Bawiący się pod drzewem Henry zauważył błyszczące cudo, które upadło tuż obok niego. Wziął je do łapki i z wielkim zainteresowaniem zaczął je oglądać.

– Jeśli on trzyma w swoich rękach to, co myślę, że trzyma… – Tammy urwała, ponieważ łzy wzruszenia dławiły ją w gardle.

– Trzyma w swoich rękach naszą przyszłość – powiedział Mark i pocałował ją tak, jakby składał obietnicę, że to dopiero początek wspólnych radości.

– W takim razie zejdźmy na dół, zanim spróbuje ją zjeść! – Zaśmiała się przez łzy.


– Przyszedł list od Tammy – powiedział Doug, gdy wszyscy członkowie jego zespołu wrócili do obozu i zasiedli wokół ogniska, nad którym wisiał kociołek z wodą na herbatę. – Przeczytam wam.


Kochani moi!


Dziękują za list i życzenia. Jestem tak zajęta i jest mi tu tak dobrze, że nawet nie tęsknią za Australią, ale za Wami – tak.

Adoptowaliśmy Henry'ego, Mark zajmuje się reformami, a ja dbam o okoliczny drzewostan, który liczy sobie ponad trzysta lat. Nie macie pojęcia, jakie wspaniale okazy tu rosną! Niestety, wiele z nich potrzebuje natychmiastowej pomocy, a ja nie dam rady wykonać całej pracy, tym bardziej że Mark od jakiegoś czasu zabrania mi chodzenia po drzewach. Czy zgadniecie, dlaczego, jeśli podpowiem, że zrobiłam się trochę grubsza i że oboje jesteśmy z tego powodu niezmiernie szczęśliwi?

Z tym jest związana serdeczna prośba, jaką do Was mamy. Czy cała Wasza wspaniała czwórka nie zechciałaby na kilka miesięcy zostawić Australii i przybyć na ratunek drzewom w Broitenburgu? Zgódźcie się, proszę, i przyjeżdżajcie jak najszybciej!


Całuję,

Tammy


Doug schował list do kieszeni.

– To diabelnie daleko – powiedział w zamyśleniu. – I pewnie nie dostanie się tam dobrego steku. Każą nam jeść jakieś trufle czy inne obrzydlistwo.

– A ja zawsze chciałam spróbować trufli – wtrąciła Lucy.

– I fajnie byłoby trochę pomieszkać w takim miejscu. – Mia otworzyła kolorowy magazyn, w którym zamieszczono zdjęcia ze ślubu Tammy.

Ślub odbył się pół roku wcześniej. Pan młody miał na sobie galowy mundur i szpadę przy boku, zaś panna młoda piękną suknię z bardzo długim trenem. Ale bardziej niż olśniewające stroje rzucała się w oczy promienna radość malująca się na twarzach książęcej pary. Widać było, że łączy ich autentyczne uczucie i że niczego nie udają ze względu na obecność gości i mediów.

Największa fotografia ukazywała młodą parę na trawniku przed niezwykle pięknym zamkiem z białego kamienia. Obok nich jakiś starszy dżentelmen z miną dumnego dziadka trzymał na rękach Henry'ego. Jak wynikało z podpisu pod zdjęciem, był to niejaki Dominik, dawniej główny kamerdyner, a obecnie zarządca zamku. Z tyłu stała reszta służby, a wszyscy wyglądali na głęboko i autentycznie wzruszonych.

Lucy westchnęła tęsknie.

– To chyba szczęśliwe miejsce.

– Jak z bajki – dodał Danny. Miał prawie siedemdziesiąt lat i nigdy w życiu nie wyjeżdżał z Australii. – Te wszystkie wieże i inne cudeńka… I nasza Tammy w tych welonach… Wygląda jak księżniczka.

– Bo ona jest księżniczką, Danny! – wtrąciła Mia i wszyscy się roześmiali.

– Tammy nas o coś prosiła – przypomniał im Doug. -Musimy się zastanowić, co robimy.

Przez chwilę milczeli.

– Jak to co? – Danny wzruszył ramionami. – Nie odmawia się księżniczce. Jedziemy do tych jej drzew.

Marion Lennox

  • 1
  • 20
  • 21
  • 22
  • 23
  • 24