Pospiesznie otuliła się szlafrokiem i uciekła do łazienki, a cały czas gonił ją śmiech Aleksieja. Och, jeszcze zobaczysz, pomyślała mściwie i przysięgła sobie, że przez tych kilka dni znajdzie w sobie siłę do walki z nim. To, co się wydarzyło ostatniej nocy, nie powtórzy się nigdy więcej!


Gdy wróciła do.pokdju, w filiżankach parowała kawa, Aleksiej zaś czytał gazetę. Usiadła naprzeciw niego, sięgnęła po filiżankę i udając, że pije, dyskretnie zaczęła go obserwować.

– I jak mnie oceniasz?

– Ja? – W poczuciu winy śpiesznie odwróciła wzrok. – Och, nie wiem. Tak sobie siedzę i myślę. – Kłamczucha – skwitował ze śmiechem i podał


jej gazety. – Masz, przejrzyj sobie. Dla inteligentnych ludzi czytanie gazet to czasem niezły ubaw dodał cynicznie i zerknął na zegarek. – Pora na mnie. Aha, zabieram ze sobą twój paszport. Daj mi słowo, że nie podejmiesz próby ucieczki.


– Za późno na ucieczkę – odparła zrezygnowanym głosem. – Ojciec i tak już nie zdoła mnie wydać za Montracheta. W najlepszym wypadku mogę mu tylko zaoszczędzić upokorzenia na Karaibach.


– Zdecyduj się. Albo zostajesz tu jako moja… jako mój mile widziany gość, który ma cały dom do dyspozycji, albo zamknę cię w tym pokoju na klucz i powiem Pierre' owi, że ma cię nie wypuszczać, dopóki nie wrócę.

– A uwierzysz mi tak po prostu, jeśli dam ci słowo? – zdziwiła się

– Myślę, że mogę polegać na twoim słowie – powiedział spokojnie: – Czyżbym się mylił?

Zagryzła wargi. A to ją podszedł!

– Hope?

– Tak, do diabła, nie mylisz się! – parsknęła z wściekłością. – Masz moje słowo i możesz na nim polegać. Zresztą, niby dokąd miałabym uciec? Ojciec mnie nie potrzebuje, do zakonu mnie po czymś takim nie przyjmą.

– Moje ty małe niechciane biedactwo – zakpił. – Nie martw się, zawsze ktoś cię będzie chciał. Wiem, co m6wię. Najpierw jednak ty sama musisz siebie polubić, to podstawa. Naucz się siebie akceptować. – Wstał, po czym nachylił się szybko i pocałował ją, zanim zdążyła się zorientować i odsunąć od niego. – Myśl o, mnie dzisiaj w nocy, malutka – powiedział już w drzwiach. – Myśl o tym, że śpię gdzieś daleko, zupełnie sam, w pustym łóżku. Co za przykra odmiana po dzisiejszym dniu…

Znikł, zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. Godzinę później zeszła na dół, odnosząc do kuchni tacę po śniadaniu. Gdy Pierre zerknął na nią, uśmiechnęła się do niego niepewnie, a on lekko skinął głową, co sprawiło jej nieoczekiwanie dużą przyjemność.

Zupełnie nie wiedziała, co począć z czasem. Miała przed sobą kilka dni, ale czym by je tu zapełnić? Zanosiło się na to, że będzie się potwornie nudzić… Naraz dotarło do niej, że jeśli nie potrafi sobie znaleźć interesującego zajęcia, to jest to wyłącznie jej wina. Tylko nudni -ludzie się nudzą, a Aleksiej przecież chwalił jej inteligencję i ciekawą osobowość. Zatem…

Postanowiła nie marnować czasu, tylko przygotować się do tego, że za jakiś czas zostanie sama i będzie musiała jakoś wiązać koniec z końcem. Najlepiej chyba szlifować znajomość języków, to się zawsze przyda.Postanowiła każdego dnia zajmować się innym językiem, podobnie jak robiono to w szkole. Zdecydowała, że zacznie od tego, który miała opanowany najsłabiej, czyli od rosyjskiego.

Zgodnie z jej oczekiwaniami w zamkowej bibliotece znajdowały się książki w różnych językach. Wybrała opowiadania Czechowa i zmusiła się do czytania, odpędzając od siebie wszystkie inne myśli. Gdy Pierre zajrzał do biblioteki wczesnym popołudniem, znalazł ją głęboko pogrążoną w lekturze.

Poszła razem z nim do kuchni, ponieważ nie miała ochoty jeść sama, i od tej pory jadali już razem. Czasem Hope zaglądała do jadalni, żeby popatrzeć na portret nieszczęsnej Tani. Jej podobieństwo do brata było uderzające, jednak w subtelnych rysach kryła się też wrażliwość, której Aleksiej nie przejawiał w najmniejszym stopniu. Może nawet nadwrażliwość, ta biedaczka przecież odebrała sobie życie. _Ona musiała mojego ojca naprawdę kochać, pomyślała Hope i przeszedł ją dreszcz. A on? Czy nie znał Tani na tyle, by przewidzieć, jak poważne konsekwencje mogą wyniknąć z zerwania związku? A jeśli był świadom takiego niebezpieczeństwa, ale nic go to nie obchodziło?

Ojciec… W jakiś sposób był jej bardziej obcy niż Aleksiej. Odsunęła od siebie tę myśl, lecz powracała ąna uporczywie w następnych dniach.

Czwartego dnia rano, gdy Hope przeglądała codzienną gazetę, dobiegł ją odgłos samochodu. Zmusiła się, by doczytać do końca artykuł, potem nalała sobie kawy i sięgnęła po rogalik, a wszystko po to, żeby nie zerwać się z miejsca i nie podbiec do okna.

– Dzień dobljy, mon petit. Tęskniłaś za mną? rozległ się znajomy głos, głęboki i wibrujący.

Opalenizna Aleksieja wydawała się o ton ciemniejsza i na ten widok Hope leciutko zadrżała. Czyżby poleciał na Karaiby, żeby przygotować grunt do dalszej okrutnej rozgrywki? Przywitała się więc chłodno, co zaowocowało tylko tym, że uśmiechnął się jeszcze szerzej i nachylił się do jej.ucha, by szepnąć:

– Złamałem wszelkie ograniczenia prędkości w nadziei, że zdążę zastać cię w łóżku. Wiem już jednak od Pierre' a, że podczas mojej nieobecności stałaś się rannym ptaszkiem. Nawet domyślam się, dlaczego. Pewnie smutno ci w naszym łóżku beze mnie, prawda?


– Łóżko nie jest nasze, tylko twoje. I spędzam. w nim jak najmniej cza'su, bo na jego widok opadają mnie złe skojarzenia – oznajmiła spokojnie.

Przez tych parę dni miała dość czasu, by okrzepnąć wewnętrznie, i teraz zauważyła z satysfakcją, że po raz pierwszy udało jej się dopiec Aleksiejowi, który nagle przestał się uśmiechać. Musiała wznieść między nimi jakąś barierę, żeby zachować resztki szacunku dla samej siebie. Nie mogła liczyć na to, że oprze mu się fizycznie, ponieważ nie była dość silna, w dodatku jej własne ciało wydawało się być całkowicie po jego stronie, pozostało jej zatem pielęgnowanie niechęci do niego i okazywanie jej na każdym kroku.

Pierre postawił przed nimi tacę z kawą i ciepłymi obwarzankami. Hope przyglądała się, jak Aleksiej sięga po pieczywo. Na jego ustach błąkał się teraz leciutki uśmiech, jakby przypomniał sobie coś – albo kogoś – przyjemnego. Co on właściwie robił poza tym, że dokonywał zemsty na jej ojcu? Na pewno nie wiódł beztroskiego żywota bogatego birbanta. Świadczyły o tym gazety, które prenumerował. Były to bowiem poważne dzienniki traktujące o gospodarce i polityce, a nie pisma doradzające czytelnikom, jak miło wydać pieniądze. Ponadto wspomniał. kiedyś, że Tania była zbyt uboga, by nakłonić ojca Hope do ożenku, więc sytuacja finansowa potomków rodu Serivace musiała być kiepska.

– Wyglądasz na zamyśloną.

Podniosła na niego wzrok i rozgniewała się, ujrzawszy znajome rozbawienie w jego oczach.

– Czy to dziwne? Wracasz w świetnym humorze, opalony… Co takiego wydarzyło się na Karaibach, że ci tak wesoło? Odkryłeś, że mój ojciec jest w jeszcze większych opałach, niż przypuszczałeś?

Popatrzył na nią twardo, już bez śladu uśmiechu.

– A nie przyszło ci do głowy, że na moje życie składa się jeszcze wiele innych spraw? Nie byłem na Karaibach, tylko w Kalifornii. Niedawno kupiłem winnicę w Napa Valley, lokując w tym przedsięwzięciu sporo pieniędzy. Jeśli jestem w dobrym humorze, to tylko dlatego, że prawdopodobnie moja inwestycja przyniesie spore zyski. Pracuję na siebie, nie jestem krezusem.

– A chciałbyś, prawda? – spytała pogardliwie. Rysy jego twarzy ściągnęły się, lecz Aleksiej zachował pełne opanowanie.

– Nie, nie chciałbym – odpowiedział bardzo spokojnie. – Kiedy już wreszcie dorośniesz i zmądrzejesz, to zrozumiesz, że 'człowiek najbardziej ceni to, co zdobył sam, a nie to, co mu podano na srebrnej tacy. Odziedziczony majątek może być kulą u nogi i na ogół wcale nie ułatwia życia. Kiedy człowiek bez trudu dostaje wszystko, co chce, to wtedy nie ma pomysłu, co ze sobą począć. Każdy potrzebuje jakiegoś celu, do którego będzie dążył, nie bacząc na trudy i wyrzeczenia,. Jednym z moich celów jest przywrócenie zamkowi dawnej świetności. To jednak trochę potrwa, jestem bardzo zajętym człowiekiem.

– To znaczy? – spytała z zaciekawieniem, chociaż obiecała sobie zachowywać chłodny dystans. – Na przykład tu, w Beaune, pracuję społecznie na rzecz podtrzymywania dawnych tradycji regionu.

Z kolei w Paryżu działam aktywnie na giełdzie producentów win.

– Zadziwiające, że tak zajęty człowiek znalazł dość czasu na porwanie kobiety – skomentowała z przekąsem, lecz nie wyszło jej to taJe dobrze, jak planowała, ponieważ zarumieniła się z emocji, co oczywiście nie uszło uwagi Aleksieja.

– Jeśli chcesz walczyć z mistrzem, musisz najpierw nauczyć się dobrze władać bronią – odpowiedział kpiąco. – Poddajesz się czy chowasz w zanadrzu kolejne pytania? Co jeszcze chcesz wiedzieć o moim życiu?

– Nic! – odparła gwałtownie, może zbyt gwałtownie.

Owszem, nurtowało ją coś jeszcze. Kobiety. Inne kobiety w jego życiu. Musiały przecież istnieć jakieś… przyjaciółki. Co to były za związki, skoro mógł bez problemu poświęcać jej tak wiele czasu? Czy wobec innych kobiet też był chłodny i złośliwy, czy tylko wobec niej?.

– A mnie się wydaje, że jesteś bardzo zainteresowana – zauważył niewinnym tonem.

– A mnie się wydaje, że jesteś zimnym, wyrachowanym człowiekiem, który nie dba o to, czy sprawia innym ból, bo tylko jego sprawy są dla niego ważne! – wyrwało jej się.

– Co masz na myśli? – spytał bardzo spokojnym tonem, w którym pobrzmiewała jednak jakaś nieprzyjemna nuta.


– Nie jestem tak naiwna, by sądzić, że żyjesz jak… jak mnich. I na pewno twoje… twoje…

– Kochanki – podpowiedział, patrząc na nią zmruzonymi oczami.


Domyśliła się, że chciał ją zawstydzić i zmusić, by zamilkła, porzucając niewygodny dla niego temat. Tym razem jednak nie dała się zbić z pantałyku.


– Czy nie pomyślałeś, że to ni~ w porządku zostawiać jedną kobietę, żeby… Zeby spędzać czas z inną, bo właśnie tego wymaga twój perfidny i okrutny plan?