– Oczywiście, Ianie – powiedziała siadając na podłodze przed kominkiem tuż obok męża. – Dlaczego siedzimy na podłodze?
– Bo przed kominkiem lubię tak siedzieć. Może nawet moglibyśmy się tutaj kochać. Myślę, że byłoby uroczyście, a przecież musimy ochrzcić nasz nowy dom.
– Brzmi wspaniale. Stuknij się ze mną – powiedziała nadstawiając swój kieliszek. – Mamy jeszcze trochę tego szampana? Smakuje mi.
– Dwie butelki. Ale jedna z nich przeznaczona jest na Wigilię. Emily, chciałbym, żebyś coś dla mnie zrobiła. No, nie patrz tak; nie zamierzam się z niczego wykręcać. Chodzi wyłącznie o ciebie – ciągnął podając jej długopis i papierową serwetkę. – Spisz tu rzeczy, które chciałabyś mieć teraz albo w przyszłości. Uwzględnij na tej liście wszystko bez względu na to jak jest drobne czy też wielkie. I nie musisz się w niczym ograniczać. Jeśli jedna serwetka okaże się za mała, nie przejmuj się, dam ci drugą.
– Mam spisać naprawdę wszystko, Ianie?
– Obiecałem, że spełnię każde twoje pragnienie. No, zacznij już pisać, kochanie.
– A więc będzie to lista moich własnych życzeń. Sama nie wiem od czego zacząć. Dom mogę pominąć, bo już go mamy. Na pierwszym miejscu umieszczę coś wielkiego, dobrze?
– Cokolwiek sobie życzysz, Emily.
Pisanie zajęło Emily chwilę, przynajmniej tak jej się wydawało. Gdy skończyła, podała serwetkę mężowi. Zrobiła to bardzo nieśmiało, a jej oczy błądziły spojrzeniem dokoła, byle uniknąć wzroku Iana.
Ku wielkiemu zażenowaniu żony, Ian odczytał listę na głos: „Domek na plaży, łódka, trzy wyjazdy wakacyjne rocznie, limuzyna marki Mercedes na weekendy, a marki Porsche na dni robocze, kilka sznurów pereł we wszelkich możliwych długościach, diamentowe kolczyki, diamentowa bransoletka i w ogóle mnóstwo diamentów oraz trzy torebki od Chanel. Poza tym gospodyni domowa, która by się o nas troszczyła i nam usługiwała; moje własne konto w banku, z którego nie musiałabym się przed tobą rozliczać; pieniądze na czesne za studia; dziecko podobne do ciebie, i ciebie samego do końca życia.”
– Ten twój spis robi wrażenie, Emily. No, podpisz się pod nim.
– Świetna zabawa – stwierdziła Emily bazgrząc swe imię. – Czy umieściłam na tej liście coś, czemu jesteś przeciwny? – spytała przestraszona.
– Absolutnie nie. Tylko te trzy wyjazdy rocznie mogą okazać się problematyczne, jeśli będziesz chciała, żebym ci towarzyszył. Obydwoje nie możemy przecież wyjechać, lecz jeśli masz na myśli tylko siebie, to bez wątpienia mogę ci to zagwarantować.
– Wakacje w pojedynkę to żadna przyjemność – stwierdziła Emily pokazując mężowi język.
– Mówię poważnie, Emily. Czy zgodzisz się jechać sama, jeśli nie będę mógł wybrać się z tobą?
– Mówisz serio, prawda? – upewniła się Emily zdezorientowana tonem jego głosu.
– Oczywiście, że tak. Coś ci kiedyś obiecałem i zamierzam słowa dotrzymać. No, więc jak? Jeśli nie będę w stanie wyrwać się z pracy, pojedziesz sama?
– Tak.
– Świetnie. Umowa stoi. – Spojrzał na nią chytrze wsuwając serwetkę do kieszonki koszuli. – Chodź teraz do mnie.
– Przyjemny wieczór, prawda?
– Cudowny – zgodził się Ian. – Co zamierzasz zrobić z całym tym wolnym czasem, który teraz będziesz miała?
– No cóż, skoro już nie jestem ci potrzebna…
– Chwileczkę, Emily. Skąd przyszło ci do głowy, że nie jesteś mi potrzebna? Przecież nie w tym rzecz. Pomagałaś mi, ale teraz przyszedł czas, byś zajęła się sobą. Wystarczy, jak popracujesz godzinę w każdej klinice. To przecież nie znaczy, że cię nie potrzebuję. Nie waż się kiedykolwiek tak pomyśleć. Ale chciałaś uczyć się. A tak z ciekawości, możesz mi powiedzieć, co masz zamiar robić z czasem?
– Będę czytać, spać do późna przez jakiś czas, oglądać telewizję, dużo pracować w ogrodzie, uczyć się, o ile pójdę do jakiejś szkoły, i czekać na twój powrót do domu. Ianie, powiedz mi, czy zarabiamy obecnie dużo pieniędzy?
– Myślę, że mogę spokojnie przyznać, iż mamy królewskie dochody.
– A czy możemy mieć już dziecko, no wiesz, czy możemy zacząć się o nie starać?
– Nie widzę żadnych przeszkód.
Nagle wszystko straciło swój urok. Ian już jej nie potrzebował. Zgadzał się na wszystko i był tak miły, że aż zdawało się to podejrzane. Emily poczuła się jak stary spracowany koń, którego wyprowadzono na pastwisko. Nie miała zamiaru powiedzieć na głos, że tak się właśnie czuje, lecz słowa same jakoś wyszły jej z ust. Ianowi szczęka opadła, gdy to usłyszał i wpatrywał się w żonę przez dłuższy czas. W końcu ujął jej twarz w swoje dłonie i powiedział:
– Emily, czego ty chcesz? Czego ty właściwie chcesz? W ogóle już cię nie rozumiem. Cokolwiek zrobię, niezależnie w jakiej chwili, ciebie to nie cieszy. Sądziłem, że będziesz szczęśliwa, że od dawna pragnęłaś tego wszystkiego. Przyszedł czas, żebym ci się odwdzięczył, a ty ni stąd, ni zowąd zachowujesz się tak, jakbym zrobił coś złego i wstrętnego. Znowu wszystko zepsułaś. I to ty sama, Emily, nie ja.
– Jestem już za stara, żeby pójść na studia. Przypatrz mi się i powiedz, że pasowałabym do grona studentów. No, powiedz to.
– Może nie wyglądasz, jak większość studentów pierwszego roku, ale przecież do college’u idzie mnóstwo ludzi nawet starszych od ciebie. Zaczynam wątpić czy zależy ci na zrobieniu dyplomu. Albo chcesz go mieć, albo nie. Sprawa jest bardzo prosta, Emily. Nie musisz zaciągać żadnych pożyczek, stać cię na kupienie sobie lunchu czy kolacji, możesz jeździć na zajęcia samochodem, a kiedy wrócisz do domu, obiad będzie na stole i kto inny zajmie się za ciebie wszystkimi domowymi pracami. Mnie nigdy nie było aż tak wygodnie, ani zresztą nikomu z moich znajomych. Jeśli powiedziałem, że masz pracować trzy godziny dziennie w klinikach, to tylko dlatego, że sądziłem, iż chcesz mieć swój wkład w nasz interes. A jeśli chcesz pracować na cały etat, to proszę bardzo. Wybór należy do ciebie.
– Nie umiem go dokonać. Do tej pory pracowałam po szesnaście, a nawet siedemnaście godzin na dobę i starałam się jak mogłam. A teraz zamiast uciec czym prędzej od tego kieratu, czuję się nagle zostawiona na lodzie. Przynajmniej tak to odbieram. Chyba w ogóle nie umiem się znaleźć w takiej sytuacji. Nie spodziewałam się tego wszystkiego, nie byłam na to przygotowana. Bardzo sobie cenię, to co mi dałeś. Ale jedyne, co miałam w życiu do tej pory, to praca, praca i jeszcze raz praca.
– Ale teraz nie musisz już pracować. Możesz zacząć dbać o swoje nogi. Możesz zająć się tym, na co nie miałaś czasu wcześniej, możesz robić to, co zawsze mówiłaś, że chciałabyś zrobić. Chyba będzie lepiej, jak sama dokończysz tego szampana i wszystko sobie przemyślisz. Ja idę już spać. A tak przy okazji, zająłem ten zielony pokój na wprost schodów. Twój jest żółty. Dzięki takiemu rozwiązaniu, nie będziesz się budzić, gdy w środku nocy zadzwoni telefon albo będę musiał wstać do chorego.
– Ale, Ianie, myślałam że… – Nie błagaj, Emily, proszę cię, nie błagaj – powiedziała do siebie, a na głos dodała cichutko: – Dobranoc, Ianie.
A więc mieli oddzielne sypialnie. O mój Boże, to do tego już doszło, myślała. Zastanawiała się, czy starania o dziecko ograniczą się do jednorazowej próby i czy mąż na stałe usunął ją ze swego łóżka. Rozejrzała się po swym nowym domu. W żaden sposób nie potrafiła się zmusić do wejścia po schodach i ułożenia do snu w pokoju, który urządził za nią ktoś inny.
O Boże, czy działo się z nią coś złego? Może przydałaby się jej wizyta u psychiatry. Cóż, teraz przynajmniej miałaby na nią czas. W tajemnicy przed mężem, oczywiście, Ian wpadłby we wściekłość, gdyby się dowiedział, że jakiś kolega po fachu słucha o problemach jego żony. Ale mogłaby przecież pojechać do Nowego Jorku, zapisać się na wizytę pod fałszywym nazwiskiem i zapłacić gotówką. A może wkrótce uda jej się zajść w ciążę i opieka nad dzieckiem pochłonie całą jej uwagę. Wtedy czułaby się naprawdę niebiańsko szczęśliwa.
Emily dopiła szampana, po czym zwinęła się w kłębek na twardej nowej sofie, która pachniała jeszcze pakułami, i tak spędziła noc.
Kiedy się obudziła, w domu panowała taka cisza, że musiała potrząsnąć głową, by rozjaśnić myśli. W pierwszej chwili poczuła się zdezorientowana i ospała, ale zaraz ogarnął ją strach. Środek pokoju rozświetlał nieco blady bursztynowy promień światła ulicznej lampy. W końcu Emily przypomniała sobie, gdzie jest i dlaczego zasnęła na szorstkiej sofie. Gdzieś w głębi domu rozległo się bicie zegara. Naliczyła pięć uderzeń. Była więc piąta rano.
Emily przekręciła się na plecy i zapadła w pachnące pakułami poduszki.
Nie mogła się nadziwić, że coś tak pięknego i wspaniałego mogło się skończyć tak paskudnie. Chyba że Ian zaplanował takie właśnie zakończenie wieczoru. Wymyślił osobne sypialnie. Jej przydzielił żółtą. Zaczęła się cała trząść i nie była w stanie nad tym zapanować, a w pobliżu nie było ani kołdry, ani żadnego pledu, którym mogłaby się przykryć. Nie wiedziała nawet, gdzie tu włącza się ogrzewanie. Zapragnęła obudzić w sobie złość, pójść na górę i zażądać, by Ian powiedział jej wyraźnie, co właściwie dzieje się z ich małżeństwem.
Zdecydowanie chciała się tego dowiedzieć i to już. W końcu dreszcze ustąpiły, ale pojawiło się odrętwienie, toteż sztywna jak kij, zaczęła wchodzić po schodach. Pchnęła drzwi do sypialni męża i zajrzała w ciemność. Jasne było, że w łóżku ktoś spał, lecz w tej chwili świeciło pustką. Najwyraźniej w nocy wezwano Iana do którejś z klinik. Emily zapaliła światło i podniósłszy jedną z poduszek Iana, przytuliła ją do piersi. Unosił się z niej słaby zapach dość mocnej wody po goleniu, którą Ian dostał w prezencie od wdzięcznego pacjenta. Teraz na poduszkę zaczęły kapać łzy. Emily otarła oczy. Płacz nigdy jej nie pomagał. Wręcz przeciwnie, przyprawiał ją o ból głowy. – A niech cię jasna cholera, Ianie – mruknęła pod nosem. – Nagle zapragnęła, bardziej niż czegokolwiek, kontaktu z przyjacielem. Chciała móc do kogoś zadzwonić i porozmawiać. Ciekawe, co działo się z jej dawną przyjaciółką, Aggie? Przez całe lata przesyłały sobie kartki z życzeniami bożonarodzeniowymi, ale któregoś roku kartka od Aggie nie nadeszła, więc Emily, nie wiedząc, gdzie ma wysyłać swoje, przestała to robić. No, ale teraz zanosiło się na to, że będzie miała mnóstwo wolnego czasu. Może więc udałoby się jej odszukać przyjaciółkę. Ian miał własną łazienkę. Emily dokładnie ją sobie obejrzała. O ile dobrze zapamiętała rozkład domu, ta właśnie sypialnia była największa ze wszystkich pięciu, a tym samym małżeńska. Pokój żółty, należący do niej, był niewiele mniejszy, Ian miał u siebie wielką podwójną szafę. U Emily stała duża szafa z lustrem na drzwiach. Właściwie, dlaczego by nie – żeby ulokować wszystkie swoje koszule i garnitury, Ian potrzebował więcej miejsca na półkach niż trzy kobiety. W porównaniu z tym, co.miał mąż, garderoba Emily prezentowała się niezwykle skromnie.
"Kochana Emily" отзывы
Отзывы читателей о книге "Kochana Emily". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Kochana Emily" друзьям в соцсетях.