– Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział krótko i już go nie było.

– Ja chyba znam skądś ten głos. Co za jakiś zwariowany dzień, jedźmy wreszcie do domu, Dolly.

– Mogę się założyć, że dziś będziesz śnić o tym facecie – przekomarzała się Dolly.

– Zakład, że nie!

– Zakład, że tak!

– Wiesz, że to idiotyczny zakład – zachichotała Ariel. – Ale niech ci będzie, zgadzam się.

– Dopiero teraz znowu jesteś sobą, Ariel – uśmiechnęła się Dolly.

I przez chwilę obie poczuły się prawie jak za dawnych czasów, gdy Ariel była jedną z najpiękniejszych aktorek Hollywoodu. Prawie.

– Jutro czeka nas nowy, wspaniały dzień.


* * *

Leks osiodłał ogiera, araba o imieniu KO od Króla Omara, a po kilku chwilach, nim zdążył dobrze przylgnąć do jego łba, rączy koń darł kopytami ciemną darń, aż strzępy brązowej trawy rozpryskiwały się na boki.

– Szybciej, KO, jeszcze szybciej, przepędź te zwariowane myśli z mojej głowy, szybciej, szybciej, malutki!

4

Wielka odsłona nowych biur Able Body Trucking wypadła, jak na ironię, w Dniu Świętego Walentego.

– To pewnie jakiś znak, ale nie wiem, co on oznacza – powiedziała Ariel do Dolly, próbując dobrać klucz do nowego, eleganckiego zamka w drzwiach biura.

Była szósta rano i obie drżały z zimna.

– Może wczoraj trzeba było dłużej zostać, ale o dziesiątej prawie padałam z nóg, zresztą do tej pory jestem zmęczona – stwierdziła, choć zwykle nie lubiła rozczulać się nad sobą. – Robotnikom, którzy przywieźli dywan, zapłaciłam dodatkowo, aby ustawili meble, kwiaciarka obiecała, że będzie tu przed piątą lub zaraz po powrocie z hurtowni. Więc… powiadam, otwórzmy te drzwi i miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

Jak dotąd wszystko układało się po jej myśli, a czasami nawet przekraczało jej oczekiwania. Dywan w kolorze jasnej zieleni wydawał się grubszy i jeszcze bardziej puszysty, niż się spodziewała. Żaluzje, również z lekkim odcieniem jasnej zieleni, pasowały znakomicie do dywanu i miały idealne wymiary. Lekkie dębowe biurko i krzesło obite zieloną skórą stanowiły świetny dodatek do całości. Głębokie, wygodne fotele stojące naprzeciw biurka, a przeznaczone dla klientów, przykryto podobną w kolorze, zieloną tkaniną, która w dotyku przypominała jedwab. W każdym kącie, na dębowych podstawkach ustawiono duże, gęste zielone paprocie.

Na brzegu biurka, dokładnie obok wysokiej klasy komputera, którego zresztą Ariel nie umiała jeszcze obsługiwać, ustawiono uroczy, srebrnolistny kwiatek w glinianej doniczce. Nieco mniejszy pokój, sąsiadujący z gabinetem Ariel, a należący do Dolly, był urządzony tak samo.

– Jak dotąd wszystko idzie jak po maśle – stwierdziła Dolly, podskakując, aby wypróbować miękkość swojego krzesła. – Szkoda tylko, że nikt w tym biurze nie ma pojęcie o komputerze. W takim stanie rzeczy bez trudu można doprowadzić do upadku firmy.

– Będziemy znać się na komputerze już po pierwszym tygodniu nauki. A potem zaczniemy… wprowadzać do jego pamięci wszystkie dane. Możemy tego dokonać, Dolly, musisz być dobrej myśli.

– Ależ jestem. Tylko mi powiedz, kiedy my to wszystko zrobimy? Codziennie rano uczymy się prowadzić ciężarówki, aby otrzymać prawo jazdy, popołudniami mamy zajęcia ze strzelania i walki wręcz. Po takim dniu nie będziemy już w stanie niczego zrozumieć. A praca przy komputerze wymaga koncentracji. Bohater jednej telenoweli przez przypadek usunął z pamięci komputera plik, w którym były numery kont jednego z banków szwajcarskich. No i pieniądze przepadły – powiedziała z przejęciem – całe miliony bezpowrotnie utracone!

– Nam coś takiego na pewno się nie przytrafi. Lekcje obsługi komputera zorganizujemy wcześnie rano w domu. A naszym dziewczętom zapłacimy za czas dojazdu i za lekcje, tak będzie uczciwie. Możemy zaczynać o siódmej, po śniadaniu. Nie będziesz gotować nic wymyślnego, możesz po prostu odgrzać pozostałości z poprzedniego dnia.

– A kto w tym czasie będzie w biurze? Przecież ktoś musi tu siedzieć. Mam pomysł, ja po śniadaniu będę jeździć do biura. Może uda ci się znaleźć dla mnie specjalnego nauczyciela, który zniesie cierpliwie ciągłe przerwy w lekcji. Telefon dzwoni, Ariel.

– Słyszę, tylko nie wiem, który przycisk nacisnąć, żeby go odebrać. Musi gdzieś tu być instrukcja obsługi.

– Zanim ją znajdziesz, stracimy klienta. Przyciskaj jeden po drugim i zobaczymy, co się stanie.

Ariel, idąc za radą Dolly, zaczęła naciskać po kolei każdy guzik i przedstawiała się uprzejmie: „Able Body Trucking”, ale dopiero szósty okazał się właściwy.

– Zgadza się, panie Sanders – powiedziała grzecznie – jest dziesięć po szóstej. W Able Body Trucking pracę zaczynamy od siódmej. To doprawdy godne pochwały, że pan Able bywał w biurze od piątej, ale ja nie jestem panem Able. Informacja o godzinach pracy wisi na drzwiach, pan Able sam ją tam umieścił. Pracujemy od siódmej do siódmej, ale biuro ekspedytora jest otwarte dwadzieścia cztery godziny na dobę. To chwalebne, że pan wstaje o czwartej rano. Ja, podobnie jak większość ludzi, wstaję o szóstej, a w pracy jestem o siódmej. Czym właściwie mogę panu służyć? Obecnie mamy tu trochę bałaganu, bo unowocześniamy biuro, a wszystkie dane… są właśnie wprowadzane do komputera. Proszę skontaktować się ze Stanleyem albo z ekspedytorem. Tak, on rzeczywiście jest gburem, ale to lojalny pracownik i wie wszystko, co wiedzieć trzeba o Able Body Trucking. Lunch? Nie mogę. Mam zbyt wiele pracy, a w ogóle jestem już zajęta do połowy czerwca, jeśli chodzi o lunch, oczywiście. Nie, pana nie wpisuję. Tak, mogę przyjąć pańskie zamówienie na transport. Proszę powiedzieć, czego pan sobie życzy. Ale konkretniej… tak, mam coś do pisania.


* * *

– Jak zwykle, nie była to żadna pilna sprawa. Równie dobrze mógł skontaktować się z biurem ekspedytora. Wiesz co? On ma dziwny głos, kogoś mi przypomina, ale nie wiem kogo. Jest bardzo seksowny… – Ariel odruchowo dotknęła dłonią blizny na policzku, na widok czego Dolly odwróciła głowę. – Zapraszał mnie na lunch, ale się nie zgodziłam. Prawdopodobnie spodziewa się uprzywilejowanego traktowania w naszej firmie, a mnie zamierza przekupić pochlebstwami, tylko że to mu się nie uda. – Jej kciuk musnął jeszcze raz ślady nacięć na policzku i brodzie. – Nie ma mowy.

– Ależ Ariel, czy tego chcesz czy nie, on i tak jest najważniejszym klientem w twojej firmie. Powinnaś poświęcić mu więcej uwagi. Zastanów się, co zrobisz, jeśli zrezygnuje z naszych usług i złoży zamówienia w innej firmie transportowej?

– Sądzisz, że inna firma będzie tolerować jego zachowanie?

– Tu chodzi o pieniądze, nie o zachowanie. Ludzie są zdolni do wielu rzeczy, gdy w grę wchodzą „zielone”. Niejedna firma znalazłaby czas, aby mu nadskakiwać.

– To zupełnie tak jakby płacić kelnerowi za miejsce w restauracji.

– I co, może nigdy tego nie robiłaś? Zacznij wreszcie myśleć realistycznie. Według mnie następnym razem, gdy będzie w miasteczku, powinnaś pójść z nim na lunch albo na kawę, a przy okazji jasno określić swoje stanowisko. Wtedy może przystanie na twoje warunki, a jeśli nie – jego sprawa, bo ty będziesz w porządku. Chyba że boisz się z nim spotkać… – dodała, chytrze patrząc, jak Ariel wciąż masuje swoje różowe blizny na twarzy.

– Myślałam o tym trochę. Ale proszę cię, Dolly, przestań bawić się w swatkę. Każdy wie, że nie wolno łączyć prywatnych przyjemności z interesami. Zrób kawę i zabierajmy się wreszcie do roboty.

Pracowały nieprzerwanie do czasu, gdy do biura dotarła reszta personelu. Od ich entuzjastycznych okrzyków aż ciarki przechodziły po plecach.

– To chyba ma oznaczać, że dobrze się spisałyśmy – powiedziała Ariel z uśmiechem.

– Czy to naprawdę jest ten sam pokój, w którym pracowałam przez ostatnie dziesięć lat? – pytała z niedowierzaniem piegowata Bernice. – Tylko ten komputer wygląda jak jakaś machina z piekła rodem. Już na sam widok można się zdenerwować.

– Nie ma powodów – powiedziała Ariel wesoło – wszystko po kolei. Jednak zanim weźmiemy się do pracy, chciałabym wam zadać jedno pytanie. Czy chcecie nauczyć się prowadzić ciężarówki? Firma pokrywa koszty kursu dla chętnych. Jeśli nawet nigdy samodzielnie nie wyjedziecie w trasę, już samo posiadanie prawa jazdy będzie plusem. Może się kiedyś zdarzyć, że nasi kierowcy zastrajkują, wtedy będziemy mieli dodatkowego asa w rękawie. Ale kurs nie jest obowiązkowy. Zainteresowanym powiem, że zaczynamy już dziś o dziewiątej. Na ten czas moglibyśmy wynająć agencję, która zastąpiłaby nas w biurze. Wiecie, że wprowadzanie danych z remanentu do komputera to niezwykle żmudna praca, no i wymagająca znajomości jego obsługi. Dlatego namawiam wszystkie gorąco: zapiszcie się na ten kurs.

– Dobrze, więc proszę nas wszystkie wpisać na listę. – Bernice odpowiedziała w imieniu pozostałych kobiet.

– Czy od tej pory kierowcy, podobnie jak zwracają się do siebie „ej, stary, chodź no tutaj!”, do nas będą mówić „ej, stara”? – zaśmiała się jedna z dziewcząt.

– Czy będziemy musiały nauczyć się parkowania tych ciężarówek? Nawet swojego samochodu nie potrafię odpowiednio zaparkować – martwiła się inna.

– Myślę, że wszystkiego dowiemy się jeszcze tego ranka. Dolly zaraz zadzwoni po ludzi z agencji. Proszę, abyście zostawiły na wierzchu wszelką dokumentację, z której będą korzystać, wprowadzając dane. Odpowiednie programy są już zainstalowane, więc pod naszą nieobecność nie powinno tu być żadnych kłopotów.

– A kto jest naszym przełożonym? – zapytała Bernice. – To znaczy, kogo mamy słuchać, jeśli kiedyś znajdziemy się na trasie?

– Mnie! – Ariel poczuła, że serce zaczyna jej walić tak mocno, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. Oto moment, w którym przejmuje na siebie zwierzchnictwo w tej firmie i, do licha, da z siebie wszystko w nowej roli. Zadrżała w duchu, gdy przez podwójne szyby zobaczyła osiemnastokołowca. Wyglądał jak jakiś dziki potwór. Zaraz też przypomniała sobie film z Jan Michaelem Vincentem pod tytułem „White Linę Fever”, gdzie czarnymi charakterami okazali się właśnie kierowcy ciężarówek. A swoją drogą ciekawe, gdzie Jan zdobywał doświadczenia, aby dobrze odegrać tę rolę; może mógłby udzielić jej kilku wskazówek; w życiu nigdy nie wiadomo, co i kiedy może się okazać przydatne…