Oboje z Dale'em mieli być rodzicami chrzestnymi. Hope z duszą na ramieniu poszła do kościoła parafialnego, ale odkryła, że samotna mama nie jest dla księdza z Hollywood niczym zdrożnym.

Podróż samolotem nieuchronnie skojarzyła jej się z Aleksiejem, z ich pamiętnym lotem na Karaiby. Wiedziała, że nie powinna o tym myśleć, przydawać sobie udręki, ale – och! – jak tu nie myśleć, gdy tak bardzo się tęskni?

Gdy w hali przylotów w San Francisco przechodziła obok kiosku z gazetami, na jednej z kolorowych okładek mignęła twarz Elise. Hope podeszła krokiem lunatyczki, litery rozpływały jej się przed oczami. "Dla męża zrzekła się fortuny!" Jak w transie zapłaciła za magazyn, podeszła' do najbliższej ławki i opadła na nią, zapominając na śmierć o celu podróży, o czekającym na nią samochodzie, o całym świecie. Elise zmieniła zdanie i wyszła za Aleksieja!

Trzęsącymi się dłońmi przerzuciła strony, szukając dalszego ciągu artykułu, wreszcie znalazła. Było tam duże zdjęcie Elise, za którą stał Aleksiej. Hope pochyliła się nad fotografill, nieświadoma cichego jęku, jaki wydarł się z jej ust, i chłonęła każdy szczegół. Zeszczuplał jeszcze bardziej, jego kości policzkowe stały się bardziej wydatne, stanowił zupełne przeciwieństwo przysadzistego mężczyzny okrągłej twarzy, czarnych włosach i oczach, stojącego obok Elise.

Podpis głosił: "Aristotle Nicholaus, kuzyn pierwszego męża panny młodej, jeden z najbogatszych ludzi świata, podczas ceremonii ślubnej z francuską wdową… " Hope gorączkowo wróciła wzrokiem do zdjęcia i dopiero teraz zauważyła to, co przeoczyła, przyglądając się wyłącznie Aleksiejowi. Elise i grecki krezus trzymali się za ręce, na dłoni Francuzki lśnił pierścionek z olbrzymim diamentem.

Nie poczuła ulgi, tylko smutek. Jakże Aleksiej musiał cierpieć! I jak Elise mogła być tak okrutna, żeby zaprosić go na ślub i to w roli świadka? Ogarnęło ją przemożne pragnienie, by rzucić wszystko, jechać do niego i jakoś go pocieszyć. Wszystkie krzywdy, jakich od niego doznała, znikły w jednej chwili, jakby wyparowały w powietrze, jakby ich nigdy nie było. Ale wiedziała, że on nie potrzebował ani jej pociechy, ani jej miłości. A ona była zbyt dumna, by narzucać mu się z uczuciami.

Włożyła magazyn do torby i udała się do biura wynajmu samochodów.

_ Tak, samochód czeka na panią – potwierdziła pracownica firmy. – Jeden z naszych najlepszych. Pan Lawrence specjalnie wybrał… – dodała, lustrując Hope wzrokiem, pod którym omal nie spaliła się ze wstydu. – Tu są kluczyki, proszę pokwitować odbiór, zaraz nasz pracownik zaprowadzi panią na parking.

Na parkingu, ku jej wielkiemu zmieszaniu, zaprowadzono ją do luksusowego kabrioletu w czerwonym kolorze. Nie miała wyjścia, wsiadła do samochodu, ustawiła lusterka, niepewnie zapuściła motor i wykonała dwie próbne rundki, żeby przyzwyczaić się do nowego wozu. I:rowadziło się go bardzo miękko, więc Hope jeszcze tylko sprawdziła mapy od Dale' a i wyruszyła w drogę.

Dale powiedział, że podróż zajmie jej niewiele ponad godzinę, miała więc czas, żeby dalej myśleć. o Aleksieju. Musiał być to dla niego cios w samo serce, gdy okazało się, że kobieta, którą pokochał i z którą pragnął się ożenić, wyżej sobie ceniła pieniądze niż jego uczucia…

Po godzinie dojechała do miasteczka St Helen, winnica Dale' a znajdowała się niedaleko. To dobrze, ponieważ zapadł już zmierzch, a Hope nie chciała po ciemku pomylić drogi w nieznanym terenie. Niedaleko za miasteczkiem szosa rozwidlała się. Hope skręciła w szerszą drogę. Teraz jechała powoli, szosa była kręta, a Hope starała się.nie przeoczyć drogowskazu, który miał stać u wlotu bocznej drogi wiodącej do winnicy Dale' a.

Po godzinie stało się jasne, że zabłądziła. Musiała zawrócić, w tym celu wjechała w najbliższą boczną drogę, ale nie dała już rady się wycofać, ponieważ silnik zgasł i odmówił posłuszeństwa. Spojrzała na wskaźnik paliwa i jęknęła. Jak mogła nie pomyśleć o zatankowaniu benzyny? No tak, przecież była zajęta rozważaniami na zupełnie inny temat…

W oddali zauważyła światełko, uznała więc, że najszybciej będzie pójść do najbliższych zabudowań i odkupić od gospodarzy trochę benzyny. Wysiadła, zamknęła samochód i ruszyła przed siebie na tyle szybko, na ile pozwalały jej wysokie obcasy. Nie przewidziała, że przyjdzie jej maszerować po polnej drodze, miała więc na sobie białe sandałki, które pasowały do białego rozpinanego sweterka, błękitnej bluzki i wąskiej mini z rozcięciem.

Ponieważ zabudowania znajdowały się dalej, niż jej się początkowo wydawało, odetchnęła z ulgą, gdy wreszcie dotarła do obrośniętego dzikim winem domu we włoskim stylu. Dziedziniec wybrukowano nieregularnymi kamieniami, które wyglądały bardzo malowniczo, ale więzły między nimi obcasy. Mimo że Hope starała się zachować ostrożność, przy kolejnym kroku noga poleciała jej w bok, a kostkę przeszył dojmujący ból.

Hope przystanęła, zdjęła sandały i pokuśtykała ku drzwiom. Zapukała, bez rezultatu. Ktoś jednak musiał być w domu, przecież nad wejściem paliło się światło! Zapukała mocniej, nieco zniecierpliwiona. Po chwili usłyszała zgrzyt odsuwanej zasuwy i drzwi uchyliły się. Za nimi panowała ciemność. Jak w horrorze, pomyślała nerwowo. Odchrząknęła.

– Przepraszam, że nachodzę o tak późnej porze, ale zabrakło mi benzyny, zauważyłam światło i pomyślałam, że może uda mi się trochę odkupić, bo po drodze nie było stacji benzynowej… – Dziwnie się czuła, mówiąc do kogoś, kogo nie widziała, nie miała nawet pojęcia, czy zagadnęła kobietę, czy mężczyznę·

– Zawsze do usług, Hope. Wejdź, proszę – odezwał się tak dobrze znany głos.

Nogi ugięły się pod nią z wrażenia. Oparła się o framugę.

– Aleksiej???

– We własnej osobie. Nie jestem duchem, jeśli o to ci chodzi. – Postąpił krok w jej stronę i znalazł się w kręgu światła rzucanym przez lampę nad wejściem. Był boso, miał na sobie szlafrok, jego włosy były zmierzwione. Ponieważ wahała się, ujął ją za ramię i bezceremonialnie wciągnął do środka.

– Nie stój tak, jest chłodno, zmarzniesz. – Zamknął drzwi i zapalił światło.

Zobaczyła przytulne, bezpretensjonalnie urządzone wnętrze w rustykalnym stylu. Dobre miejsce, żeby się w nim na jakiś czas zaszyć po stracie ukochanej. Doskonale rozumiała, że Aleksiej chciał uciec jak najdalej od Francji, gdzie zapewne wszystko przypóminało mu o Elise.

– Rozgość się. – Aleksiej przejechał dłonią po włosach. – Dopiero przyleciałem i już spałem, kiedy zapukałaś – wyjaśnił. – Przyznam, że byłaś ostatnią osobą, której mogłem się spodziewać. Znikłaś bez słowa i zatarłaś ślady. Rozumiem, że z zemsty?

– Jak to bez słowa, przecież napisałam do ciebie list – zaoponow~a. Jak mógł sądzić, że chciała się na nim zemścić? Nigdy by jej to nie przyszło do głowy!

– Tak, tylko że na Karaibach ludzie mają inne poczucie czasu niż w Europie. Twój posłaniec raczył się zjawić dopiero po trzech dniach, podczas których odchodziłem od zmysłów, nie mając najmniejszego pojęcia, co się z tobą stało.

– Przykro mi, nie pomyślałam… – Zwiesiła głowę jak skarcone dziecko, zbyt wytrącona z równowagi, by pomyśleć o tym, że to nie ona powinna przepraszać.

– To mnie jest przykro. Bardzo przykro, bo widać dałem ci powód do tego, żebyś ode mnie uciekła. Zacisnął powieki. – Omal nie zwariowałem. Wyobraźnia podsuwała mi straszne obrazy… Myślałem, że stało ci się coś złego, że nie żyjesz, a wszystko przeze mnie… Byłaś bezbronnym dzieckiem, na które sprowadziłem nieszczęście. – Spojrzał na nią i nagle chwycił ją za ramiona i zacisnął palce tak mocno, że poczuła ból. ~ Dlaczego mi to zrobiłaś?

_ Przecież dostałeś list! Najlepszy dowód, że nie chciałam, byś się martwił.

– W takim razie dlaczego zabroniłaś prawnikowi podać mi twój adres?

Odwróciła głowę. Wolała, żeby przestał tak na nią patrzeć, żeby się odsunął. Stał niebezpiecznie blisko, budził w jej ciele pr,agnienie, z którym nie umiała walczyć. Wiedziała jednak, że nie wolno jej ulec. Nie ma dla nich przyszłości, po krótkiej chwili zapomnienia znów przyjdzie bolesne rozstanie, a ona już nie ma na to siły. Lepiej nie wkraczać ponownie na niebezpieczny teren.

– Dlaczego me chciałaś mnie widzieć?

Nie wiedziała, co odpowiedżieć. Na pewno nie mogła wyjawić prawdy, a żadna sensowna wymówka nie przychodziła jej do głowy.

– Tak trudno się domyślić? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, próbując grać na zwłokę.

– Za dużo bolesnych wspomnień, tak?

– Tak – podchwyciła i nagle pod wpływem niezrozumiałego impulsu dodała: – Widziałam cię w Londynie, pod hotelem…

– Widziałaś mnie i nawet nie podeszłaś? – niemal wykrzyknął, a twarz wykrzywił mu grymas.

Zlękła się. Wiedziała, że jego gniew może ją drogo kosztować.

– Rozmawiałeś z kimś, nie chciałam ci przeszkadzać, dlatego…

– Kłamiesz. To było celowe działanie, do którego popchnęło cię pragnienie zemsty – ciągnął oskarżycielsko, pochylając się nad nią·

Coraz gorzej. Jeśli Aleksiej ją pocałuje, jej opór pryśnie jak bańka mydlana. A on wykorzysta to, ponieważ jest zrozpaczony po stracie Elise i pewnie potrzebuje czegoś, co by przytępiło jego ból, co pozwoliłoby ehoć na chwilę oszukać cierpienie. Nie mogła na to pozwolić.

– Aleksiej, między nami wszystko skończone powiedziała, próbując się odsunąć. – Wiesz o tym aż nazbyt dobrze. Domyślam się, że miałeś ochotę udusić mnie gołymi rękami, kiedy w końcu dostałeś mój list.

– To też, ale tak naprawdę to mnie powinno się udusić… Uciekłaś, bo dopuściłem się gwałtu na tobie, taka jest prawda. Hala ruszyło sumienie i przyszedł do mnie następnego dnia, żeby wszystko mi wyjaśnić. Powiedział, że próbował cię podenyać, że. to on jest odpowiedzialny za przymusowy postój na wyspie, że do niczego nie doszło, bo byłaś nieugięta. Jeszcze nigdy nie czułem do nikogo takiej nienawiści jak wtedy. A wiesz kogo nienawidziłem? Siebie…

– Ach, ta rosyjska część twojej duszy – powiedziała niemal z uśmiechem Hope i nagle syknęła, ponieważ przez roztargnienie obciążyła zbytnio bolącą nogę·