– Przykro mi z powodu dzisiejszego wieczoru.

– I bardzo słusznie. Jeśli się nie odezwę, to nie zapomnij przynieść mi rosołku z kurczaka. Zadzwonię do ciebie wieczorem, jak już Ted wyjdzie. Dziękuję za herbatę.

Kiedy Emily sięgała po kwiaciasty szlafrok, kąciki jej ust podniosły się w lekkim uśmiechu.

– Obiecaj mi, że od razu po przyjściu do domu zapakujesz się do łóżka. Wypij jeszcze herbatę i leż w cieple. A zanim się położysz, weź gorący prysznic.

– Dobrze, mamusiu – odparł zmęczonym głosem.

– Dobranoc, Ben.

– Dobranoc, Emily.

13

Otwierając tylne drzwi, Emily spojrzała na niebo; dzień był pochmurny i ponury, i zanosiło się na śnieg. Zamknęła klinikę nieco wcześniej, bo czuła, że łapie ją przeziębienie. Kiedy jednak zaczęła się krzątać i robić herbatę, przyznała przed sobą, że właściwie nie czuje się wcale źle, a chciała tylko znaleźć jakiś powód, żeby przyjść do domu i przejrzeć parę książek.

Do Bożego Narodzenia zostało zaledwie dwa tygodnie, a do operacji plastycznej w Nowym Jorku o jeden dzień więcej. Zastanawiała się jeszcze, czy nie odwołać zabiegu i zainwestować zaoszczędzone w ten sposób pieniądze w kliniki. Wprawdzie urządziły głosowanie i wszystkie jej koleżanki zdecydowały, że powinna zrealizować swój plan i zrobić sobie lifting, ale to nie miało znaczenia, chociaż wspólnie uznały, że jakoś sobie poradzą. Operacja kosztowała siedemnaście tysięcy dolarów i Emily uzyskała je ze sprzedaży futer, ponieważ jej ubezpieczenie zdrowotne nie uwzględniało operacji plastycznych. Wiedziała, że postępuje jak dekadentka, ale nic ją to nie obchodziło.

W głowie jej huczało, a mięśnie ramion były tak napięte, że czuła się jak drewniana kukiełka, której właściciel zamierza właśnie oderwać ręce. Zapaliła papierosa – pierwszego od wielu tygodni, napiła się herbaty z czarnej porzeczki i dopiero zabrała się za przeglądanie przyniesionej do domu księgi.

Cóż właściwie miała zrobić? Kliniki przyniosły sporo strat. Charley złożył wymówienie i miał odejść z początkiem nowego roku. Kusiło go coś, o czym zawsze marzył, czyli ćwiczenia wyrabiające mięśnie, a także dziewczyna o imieniu Winona, która twierdziła, że uwielbia atletycznie zbudowanych mężczyzn. Zamierzał wreszcie rozpocząć treningi, żeby móc potem wyruszać w trasy objazdowe, ale co to właściwie oznaczało, Emily nie miała pojęcia.

Otworzyła księgę rachunkową na ostatniej stronie, gdzie rozliczała swoje prywatne finanse. Wiedziała, że nadszedł czas na sprzedaż biżuterii i domku na plaży. Należną Ianowi część sumy uzyskanej za domek postanowiła przechować na osobnym rachunku bankowym, na wypadek gdyby kiedyś dał o sobie znać. Pomyślała, że być może udałoby się jej zaciągnąć drugą niewielką pożyczkę pod zastaw domu.

Zastanawiała się, czy starczy jej odwagi, by naruszyć ostatnie dziewięćdziesiąt tysięcy dolarów, jakie odłożyła na starość. W końcu powiedziała sobie, że może to zrobić. A właściwie nawet musi, bez względu na konsekwencje. Postanowiła przecież bez reszty zaangażować się w pracę nad sukcesem swojej firmy. Podobnie jak jej przyjaciółki.

Emily dopiła herbatę i zaparzyła sobie kolejną filiżankę. Zabrała się właśnie za drugiego papierosa, gdy przypomniał jej się film wideo nakręcony po tym, jak została obrabowana. W myśli znów usłyszała słowa Bena. Czy miał rację? Najprawdopodobniej tak. Ale jak miałaby zaprezentować światu taki film? Ben jako mężczyzna nie rozumiał co znaczy wstyd, poczucie winy i odrzucenia. On nie miał pojęcia co czuje kobieta mająca wałki tłuszczu, obwisłe piersi, grube, ocierające się o siebie uda i taki nadmiar ciała na pupie, że tworzyło duże fałdy w miejscu, gdzie kończyły się majtki. Ben nie mógł wiedzieć, jak przygarbią się sylwetka kobiety, gdy ma ona niskie poczucie własnej wartości i świadomość, że jest brzydka i tłusta. Ben widywał swoich klientów w ślicznych kostiumach i ładniutkich opaskach na głowach. A jeśli nawet pod spodem mieli nieco tłuszczu, to i co z tego. Ben go nie widział, więc nie zdawał sobie sprawy, co jej proponuje.

Emily wspomniała, że kiedyś Ian powiedział jej, iż jest śliczna jak motylek. Rozpłakała się na myśl o tym. Chwilę później zdenerwowała się na siebie, bo sądziła, że etap rozczulania się nad sobą dawno już zakończyła. – Nienawidzę cię, Ianie – powiedziała. – O Boże, żebyś wiedział, jak bardzo cię nienawidzę. Mam nadzieję, że te twoje cholerne białe koszule są mocno wygniecione. – Dopiła herbatę i energicznie wgniotła papierosa w popielniczkę. Przyszło jej do głowy, że skoro koleżanki nie wrócą do domu wcześniej jak za półtorej godziny, ma wystarczająco dużo czasu, żeby…

Chwilę później zdejmowała już kamerę i magnetowid z półki w szafie. Kolejną minutę czy dwie zajęło jej włączenie telewizora i uruchomienie sprzętu wideo. Z pilotem w dłoni usiadła na krześle. Na widok swej twarzy na ekranie skuliła się, lecz kiedy zobaczyła siebie ubraną jedynie w bieliznę, w oczach stanęły jej łzy. Przewinęła taśmę do początku i odtworzyła ponownie, a potem kolejne dwa razy. W końcu zatrzymała ją. Gdyby chciała, mogłaby teraz nagrać dalszy ciąg filmu. Byłaby to jakby druga część. Tylko, czy naprawdę tego chciała? Ależ skąd, o Boże, nie. Chociaż, dlaczego nie? W końcu najgorsze miała już za sobą. Część pierwszą można by zatytułować „przedtem”, a drugą „potem”. No, zaczynaj, Emily, popędziła samą siebie, pokaż się, niech wszyscy zobaczą, jak minione lata odbiły się na twojej twarzy. Zdejmij bluzę, żeby każdy mógł zobaczyć jak wyglądasz w różowym body. Niech obejrzą sobie zdeformowanego motylka. Bez względu na to, ile będzie cię to kosztować, jesteś w stanie to zrobić. I dla samej siebie, i dla innych – dla wszystkich, którzy zechcą obejrzeć tę kasetę. Na razie za darmo. – O mój Boże! -jęknęła. Wcisnęła przycisk „nagrywanie” i wróciła na krzesło.

– Nazywam się Emily Thorn – zaczęła. – Skoro oglądacie mnie teraz, widzieliście na pewno pierwszą część filmu, którą nakręciłam w bardzo nieszczęśliwym okresie swojego życia. Aż do dzisiejszego dnia brak mi było odwagi, czy jak niektórzy powiedzieliby charakteru, żeby go obejrzeć. Kiedyś, dawno temu, mój mąż powiedział, że jestem śliczna jak motylek. – Podeszła bliżej do kamery. – Teraz wcale nie wyglądam jak motylek, ani tak się nie czuję. Ale jestem zdrowa, mam dobrą kondycję, a piękno, jak wszystkim wiadomo, tkwi w oczach patrzącego. Łatwo powiedzieć, prawda? – Cofnęła się nieco. – Przyjrzyjcie mi się, drogie panie.

Emily obróciła się, zrobiła kilka głębokich skłonów i parę piruetów, a następnie położyła się na podłodze i wykonała kilkanaście szybkich pompek. – Widzicie? Teraz potrafię robić takie ćwiczenia. Jestem w dobrej formie i nie mam na sobie ani grama zbędnego tłuszczu. Mogę jeść, co tylko dusza zapragnie, o ile zachowuję w tym umiar.

Emily oblizała usta, a jednocześnie poczuła, że do oczu znów napływają jej łzy. – Jakieś pół godziny temu siedziałam w kuchni pijąc herbatę i paląc papierosa, czego akurat nie powinnam była robić, bo zasadniczo zerwałam już z nałogiem. Tak czy owak siedziałam i rozmyślałam o operacji plastycznej twarzy, której zamierzam się poddać po Bożym Narodzeniu. Uważałam, że decydując się na taki krok, inwestuję w siebie. Ale wiem już, że się oszukiwałam. Postanowiłam zrobić sobie ten lifting z czystej próżności. Chciałam znów stać się tą Emily Thorn, która była śliczna jak motylek. Zdałam sobie w końcu sprawę, że nie jestem motylem ani nigdy nim nie byłam. Jestem sobą – Emily Thorn. Nigdy nie istniały dwie Emily. W tej właśnie kwestii się pomyliłam, lecz tą wypowiedzią naprawiam błąd. Proszę, drogie panie, wytrzymajcie ze mną jeszcze chwilę, bo chciałabym przez moment się zastanowić i nakręcić trzecią część tego filmu.

Emily starała się uporządkować własne myśli. Jeśli Ben miał rację, to słowa, które teraz wypowie, będą miały kluczowe znaczenie i nie można tej mowy przećwiczyć. Musiała powiedzieć, co naprawdę sądzi i w co wierzy. Utkwiła wzrok w obiektywie kamery i zaczęła mówić:

– Pragnę myśleć o sobie jak o kimś, kto przeżył katastrofę. Wiele z was zapyta pewnie: „A cóż to ma wspólnego z dbałością o sprawność fizyczną”? Ja odzyskując kondycję zaczęłam normalnie żyć. Patrząc teraz wstecz widzę jasno, że połowę swego życia zmarnowałam. Mąż opuścił mnie, chociaż to dzięki mojej pracy ukończył studia medyczne. Nie zostałam całkowicie bez środków do życia. Miałam do dyspozycji trochę pieniędzy i dom o bardzo dużej hipotece, a poza tym została mi po nim nadwaga… trzydzieści jeden kilo mojego własnego tłuszczu. Szczęście w nieszczęściu polegało na tym, że los zadbał o to, żebym miała wsparcie. Was wspierać będą moje koleżanki prowadzące kliniki Emily. Nieważne z jakiego powodu do nas przyjdziecie, my postaramy się wam pomóc. Nauczymy was, jakie ćwiczenia powinnyście wykonywać i kiedy, jak się odżywiać i jak dbać o własne ciało, żeby uzyskać pożądane rezultaty. Doradzimy każdej z was indywidualnie. My, kobiety, chcemy pomóc kobietom. Nie wiem kim jesteście, więc to wy musicie przyjść do nas. Nie marnujcie swego życia, nie trwońcie go. Żyjcie jego pełnią. Odważcie się być sobą. W tej chwili przerwę to nagranie i pojadę do jednej z naszych klinik, żeby pokazać wam, co tam robimy.

Emily wcisnęła przycisk „stop”. Postanowiła, że jutro rano zabierze kamerę ze sobą i poprosi Lenę albo którąś z koleżanek o pomoc w dokończeniu filmu. Czuła się kompletnie wyczerpana. Z pełną odpowiedzialnością mogła powiedzieć, iż rzeczywiście istnieje coś takiego jak tortury psychiczne. Ciekawe czy poddając się im spala się więcej kalorii?

Wszedłszy do kuchni, Emily popatrzyła na zegar. Pomyślała, że skoro i tak już siedzi w domu, to mogłaby ugotować obiad. Miała ochotę na kurczaka z rusztu z warzywami ugotowanymi na parze i doprawionymi cytryną i koperkiem. Do tego zamierzała przyrządzić pieczone ziemniaki oraz surówkę z sałaty i marchewki polaną miodowym sosem Dijon, a na deser niesłodzoną galaretkę truskawkową. Zdecydowała, że spryska kurczaka tylko odrobiną tłuszczu, a obiad i tak będzie bardzo pożywny, i to z deserem prawie bez cukru.