– Nie mogę. Nie potrafię tego zrobić.
– Więc ja zrobię to za ciebie – oznajmił dobry samarytanin otwierając drzwi auta. W jednej chwili porwane wiatrem białe koszule poszybowały w różnych kierunkach unosząc się w górę niczym białe latawce. – Widzisz, są jak białe motyle. No jak, wierzysz mi teraz? – Nieznajomy wyciągnął ku niej dłoń. – Chodź ze mną – powiedział. – Znam miejsce, gdzie nie ma ani białych koszul, ani więzów, ani motyli. Chodź ze mną, Emily.
– Ale ja mam męża – sprzeciwiła się smutnym głosem.
– A czy zawsze będziesz go miała?
– Zawsze, aż do końca życia. Małżeństwo to związek, który trwa aż do śmierci – odparła ocierając oczy.
– Na zawsze, aż do śmierci, to jedynie słowa, to ludzkie życzenia. W życiu czasami się nie sprawdzają.
– Ależ muszą się sprawdzić, Ian obiecał mi to. Przysięgał mi! – krzyknęła Emily.
– Obiecanki cacanki – powiedział dobry samarytanin wychodząc z samochodu.
Emily opuściła szybę.
– Powiedz mi, jak się nazywasz?
– Wiesz jak, Emily.
– Nie, skąd, nie wiem. Powiedz mi.
Nagle Emily przebudziła się i zupełnie oszołomiona wygramoliła z łóżka. Przyszło jej do głowy, że chyba musiała postradać zmysły. Bo przecież nikt normalnie myślący nie wychodzi z ciepłego łóżka o trzeciej nad ranem, żeby odwiedzić kogoś, kto smacznie sobie śpi. No i cóż, u diabła, powie, gdy już dotrze na miejsce? Wiesz, Ben, przyszłam, bo miałam zły sen i nie chciałam być sama? Albo, że ma przeokropny ból głowy i potrzebuje… hm, potrzebuje… pocieszenia. Owszem, Ben na pewno by zrozumiał, zwłaszcza to, że chce, by ją pocieszył. W końcu zajmuje się tym już od prawie dwóch lat. Przez cały ten czas dodawał jej otuchy, kochał się z nią i robił wszystko, żeby jej życie było łatwiejsze. Ben był jak spokojna przystań w czasie sztormu. Każdy potrzebuje kogoś takiego jak Ben.
Emily zaparkowała tuż obok samochodu Bena. Przez chwilę nie była pewna, czy nie dostanie zaraz kolejnego ataku torsji. Posiedziała więc kilka minut przy opuszczonym oknie wdychając zimne nocne powietrze. Cały dom pogrążony był w mroku. Emily wiedziała jednak, że w kuchni pali się słaba lampka, bo Ben często wstawał w nocy, gdy zachciało mu się coś słodkiego. Słodycze to była jego pięta achillesowa.
Emily weszła do środka i na moment zamknęła oczy, żeby przyzwyczaić wzrok do ciemności, a jednocześnie zdjęła z siebie kurtkę rzucając ją na podłogę przy drzwiach. Następnie zaczepiając piętą o palce ściągnęła trampki.
Wpadające przez żaluzje poszatkowane jakby chłodne światło księżyca, wydobywało z mroku chromowane szklane meble w salonie. Na stoliku do kawy leżała sterta papierków po cukierkach Hershey Kisses, a obok stała strzelista butelka po piwie. Emily obeszła stolik, wyminęła szezlong i ruszyła w stronę pokrytych chodnikiem schodów. Jak zwykle przystawała na co trzecim stopniu, żeby przyjrzeć się zdjęciom Teda. Jedno z nich upamiętniało pierwszą przejażdżkę chłopca na kucyku, na innym dzieciak trzymał rybę większą niż on sam, a na jeszcze innym stał w basenie z pływakami na ramionach. Ulubiona fotografia Emily przedstawiała Bena i Teda z plecakami i szeroko uśmiechniętymi twarzami, i była powiększona do wielkości plakatu. Ben był cudownym ojcem, cudownym przyjacielem, cudownym kochankiem i w ogóle cudownym człowiekiem.
Emily stanęła w drzwiach, niepewna czy ma zawołać Bena, czy podejść do łóżka i potrząsnąć nim lekko, czy też po prostu wślizgnąć się pod pościel i położyć obok niego. Kiedy przez jej ciało przebiegł dreszcz, zdecydowała, że wsunie się ostrożnie pod biało-brązową kołdrę, bo takie kolory lubił Ben, na wielkie podwójne łóżko. Tak długo przesuwała się i przytulała, aż przylgnęła pupą do brzucha przyjaciela.
– Emily?
– Uhuu. Przepraszam, że cię obudziłam.
– Co się stało? Która, u diabła, jest teraz godzina?
– Trzecia albo może trochę później. Wyjechałam z domu około trzeciej.
– Jesteś chora? Czy coś się stało? – pytał rozbudzony wspierając się na łokciu. Zdołał też jakoś obrócić ją tak, by leżała zwrócona do niego twarzą. – Powiedz coś, Emily.
– Ben, gdybyś zamierzał dać mi kwiatki, to jakie byś wybrał?
– Przyjechałaś tu o trzeciej w nocy, żeby mnie o to zapytać? Nie mogłaś zadzwonić? Zaraz, tylko nie zrozum mnie źle; nie mam nic przeciwko temu, że przyszłaś. Kwiatki… o Boże, nie wiem. Pewnie jakieś kolorowe, może róże. Na przykład te wielkie, które przypominają pompony. Musi to być dla ciebie bardzo ważne, prawda?
– Miałam zły sen i ty też w nim byłeś. Ciągle śni mi się to samo, tylko drobne szczegóły się zmieniają.
– Opowiedz mi ten sen – poprosił przytulając ją do siebie. – Emily spełniła jego prośbę. Potem przez chwilę leżeli w milczeniu. W końcu Ben się odezwał: – Myślę, że musisz zerwać z przeszłością, Emily. Sądziłem, że udało ci się to, kiedy dostałaś rozwód.
– Mnie też się tak wydawało. Te sny nie powtarzają się wprawdzie zbyt często, lecz jednak je miewam. Zwłaszcza wtedy, gdy jestem zmęczona albo zestresowana.
– Część tego snu jest prawdziwa, ta mianowicie o mnie. Bo ja naprawdę cię kocham, Emily. Myślę, że zawsze chyba będę cię kochał. Takie rzeczy się wyczuwa – w sercu, w podświadomości. Jeśli ty mnie nie kochasz, to jakoś to zniosę. Ale moim zdaniem… nigdy nie będziesz mogła związać się z kimś uczuciowo, dopóki nie odsuniesz od siebie Iana. Powiedziałaś, że już to zrobiłaś, ale właściwie to nie, w każdym razie niezupełnie. Wiem, że może cię zaskoczyć to, co powiem, ale mogłabyś, gdybyś tylko chciała, odszukać jakoś Iana, może przez związek lekarzy, i pojechać do niego. Myślę, że potrzebna ci taka konformacja. Miałabyś okazję powiedzieć mu coś i zakończyć sprawę. Chociaż prawdę mówiąc nie wiem, co by to miało być. Ted ma takie swoje powiedzenie, którym mnie raczy, ilekroć się w czymś nie zgadzamy. Mówi wtedy: „Tato, jeszcze nie chwyciłem kija”, a znaczy to, że nie mogę go cały czas pouczać i wydawać mu poleceń. On także ma swoje zdanie i chce być wysłuchany. A kiedy już przedstawi mi własną opinię, wówczas mogę wykorzystać swą władzę rodzicielską. To naprawdę działa, Emily.
– Radzisz mi, żebym zobaczyła się z Ianem? – spytała chrapliwym szeptem.
– Myślę, że czas już to zrobić.
– O Boże, ale co ja mu powiem?
– Co chcesz. Myślę, że możesz mu spokojnie oznajmić, że zasłużył sobie na to, żebyś mu rozkwasiła nos, o ile oczywiście miałabyś ochotę to zrobić. Możliwe, naturalnie, że wezwałby wówczas gliny i musiałabyś wyjaśniać, że to małżeńska awantura albo coś w tym rodzaju. Ale jak już zdecydujesz się złożyć mu wizytę, będziesz wiedziała co powiedzieć, gdy przyjdzie ta chwila.
– Naprawdę sądzisz, że powinnam to zrobić?
Ben dosłyszał w jej głosie rodzące się podekscytowanie podsuniętym przez niego pomysłem. Przymknął oczy.
– Tak, Emily.
– Ben, kochaj się ze mną.
– Nie.
– Nie? Dlaczego?
– Bo w tej chwili jest w tym pokoju o jedną osobę za dużo. Proponuję, żebyśmy się teraz przespali, a jutro rano dokończymy rozmowę. Dobranoc, Emily.
Emily posłusznie zamknęła oczy, lecz wiedziała, że i tak nie zaśnie. Nagle ni stąd, ni zowąd zapragnęła znów znaleźć się w swoim domu, w pokoju, który dzieliła z Ianem. Czuła potrzebę przemyślenia sobie tego, co powiedział Ben. Odczekała chwilę, a gdy miała pewność, że przyjaciel śpi, wysunęła się ostrożnie z łóżka i wyszła z domu. Zanim jednak wsiadła do samochodu, popatrzyła na okno sypialni Bena. Zdawało jej się, że dostrzegła tam zarys jego sylwetki w świetle księżyca. Pomachała temu cieniowi.
Było za piętnaście piąta, gdy Emily weszła do swego pokoju z filiżanką kawy i papierosami w ręce. Zamknęła za sobą drzwi i sama nie wiedząc dlaczego to robi, przekręciła klucz w zamku. Głowę jej wprawdzie rozsadzało, ale nastawiona była optymistycznie. W końcu otrzymała od Bena pozwolenie odszukania Iana. Stwierdził, że powinna to zrobić, że musi stanąć ze swym byłym mężem twarzą w twarz. Zaraz, zaraz, czyż potrzebne jej było czyjekolwiek pozwolenie? Ależ tak, odpowiedziała sobie po chwili.
Bo przecież mogła spróbować skontaktować się z Ianem kiedykolwiek przez te ostatnie lata, a jednak tego nie zrobiła. Czekała, aż ktoś powie jej, że nie ma w tym nic złego, choć to specjalnie wiele jej nie mówiło. W końcu czas przyznać przed samą sobą, że tak bardzo chce zobaczyć Iana, iż czuje niemal przedsmak tego spotkania. – No, przyznaj się do tego – przynaglała się. – Powiedz sobie, że ogromnie ci na tym zależy i zrealizuj to pragnienie. Zaraz zaczęła planować.
14
Rok później, wkrótce po Nowym Roku, Emily zameldowała się w hotelu Plaza w Nowym Jorku. Rozpakowała bagaże, a następnie sprawdziła zawartość portfela i zamknęła go w walizce. W kieszeni płaszcza zostawiła sobie plik czeków podróżnych i czterdzieści dolarów w gotówce. Tyle powinno wystarczyć na opłacenie przejazdu taksówką do Centrum Medycznego Columbia Presbyterian i z powrotem.
Trzy dni przed Bożym Narodzeniem Emily zatelefonowała do Centrum, żeby umówić się na konsultacje u chirurga plastycznego w sprawie liftingu i tak się dla niej szczęśliwie złożyło, że jakaś kobieta odwołała swoją, a Emily została zapisana na jej miejsce na drugiego stycznia. Recepcjonistka oznajmiła, że tamta pacjentka zachorowała na grypę i termin jej operacji musiał ulec przesunięciu. Zaraz po świętach Emily pojechała pociągiem do Nowego Jorku, aby przeprowadzić wszelkie niezbędne badania, i zdążyła wrócić do domu przed szóstą wieczorem.
No, a teraz znów tu była. Kiedy wkładała płaszcz, serce zamarło jej na chwilę. Zamierzała poddać się dwóm operacjom; jedną miał być lifting twarzy, a drugą podniesienie biustu. W szpitalu miała spędzić pełne trzy dni, a potem jedynie pojawiać się tam co drugi dzień na wizyty kontrolne i tak przez dwa tygodnie aż do usunięcia wszelkich szwów i klamer. Sińce i opuchlizna miały schodzić przez kolejne trzy tygodnie i dopiero po tym okresie Emily zamierzała wrócić do New Jersey i spróbować wyjaśnić kłamstwa, które wszystkim naopowiadała. Spojrzała na ułożoną na toaletce stertę książek, które naszykowała do czytania na czas ukrywania się w hotelu. Oczy piekły ją nieznośnie, gdy szła do windy. Powiedziała sobie, że zdarzają się w życiu takie rzeczy, o których nikomu się nie mówi, a ta operacja była właśnie jedną z nich.
"Kochana Emily" отзывы
Отзывы читателей о книге "Kochana Emily". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Kochana Emily" друзьям в соцсетях.