Emily bardziej cieszyła się towarzystwem koleżanek przy stole niż samym jedzeniem. Kiedyś żyła, aby jeść, a obecnie, podobnie jak jej współlokatorki, jadła aby żyć. Wyobraziła sobie, że wieczorem po kolacji zbiorą się w salonie, będą chrupać popcorn i popijać go ziołową herbatą.
Kiedy jednak nakrywała do stołu, w jej oczach malował się niepokój. Właśnie składała serwetki, gdy do drzwi zapukał Ben i wszedł sam nie czekając aż mu ktoś otworzy.
– Widzę, że zjawiłem się w samą porę. Czasami jednak udaje mi się wyczuć chwilę – zażartował.
– Zjesz z nami?
– Jeśli to zaproszenie, odpowiedź brzmi: tak.
– A co cię tu sprowadza o tej porze?
– Mam nowego klienta w Woodland. To tak blisko, że postanowiłem wpaść, żeby cię zobaczyć.
Wygląda wspaniale, przemknęło Emily przez głowę, gdy patrzyła na Bena. Nawet po całym dniu pracy, ubrany w dres, sprawiał wrażenie Mężczyzny z charakterem. Był przystojny, ale nie wymuskany – emanowała od niego raczej swoboda i przystępność. Ciało Emily przeszył jakiś dziwny dreszcz, którego dawno już nie doświadczyła.
– Cieszę się, że zajrzałeś – powiedziała ciepłym głosem. – Zastanawiałam się, czy zjesz ze mną kolację w najbliższą sobotę. Tym razem ja chciałabym cię zaprosić. Chyba że, twoim zdaniem, to nie wypada.
– Jeśli masz ochotę płacić, ja nie mam nic przeciw temu. Prawdę mówiąc, czuję się… mile połechtamy tym, że kobieta zaprasza mnie na randkę i chcę, żebyś wiedziała, iż jestem na tyle nowoczesnym facetem, żeby przyjąć takie zaproszenie i być za nie wdzięczny. Już się cieszę na ten wieczór. I możesz być pewna, że to wypada. – Roześmiał się od ucha do ucha. – Wydawało mi się, że miałaś mi przynieść rosołek z kurczaka, bo byłem przeziębiony.
– Niestety nie miałam kurczaka. A poza tym, to było dawno temu. Zresztą przypomniało mi się właśnie, że wspominałeś coś wtedy o zadzwonieniu do mnie w niedzielę, a nie zrobiłeś tego.
– Za bardzo byłem chory.
– Dokładnie taka sama wymówka jak ta moja z kurczakiem, nie sądzisz?
– Odpłacam pięknym za nadobne – odparł jowialnie.
– Wiele o tobie myślałam po… po tamtym wieczorze.
– Ja o tobie także, Emily. Właściwie to potrzebuję teraz być z ludźmi. Zbliżają się święta, a moja żona i jej nowy mąż wybierają się do Kalifornii, więc jestem trochę do niczego, jeśli rozumiesz co chcę przez to powiedzieć.
– Przykro mi, Ben. Nie przysługują ci prawa odwiedzin w czasie świąt czy może wymieniacie się – jednego roku ona a drugiego ty?
– Powinniśmy być z Tedem na zmianę, ale oni mają teraz coś w rodzaju opóźnionego miesiąca miodowego. Mogę za to zabrać Teda do siebie na kolejne dwa Boże Narodzenia. Jego matka zachowała się bardzo grzecznie, a Ted chciał z nimi jechać, więc co mogłem zrobić?
– Nie miałeś wyjścia. Ale możesz spędzić Boże Narodzenie z nami, jeśli tylko masz ochotę. Planujemy urządzić wspaniałą Wigilię, a następnego dnia spać do późna i zjeść potem wystawny obiad. W Wigilię oczywiście także przygotujemy obfitą kolację. Wiesz co, pojedź z nami w przyszłym tygodniu wybierać choinkę, albo może jeszcze w ten weekend. Niedziela byłaby w sam raz. Znam fantastyczną szkółkę niedaleko od trasy 130. Uwielbiam Boże Narodzenie. Mam mnóstwo ozdób i światełek.
Z zapartym tchem czekała na odpowiedź Bena.
– Bardzo chętnie. Przyniosę wino.
– Wino nie wystarczy. Musisz postarać się o prezenty. O całe torby upominków. Pamiętaj, że jest nas osiem – powiedziała mrugając okiem.
– Przyjąłem do wiadomości. Ma być wino i prezenty. Mam nadzieję, że będzie padać śnieg.
– Ja też. Zapowiadali opady na cały weekend. Pomyśl tylko, czyż nie byłoby wspaniale, gdyby w powietrzu fruwały białe płatki, akurat gdy będziemy wybierać drzewko? O Boże, byłabym strasznie szczęśliwa. O, dziewczyny wróciły do domu – stwierdziła obracając kurczaka na ruszcie.
– Jeśli chciałbyś mi pomóc, to możesz polać sałatkę sosem i wymieszać. Ja włożę jeszcze ziemniaki do kuchenki mikrofalowej i za jakieś piętnaście minut będzie jedzenie.
Kiedy już wszyscy razem siedzieli przy stole śmiejąc się i żartując, popychając i poszturchując, Emily pomyślała, że mieć w domu mężczyznę, również w kuchni, to zupełnie inne życie.
Przez cały czas ani razu nikt nie napomknął o interesach. Wspominali święta sprzed lat, rozmawiali o tym, jak będą wybierać choinkę, i – jak to Martina określiła – robić się na bóstwo przed wyjściem na pasterkę, jak będą rozpakowywać prezenty po powrocie z kościoła, wznosić toasty i jak wreszcie pójdą spać.
Emily oparła się wygodnie na krześle i obserwowała Bena i koleżanki. Przez wszystkie lata małżeństwa z Ianem ani razu nie było w ich domu przyjęcia, nigdy nie zapraszali gości. Raz czy dwa zjedli kolację na mieście wraz z kolegami Iana, ale potem Emily musiała przejść piekło. Mąż wypominał jej, że nie była odpowiednio ubrana lub nie błyszczała w towarzystwie, czy też nie brała udziału w rozmowie, a w końcu wymierzał jej najwyższą karę nie odzywając się do niej przez kilka dni, a czasem nawet tygodni. Teraz Emily siedziała uśmiechnięta i czuła się świetnie. Nareszcie naprawdę żyła.
– Rety, wszystko zjedzone – powiedziała Kelly zabierając się do sprzątania ze stołu. – Podoba mi się, kiedy ludzie mają apetyt.
– Jak mnie znowu zaprosicie, to będę jadł z takim samym apetytem. Umiem wprawdzie gotować, ale zwykle po prostu zjadam coś naprędce. A to była pożywna kolacja. Teraz rozumiem, dlaczego wszystkie się odchudzacie. Chętnie pomogę wam zmywać albo pójdę już sobie do domu
– oznajmił Ben.
– Ja pozmywam; dziś moja kolej – odparła Emily. – Ty możesz wycierać talerze.
– Ale bardzo dużo ich tłukę – uprzedził Ben.
– W takim razie wkładaj palto – stwierdziła Lena prowadząc go do drzwi. Towarzyszyły im pogwizdywania pozostałych. – To typowe dla faceta. Zjeść i zwiać. A idź sobie, nic nas to nie obchodzi. Następnym razem sam będziesz zmywał. Albo przynieś sobie jednorazowe talerzyki.
W kuchni nagle zaroiło się, bo wszystkie koleżanki zaczęły pomagać Emily.
– Zwołuję zebranie – obwieściła Emily wieszając ścierkę na haczyku.
– Przewidziałyśmy to – oznajmiła Zoe. – Właśnie dlatego pozbyłyśmy się Bena.
– Ale skąd wiedziałyście? – spytała Emily zdumiona.
– Przecież jesteśmy kobietami – odparła Lena, jakby to stwierdzenie wszystko wyjaśniało. – I nie pomyliłyśmy się?
– Chodźmy do salonu. Chcę wam pokazać film wideo, ale zanim to zrobię, musimy pokrótce omówić kilka spraw związanych z interesami.
Wszystkie kobiety zgromadziły się w salonie. Nancy jako ostatnia zajęła miejsce w kręgu na podłodze stawiając obok siebie tacę ze styropianowymi kubkami i dzbankiem kawy. Po kolei nalewała do każdego ciemny napój i rozdawała koleżankom.
– Znów znalazłyśmy się w dołku. Charley odchodzi. Zresztą wiedziałyśmy, że wcześniej czy później to nastąpi i że pełni on tylko rolę chwilowej atrakcji. Ale dłużej już nie możemy sobie pozwolić na tego typu chwyty. Możemy kontynuować działalność jeszcze przez jakieś pół roku, ale potem będę spłukana. Po prostu zabraknie mi pieniędzy. Ciągle nie mamy szans na kredyt z banku; co do tego jestem pewna. A to oznacza, że same musimy na siebie zarobić.
– Jak bardzo jest z nami źle? – spytały chórem.
– Dosyć. Nie mamy już żadnych zasobów. Nie umiem czarować. Wszystkie bardzo się starałyśmy i dałyśmy z siebie wszystko. Nie mamy już na czym zaoszczędzić. Owszem cieszymy się dobrą reputacją, klientki polecają nas innym, ale to nie wystarcza. Popełniłam kilka błędów, które sporo nas kosztowały.
– Mamy trochę oszczędności. Gdybyśmy się złożyły, czy to by coś pomogło? – zapytała Martina.
– Oczywiście, że tak, ale nie mogę was prosić, żebyście pozbywały się swoich zaskórniaków – odparła Emily.
– Ty poświęciłaś swoje na ten interes – sprzeciwiły się bliźniaczki.
– Owszem, ale wciąż troszkę mi zostało. Wy nie będziecie miały nic.
– To nasza własna decyzja. Sama mówiłaś, że dzielimy się po równo. My jesteśmy gotowe wyłożyć pieniądze ze sprzedaży naszej firmy – oznajmiły cicho bliźniaczki. – Policzmy, ile zdołamy wspólnie zgromadzić.
Po podsumowaniu składek, Emily popatrzyła na koleżanki zdumiona.
– Całkiem niezła sumka – oznajmiła. – A tak przy okazji, o ile was to interesuje, to oświadczam, że zrezygnowałam z operacji plastycznej. Jeśli do pieniędzy, które uzyskałam ze sprzedaży futer dodamy wasze oszczędności, to mamy sporą szansę zrealizować mój plan. A teraz posłuchajcie.
– Poczekaj chwilkę, przyniosę butelkę brandy. Coś mi się wydaje, że to co powiesz okaże się bardzo ważne, więc musimy to uczcić – powiedziała Zoe zrywając się z miejsca i biegnąc do kuchni. Gdy wróciła, nikomu nie żałowała trunku lejąc wprost do kubków z kawą. – No dobrze, Emily, teraz mów.
– Zaraz, zaraz, myślałam, że chciałaś zrobić sobie ten lifting. Mówiłaś, że ta operacja jest ci potrzebna. Jeśli dzięki niej poprawiłoby się twoje samopoczucie, to nie rezygnuj. Przecież tłumaczyłaś nam, że łatwiej byłoby ci odzyskać wiarę w siebie i poczucie własnej godności – powiedziała Lena.
– A więc kłamałam. Dzięki wam czuję się zadowolona. Same popatrzcie. Jesteście gotowe oddać ostatni grosz dla ratowania naszego wspólnego przedsięwzięcia. Lifting nie jest mi wcale potrzebny. Owszem, chciałabym go sobie zrobić. Na tym właśnie polega różnica. Zresztą może któregoś dnia poddam się tej operacji, a może i nie. Spójrzcie na mnie, wszystkie. Mam jakieś znamię czy co? Na każdą tę cholerną zmarszczkę sama zapracowałam i nie jestem pewna, czy chcę się z nimi rozstawać. To ja sama tak zdecydowałam. Nie wy za mnie. Ben także nie; w dodatku, kiedy wspomniałam o liftingu zapytał: „A cóż, do diabła, jest nie tak z twoją twarzą?” I mówił to zupełnie szczerze; trzeba było widzieć jego zdziwienie. Tak więc zapomnijmy o tej operacji i zajmijmy się sprawami bieżącymi – oświadczyła Emily.
Wyciągnęło się ku niej siedem par rąk. Emily chwyciła dłonie Leny i Zoe.
"Kochana Emily" отзывы
Отзывы читателей о книге "Kochana Emily". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Kochana Emily" друзьям в соцсетях.