać, że przyczyny natury osobistej są tak poważne, iż nic, co zrobi lub powie, nie wpłynie na jej postanowienie.

– Przykro nam będzie rozstać się z tobą – wyraził w końcu zgodę. – A mnie najbardziej ze wszystkich.

– Dziękuję ci, Chris – odparła i wstała.

– Mam nadzieję, że te powody osobiste nie sprawią, że wycofasz się z obietnicy pójścia ze mną na kolację? – spytał.

– Oczywiście, że nie – odparła natychmiast. Nie była teraz w stanie umawiać się z nikim, toteż szybko dodała: – Tylko… w tym tygodniu jestem trochę zajęta.

– A więc będę dzwonił już od następnego poniedziałku.

Elyn wróciła do swojego pokoju i próbowała wziąć się do pracy. Jej myśli wciąż jednak błądziły gdzie indziej, bez reszty wypełnione osobą Maxa. Tak, zapewne jest teraz w Rzymie.

Nadeszła środa, a ona nie tylko o nim nie przestała myśleć, lecz za każdym razem, gdy dzwonił wewnętrzny telefon, podskakiwała, myśląc, że to Chris Nickson i że z Włoch nadeszło polecenie, by ją zwolnić.

Gdy w czwartek zadzwonił Chris, Elyn ogarnął niemal popłoch. Tym większe było jej zmieszanie, gdy okazało się, że nie dzwoni po to, by wezwać ją do siebie, lecz, by powiedzieć:

– Wiem, że w tym tygodniu jesteś zajęta, ale dostałem dwa bilety do teatru na dziś wieczór i chciałbym spytać, czy…

Elyn odłożyła słuchawkę, uświadamiając sobie, że właśnie przyjęła zaproszenie do teatru na dzisiejszy wieczór! No cóż, nie mogła już tego zmienić.

Może sztuka była dobra, ale Elyn nie potrafiła skupić się na niej. By nadrobić swoje roztargnienie wykazała pewien nadmiar entuzjazmu, gdy później Chris zaproponował jej kolację w chińskiej restauracji.

– Uwielbiam chińską kuchnię – oświadczyła i dostrzegła na twarzy Chrisa wyraźne zadowolenie.

Nie był to oczywiście Max, ale towarzystwo Chrisa sprawiało jej przyjemność. Większa część ich rozmowy dotyczyła zresztą zakładów Zappellego, które były przecież ich wspólnym miejscem pracy.

Elyn rozpaczliwie pragnęła spytać Chrisa, czy wie coś na temat losów podania o pracę złożonego przez jej przyrodniego brata. Nie pozwalało jej na to wewnętrzne poczucie przyzwoitości, choć z drugiej strony wiedziała, że mocno rozczaruje Guya, jeśli nie skorzysta z nadarzającej się okazji.

W chwilę później ogarnęła ją jednak fala ciepła w stosunku do Chrisa, gdy ten, jakby czytając w jej myślach, rzucił:

– Czy wiesz, że twój brat stara się o pracę w pracowni projektowej?

. – Bałam się o to pytać – uśmiechnęła się – ale pękam z ciekawości, czy są jakieś dobre wiadomości, które mogłabym mu przekazać.

– A ja miałem nadzieję, że nie po to zgodziłaś się spędzić ze mną ten wieczór, by dowiedzieć się, jak wypadła rozmowa twojego brata z Brianem Cole’em – zażartował.

– Ależ skąd! – wykrzyknęła. Ale po chwili uśmiechnęła się z ulgą, widząc, że Chris nie mówi tego serio i odpowiedziała mu w podobnym tonie: – Co nie znaczy, że nie wstawiłabym się za nim u Briana, gdybym wiedziała, że ma wolny etat.

– Więc nic nie wiedziałaś?! No tak! To musiało się rozegrać po południu tego dnia, w którym odlatywałaś do Włoch. Tak, teraz sobie przypominam… przecież to wtedy odwołałaś nasze spotkanie…

– Chris… – przerwała mu, zanim rozwinął ten temat – czy mógłbyś mnie oświecić?

– Oświecić?… – urwał i po chwili uświadomił sobie, że Elyn nie ma pojęcia, co się wtedy wydarzyło. – Przepraszam cię. Czy mam zacząć od początku?