Przypomniał sobie, że na środku podjazdu stoi jej sfatygowany escort, i ruszył za nią. Nie skończył z nią jeszcze, o nie!

Jane słyszała jego kroki. Wstydziła się dreszczu emocji, który ją przeszedł na myśl o dalszej walce. Do niedawna nie zdawała sobie sprawy, jak wielkim ciężarem może się okazać zachowanie godności. Ale Calowi godność zdałaby się jak psu rajstopy.

Wpadł jak burza do jej pokoju, wymachując groźnie palcem wskazującym.

– Wyjaśnimy sobie pewne rzeczy teraz, w tej chwili. Jestem głową tej rodziny i oczekuję szacunku! Ani słowa więcej! Rozumiemy się?

Nie wątpiła, że taki sposób rozwiązywania konfliktów sprawdza się doskonale w przypadku mężczyzn, jednak ogarnęło ją współczucie dla biednych młodziutkich dziewczynek, z którymi zwykł się spotykać. Nieszczęsne istotki pewnie umierały ze strachu.

Jednak jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić, że Cal wrzeszczy na bezbronną dwudziestolatkę, i szybko zrozumiała dlaczego. Nie zrobiłby tego. Cal nie okazałby gniewu wobec osoby, którą uważał za słabszą od siebie. Poczuła, że jest z niego dumna.

– Warga ci krwawi – powiedziała. – Chodźmy do łazienki, opatrzę cię.

– Nigdzie nie pójdę, póki tego nie skończymy.

– Bardzo, bardzo proszę. Zawsze sobie wyobrażałam, że leczę obrażenia rannego wojownika.

Zamyślił się nad tymi słowami. W jego oczach pojawił się ten niebezpieczny błysk, który sprawiał, że uginały się pod nią nogi. Cal to dziewięćdziesiąt kilogramów dynamitu z zapalonym lontem. Dlaczego się go nie boi?

Wsadził dłonie do kieszeni dżinsów.

– Dobrze, ale pod jednym warunkiem.

– Czyli?

– Kiedy skończysz mnie łatać, będziesz siedziała cicho, czyli nie zaczniesz wrzeszczeć. Ja tymczasem zajmę się tobą.

– W porządku.

– W porządku?! – Myślała, że pękną jej bębenki, tak głośno ryknął. -Tyle masz mi do powiedzenia? Kobieto, chyba nie wiesz, co mam na myśli, w innym wypadku nie mówiłabyś, że to w porządku!

Uśmiechnęła się wiedząc, że to zdenerwuje go jeszcze bardziej.

– Moim zdaniem umiejętność komunikacji międzyludzkiej to kluczowa kwestia w małżeństwie.

– Nie rozmawiamy o komunikacji międzyludzkiej, tylko o tym, że cię spiorę na kwaśne jabłko. – Zawiesił głos i wysunął podbródek do przodu. -Przyłożę ci na goły tyłek.

– Wszystko jedno. – Machnęła lekceważąco ręką i poszła do łazienki.

Prawie mu współczuła. Silnie rozwinięty kodeks moralny nie pozwalał mu uderzyć kobiety, przez co satysfakcjonująca potyczka z przedstawicielką płci przeciwnej była dla niego niemal nie do pomyślenia. Dopiero teraz zrozumiała, czemu Cal tak kocha sport. Połączenie siły fizycznej i przemocy ze sztywnymi zasadami to coś dla niego.

Co zarazem oznaczało, że po prostu nie mógł uniknąć problemów z kobietami.

Przeszła przez ponurą łazienkę, otworzyła apteczkę.

– Mam nadzieję, że znajdę tu coś piekącego.

Nie odpowiedział. Odwróciła się. Głośno przełknęła ślinę, widząc, że ściąga koszule przez głowę. Pod opaloną skórą zagrały mięśnie.

– Co ty robisz?

Cisnął koszulkę na bok, rozpiął guzik w dżinsach.

– A jak myślisz? Biorę prysznic. Zapomniałaś już, że wylałaś mi na głowę dzbanek piwa, a potem zamknęła drzwi przed nosem w środku ulewy? Aha, jeśli jutro brama nie będzie działała normalnie, wystawię ci słony rachunek. – Rozpiął rozporek.

Odwróciła się, starając się zrobić to tak nonszalancko jak tylko umiała. Na szczęście w łazience było tyle luster, że wystarczyło lekko przechylić głowę i wszystko widziała. Niestety, stał tyłem. Mimo wszystko widok był imponujący. Szerokie ramiona przechodziły w wąskie biodra i jędrne, twarde pośladki. Koło kręgosłupa widniał siniak – pamiątka po walce z Kevinem. Zmarszczyła brwi patrząc na liczne blizny, pokrywające ciało wojownika.

Otworzył drzwiczki cylindrycznej kabiny prysznicowej, wyglądającej jakby pochodziła z wyposażenia statku kosmicznego „Enterprise", i wszedł do środka. Niestety, matowe szkło zasłoniło jej widok.

– Przesadzasz z tą ulewą! – starała się przekrzyczeć szum wody. – Dopiero co zaczęło padać.

– Zanim przelazłem przez poręcz.

– A, tak się dostałeś? – Była pod wrażeniem.

– Tylko dlatego, że miałaś o mnie na tyle niskie mniemanie, by nie zablokować drzwi na piętrze.

Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc obrażony ton.

– Przepraszam, nie pomyślałam o tym.

– Najwyraźniej. – Wsadził głowę pod ciepły strumień. – Może do mnie dołączysz?

Miała na to wielką ochotę, ale jedwabista nuta w jego głosie przywodziła na myśl podstępnego węża na drzewie dobrego i złego, więc udała, że nie słyszy. Zajęła się przetrząsaniem apteczki.

Znalazła pastę do zębów Crest i buteleczkę dezodorantu. Czarny grzebień Cala miał wszystkie zęby i był czysty. Znalazła także nić dentystyczną, cążki do paznokci, krem do golenia, maszynkę, tabletki przeciwbólowe, rozgrzewającą maść Ben Gay i prezerwatywy. Bardzo dużo prezerwatyw, całe pudełko. Na myśl, że będzie ich używał z inną kobietą niż ona, zrobiło jej się zimno.

Nie chciała się nad tym zastanawiać. Uklękła i zajrzała do szafki pod umywalką. Kolejne tuby Ben Gay, sól kąpielowa, maść z antybiotykiem. Ucichł szum wody. Pa chwili drzwi kabiny się rozsunęły.

– Tucker cię wykorzystuje – powiedział. – Wiesz o tym, prawda?

– Nieprawda. – Odwróciła się akurat, by zobaczyć, jak owija biodra czarnym grubym ręcznikiem. Był nadal mokry, kropelki wody lśniły we włosach na piersi.

– A właśnie że tak. Wykorzystuje cię, żeby mi dopiec. Zdenerwowało ją, że zdaniem Cala Kevin nie uważa jej za dość atrakcyjną, by się nią zainteresować.

– Może masz rację, ale nie możesz zaprzeczyć seksualnemu napięciu między nami.

Akurat sięgał po suchy ręcznik, żeby wytrzeć włosy, ale zamarł w bezruchu.

– O co ci chodzi? Jakie seksualne napięcie?

– Usiądź, muszę cię opatrzyć. Znowu krwawisz.

Kropelki z włosów rozprysły się po całej łazience, tak energicznie się odwrócił.

– Nie usiądę, póki mi nie powiesz, co miałaś na myśli!

– Starsza kobieta i młody przystojny mężczyzna… to historia stara jak świat. Ale nie martw się, powiedział, że nie romansuje z mężatkami.

Zmrużył oczy, gdy powiedziała, że Kevin jest przystojny. -1 to ma mi przywrócić spokój?

– Tylko jeśli myśl o mnie i Kevinie ci ten spokój odbiera.

Energicznie wycierał włosy.

– Wiesz dobrze, że interesuje się tobą tylko dlatego, że nosisz moją obrączkę. Gdyby nie to, nawet by na ciebie nie spojrzał.

Odkrył jej czułe miejsce i nagle, w ułamku sekundy, to przestało być zabawne. Nie obawiała się, gdy groził jej przemocą fizyczną, ale to, iż uznał ją za zbyt brzydką, by inny mężczyzna zwrócił na nią uwagę, okazało się bardzo bolesne.

– Nie, nie wiem. – Skierowała się do sypialni.

– Dokąd? – zawołał za nią. – Myślałem, że mnie opatrzysz!

– Antybiotyk leży na półce. Zrób to sam.

Poszedł za nią i zatrzymał się w progu.

– Czy Kevin… czy on coś dla ciebie znaczy? – Rzucił ręcznik na ziemię. – Jak to możliwe? W ogóle go nie znasz!

– Nie mamy o czym rozmawiać.

– Wydawało mi się, że przykładasz wielką wagę do komunikacji międzyludzkiej.

Milczała, wpatrzona w okno, i modliła się, żeby już sobie poszedł. Zbliżył się od tyłu. Zdziwił ją jego lekko zachrypnięty głos:

– Zraniłem cię, tak?

Powoli skinęła głową,

– Nie chciałem. Tylko że… Nie chcę, żebyś cierpiała, i tyle. Nie wiesz, jacy są futboliści. Oni… my… chyba niezbyt dobrze traktujemy kobiety.

– Wiem. – Odwróciła się i zobaczyła cieniutki strumyczek wody spływający po jego piersi. – Na dzisiaj chyba już dosyć przejść. Idź sobie.

Podszedł bliżej, a w jego głosie zabrzmiała, ku jej zdumieniu, nuta czułości.

– Nawet nie doszliśmy do lania na goły tyłek.

– Może innym razem.

– A może ograniczymy się do gołego tyłka, bez lania?

– Nie uważam, by cokolwiek gołego było dobrym pomysłem, przynajmniej na razie.

– A to dlaczego?

– To tylko wszystko komplikuje.

– Poprzednia noc nie była skomplikowana. Przynajmniej dopóki nie zaczęłaś się nadymać.

– Ja! – Gwałtownie uniosła głowę. – Ja? Nadymać? Nigdy w życiu!

– Tak? – Chyba liczył na taką reakcję, bo w jego oczach znowu rozbłysł płomień. – Cóż, tak się składa, że byłem z tobą wczoraj wieczorem i twierdzę, że się nadymałaś.

– Kiedy?

– Wiesz, kiedy.

– Nie wiem.

– „Było przyjemnie"! – przedrzeźniał ją.

– Nie wiem, o co… Ach, to. – Przyjrzała mu się uważnie. – Czyżbym cię uraziła?

– Nie, do cholery, nie uraziłaś mnie. Myślisz, że nie wiem, jaki ze mnie kochanek? A skoro tego nie zauważyłaś, to twój problem, nie mój.

Naburmuszył się. A więc jednak uraziła jego uczucia. Wzruszyło jąto. Mimo pozorów wielkiego zadufania, ma słabości, jak każdy człowiek.

– Było lepiej niż przyjemnie – przyznała.

– Masz rację.

– Powiedziałabym, że było… – zerknęła na niego spod oka. – Jak właściwie?

– Może zaczniesz od: wspaniale?

Jej humor poprawiał się z każdą sekundą.

– Wspaniale? Tak, można tak powiedzieć. Było także… – Zawiesiła głos.

– Podniecająco. I dobrze.

– To także, ale…

– I denerwująco.

– Denerwująco?

– Tak. – Bojowo zacisnął usta. – Chcę cię zobaczyć nago.

– Tak? A dlaczego?

– Bo chcę.

– Taki męski kaprys?

Nie wiadomo kiedy kącik jego ust uniósł się w uśmiechu.

– Można tak powiedzieć.

– Uwierz mi, niewiele tracisz.

– Chyba lepiej się na tym znam niż ty.

– Nie byłabym taka pewna. Wiesz, jakie nogi mają modelki? Takie długie, do samego nieba, po pachy.

– No, tak.

– Nie mam takich.

– Czyżby?

– Och, moje nogi nie są krótkie, ale nie są też wyjątkowo długie. Takie przeciętne. A co do piersi… Lubisz piersi?

– Owszem, zdarzało mi się poświęcać im szczególną uwagę.