– W wannie.
– Postanowiłem urządzić pralnię w garażu. Wstawimy tam dwanaście pralek – rzucił beztrosko.
– Wspaniale, Leks. To naprawdę wspaniała nowina. Idę o zakład, że to pomysł pani Hart, podobnie jak tamten z rowerami – stwierdziła i, nim zdążył cokolwiek powiedzieć, ręką posłała mu pocałunek i wyszła za drzwi.
– Oni są jak jedna wielka rodzina.
– Rozumiem.
– Coś jeszcze?
– Nie, chyba że lekcje pływania albo tenisa. Małe dzieci nie powinny pracować w polu. Ich rodzice muszą dostawać więcej pieniędzy. Niech się panu wydaje, że jest ich aniołem stróżem. Zgłodniałam trochę.
Leks wziął Ariel za rękę, a ona podała mu ją, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Polubiła tego mężczyznę.
– Proszę za mną, obejrzymy dom. Tiki tymczasem przygotuje lunch. Nic wymyślnego, najczęściej jadamy proste potrawy teksaskie lub meksykańskie. A potem będziemy mogli pojechać po rowery i inne rzeczy. Poproszę Tiki, żeby sporządziła listę dzieci i napisała, ile mają lat. Żebym tylko potem gdzieś tego nie zawieruszył… Oto moje skromne domostwo – wskazał ręką swój dom. – Teraz muszę otworzyć drzwi, lepiej niech się pani odsunie, bo może się pani znaleźć na podłodze. Dobrze, możemy iść.
Nadbiegały ze wszystkich stron. Mnóstwo pięknych, kolorowych szczeniąt, które w wielkim pośpiechu, choć z trudem, biegły po śliskiej podłodze, aby tylko zdążyć na pieszczotę do Leksa.
– Moja suka wydała na świat aż dwanaście młodych. Wszystkie zatrzymałem. Dzieciaki wprost przepadają za nimi. A pani będzie miała własnego psa, radzę więc nie przywiązywać się zbytnio do moich.
– Ale one są takie milutkie! – Ariel zaśmiewała się do łez.
Usiadła na podłodze i zaczęła bawić się z psiakami, które oblepiły ją ze wszystkich stron. Wdrapywały się na jej nogi, skakały po brzuchu i lizały po twarzy. A ona śmiała się radośnie, wciąż ściskając i przytulając do siebie czule tłuściutkie, małe kuleczki.
– Powinnaś robić to częściej – powiedział poważnie Leks.
– Ale co?! – krzyknęła, bo akurat jedno ze szczeniąt wdrapało się jej na głowę, a potem klapnęło na podłogę. Inne tymczasem nasikało jej na nogę. Ale Ariel i tak była nimi zachwycona.
– Śmiać się – dokończył Leks, patrząc na nią tkliwie, i zwrócił się do Tiki. – Trzeba je zabrać na werandę. Czy mogłabyś przygotować nam coś do jedzenia, Tiki? Aha, potrzebuję jeszcze listę naszych dzieci, wiesz, ile jest dziewczynek, ilu chłopców i w jakim są wieku. Po lunchu chcemy iść na zakupy.
– Si, señor Leks. Za jedną, małą chwilkę.
– Proszę za mną, pokażę pani dom. – Leks zwrócił się do Ariel. – Kiedyś był dużo mniejszy. Musiałem go powiększyć, bo zbyt długo mieszkałem w ciasnych klitkach; bracia i siostry, wszyscy w tych samych dwóch pokojach. Pomyślałem sobie, że… dobrze jest mieć dom, po którym można przejść się troszkę. Urządziłem go w stylu, w jakim budowano misje hiszpańskie w Ameryce Południowej, głównie terakota i sztukateria. Projektant wnętrz dobrał właściwie kolory; dla mnie najważniejsza jest wygoda i jasne barwy. Lubię też mieć dużo łazienek, w tym domu jest ich razem siedem i jeszcze sześć kominków. Nie cierpię chłodu. Niektórzy twierdzą, że bieda kształtuje charakter. A co pani o tym sądzi? – zapytał z przejęciem, jakby jej opinia na ten temat była dla niego bardzo ważna.
– Coś w tym musi być. Bieda to bieda. Trudno oczekiwać, aby ludzie doskonalili swój charakter, kiedy jest im zimno lub gdy są głodni. Po sobie wiem, że jest to niemożliwe. Ale weźmy na przykład pana osobę. Widać wyraźnie, że odniósł pan sukces i jest pan miłym, przyzwoitym człowiekiem, wciąż dobrym dla ludzi i zwierząt, choć nie da się ukryć, że jest pan też mało przewidujący. Czy był pan kiedyś żonaty?
– Raz. Ale… nie udało się. A pani?
– Też się nie udało.
– I w jaki sposób radzi pani sobie z samotnością? Każdy człowiek pragnie mieć bliską swemu sercu osobę.
– Wiem o tym. Ja mam przyjaciół, ale bywają chwile, że po prostu płaczę. I wciąż, jak każe Bóg, czekam cierpliwie na swoje przeznaczenie, na mężczyznę, z którym spędzę resztę życia. Długo żyłam w pełnym napięcia stanie wyczekiwania, że może już… że za chwilę… I spotkałam pana, a w ogóle, dlaczego o tym rozmawiamy?
– Ja mam podobne zdanie na ten temat. Czy to nie jest dziwne?
– Trochę.
– I mówiłem poważnie, pani powinna częściej się śmiać. Jest pani piękna. Ale wstydzi się pani tych małych blizn na twarzy, zgadza się? – Leks postawił pytanie w sposób tak obojętny, jakby chodziło o pogodę, a nie o jej zdeformowaną twarz.
– A pan by się ich nie wstydził?
– Oczywiście, że nie! Co się stało, to sienie odstanie, i koniec. Jeśli ktoś mnie nie lubi, bo mam na przykład pryszcz na nosie, do diabła z nim! Po stokroć ważniejsze jest ludzkie serce. Ale zdaje się, że wy, kobiety, inaczej podchodzicie do tej sprawy.
– Łatwo mówić, kiedy wszystko jest w porządku. A ja mam za sobą poważną operację. Lekarze mówią, że po jakimś czasie lepiej to będzie wyglądało. Mam nadzieję, że się nie mylą.
– Tego nigdy nie wiadomo – prychnął Leks. – Ale jeśli przestałaby pani zwracać uwagę na to „coś”, na pewno lżej by się pani żyło. Po prostu musi się pani z tym pogodzić, i już! Ależ my ze sobą rozmawiamy! Pani beszta mnie, za chwilę ja panią, ale jest całkiem sympatycznie, prawda? No dobrze, chodźmy już na lunch, na pewno dostaniemy jarskie enchilady.
– Skąd pan wie?
– Tiki robi je codziennie, a mnie one smakują.
– Mnie też, mogę zjeść aż cztery – powiedziała Ariel z dumą.
– Nie może być!
– To prawda. A oprócz tego jeszcze przystawkę z prażonej fasolki. A pan, ile sztuk może zmieścić?
– Sześć, a do tego fajita i koniec.
Znowu trzymał ją za rękę. Było jej tak przyjemnie, że miała ochotę śpiewać, niestety żadna piosenka nie przychodziła akurat do głowy. Śmiała się więc tylko radośnie z wyrazem wielkiego uszczęśliwienia na twarzy.
Lunch smakował wybornie, a Leks przez cały czas zasypywał ją pytaniami na temat filmów, w których kiedyś grała. Okazało się przy tym, że ma świetną pamięć.
– Aż trudno uwierzyć – dziwiła się Ariel – że obejrzał pan wszystkie moje filmy i że tak dobrze je zapamiętał. Tylko po co to wszystko? Przecież pan mnie w ogóle nie zna.
– Właśnie o to chodzi. Chciałem w ten sposób lepiej panią poznać, bo martwiłem się trochę o losy Able Body Trucking. Od wielu lat współpracowałem z nimi i bardzo chciałem, aby wszystko w naszych stosunkach zostało po staremu. Teraz wiem, traktowałem panią jak egoista i przepraszam, że oceniałem to, co pani robi, wyłącznie z punktu widzenia zawodowego.
– No cóż, muszę przyznać, że na początku wyglądało to groźnie. Miałam do wyboru: albo się panu podporządkować, a dziewczęta powiedziały, że jest pan bardzo wymagający, albo narazić się na to, że zerwie pan z nami współpracę. Nie mogłam dać się szantażować. Rozumie pan.
– Biznes to biznes, i koniec. Na pewno nie obejdzie się między nami bez konfliktów. Ale potrzebujemy się nawzajem, i to jest najważniejsze. Ale dość tego. Przestańmy tracić czas na rozmowy o Checie. Dzisiaj miała pani nad nim przewagę, ale trzeba uważać, bo on ma paskudny charakter. Żadna firma przewozowa w okolicy nie zechce przyjąć go do pracy. Able Body to jego ostatnia deska ratunku. Asa podczas naszego ostatniego spotkania był wyraźnie zaniepokojony zachowaniem Cheta. Według mnie bał się go, podobnie zresztą jak jego żona, która powiedziała mi to wprost. Nie zdążyłem. Nie było mnie w miasteczku, kiedy Asa bez wahania podjął decyzję o sprzedaży swojego interesu.
– A cóż takiego ten Chet może zrobić? Zastraszyć mnie? Zbuntować kilku innych kierowców przeciwko mnie? Jeśli zacznie się dziać coś podejrzanego, on będzie pierwszą osobą, do której uda się policja. Z tego, co wiem, pan Able bardzo uczciwie prowadził swoją firmę. I choć muszę przyznać, że niezbyt dobrze znam się na interesach, to przecież nie jestem głupia. Mój doradca finansowy, Ken Lamantia, dobrze wszystko sprawdził, zanim zdecydował się kupić tę firmę.
– Nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć. Uczciwi kierowcy nawet nie będą chcieli go słuchać. Ale znajdą się inni, którzy z ciekawości nadstawią ucha. Może to być grupa szesnastu lub siedemnastu odstępców, dla których ciężarówki są ich jedynym domem, a prysznic biorą na postojach w trasie; nie mają rodziny i nic ich nie wiąże. Chet jest rozwodnikiem. Asa opowiadał mi kiedyś, że jego była żona przychodziła kilka razy do biura Able Body po pieniądze dla dziecka. Asa zadzwonił do opieki społecznej, a potem alimenty automatycznie potrącano z jego pensji. A ile razy ten facet siedział w więzieniu, tego już nawet nie pamiętam. Zarówno policja, Asa, jak i ja dobrze wiemy, że Chet był zamieszany w wiele podejrzanych sytuacji, ale nie mamy przeciw niemu żadnych dowodów. W Trundle Trucking wybuchł pożar. Wszystko spłonęło. Na Mathison Trucking ktoś ciągle napuszczał agentów FBI, aż w końcu Jack Mathison machnął ręką i sprzedał interes. Mniejsze firmy ledwie dają sobie radę. A następne niebezpieczeństwo: bandyckie napady na ciężarówki. Wystarczy, że Chet i ci jego kolesie włączą CB-radio, a wszystkiego się dowiedzą. Jeśli Chet nie spłaci swojej ciężarówki, straci ją. Mowa tu o stu siedemdziesięciu tysiącach dolarów. To ciężarówka najwyższej klasy: peterbilt produkcji Cadillaca warta dwieście tysięcy dolarów. Z tego co wiem, Chet spłacił już sto siedemdziesiąt tysięcy. Teraz, gdy już prawie jest jej właścicielem, uważa się za kogoś lepszego. A mentalność jego kolesiów jest bardzo podobna. Niech mi pani wierzy, są powody, aby przedsięwziąć wszelkie środki ostrożności.
Ariel ciarki przeszły po plecach.
– Słyszałam, że buntuje robotników na ranczu. Z jakim skutkiem? Co mu to da?
– Właśnie o to chodzi. To taki wredny sukinsyn, który lubi sprawiać ludziom problemy. A do mnie ma osobistą urazę, dlatego że nie chcę go znać. Podburza pracowników, namawia, aby więcej wymagali od pracodawców lub rzucali pracę. Ranczerzy są w kłopocie, bo praca nie posuwa się do przodu. Wtedy pojawia się Chet, każe robotnikom wracać do pracy, podjeżdża swym imponującym peterbiltem i za przyzwoitą cenę oferuje swoje usługi transportowe. Zwykły szantaż, ale kiedy jest się przypartym do muru, nie zwraca się uwagi na takie rzeczy. Oprócz właścicieli rancz, takich jak ja, Chet nęka również różne małe firmy. Dotychczas jestem jednym z nielicznych, którym dał spokój, ale coś mi mówi, że będę następny na jego liście. Obwinia mnie za postawę Asy.
"Lista życzeń" отзывы
Отзывы читателей о книге "Lista życzeń". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Lista życzeń" друзьям в соцсетях.