– Jake. naprawdę wszystko w porządku. Nic się nie dzieje.

– Ale za pierwszym razem to wydarzyło się właśnie w tej fazie ciąży, prawda? – Jake ściszył głos. Nie potrafił zdobyć się na pytanie, od kiedy Kelly jest w ciąży. Jeśli dziecko zostałoby poczęte w noc po przyjęciu, ciąża zbliżałaby się do krytycznego momentu. W pokrętny nieco sposób zdołał przekonać siebie samego, że to jest jego dziecko, choć Kelly nigdy tego nie potwierdziła.

Jednak jeśli podczas przyjęcia Kelly już była w ciąży, to najbardziej niebezpieczny moment miałaby już za sobą. Ale czy poszłaby z nim do łóżka, gdyby żyła z innym mężczyzną? Zauważył, że się zmieniła, ale czy aż tak bardzo? Na tę myśl poczuł ostry, kłujący ból w sercu.

– Nie chciałbym, żebyś znów cierpiała – rzekł szorstko. – To wszystko. Nie róbmy zamieszania.

– Czuję się świetnie – potwierdziła. – Może przygotować ci coś do jedzenia?

– Sam sobie zrobię. Połóż się, odpocznij.

– W porządku, dziękuję.

Naprawdę przyjemne było wyciągnąć się na sofie. Kelly przymknęła oczy i wsłuchiwała się w ciche dźwięki kuchennej krzątaniny Jake'a. Zdrzemnęła się i ledwie zarejestrowała jego słowa: „Do licha, nie ma mleka!", a potem dźwięk otwieranych i zamykanych frontowych drzwi. Zapadłaby pewnie w głęboki sen, gdyby nie ostry dźwięk telefonu komórkowego Jake'a. Ziewając, odebrała połączenie. To była Olimpia.

– Przykro mi, ale Jake'a nie ma – powiedziała Kelly uprzejmie. – Czy ma oddzwonić?

– Przypomnij mu tylko, że czekam na niego dziś wieczór o wpół do dziewiątej w moim apartamencie. Nie zapomnisz?

– Postaram się – odpowiedziała Kelly pokornie. Olimpia odłożyła słuchawkę.

Kiedy Jake wrócił kilka minut później, Kelly stała przy stole i rozpakowywała książki.

– Nie zapomnij, że masz dziś randkę z Olimpią – powiedziała ze ściśniętym gardłem.

– Czyżby?

– Dzwoniła, by ci przypomnieć, że o wpół do dziewiątej czeka na ciebie w swoim apartamencie.

Jake gapił się na nią zdumiony.

– Ale ja się z nią wcale nie umawiałem.

– Wygląda na to, że teraz jesteś już umówiony.

– Nie masz prawa podejmować takich decyzji w moim imieniu – powiedział urażony.

– Wywnioskowałam z jej słów, że jesteście w tej sprawie dogadani. – Coś ją podkusiło i dodała: – Była bardzo zainteresowana twoim stanem. Pytała mnie, czy odzyskałeś już siły. Powiedziałam jej, że moim zdaniem tak, chociaż mam ograniczoną wiedzę w tym zakresie.

– Kelly, ukręcę ci kiedyś głowę.

– Dlaczego się irytujesz? To już mnie nie dotyczy, teraz oboje jesteśmy wolnymi ludźmi.

Ostatkiem sił powstrzymał się przed wybuchem. A tak bardzo chciał krzyknąć: Nosisz moje dziecko! Powinnaś mnie poprosić o pomoc, a nie umawiać na randki!

– Nigdzie nie wyjdę – powiedział gniewnie. – Coś mogłoby ci się stać.

– Mało prawdopodobne. Czuję się świetnie.

– Nie powinnaś zostawać sama.

– To absurd, wiesz o tym.

– Nie wychodzę! – podniósł głos.

– W porządku, w porządku. Nie musisz krzyczeć.

– Muszę, ponieważ to jedyny sposób, by coś do ciebie dotarło. Zadzwonię do Olimpii i odwołam spotkanie.

Nie była pewna, dlaczego wpadła w gniew. Być może starała się zagłuszyć przyjemność, którą sprawiała jej jego troska. Dość tego! Gniew był o wiele bezpieczniejszy.

– Wyłączyła komórkę – mruknął zirytowany Jake. – Ale powinna być w studiu. – Zadzwonił do studia i poprosił Olimpię. Minęła dłuższa chwila, nim zapytał: – Nie wiesz, gdzie się podziewa? W porządku, jeśli zadzwoni, poproś ją, by skontaktowała się ze mną. To pilne, chodzi o dzisiejszy wieczór.

– Byłoby lepiej, gdybyś wyszedł z domu – powiedziała Kelly, idąc za nim do kuchni. – Muszę napisać referat o starożytnym Egipcie i będziesz mi tylko przeszkadzał.

– Będę siedział cicho jak mysz pod miotłą. Poza tym odwołałem spotkanie.

– Nie odwołałeś. Nawet nie rozmawiałeś z Olimpią.

– Zrozumie, gdy tylko dostanie wiadomość.

– Nie sądzę, by ją dostała.

– Nonsens. Dlaczego?

Ponieważ nie chce jej otrzymać, pomyślała Kelly rozdrażniona. Czy wszyscy mężczyźni są tacy tępi? A niby dlaczego Olimpia wyłączyła telefon komórkowy?

Kelly postanowiła jednak milczeć, bo przecież mogła się mylić. Nie miała pewności, że Olimpia jest pozbawioną uczuć manipulantką.

Mijały minuty, Jake niecierpliwie zerkał na zegarek, jednak telefon milczał jak zaklęty.

– Idź już! – ponagliła go Kelly. – Muszę napisać pracę, a ty doprowadzasz mnie do szału.

– Przecież nic takiego nie robię.

– Kręcisz się, jakby cię użądliła pszczoła.

– Och, przepraszam, że oddycham.

– To akurat wcale mi nie przeszkadza, ale nie mogę znieść tego dreptania w miejscu! Na litość boską, ubierz się i wyjdź! Może przynajmniej uszczęśliwisz Olimpię.

– To na wskroś niemoralna propozycja!

– Sugerowałam, że zaprosisz ją na kolację – wyjaśniła niewinnym tonem.

– Nie zostawię cię samej.

– Jeśli zapragnę towarzystwa, zadzwonię do Carla.

– Do Carla? – Jake zmrużył oczy.

– To dobry przyjaciel.

– Ale to nie z jego powodu chcesz się mnie pozbyć?

– Chcę się ciebie pozbyć, ponieważ trzęsiesz się nade mną jak kwoka nad pisklęciem! Bądź tak uprzejmy i zostaw mnie sam na sam z Tutenchamonem.

– Już dobrze. Nie denerwuj się, to szkodzi dziecku. Przez godzinę panował względny spokój. Jake prawie się nie odzywał. Obydwoje z ulgą przyjęli dzwonek telefonu. To była Olimpia.

– Usiłowałem się z tobą skontaktować – tłumaczył się Jake. – Mam nadzieję, że dostałaś wiadomość… Nie, nie jestem chory, to Kelly…

Kelly wyrwała mu słuchawkę.

– Olimpio – powiedziała łagodnie – przepraszam, że zepsułam wam wieczór. Ale może ty przyjedziesz do nas? Ja za chwilę wychodzę.

– Nie pozwolę ci wyjść! – ryknął Jake.

– Owszem, wyjdę – odpowiedziała stanowczo.

– Jeśli Carl chce się z tobą zobaczyć, może tutaj przyjechać.

– Cóż za wspaniały pomysł! Jake, jesteś genialny!

– Jesteś tam jeszcze? – Zimny głos Olimpii zabrzmiał w słuchawce.

– Oczywiście – odpowiedziała Kelly. – Powiem Jake'owi, że przyjdziesz. Już nie może się doczekać. – Odłożyła słuchawkę i natychmiast wybrała numer Carla.

W kilka minut później Carl był w drodze.

– W co ty grasz, Kelly? – wybuchnął Jake.

– Pomyślałam, że możesz spędzić miły wieczór ze swoją dziewczyną.

– Tutaj? Razem z tobą i Carlem?

– My wyjdziemy i zostawimy was samych. Nie martw się, nie będę ci przeszkadzać.

– A może ja wcale nie chcę spotkać się z Olimpią?

– Dlaczego? Czyżbyście się pokłócili?

– Nie, ale…

Od tego momentu wieczór szedł jak po grudzie. Olimpia przybyła pół godziny później. Wyglądała jak zwykle olśniewająco. Kelly powitała ją życzliwie, a potem powiedziała słodko:

– Nie masz nic przeciwko temu, że was opuszczę? Muszę popracować. – A do Jake'a mruknęła: – Zabierz ją stąd.

– Nie – burknął w odpowiedzi.

Kelly jęknęła i zniknęła w swoim pokoju. Olimpia objęła Jake'a za szyję.

– Musisz być święty – szepnęła prosto w jego usta. Uwolnił się od niej delikatnie, znacząco spoglądając w stronę drzwi do pokoju Kelly.

– Moje biedactwo – westchnęła Olimpia – to musi być dla ciebie ciężkie.

– Jednak nie tak jak dla Kelly – odparł Jake. – Wyobraź sobie, że musi znów na mnie patrzeć, kiedy już myślała, że pozbywa się mnie na dobre.

Mina Olimpii świadczyła o odmiennym zdaniu na ten temat. Jednak zamiast się z nim spierać, zaczęła wypytywać Jake'a o samopoczucie.

– Wszystko w porządku – zapewnił ją pospiesznie.

Miał nadzieję, że to ogólnikowe stwierdzenie ją zadowoli, jednak najgorsze dopiero miało nadejść. Kiedy Kelly wynurzyła się ze swego pokoju, Olimpia zażądała dokładnych szczegółów na temat stanu zdrowia Jake'a i jego rekonwalescencji. Choć temat nie był łatwy, Kelly odpowiadała na wszystkie pytania pogodnie, zdobywając się nawet na uśmiech.

– Proszę, nie obawiaj się, Olimpio – zapewniła na koniec. – Obiecuję ci, że będę się nim dobrze opiekować. To miło, że tak się o niego troszczysz, zupełnie jakbyś była jego matką.

Olimpia była zbyt mądra, by dać się sprowokować, ale Jake posłał Kelly wymowne spojrzenie.

Dzwonek do drzwi przerwał niezręczną sytuację. Carl wszedł do środka i natychmiast wziął Kelly w ramiona, by ją uściskać. Śmiejąc się, odwzajemniła uścisk.

– Kto to jest? – mruknęła Olimpia.

– Profesor Carl Franton – powiedział Jake, kładąc nacisk na tytuł naukowy. – Z college'u Kelly.

– Czy to ojciec…?

– Możliwe.

– A więc, dlaczego…

– Nie teraz, Olimpio. Nie mieszam się do prywatnego życia Kelly.

– Ale czy on powinien…

– Powiedziałem, nie teraz.

– W porządku. Porozmawiajmy o nas. Mam tyle planów na przyszłość.

Jake usiłował się koncentrować na tym, co mówiła, ale jednocześnie wytężał słuch, by słyszeć tamtych dwoje. Carl przyniósł książkę o pielęgnowaniu niemowląt i razem z Kelly przeglądali ją, raz po raz wybuchając śmiechem. Ale kiedy Carl mówił poważnie, ściszał głos, co doprowadzało Jake'a do pasji.

– Jake. – Olimpia dotknęła jego ramienia. – Pytałam, czy myślałeś o nowych projektach?

– Nie pracowałem nad żadnymi projektami – oparł słabo. Kątem oka zobaczył Kelly idącą do kuchni, więc przeprosił Olimpię.

– O co chodzi? – spytała Kelly, gdy pojawił się w kuchni. – Wyglądasz jak zbity pies. Nie możesz traktować Olimpii w ten sposób. Pamiętaj o swojej karierze.

– Może moja kariera nie zależy od niej?

– Rozchmurz się, Jake. Nie ma sensu zamieniać tego wieczoru w koszmar.

– Chyba powinienem ci przypomnieć, że ten zlot towarzyski był twoim pomysłem.

– Nie unoś się, to ci szkodzi.

– A ty przestań mi mówić, co mam robić.

– To należy do moich obowiązków. – Nie mogła powstrzymać się, by nie dodać: – Jestem pewna, że Anna Kliwijska nigdy nie miała takich trudności z Henrykiem VIII.