– Mam nadzieję, że sypialnia ci się podoba – powiedział. – Kazałem ją przerobić specjalnie dla ciebie. Mama miała trochę zbyt krzykliwy gust. Wydawało mi się, że to nie będzie do ciebie pasowało.

– Jest piękna – udało jej się wydusić. Jeszcze nigdy nie widziała mebli tak rzeźbionych i złoconych. Wszystko wyglądało jak z bajki. Kominek naprzeciwko łoża wykonano z różowego marmuru, po obu stronach wyrzeźbiono skrzydlate anioły. Na kominku stał pozłacany zegar, a na wprost niego wielka, zdobiona rzeźbieniami szafa. Autumn podeszła do okna i spojrzała na rzekę. Odwróciła się do Sebastiana. – Nie mogę uwierzyć, że mam zamieszkać w tak pięknych pokojach. Pomyśl tylko, Sebastianie! Nasze dzieci zostaną tu poczęte i tu się urodzą.

– Moja sypialnia jest tam – powiedział, dotykając listwy przy jednym z paneli na ścianie.

– Twoja sypialnia? – zdziwiła się Autumn. – Więc nie będziemy dzielić tego niezwykłego łoża, monseigneur?

– Będziemy – potwierdził. – Ale twoi rodzice na pewno też mieli w Glenkirk osobne sypialnie.

– Jemmie nigdy swojej nie używał – podpowiadała cicho Jasmine.

– Nie będziemy mieli dzieci, jeśli nie będziesz dzielił ze mną łoża – odezwała się na to Autumn. – Po co ci właściwie własna sypialnia?

– Muszę gdzieś trzymać swoje ubrania – odparł, patrząc na nią łagodnie. – Jeśli jesteś podobna do innych kobiet, przybędziesz do mego domu z taką ilością sukni i innych fatataszków, że można będzie ubrać całą szkołę zakonną. Każdy kawałek tego pokoju zostanie wypełniony twoimi rzeczami. Nie mam racji?

– Monsieur Reynaud zapłakałby się, gdyby było inaczej – roześmiała się Autumn. – Przywiozę mnóstwo kufrów do Chermont.

Wrócili na dół i w reprezentacyjnej sali zamku Chermont przedstawiono przyszłej pani domu jej służbę. Pierwszy podszedł Lafite, majordomus i jego żona madame Lafite, gospodyni. W sali stało osiem służących i człowiek o imieniu Leon, którego jedynym zadaniem było polerowanie srebrnych i złotych przedmiotów. Inny mężczyzna o imieniu Pinabel miał za zadanie utrzymać w porządku i gotowości do użytku kandelabry, lampy i żyrandole. Tylko od niego można było dostać świecę, on je liczył i miał klucz do składziku. Kucharzem był Caron, miał do dyspozycji pół tuzina pomocy kuchennych i jarzynowego oraz chłopaka do ostrzenia noży. Na przedstawienie oczekiwało sześciu lokajów. Praczką była potężna kobieta o masywnych ramionach i czerwonej twarzy. Na imię miała Methina. Do jej pomocy najęto dwie dziewczyny.

– Czy madame la marquise będzie potrzebowała pokojowej? Moja siostrzenica, Orange jest dobrze przyuczona do takiej pracy.

– Jeśli zgodzi się podlegać rozkazom mojej osobistej pokojowej, Lily, z chęcią przyjmę ją do służby, madame Lafite – odparła dyplomatycznie Autumn.

– Z radością przyjmie taką posadę – odparła z zadowoleniem gosposia. – Potrafi pięknie szyć. Madame na pewno będzie z niej zadowolona.

– Sprawiliście, że czuję się tu jak u siebie – powiedziała Autumn. – Wiem, że będę w Chermont szczęśliwa. Już widzę, że wszyscy będziecie o mnie bardzo dbali.

Służba oddaliła się, i kiedy znaleźli się we własnym gronie, madame Lafite powiedziała:

– Nie mogliśmy się już doczekać, by pan markiz znalazł sobie nową żonę. Ta kobieta na pewno będzie pasowała do Chermont, od razu to widać. Kocha naszego markiza i jest dobrze wychowana. Pewnie za rok będziemy mieli nowe pokolenie w Chermont.

Służący zgodnie przytaknęli i wznieśli kielichy z winem, by wypić zdrowie nowej markizy.

Autumn wyszła z zamku z matką, po drodze przywitała się z dalszą służbą. Byli tam Armo, zarządca stajni, i dwóch chłopców stajennych. Ich zadaniem była opieka nad końmi. Obok stało już sześciu parobków, którzy sprzątali i karmili zwierzęta. Za nimi stał Henri, woźnica, Xarles, łowczy i gajowy oraz jego pomocnik, Yves, zajmujący się psami. Był też Florus, ogrodnik, i dziesięciu jego pomocników. Marlon opiekował się jastrzębiami, a jego pomocnik gołębiami.

– Chyba nigdy nie spamiętam ich imion – odezwała się Autumn do markiza.

– Z czasem na pewno je zapamiętasz – odparł z uśmiechem. – To tylko służba w zamku. Są przecież jeszcze ludzie, którzy pracują w winnicach i na farmie. Jesteśmy tu w Chermont samowystarczalni. Z czasem będziesz miała więcej pracy niż tylko reprezentowanie mnie, jako moja piękna żona i matka moich dzieci.

– Chyba sobie nie poradzę – zaczęła rozmowę Autumn. Jechały z matką do Belle Fleurs późnym popołudniem. – Nie wiedziałam, że tyle trzeba umieć, żeby zostać żoną Sebastiana.

– W przypadku księcia de Belfort byłoby jeszcze trudniej, a tylko trochę łatwiej z hrabią d'Auray – odparła matka. – Kobieta musi zarządzać domem i wiedzieć, co i kiedy trzeba w nim zrobić. Musi się nauczyć polegać na służbie, ale jednocześnie mieć zawsze oko na wszystko. Świetnie sobie poradziłaś z madame Lafite, ma bébé. Mogłaś przecież powiedzieć, że Lily jest twoją pokojową, ale ty mądrze zaproponowałaś posadę siostrzenicy madame Lafite i choć nie taką, o jakiej dziewczyna marzyła, to jednak dość dobrą. Świetnie sobie poradzisz, a ja będę ci służyła radą. Nie mogłam pomóc żadnej z twoich sióstr, ale tobie z radością pomogę.

– Są jakieś wieści z Anglii, mamo? – zapytała nagle.

– Niedobre. Nie chciałam ci mówić przed ślubem, ale równie dobrze możesz dowiedzieć się teraz. Król Karol pomaszerował z armią Szkotów na Anglię. Nie muszę ci chyba mówić, jak zareagowali na to Anglicy? Zamiast pełnego poparcia swoich krajan, wzbudził panikę i strach. Anglicy dostrzegli w tym tylko najazd Szkotów na Anglię, a fakt, że na ich czele stał ich własny król niewiele znaczył. Anglicy nigdy naprawdę nie przywykli do rządów Stuartów i choć nie cierpią Cromwella, Szkotów nienawidzą jeszcze bardziej. To chyba mają już we krwi. Szkoda, że król nie wziął pod uwagę wielu stuleci wojen między naszymi krajami, zanim wyruszył z armią w kiltach i beretach.

– Co się właściwie stało? – zapytała Autumn.

– Karol został pokonany pod Worcester na początku września – odparła matka.

– A Charlie?

– Nie wiem. Henry wysłał mi te wieści. Napisał, że nie było ani słowa na temat śmierci Charliego, ale też nie wie, gdzie mógłby przebywać i czy żyje.

Na koniec Jasmine posmutniała.

– Na pewno żyje, mamo – zapewniała ją Autumn.

– Skąd ta pewność? Henry pisze, że pod Worcester było strasznie. Ludzie padali jak muchy.

– Charlie to Stuart, choć z nieprawego łoża. Nie jest Lesliem. To wnuk Mogola. On, w przeciwieństwie do biednego tatki, ma sporo szczęścia.

– Może i masz rację – odparła matka i roześmiała się. – Tak, pewnie masz rację. Mój syn Charlie potrafiłby oczarować nawet śmierć i nie dać się zabrać za szybko. Poczekamy i w końcu na pewno dotrą do nas wieści od niego.

Autumn wróciła do rzeczywistości. Spoglądała na jezioro i przypomniała sobie o ślubie. Rogaty jeleń wyszedł z lasu, żeby napić się wody. Obserwowała go zafascynowana. Po chwili zwierzę uniosło piękną głowę i zdawało się, że patrzy wprost na nią. Roześmiała się, a jeleń odwrócił się i uciekł do lasu.

– Nie śpisz, panienko – dobiegł ją z posłania służącej głos Lily.

– Nie – odparła. – A ty lepiej wstawaj, bo mama znajdzie cię w pościeli. Ślub zaplanowano na dziesiątą, a przed wyjazdem musimy jeszcze zjeść śniadanie. Najpierw jednak muszę się wykąpać, żeby włosy zdążyły mi wyschnąć.

Lily zwlokła się z posłania i szybko nałożyła odzienie, po czym opróżniła przez okno nocnik. Potem pobiegła po służących, którzy mieli przynieść na górę gorącą wodę. Adali domyślił się, że Autumn będzie potrzebowała kąpieli, więc woda już była gorąca. Lily wbiegła znów na górę po dębowych schodach, żeby wyciągnąć ze schowka drewnianą balię. Autumn weszła z powrotem do łóżka i zasłoniła zasłonę, by nie widzieli jej młodzi służący wnoszący wiadra z wodą. Po chwili wyszła z łoża i zaczęła zdejmować koszulę nocną, a Lily w tym czasie nalała olejku ananasowego i jaśminowego do gorącej wody.

Autumn umyła się jak zwykle. Potem Lily umyła długie włosy pani, spłukała je octem i czystą wodą z wiadra. Ocet zmywał resztki mydła i nadawał ciemnym włosom blask. Autumn wstała, a Lily owinęła jej głowę ręcznikiem i spłukała ciało swojej pani czystą wodą. Panna młoda wyszła z balii i została owinięta ciepłym ręcznikiem. Dziewczęta zapiszczały, gdy otworzyły się drzwi do sypialni, ale do środka weszła księżna.

– Dobrze – pochwaliła. – Wstałaś i przygotowujesz się. Ojciec Bernard powiedział, że nie musisz uczestniczyć w porannej mszy, bo podczas zaślubin odbędzie się msza. Każę ci przynieść coś do jedzenia.

– Chyba nie jestem głodna – stwierdziła Autumn, Matka uśmiechnęła się.

– To nerwy, ale uwierz mi, ma fille, lepiej żebyś coś zjadła. Może jajko w sosie musztardowym i świeży chleb? – namawiała. – Trochę świeżego jabłecznika z cynamonem?

– Musisz się posilić, żeby mieć siłę, milady – włączyła się Lily, starając się pomóc księżnej.

Autumn westchnęła.

– No dobrze. Może coś przekąszę.

– Mądra decyzja – zgodziła się matka. – Po mszy możesz nie zdążyć nic zjeść, kiedy będziesz witać się z gośćmi.

– Kiedy przyjdzie monsieur Reynaud? Muszę zdążyć się ubrać.

– Na godzinę przed ceremonią. Przyjdę razem z nim – rzekła matka i pośpiesznie wyszła z sypialni.

Autumn usiadła na stołku, a Lily wycierała jej długie włosy, póki wstępnie ich nie osuszyła. Rozczesała je potem, a Autumn usiadła plecami do okna, by poranny wiaterek wysuszył je całkiem.

Kiedy Adali przyniósł jedzenie, Autumn już mogła coś przełknąć. Kucharz przysłał ulubiony ser Autumn i świeże gruszki, które tak bardzo lubiła.

– Nie zmieści się panienka w suknię – ostrzegała Lily, kiedy Autumn sięgnęła po kolejną gruszkę. – Proszę to odłożyć, bo ciotka da mi w skórę, a biedny pan Reynaud dostanie apopleksji, a to nie byłby dobry omen, milady.