– Jak długo zamierzasz zostać w Ustroniu?

– Nie jestem pewna. W zasadzie to otwarta sprawa. Będę tu przynajmniej do wyjazdu Rosie. Siostry zapewniły mnie, że mogę tu mieszkać tak długo jak zechcę. Kto wie, może w ogóle nie wyjadę.

– Zimy są tu bardzo chłodne.

– W New Jersey też – odparła obojętnie. – Ten twój sos jest taki wodnisty dlatego, że nie osaczasz spaghetti jak należy, a ja na przykład nigdy go nie płuczę.

– Naprawdę?

– Tak. A poza tym rozcieńcza go jeszcze ocet winny, który dodajesz do sałatki. Sądziłam, że kucharze, nawet ci dobrzy, cenią sobie krytykę.

– Trafiłaś na takiego, który krytyki nie ceni. No, ale jedz.

– Opowiedz mi o swoich dzieciach, Matt.

– Benjy ma dwanaście lat. Dobry z niego chłopak. Ma smykałkę do sportu. W szkole nieźle sobie radzi, o ile dopilnuję, żeby się uczył. Uwielbia przebywać na świeżym powietrzu, zupełnie jak ja. Zewnętrznie bardzo jest podobny do matki. I usposobienie też po niej odziedziczył, niestety. Molly bardziej przypomina mnie. Niefrasobliwa i ładna z niej dziewczynka. Ale wcale nie uważa siebie za ładną. Ma czternaście lat i chłopcy zdecydowanie robią już na niej wrażenie. Czasem wydaje mi się, że słuchawka telefonu zrosła się z jej uchem. Molly bardzo dobrze zniosła śmierć matki, ale Benjy przechodził wówczas wyjątkowo ciężki okres i potrzebował pomocy.

I obydwoje troszczą się o mnie. Wtedy… gdy tylko wychodziłem z domu, bali się, że nie wrócę. Są sobie ogromnie bliscy. Właściwie nigdy dotąd nie musiałem się zastanawiać, co się stanie, gdy w moim życiu pojawi się jakaś kobieta. Naprawdę nie mam pojęcia, jak dzieciaki by to przyjęły. W twoich uszach zabrzmiało to pewnie jak ostrzeżenie.

Emily skinęła twierdząco głową.

– Cóż, ostrzeżony znaczy przygotowany. Wyobraź sobie… nie jest to może prawdziwie hipotetyczna sytuacja, ale co będzie, jeśli… jeśli zaczniemy się spotykać, a twoje dzieci mnie nie polubią albo nie zaakceptują? Co wtedy?

– Nie wiem, Emily.

– W takim razie ja nie wiem, czy chcę narażać się na coś takiego. Lubię cię, uważam, że jesteś bardzo atrakcyjny. Podobało mi się, gdy mnie całowałeś. Ale naprawdę, Matt, nie potrzeba mi już w życiu więcej bólu. Wiele mnie kosztowało, żeby osiągnąć spokój, jaki mam. – Emily czuła, jak szybko bije jej serce i miała wrażenie, że Matt pewnie widzi na jej szyi pulsującą żyłkę. – Może lepiej zostańmy na powrót przyjaciółmi. Niczego nie planujmy, a wówczas…

Matt pochylił się nad stołem w jej stronę.

– Posłuchaj, Emily. Każdy związek traktuję bardzo poważnie. Mam ogromną ochotę pójść z tobą do łóżka i myślę, że odczuwasz dokładnie to samo. Ale to jest fizyczna strona naszej znajomości. Zajmiemy się nią, gdy przyjdzie na to pora. Lubię cię i świadomie szukam twojego towarzystwa. Kiedy Ivan przyniósł cię z gór, byłem chory z niepokoju. Chciałem troszczyć się o ciebie, sprawić, żebyś poczuła się lepiej, opatrzyć twoje rany. Żadna kobieta, poza moją żoną, nie wyzwoliła we mnie takich odczuć. Pragnąłem nawet powiedzieć ci o tym, ale wydało mi to takie… niemęskie. Moje dzieci to całkiem osobna sprawa. Porozmawiam z nimi, w końcu jestem ich ojcem. W tej chwili chodzi o to, jak ułoży się nasza znajomość. Poczułem do ciebie wielką sympatię już pierwszej nocy, kiedy przechodziłem obok twojego domku i obudziłem cię. Od razu wkradłaś się w moje serce.

Oczy Emily jakby zaszły mgiełką.

– Ty także wkradłeś się w moje serce. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że być może twoje dzieci mnie polubią.

– Molly na pewno. Benjy nie. Ale dam sobie z nim radę.

– Ja nie mam zielonego pojęcia, jak postępować z dziećmi. Raczej tylko pogorszyłabym sprawę. Na pewno powiedziałabym coś, czego akurat mówić nie powinnam. Zwykle, kiedy trzeba zrobić krok w lewo, ja idę w prawo.

– Ja gotowałem, więc ty zmywasz – oświadczył Matt beztrosko. Emily podniosła się z krzesła z głową pełną kłębiących się myśli. Gdy niosła talerz do zlewu, miała wrażenie, że przez jej ręce, od ramion aż po czubki palców, przebiega prąd.

Nagle Matt ją objął, lecz nie był to gest nieoczekiwany, ale też nie mogła powiedzieć, iż była pewna, że on tak zrobi. Stało się to tak naturalnie, jak pocałunek w windzie. Emily wtuliła się w niego, jakby od lat była przyzwyczajona do jego objęć, i czuła się przy nim wspaniale. Wydał jej się naprawdę tym właściwym facetem i od tej myśli aż zakręciło się jej w głowie. Czuła na sobie dotyk jego ust, sunące po niej opuszki palców, ucisk silnego ciała. Pragnęła tego mężczyzny i nie nic mogła na to poradzić. Tyle że nie tutaj i nie w tej chwili. I powiedziała mu to.

Matt cofnął się, klepnął ją w pośladek i natychmiast podał ścierkę do naczyń.

– Po prostu włóż talerze do zlewu, żeby się moczyły. Później je pozmywam.

– Dobrze, bo i tak nie zamierzałam sama tego robić. Przecież jestem gościem.

Bliskość Matta budziła w niej takie napięcie, że wydawało jej się, iż podłączona jest do prądu, więc przeszła na drugi koniec kuchni.

– Chyba powinieneś odwieźć mnie do domu – stwierdziła cicho.

Matt skinął głową.

– Ja też tak myślę.

– Dzięki za zaproszenie; kolacja wcale nie była taka zła.

– Cała przyjemność po mojej stronie – odrzekł oficjalnym tonem.

– A może pojechalibyśmy do mnie na deser?

– No to ruszajmy.

W jednej chwili, niczym para dzieciaków, rzucili się do samochodu.

– Nie zamknąłeś mieszkania – powiedziała Emily.

– Nigdy nie zamykam drzwi na klucz – odrzekł Matt.

– Chyba obydwoje wiemy, po co jedziemy do mnie, tak czy nie?

– Tak. Nie bawimy się w żadne gierki. Będziemy uprawiać seks. Stary dobry seks. Chryste Panie, czuję się jak mały chłopczyk. Ale już dość dawno tego nie robiłem, Emily. Może mi iść nieco opornie.

Emily zaczęła się śmiać i nie przestawała, aż Matt także w końcu wybuchnął radosnym śmiechem.

Kiedy wbiegali po czterech schodkach prowadzących na ganek, deptali sobie niemal po piętach. A potem obydwoje naraz chcieli wejść do środka. Emily, jako szczuplejszej od Matta, udało się przecisnąć obok niego i przekroczyła próg pierwsza. Zaraz też zaczęła zapalać lampki.

– Daj sobie spokój z tymi lampami i chodź tu do mnie – przywołał ją. Stojąc w pogrążonej w półmroku sypialni popatrzyli sobie w oczy.

Emily to spojrzenie wystarczyło, by bez cienia zażenowania czy skromności powiedzieć sobie, że może oddać się temu człowiekowi o nieprawdopodobnie ciemnych oczach i wyłonić później z jego objęć jako kobieta, którą chciała się stać.

Widząc, jak wilgotne usta rozchylają się do pocałunku, Matt pochylił się nad nią i przywarł ustami do jej warg kosztując ich słodycz i pieszcząc je w delikatnym, aczkolwiek namiętnym pocałunku. Ciało Emily zaczęły lizać gorące płomienie, a serce waliło tak, że czuła to w uszach.

Po chwili Matt odsunął się, opuścił ręce i popatrzył jej w oczy. To co w nich dostrzegł najwyraźniej go uspokoiło.

Emily zrobiła krok do przodu i z powrotem znalazła się tuż przy nim. Zaczęła całować Matta, tak jak nigdy dotąd żadnego mężczyznę – pieściła go językiem głęboko i z taką namiętnością, że sama poczuła się bezwładna i słaba. Targały nią emocje, o których myślała, że odeszły bezpowrotnie. Czuła się oszołomiona, lecz w tej chwili wiedziała, że mężczyzna, którego przytula należy do niej i będzie należał dopóty, dopóki sądzone jest im być razem. Nareszcie znalazła tego, przy którym czuła się kobietą, jaką naprawdę chciała być.

– Powiedz, że chcesz, abym się z tobą kochał – szepnął jej Matt do ucha.

– Tak, chcę, kochaj się ze mną, tu, teraz – odpowiedziała głosem przepojonym pożądaniem, brzmiącym zupełnie inaczej niż zwykle.

Matt ściągnął z siebie ubranie pragnąc przytulić się swym nagim ciałem do jej ciała i poczuć ciepło skóry. Położył się na plecach pociągając ją za sobą i głaszcząc wzdłuż kręgosłupa w górę i w dół, aż po krągłe pośladki. Pokazywał, jak chce być dotykany i pieszczony, co chwila spoglądał w oczy, by przy wpadającym do pokoju świetle księżyca rozkoszować się blaskiem iskierek widocznych spod na wpół przymkniętych powiek Emily. Chciał, żeby było dobrze, żeby cieszyła się, iż to właśnie jemu się oddała.

A potem głaszcząc jej dłonie leżące na jego piersiach pytał, czy na pewno ją zadowolił. Emily chwytała koniuszkami palców kępki gęstych włosków i delikatnie pociągała. W końcu zaczęła pieścić ustami jego sutki, lizała i ssała przesuwając się stopniowo coraz bardziej w dół, całując napiętą skórę brzucha i twarde uda. Matt rozkoszował się każdym dotykiem, a kiedy ujął w dłonie głowę Emily i przyciągnął do siebie, by pocałować, zachwycił się tym, co zobaczył w jej oczach.

Znów położył się na niej pokrywając pocałunkami usta, oczy i łagodnie zarysowaną brodę. Sutki jej piersi stwardniały, a całe ciało, pobudzone dotykiem jego skóry, wyprężyło się.

Sunęła ustami w dół brzucha Matta, ujęła w dłonie penisa, a czując jak ogromnej dostarcza mu przyjemności, podnieciła się jeszcze bardziej. Twardy członek wydał jej się zarazem delikatny i wrażliwy, a kiedy pieściła go dłonią, czuła jak drży z podniecenia i pożądania… ku niej. Jego palce nieustannie błądziły po jej ciele zaglądając w każdy zakamarek, głaszcząc i pieszcząc, a ona… pragnęła leżeć pod nim, oddać mu się, poczuć go, zapamiętać na zawsze i poznać tak dokładnie, jak nie udało się to z żadnym jeszcze mężczyzną. Jego ciało wcale nie wydawało się obce, a wprost przeciwnie – było tak bliskie jak własne. Czuła, że każdy milimetr skóry rozpala szalona rozkosz i wcale tego nie ukrywała, bo wiedziała, że jej przyjemność podsyca podniecenie Matta.

Emily czuła się aż słaba z pożądania, jakie Matt w niej obudził. Pragnęła, żeby w nią wszedł, żeby złączył się z nią, żeby doprowadził ją do orgazmu. – Matt – szepnęła z błaganiem w oczach; miała wrażenie, że umrze chyba, jeśli on zaraz się w nią nie wślizgnie, a jednocześnie wcale nie chciała, żeby ta rozkosz tak wielka, że niemożliwa do zniesienia, skończyła się.