Wstała i zaczęła iść w stronę drzwi.
– Daj spokój, Emily, chyba wciąż musisz coś do mnie czuć. Przecież przeżyliśmy razem tyle lat. Może zjedzmy kolację przez pamięć na dawne czasy. Zapomniałaś już te przyjemne chwile, to co było dobre? – spytał głosem, w którym słychać było rozpacz.
– Ianie, to ja, Emily. O jakich przyjemnych chwilach i dobrych czasach mówisz? Uczucia, jakie do ciebie żywiłam, dawno już wygasły. Teraz działasz na mnie wręcz odpychająco. Popatrz na siebie, taki jesteś wykształcony, tyle lat studiowałeś medycynę, i jak wyglądasz? Jesteś naprawdę żałosny. Dupek z ciebie – dodała wychodząc. Ian otworzył szufladę biurka i przez chwilę wpatrywał się w czeki otrzymane od Emily. Uznał, że czas iść do domu, do wielkiego pustego domu pełnego kosztowności zgromadzonych dzięki dochodom z klinik aborcyjnych. Zdjął lekarski fartuch i włożył sportową marynarkę. Tak jak każdego dnia przed wyjściem żałował w duchu, że w klinice nie ma tylnych drzwi, przez które mógłby się wydostać z budynku, żeby nie przeciskać się przez tłumy protestujących.
Kiedy szedł przez parking, słyszał wokół siebie pokrzykiwania pikietujących ludzi. Uniósł w górę zaciśniętą pięść i obrzucił ich wyzwiskami. Nagle rozległ się strzał i Ian miał nawet wrażenie, że dostrzegł błysk światła na lufie karabinu. Poczuł, że nie może utrzymać się na nogach i zaczął balansować rękami w powietrzu, które wydało mu się rozrzedzone. W końcu upadł twarzą na brudny asfalt.
Potem nie czuł już nic.
Czekając aż obsługa hotelowa przyniesie jej zamówioną na obiad sałatkę i zupę warzywną, Emily spakowała swą niewielką torbę. Skończywszy, zatrzasnęła ją. Zostało jej zaledwie kilka godzin do powrotu do domu.
Spotkanie z Ianem wiele ją kosztowało. Pyszałkowate zachowanie i wymądrzanie się w stosunku do byłego męża sprawiło, że czuła się teraz zmieszana. Wciąż nie była pewna, po co właściwie przyjechała. Przecież sprawa domu stanowiła jedynie pretekst. Ale wobec Iana zawsze potrzebowała pretekstów. Ciężko było zerwać ze starymi nawykami. Cały czas, aż do chwili kiedy spotkała się z nim twarzą w twarz, czuła się z nim związana, mimo iż byli rozwiedzeni. Za to teraz mogła sobie szczerze powiedzieć, że nie chce już więcej ani słyszeć o Ianie, ani go widzieć. Jeśli rzeczywiście do tej pory istniała między nimi jakaś więź, to dzisiejszą wizytą Emily przecięła ją raz na zawsze.
Pomyślała, że poważnie zastanowi się nad powrotem do swego panieńskiego nazwiska i załatwi to na drodze sądowej. Wprawdzie ten pomysł wielokrotnie już przychodził jej do głowy, ale nigdy nie zrobiła nic, żeby go realizować. Gdy niosła torbę w kierunku drzwi, rozległo się pukanie. Emily wpuściła do środka kelnera, który przyniósł jej obiad.
– Nie zamawiałam tego – powiedziała. – Ale proszę zostawić. Może pan jednak mieć nieprzyjemności ze strony osoby, która dostanie moją sałatkę i zupę.
Podpisała rachunek, dała kelnerowi hojny napiwek, po czym zabrała się do jedzenia ogromnej kanapki z szynką i serem oraz frytek i pikli. Mocno schłodzona butelka Budweisera wyglądała bardzo zachęcająco. Emily uwielbiała piwo, ale rzadko je pijała. Włączyła telewizor, usiadła wygodnie w fotelu i oparłszy stopy o łóżko zajadała ze smakiem.
Delektowała się tak, dopóki nie zobaczyła na ekranie telewizora twarzy Iana. Szybko wzmocniła fonię, bo wcześniej, kiedy zjawił się kelner ściszyła głos. Zszokowana, z oczami rozszerzonymi zdziwieniem, przetrawiała w myślach to, co przed chwilą usłyszała. Z relacji wynikało, że Ian został zastrzelony na parkingu przez jakiegoś przeciwnika prawa do aborcji. Rozmawiała z nim zaledwie kilka godzin temu, nazwała go nawet dupkiem, a teraz on już nie żył. Nigdy, przenigdy nie usłyszy znów jego głosu, Ian zniknął z jej życia. I to na zawsze. Emily rozpłakała się, czując się całkowicie otępiała; jej ciałem wstrząsały gwałtowne dreszcze.
Kilka godzin później, gdy wylała już wszystkie łzy, umyła twarz, uczesała się i pociągnęła usta szminką. Oczy miała zaczerwienione i lekko opuchnięte. Zdecydowała, że nie będzie ich malować, bo wiedziała, że jeszcze się pewnie rozklei.
Zastanawiała się, co powinna teraz zrobić? Czy wrócić do domu, tak jak planowała? Czy może pójść na policję? Tylko co niby miałaby powiedzieć? Z Ianem była przecież rozwiedziona. Nie miała już z nim nic wspólnego. Ale kto właściwie zajmie się teraz jego sprawami? Czy miał jakąś żonę albo kochankę? Kto był jego prawnikiem? Może powinna zadzwonić do Staną Margolisa i poprosić go o radę. Ktoś musi zorganizować mu pogrzeb i ustalić, na którym cmentarzu ma być pochowany, Ian nigdy nie chciał rozmawiać na temat ubezpieczenia na życie czy wykupu cmentarnej działki. Ciekawe, czy w ostatnich latach poczynił jakiś dyspozycje odnośnie do swego majątku? Emily naprawdę nie wiedziała, czy było jej obowiązkiem zostanie w mieście i… i co? Rozłożyła bezradnie ręce. Wykręciła numer centrali i zamówiła rozmowę uprzedzając, że nie zna numeru abonenta.
– Proszę powiedzieć osobie, która odbierze telefon, że to nagły wypadek, sprawa życia i śmierci. Prawdę mówiąc chodzi akurat o śmierć. Tak, będę czekać – dodała roztrzęsiona. – Po jakimś czasie usłyszała w słuchawce głos prawnika, a jego brzmienie, podobnie zresztą jak ton głosu Iana, nie budziło wątpliwości, że rozmawia z profesjonalistą. Emily wzięła głęboki oddech i wyjaśniła, w jakiej sprawie dzwoni. Na koniec powiedziała: – Nie wiem, co robić. To znaczy chodzi o to, że chciałabym zachować się właściwie. Zdaje mi się, że gdybym w takiej sytuacji po prostu wyjechała, byłabym… gruboskórna. Chętnie zrobię to, co pan uważa za najbardziej stosowne.
Emily zupełnie wyczerpana chodziła po pokoju załamując ręce. Margolis miał teraz zatelefonować na policję, wyjaśnić, o co chodzi, i oddzwonić do niej. Zastanawiała się, czy nie skontaktować się z domem. Tutaj była szósta, ale w New Jersey już dziewiąta. Wszystkie jej przyjaciółki były o tej porze w domu. Zwykle pierwsze, co robiły po powrocie, to włączenie małego telewizorka stojącego w kuchni i wysłuchanie wieczornych wiadomości. Emily była pewna, że ukaże się w nich wzmianka o śmierci Iana. Zabójstwa zawsze były ważną ich częścią. Nie mogła zdecydować czy lepiej zadzwonić teraz, czy zaczekać na wieści od Margolisa. I czy odwołać lot, czy nie. Dopiła piwo, które jeszcze miała w butelce, wciąż chodząc po pokoju. Było wpół do siódmej, gdy rozdzwonił się telefon i usłyszała w słuchawce głos prawnika z New Jersey.
– Policja chciałaby panią przesłuchać. To czysta formalność i, moim zdaniem, powinna pani pojechać na komisariat. Niech pani przełoży wylot na jutro. Jeśli będzie pani potrzebować mojej pomocy, proszę zatelefonować.
Emily zanotowała domowy numer Margolisa i wsunęła karteczkę do portfela. Kolejne dwadzieścia minut zabrało jej przełożenie lotu i powiadomienie koleżanek, które zdążyły już dowiedzieć się o wszystkim z telewizji.
– Nie, dziękuję, nie możecie mi w niczym pomóc. Dam wam znać, jak wygląda sytuacja, gdy wrócę z policji. Ale zróbcie mi przysługę i zadzwońcie do Bena.
Gdy Emily dotarła na komisariat, wprowadzono ją do małego pokoiku, gdzie czekał na nią detektyw do spraw zabójstw, któremu wyjaśniła okoliczności swej wizyty u Iana. Mężczyzna słuchał jej uważnie.
– Wiedziałam, że Ian nie będzie chciał… a przynajmniej zdawało mi się, że nie chciałby ze mną rozmawiać, gdyby wiedział, że przyjdę… Pewnie to, co mówię nie ma dla pana wielkiego sensu… właściwie w tej chwili mnie także nie wydaje się zbyt mądre. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego przyjechałam do Kalifornii akurat teraz… może dlatego, że… że… możliwe, że wyjdę niedługo za mąż. Najprawdopodobniej nie… to chyba nie ma sensu, prawda? Jakiś wewnętrzny głos kazał mi go odwiedzić… więc to zrobiłam… ale nie wiem nawet, czy do Iana dotarły dokumenty rozwodowe. Co powinnam teraz zrobić? Czy wie pan, kto zajmuje się sprawami Iana? Nie chcę nikomu wchodzić w drogę, lecz jeśli nie ma nikogo, kto by wszystkiego dopilnował, mogę załatwić formalności związane z pogrzebem. Kiedy… kiedy… on będzie… wie pan może?
– Koroner powiedział, że wyda ciało dziś późnym wieczorem. Rozmawialiśmy z naczelną pielęgniarką oraz z asystentką doktora Thorna. Jego prawnik czeka tu w holu. Jeśli ma pani ochotę, proszę z nim pomówić. Zaraz przepiszemy na maszynie pani zeznania, a pani je podpisze. Nie widzę tu żadnych problemów. Proszę przyjąć wyrazy współczucia, pani Thorn.
Emily skinęła głową.
– Jestem Aaron Jessup, pani Thorn – przedstawił się jej wysoki siwy mężczyzna o szarych oczach, gdy detektyw wprowadził Emily do długiego wąskiego pomieszczenia.
– Emily Thorn – odrzekła wyciągając rękę. – Czy Ian miał jakieś… jakieś… czy chciał być pochowany na cmentarzu, czy poddany kremacji? Kiedy byliśmy małżeństwem, nigdy nie chciał rozmawiać na takie tematy, więc nie mam pojęcia, co powinnam zrobić, o ile oczywiście jestem właściwą osobą, żeby zająć się tą sprawą. Chętnie załatwię wszelkie formalności, zabiorę go do… do domu… ale nie mam pewności, czy uważał jeszcze New Jersey za swój dom. Ian miał trzech braci, ale z tego co wiem, nie utrzymywał z nimi żadnego kontaktu odkąd wyprowadził się od rodziców. A jego ojciec i matka nie żyją. Nie potrafię powiedzieć, gdzie obecnie przebywa jego rodzeństwo.
Prawnik odchrząknął, zanim zaczął mówić:
– Doktor Thorn zasięgał mojej porady wkrótce po tym, jak się tu osiedlił. Właściwie jego sprawy są uporządkowane. Wyraził życzenie, by po śmierci jego ciało zostało poddane kremacji, a prochy rozsypane po pustyni Mojave.
Emily wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
– A więc Ian chce… chciał być poddany kremacji?
– Tak. Chciał też, żeby zrzucono z helikoptera tulipany. Tysiące tulipanów. Chociaż pani czy mnie może się to wydawać dziwaczne, dla doktora Thorna było to coś tak normalnego, iż uważał, że nie musi tego wyjaśniać. Mogę panią zapewnić, że był w pełni władz umysłowych, gdy spisywał swój testament.
"Kochana Emily" отзывы
Отзывы читателей о книге "Kochana Emily". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Kochana Emily" друзьям в соцсетях.