– Mam pomysł – odezwała się Lena. – Zróbmy z nich szlaczek w kuchni. Przykleimy je do tapet. Naturalnie fotki muszą wisieć na wysokości oczu, żebyśmy mogły patrzeć na nie do woli. Mamy sześć zestawów, więc powinno starczyć na wszystkie ściany.
– Fantastyczny pomysł – osądziła Emily. – Zabierzmy się do tego od razu. Jutro nie starczy nam odwagi. Klej jest w szafce w mojej sali gimnastycznej.
– Wyszło nam krzywo – stwierdziła Nancy dwie godziny później – ale podoba mi się. Moim zdaniem powinnyśmy powiększyć to zdjęcie z Emily do rozmiarów plakatu i powiesić je na kuchennych drzwiach. Co wy na to?
– Pójdę do tego zakładu, gdzie wywołują zdjęcia w ciągu godziny – zgłosiła się na ochotnika Lena. – Tylko że plakat będą robić pewnie z tydzień.
– Brawo! Brawo! – przyklasnęła Emily.
– Dokończmy teraz ciasto i napijmy się kawy. Ja zaparzę – zaoferowała się Kelly.
.- Ależ miałyśmy rozrywkowy wieczór. Naprawdę było świetnie – stwierdziła Zoe.
– A kto powiedział, że po czterdziestce trzeba już tylko czekać na śmierć? – dodała chichocząc Lena.
Gdy kawa była gotowa, Zoe wzniosła toast.
– Wypijmy za Emily, za kaloryczne jedzenie, za kofeinę, wreszcie za erotyczne sny i nową dekorację naszej kuchni.
Bliźniacze siostry Demster, Rose i Helen, które wynajmowały mieszkanie nad garażem, zsunęły się z krzeseł jednocześnie.
– One wszystko robią razem – skomentowała Nancy. – Już po pierwszej lampce wina były wstawione. Chyba powinnyśmy po prostu je czymś nakryć.
– W porządku – zgodziła się Emily.
Martha Nesbit, przyjaciółka sióstr Demster, która nigdy nie wypowiedziała dwóch słów, jeśli jedno wystarczyło, popatrzyła na leżące na podłodze bliźniaczki i ściągnąwszy poduszkę z kuchennego krzesła położyła się obok nich.
– Wspaniały wieczór – stwierdziła, zanim zdążyła zasnąć.
– Idę jutro do szpitala na poranną zmianę – oznajmiła Martina. – Zostawcie wszystko. Pozmywam przed wyjściem do pracy. Cudownie się bawiłam, Emily. Naprawdę wspaniale się u ciebie mieszka. Dobranoc.
– Masz ochotę pójść na spacer, Leno?
– Jasne.
– Przejdziemy się tylko ulicą tam i z powrotem. Na zewnątrz jest bardzo przyjemnie. – Chwilę szły w milczeniu, po czym Emily przerwała ciszę. – Wiesz, Leno, minęło bardzo dużo czasu, zanim zdołałam dostrzec cokolwiek poza moim własnym smutkiem. Zdaję sobie sprawę, że dziś za dużo wypiłam, ale to nie ma nic do rzeczy. W tej chwili na przykład dostrzegam świecące gwiazdy. Widzę wyraźnie Wielką Niedźwiedzicę. Niebo wygląda tak, jakby ktoś wysypał na nie mnóstwo błyszczących kamyczków. Powietrze, którym teraz oddychamy przypomina mięciutki, jedwabisty aksamit spowijający nas od stóp do głów. Jest właśnie takie, bo nie ma w nim wilgoci. Księżyc jest cudowny. Jutro będzie pełnia i wszystkie zrobimy się kapryśne, i w ogóle poczujemy się kiepsko. Zdziwiłabyś się, gdybym ci opowiedziała, co działo się podczas pełni w klinikach, gdy w nich pracowałam. Czuję zapach kapryfolium. Późno zakwitło w tym roku, pewnie dlatego, że niewiele było deszczu.
Muszę się za coś wziąć, Leno. Dzisiaj zrozumiałam to wyraźniej niż kiedykolwiek dotąd. Nie planowałam tego, że na dwa lata praktycznie wyłączę się z normalnego życia – nie znaczy to, że mam jakiś plan, ale muszę coś wymyślić. Chcę ułożyć sobie życie, wytyczyć jakiś cel, znaleźć coś, co chciałabym robić albo do czego mogłabym zmierzać -jakkolwiek to nazwę i tak sprowadza się do jednego. Leno, chcę znów myśleć i czuć. Dziś doświadczyłam tego przez kilka zaledwie minut. I wcale nie mówię w tej chwili o tym idiotycznym wybryku, kiedy… w każdym razie nie o tym. To przypisuję wpływowi wypitego wina. A ty, Leno, masz jakieś plany?
– Jestem zadowolona z tego co mam. Mnie nie trzeba wiele do szczęścia. Czuję się, jakbym nagle w drugiej połowie swego życia odnalazła rodzinę. Dziś wieczór każda z nas na swój własny sposób starała się dać do zrozumienia, jak bardzo jesteśmy ci wdzięczne. A ja w szczególności.
– Czy to znaczy, że w pełni odpowiada ci to, że najpierw przez osiem godzin pracujesz w supermarkecie i jesteś cały czas na nogach, a potem zaczynasz drugą pracę na ćwierć etatu?
– Muszę myśleć o przyszłości, Emily, sama to rozumiesz. Mój mąż, chociaż miał dobre intencje, uważał że wszelkie ubezpieczenia to jedynie strata pieniędzy. Nie mam obecnie wyboru, więc muszę się pogodzić z istniejącą sytuacją.
– A gdyby wpadł mi do głowy jakiś pomysł na rozkręcenie wspólnego interesu, coś z czego mogłybyśmy żyć, to byłabyś zainteresowana?
– Jeśli zadbasz też o zabezpieczenie emerytalne, to z przyjemnością wejdę w ten interes.
– Muszę nad tym pomyśleć. Kto wie, może coś wydedukuję.
– Byłoby wspaniale.
– Chciałabym, żeby każdy dzień kończył się tak miło jak dzisiejszy – powiedziała Emily zawracając w kierunku domu.
– Cieszę się, że zostałyśmy przyjaciółkami. Mój mąż chciał, żebym poświęcała mu cały swój czas, kiedy był w domu. Nie żałowałam mu ani minuty, ale dopiero teraz widzę, ile traciłam. Jesteś bardzo sympatyczną osobą, Emily.
– Wiem. Teraz to wiem. Ale przez tak długo… Zresztą nieważne, to już przeszłość. Odeszła i już jej nie ma.
Lena zaczęła machać rękami w powietrzu.
– Witaj zrodzona dla świata, Emily Thorn.
10
Pojękując Emily zasiadła do stołu, żeby wypić pierwszą tego dnia filiżankę kawy. Przechodziła właśnie pierwszego kaca. Bo oczywiście te, które miała w czasie pożycia z Ianem nie liczyły się. Ale warto było. Wczorajszy wieczór okazał się dokładnie taki, jak sobie życzyła. Jeśli nawet nie była tego pewna przedtem, teraz nie miała żadnych wątpliwości, że grupka mieszkających u niej kobiet, a obecnie przyjaciółek, to osoby, którym można zawierzyć. Każda z nich miała swoje problemy, ale jedne były bardziej skore do podzielenia się nimi, a inne mniej. Prawdę mówiąc to wszystkie razem tworzyły coś w rodzaju wspierającej się wzajemnie grupy, coś, o czym do tej pory Emily tylko czytała w książkach.
Popatrzyła na najnowszy element dekoracyjny kuchni i aż zachichotała. A kiedy wyobraziła sobie minę inkasenta z elektrowni, który sprawdzając odczyt licznika zobaczy fotografie, wybuchnęła gromkim śmiechem. Bo aby dojść do licznika, musiał przejść przez kuchnię. – Dzień za dniem życie się toczy – mruknęła.
Na dzisiaj Emily miała konkretne plany. Zamierzała wynająć osobistego trenera, który ułożyłby taki program ćwiczeń, by jej ciało stało się sprężyste. Bo schudnięcie to jedno, a wiotka obwisła skóra, to zupełnie inny problem. Wprawdzie nie wiedziała, czy po czterdziestce można jeszcze mieć sprężyste ciało, ale chciała spróbować.
Popatrzyła na drzwi do łazienki, lecz po chwili odwróciła wzrok. Pomyślała, że jeszcze nie jest gotowa, ale już wkrótce… kto wie. Może niedługo. A może nigdy. Przeniosła wzrok nieco wyżej i uznała, że Ian w żadnym okresie swego życia nie prezentował się tak dobrze. Był chudy, właściwie składał się ze skóry i kości. Jak na jasnowłosego i bladego z natury mężczyznę jego ciało nie było zbyt obficie owłosione, a te włoski, które miał, i tak były ledwie widoczne z racji swego blond koloru. A owłosiona klatka piersiowa u mężczyzny jest taka… taka seksowna.
– Jesteś podniecona, Emily. Musisz znaleźć sobie faceta – powiedziała do siebie samej. – Utkwiła wzrok w wiszących na ścianie zdjęciach z polaroidu i tych, które kupiła razem z koleżankami. – Taaak – westchnęła ciężko.
Przyznanie się przed sobą, że pragnie seksu i potrzebuje go, było kolejnym znaczącym krokiem naprzód, jaki zrobiła. Jeszcze nie tak dawno myślała przecież, że nie jest już zdolna do żadnych uczuć. Ale widok młodego połyskującego od oliwki ciała mężczyzny, którego oglądała ostatniej nocy, uzmysłowił jej, iż bardzo się w tej kwestii myliła.
Emily nalała sobie drugą filiżankę kawy i zapaliła pierwszego tego dnia papierosa. Delektując się nim w pełni pomyślała – układając plany na najbliższą przyszłość – że po pierwsze musi poszukać sobie faceta, z którym mogłaby uprawiać seks. Po drugie potrzebuje pomysłu na otworzenie jakiegoś interesu, na którym mogłaby zarobić. A po trzecie ma za zadanie zapewnienie pracę i zabezpieczenie na przyszłość kobietom, które u niej mieszkają.
Doszła do wniosku, iż wszystkie jej lokatorki w taki czy inny sposób ucierpiały ze strony mężczyzn. Niektóre same się im poddawały, a inne nie godziły się z losem, jaki je spotkał.
Lena na przykład nie była ubezpieczona na wypadek śmierci męża tylko dlatego, że jej współmałżonek nie chciał płacić składek. Obecnie czterdziestoczteroletnia Lena pracowała jako kasjerka w supermarkecie, żeby zarobić na ubezpieczenie od kosztów leczenia. Nie posiadała żadnego majątku ani oszczędności na wypadek, gdyby coś się jej przytrafiło. Za dwadzieścia lat mając sześćdziesiąt cztery lata, o ile szczęśliwie dożyje tego wieku, zacznie otrzymywać zasiłek z opieki społecznej wciąż wynajmując umeblowany pokój tutaj czy gdzieś indziej.
Nancy nie posiadała wyższego wykształcenia i pracowała jako urzędniczka w tartaku za sześć dolarów za godzinę. Mąż zostawił ją bez środków do życia. Miała czterdzieści pięć lat i niczego poza samą sobą oraz rzeczami osobistymi, bo nawet meble ze swego dwupokojowego mieszkanka musiała sprzedać. Jej ubezpieczenie zdrowotne miało bardzo wąski zakres, a przyszłość malowała się przed nią w ponurych barwach.
Martina, asystentka pielęgniarki, opuściła męża, ponieważ był pijakiem i nie chciał się leczyć. Jej sprawa rozwodowa była właśnie w toku, lecz mąż miał lepszego adwokata niż ona. Gdyby ich czteropokojowy dom udało się w końcu sprzedać, suma jaka przypadłaby jej w udziale nie byłaby zbyt wielka, więc szanse Martiny na bezpieczną starość nie wyglądały obiecująco.
Czterdziestoczteroletnia Kelly Anderson pracowała na dwóch posadach po półetatu i nie miała żadnego ubezpieczenia. Nigdy nie wyszła za mąż, choć przez piętnaście lat mieszkała z ciągle podróżującym komiwojażerem, który obiecywał wprawdzie, że się z nią ożeni, lecz umarł, zanim zdążył dotrzymać słowa. Jesień jej życia również malowała się w ciemnych barwach.
"Kochana Emily" отзывы
Отзывы читателей о книге "Kochana Emily". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Kochana Emily" друзьям в соцсетях.