Wola walki opuściła ją niemal zupełnie, ciało wygięło się bezwiednie ku niemu.
– Proooszę… – zaprotestowała słabo.
Uniósł głowę.
– O CO prosisz? O to? – Zaborczo zamknął dłoń na jej piersi. – Czy oto? – Serce w niej zamarło, gdy z kolei wsunął dłoń między jej uda.
Zadygotała i bezwiednie -zacisnęła palce na jego ramionach.
– Aleksiej…
– Tak, błagaj mnie… – wymruczał z satysfakcją.
Te słowa przypomniały jej boleśnie, że on robi to wszystko wyłącznie po to, by ją ukarać-i poniżyć. Poczucie błogości ulotniło się. Szarpnęła się· Ujrzawszy nieprzejednany wyraz jej twarzy, Aleksiej zaklął, przyklęknął, chwycił ją obiema rękami za biodra, przytrzymał i schylIwszy się, zaczął obsypywać pocałunkami brzuch Hope. Nie przestając jej całować, rozchylił kolanem jej nogi i ukląkł między nimi. To wszystko było ponad jej siły.
Nie mogła się już dłużej okłamywać. Pragnęła go. Pragnęła go tak szaleńczo, że była gotowa to wyznać. Jego język nie przestawał pieścić jej skóry, usta przesuwały się coraz niżej. Hope, drżąca, półprzytomna z rozkoszy, już miała poprosić, żeby się z nią kochał; gdy z jej ust wyrwał się gwałtowny okrzyk protestu.
Nigdy w życiu nie przyszło jej na myśl, że coś takiego jest w ogóle możliwe, że ktoś może całować drugą osobę w' tak intymne miejsce! Ogarnęła ją zgroza, tym większa, że ta szokująca pieszczota była niewiarygodnie przyjemna. Ale dlaczego czuje rozkosz? To przecież obrzydliwe! To cudowne, odpowiadały natychmiast zmysły. Nie chcę, nie wolno, krzyczało coś w jej głowie. Pragnę, pragnę, domagało się coś w jej wnętrzu, coś, co w niej pulsowało, coraz mocniej, coraz szybciej, aż w końcu przeszył ją do głębi dreszcz ekstazy.
Niemal natychmiast potem napłynęła fala dojmującego wstydu. Aleksiej wygrał, czuł jej przyjemność, zhańbiła się na zawsze. Nie mogła na niego spojrzeć. Odwróciła głowę, po jej policzkach spłynęły gorące łzy.
– Dobrze – wyszeptała ledwo słyszalnym głosem. – Będę cię błagać, będę cię rozbierać, uczynię, cokolwiek zechcesz. Cokolwiek… Ale nie rób mi tego więcej.
Podniósł ją, otulił swoją koszulą i posadził sobie na kolanach. Ku jej zdumieniu nie wyglądał jak napawający się swoim zwycięstwem triumfator.
– Wybacz, poniosło mnie. Udało ci się mnie sprowokować; i to są właśnie efekty. 'Przykro mi, jeśli było to dla ciebie nieprzyjemne. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. Chyba że zmienisz zdanie. Pogładził ją delikatnie po spłonionym policzku. Biedactwo… Ale powiedz, co ci się w tym nie podobało?
– To było… To było okropne – wyjąkała ze wstydem, chociaż wiedziała, że trochę mija się z prawdą. Może i było okropne, ale przy tym jakie rozkoszne… – To, co robiliśmy, było zupełnie naturalne. Robiliśmy? On robił!
– Być może – 9dparła bez przekonania, głęboko zażenowana tą 'rozmową. – Ale robiłeś to tylko po to, żeby mnie ukarać.
– Częściowo tak, ale zapewniam cię, że nie był to jedyny powód. Nie był to nawet główny powód. A teraz pora spać – gwałtownie zakończył temat. Nie chcę, żebyśmy się spóźnili rano na samolot.
lJłożył ją wygodnie i przykrył kołdrą, a Hope nagle zapragnęła, by nie odchodził. Gdyby został, nie stawiałaby już najmniejszego oporu. On jednak widocznie doszedł do wniosku, że nie warto ciągnąć gry, która nie przynosi mu satysfakcji. Wyszedł, starannie zamykając drzwi.
Chciałabym, żeby mnie naprawdę pragnął, pomyślała jeszcze i zasnęła, zanim dotarł do niej sens tego marzenia.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Obudziła się bladym świtem. Spojrzała na zegarek. Za cztery godziny wyruszą na lotnisko i polecą na drugą półkulę, gdzie wszyscy zobaczą, kim się stała.
– Nie! – jęknęła z rozpaczą i odrazą.
Nie może lecieć z Aleksiejem na Karaiby, nie może zostać z nim pod jednym dachem ani chwili dłużej! Wyskoczyła z łóżka i gorączkowo zaczęła się ubierać. Uciekasz przed nim czy przed sobą, spytał w jej głowie jakiś podstępny głos, lecz kazała mu zamilknąć. Po ostatnim hańbiącym doświadczeniu nie miała siły spojrzeć Aleksiejowi w oczy.
Ale dokąd miała się udać – bez paszportu i praktycznie bez pieniędzy? Najlepiej do ambasady brytyjskiej. Ale co im powie? Ze hrabia de Serivace porwał ją z klasztoru i wziął siłą? Przecież to brzmiało tak nieprawdopodobnie, że nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby w jej opowieść. Czy nie ma nikogo innego, kto mógłby jej pomóc?
Ależ oczywiście, czemu nie wpadła na to od razu? Montrachetowie! Dla nich wszystko będzie jasne. Niemal zupełnie już wyleczona z posłuszeństwa, które wpajały jej siostry, impulsywnie zarzuciła na siebie płaszcz, chwyciła torebkę i na palcach podkradła się do drzwi. Cis;za. Bezszelestnie przemierzyła pogrążone w półmroku wnętrza, nie niepokojona przez nikogo, ale odetchnęła dopiero wówczas, gdy znalazła się na ulicy.
Teraz trzeba jakoś dotrzeć do Monlrachetów. Przez chwilę zastanawiała się, jak tego dokonać, a z kłopotu wybawiła ją nadjeżdżająca taksówka. Oczywiście, cóż prostszego? Przecież ta rodzina była szeroko znana. Skinęła ręką.
Kierowca doskonale wiedział, gdzie znajduje się pałac słynnych bankierów, i bez zbędnych pytań zawiózł ją pod imponujący budynek. Hope zapłaciła, mocno zaniepokojona faktem, że w ten sposób pozbyła się prawie wszystkich pieniędzy. Aleksiej dawał jej czasem drobne sumy, a ona nie prosiła o więcej, bo była na to zbyt' dumna.
: Przez chwilę stała niezdecydowana przed potężnymi drzwiami, aż wreszcie zdobyła się na odwagę i podeszła, żeby nacisnąć dzwonek. W tym momencie podjechała taksówka, z której wytoczyło się trzech kompletnie pijanych młodych mężczyzn.
– 0oo, do Alaina przyjechała przyjaciółeczka z poranną wizytą – zarechotał któryś z nich. – Jaka szkoda, że tylko jedna. Nie bądź sobkiem, stary, podziel się…
Hope zaczerwieniła się po same uszy, gdy zrozumiała, o czym mowa. Co za niesmaczne żarty, pomyślała, a potem nagle dotarło do niej, że jeden z mężczyzn ma na imię Alain. Miała przed sobą niedoszłego męża!
Był przystojnym szatynem o lekko oliwkowej cerze, ale rysy jego twarzy już zaczynały się robić nalane, a jasnoniebieskie oczy były lodowate i okrutne, jakby nigdy nie zagościło w nich żadne ludzkie uczucie. A może tylko jej się tak wydawało? Podszedł do niej chwiejnym krokiem. Poczuła kwaśny odór przetrawionego alkoholu.
– Na razie – rzucił znajomym przez ramię, nie odrywając wzroku od Hope. – Czuję, że to sprawa nie cierpiąca zwłoki.
Poczuła nagły niepokój, gdy tamci dwaj obrócili się na pięcie jak marionetki pociągane za sznurki i oddalili bez słowa protestu. Ale czegóż się bała? Wystarczyło przecież poprosić, żeby pozwolono jej wejść i porozmawiać z panią Isabelle Montrachet.
– Co cię sprowadza pod moje drzwi o tak wczes. nej porze, ślicznotko? – mruknął przeciągle i z miną konesera pogładził jasne pasmo włosów, które opadło jej na policzek. Wzdrygnęła się, na co on uśmiechnął się z satysfakcją, ale w dziwnie niemiły sposób. – Mmm, dobry początek… Kto cię przysłał? Założę się, że Sophie, ona wie, co lubię. Tym razem przeszła samą siebie.
– Obawiam się, że bierze mnie pan za kogoś innego – zaoponowałą. – Przyszłam zobaczyć się pańską matką.
Za:śmiał się głośno, odchylając głowę.
– Coraz bardziej mi się podobasz, malutka. Wszyscy wiedzą, że o tej porze roku moja matka siedzi w s.woim zamku nad Loarą. I co mi jeszcze powiesz? Ze się boisz sama spać? Ze zmarzły ci nóżki i trzeba je ogrzać? – Zanim zdążyła się zorientować, mocno opasał ją ramieniem. – A co innego masz ciepłe? Może nawet gorące?
– Proszę mnie puścić! – Jej oczy rozszerzyły się ze strachu, gdy jego rozcapierzone palce chciwie zacisnęły się na jej biodrze, wbijając się w ciało. Nie wyglądało na to, by zamierzał ją uwolnić. Niecierpliwie pchnął drzwi.
Stanowczo za późno pojęła, że wpadła z deszczu pod rynnę. Och, leżeć bezpiecznie w ciepłym łóżku w domu Aleksieja! Tymczasem znajdowała się na pustej paryskiej ulicy obmacywana przez obcego człowieka, który chciał ją zaciągnąć do swojego domu.
Kiedy drzwi nie ustąpiły, załomotał w nie wściekle raz i drugi. Ponieważ był pijany,. nie mógł panować nad paroma rzeczami naraz, więc gdy jego uwaga skupiła się na drzwiach, przez moment mniej starannie pilnował swojej zdobyczy. Hope wyczuła, że nieco rozluźnił uścisk, wywinęła się błyskawicznie i rzuciła do ucieczki w kierunku, z którego przyjechała, nie tracąc czasu na. oglądanie się i w.ypatrywanie pogoni. Strach dodał jej skrzydeł.
Ubiegła już spory kawałek, w płucach paliło ją żywym ogniem, nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, gdy dobiegł ją odgłos samochodu. Chwilę później zapiszczały hamulce, trzasnęły drzwiczki i ktoś zawołał ją po imieniu. Dopiero wtedy spojrzała przytomniej przed siebie, a na widok Aleksieja doznała przypływu niebotycznej ulgi. Rzuciła się w jego stronę ze szlochem, nie bacząc już na nic, pragnąc jedynie znaleźć się w jego ramionach. To jednak nie było jej dane, ponieważ Aleksiej, zamiast chwycić ją w objęcia, złapał ją za barki i potrząsnął, jakby chciał obudzić.
– Hope, co ty wyprawiasz? – spytał gnie~nie. N aj pierw znikasz bez śladu, potem biegniesz do mnie jak zbłąkane dziecko, które chce na rączki. Dotarło wreszcie do ciebie, że są gorsze rzeczy niż moje towarzystwo? Byłaś u Montrachetów?
– Skąd wiedziałeś… gdzie mnie… szukać? – wyjąkała, z trudem łapiąc oddech.
– Nic trudnego. Albo oni, albo ambasada brytyjska, nie miałaś innych możliwości. Ambasadę mogłem sprawdzić później, bo nikt by cię tam nie wpuścił o tej porze, więc musiałabyś spokojnie czekać pod bramą, najwyżej trochę byś zmarzła. Co innego tutaj… Co się stalo?
– Alain wrócił do domu… z jakimiś kolegami odparła, drżąc na, całym ciele. – Mówiłam mu, że ja do jego matki, ale on.,… Ale on…
– Nie słuchał? – domyślił się Aleksiej i ponuro pokiwał głową. – Jesteś blada jak śmierć. Teraz już wiesz, za kogo ojciec chciał cię wydać. J
"Lilia wśród cierni" отзывы
Отзывы читателей о книге "Lilia wśród cierni". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Lilia wśród cierni" друзьям в соцсетях.