– Ciekawe, czy ta Beverly, czy jak tam ona się nazywa, znalazła coś istotnego na temat Feliksa. Chciałabym już zamknąć tamten rozdział mojego życia, męczy mnie to ciągłe roztrząsanie minionych chwil. Każdą rzecz trzeba zakończyć. Weźmy na przykład tę sprawę z Leksem. Cholera, może rzeczywiście powinnam do niego zadzwonić? I powiedzieć, żeby dalej z kim innym robił interesy? Na litość boską, przecież jesteśmy dorośli! Zasługuję na lepsze traktowanie. Jak on miał czelność potraktować mnie w ten sposób? Nigdy w życiu nikomu nie zrobiłabym czegoś podobnego. Nienawidzę mężczyzn. Są okropni. Chodź, Snookie. Dolly pewnie czeka już na nas z obiadem, a ja nic, tylko użalam się nad sobą. Jutro dla każdego człowieka wstanie nowy dzień; każdy zrobi z nim to, co będzie chciał, a jeśli tylko naprawdę się chce, wiele można zrobić.

Ariel wstała, a pies biegł kilka kroków przed nią. Znowu zachciało jej się płakać, w gardle poczuła drapanie.

– Nie będę cię opłakiwać, Leksie Sandersie.

Gdy weszła do kuchni, od razu wiedziała, że coś się stało. Dolly z szeroko otwartymi oczami, wyraźnie zaszokowana wręczyła Ariel słuchawkę telefoniczną.

– Mówi Ariel Hart, słucham – Ariel przedstawiła się opanowanym głosem, zerkając pytająco na Dolly, która patrzyła bezradnie.

– Mówi Stan, pani Hart. Przed chwilą miałem telefon z policji stanowej. Ktoś napadł i obrabował jedną z naszych ciężarówek. Z dokumentów wynika, że było tam dziesięć traktorów firmy John Deere, które należało dostarczyć na ranczo Leksa Sandersa. Kierowca ciężarówki zatrzymał się też w Las Vegas, aby po drodze zabrać starą szafę grającą Wurtlitzer, automat do coca-coli i specjalny, jedyny w swoim rodzaju automat do gum do żucia. Tylko te trzy rzeczy warte były sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów. To sprawa dla policji federalnej, Mike zawiadomił ich już przez CB-radio i złożył raport. Czy mogę jeszcze coś zrobić w tej sprawie, pani Hart?

– Czy z naszym kierowcą wszystko w porządku?

– Jest w szoku, ale trudno się temu dziwić. Ma żonę i dzieci, można sobie wyobrazić, przez co przeszedł podczas napadu. Tuż za nim jechał Mike Wheeler, zabrał go ze sobą do granicy stanowej, a stamtąd przejęła go policja. Jutro z samego rana przyjadą tu agenci FBI, aby z panią porozmawiać.

– Ten kierowca, co to za człowiek?

– Nazywa się Dave Dolan. Pracuje u nas od dwudziestu trzech lat i należy do najlepszych kierowców. Ma dwoje dzieci w college’u i dwoje w szkole średniej. Milutka, filigranowa żona. Bardzo sympatyczna rodzina.

– Proszę mu normalnie zapłacić za kurs, plus dodatek w wysokości pięciuset dolarów. Za to, że musiał się obawiać o własne życie podczas pracy. Rano z nim jeszcze porozmawiam. Czy widział ludzi, którzy to zrobili?

– Nie. Na twarzach mieli maski z pończoch i w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Twierdzi, że wszystko było ukartowane. Było ich czterech, każdy miał przydzielone zadanie, które wykonywał w absolutnej ciszy. Czy pani zadzwoni do pana Sandersa, czy ja mam to zrobić?

– Sama to załatwię. Nie wiem dlaczego, ale czuję, że nadchodzi fala nieszczęść, a to jest dopiero pierwsze z nich. Na jutro zarządzam spotkanie wszystkich kierowców. Od tej pory powinni zwiększyć czujność na przystankach dla ciężarówek, a także skończyć z plotkowaniem przez CB-radio.

– Zapamiętam, pani Hart. I, podobnie jak pani, mam złe przeczucia.

– Był napad na naszą ciężarówkę, Dolly – rzekła Ariel. – Dostawa dla Leksa Sandersa. Dziesięć traktorów john deere, oryginalna szafa grająca firmy Wurlitzer i jakiś tam, unikatowy automat do gum do żucia. Kierowca wiózł je z Las Vegas, ze sklepu z antykami. To przedmioty o wielkiej wartości kolekcjonerskiej. Muszę zadzwonić do Leksa… to znaczy pana Sandersa. Podaj mi, proszę, jego numer i numer do Dave’a Dolana. Chcę osobiście porozmawiać z panią Dolan. Może powinnam też zadzwonić na Hawaje, do pana Able’a. Ciekawe, co on miałby do powiedzenia na temat tego napadu. Chyba mamy do niego numer telefonu?

– Ariel, jak sądzisz, czy Chet Andrews maczał w tym palce? – zapytała Dolly, przerzucając kartki grubej książki, w której były spisane domowe numery wszystkich kierowców i prywatny telefon do Leksa Sandersa. Przepisała trzy z nich i podała Ariel.

– Nie zdziwiłabym się, gdyby rzeczywiście tak było, ale nie możemy nikogo oskarżyć, jeśli nie mamy dostatecznych dowodów.

Na myśl, że zaraz będzie rozmawiać z Leksem Sandersem, serce Ariel waliło jak oszalałe. Z drżeniem raje wykręciła jego numer telefonu.

– Tiki, mówi Ariel Hart z Able Body Trucking. Chciałabym rozmawiać z Leksem Sandersem. To bardzo pilne.

– Si, señora. Zaraz go zawołam, jest teraz w stajni.

Ariel bębniła nerwowo palcami o kuchenny blat, próbując sobie wyobrazić reakcję Leksa na jej wieści.

– Sanders, słucham – usłyszała jego głos.

– Mówi Ariel Hart. Przed chwilą miałam telefon od Stana. Otóż ciężarówka z dostawą dla pana została obrabowana przez czterech mężczyzn, niedaleko Las Vegas. Oni zabrali… pańskie przedmioty kolekcjonerskie i traktory firmy John Deere. Rano w biurze Able Body będzą agenci z FBI. Bardzo mi przykro, że to się stało, ale jesteśmy ubezpieczeni, więc… nie wiem, co powiedzieć… – cholera, zaczyna tracić głowę.

Wiedziała w głębi serca, że choć to nie jej wina, Leks będzie jąoskarżał. Czekała na wybuch jego złości, wiedziała, że musi nadejść.

– Co?! – ryknął.

– Czego w moim wyjaśnieniu pan nie zrozumiał? Czy też było to po prostu pytanie retoryczne?

– Wszystko zrozumiałem. Nie obchodzą mnie traktory, mogą je sobie zabrać. Ale trzydzieści cholernych lat czekałem na resztę tej dostawy. Ja pociągnę panią do odpowiedzialności za ich utratę! Chcę je mieć z powrotem! Czy pani mnie słyszy, pani Hart?

– Nie potrzebuje pan tak ryczeć mi prosto do ucha. Czyżby pan sugerował właśnie, że kierowcy powinni wozić ze sobą broń dla samoobrony? Jeśli tak, jest pan idiotą. Każdy wie, że kierowcom ciężarówek nie wolno mieć broni na trasie, podobnie jak nikomu nie wolno wtrącać się do śledztwa prowadzonego przez FBI. Niemniej jednak ma pan prawo być jutro w naszym biurze, gdy złożą nam wizytę. A teraz, kiedy już i tak popsuł mi pan cały wieczór, powiem panu, co myślę o facecie, który nie przychodzi na umówioną randkę z kobietą i nawet nie dzwoni, aby wyjaśnić, jakie są tego powody. Myślałam, że jest pan dżentelmenem, ale widocznie byłam w błędzie. – Ariel rzuciła słuchawkę tak mocno, że Snookie podniosła głowę znad swojej miski i warknęła groźnie.

– Coś takiego! On pociągnie mnie do odpowiedzialności! Jak w ogóle przeszło mu coś takiego przez gardło? Firma ubezpieczeniowa zwróci mu przecież pieniądze. Ja rozumiem, ma prawo się zdenerwować, ale nie może mnie winić za ten napad. Powiedział, że nie obchodzą go traktory, chodzi mu jedynie o te starocie, na które czeka od trzydziestu lat. Ach, Dolly, czuję się okropnie. Szkoda, że go nie słyszałaś, jego głos był zimny jak lód. Mężczyźni są wstrętni, nie cierpię ich! – Ariel westchnęła ciężko.

Wykręciła numer do żony Dave’a Dolana. Długo ją uspokajała i zapewniała gorąco, że na przyszłość postara się zapewnić kierowcom lepszą ochronę na trasie.

– Proszę wziąć coś do pisania, podyktuję pani swój numer domowy. W razie potrzeby pani lub pani mąż możecie do mnie dzwonić, niezależnie od pory dnia czy nocy. Dziękuję, pani Dolan. Jutro osobiście porozmawiam z Dave’em. Dobranoc.

– Są dwie albo trzy godziny różnicy czasu między nami a Hawajami. Zadzwonię jeszcze do pana Able’a, może nam coś poradzi. Teraz już widzę, że brakuje mi kwalifikacji do tej pracy. I co się stanie, jeśli kierowcy zaczną się masowo zwalniać z pracy? Taki napad każdego może przerazić, nawet mnie, a przecież siedzę sobie wygodnie we własnej kuchni. Wyobraź sobie teraz, co czują kierowcy na trasie.

W tej chwili zadzwonił telefon. Ariel popatrzyła na Dolly.

– Nie podnoś. To może być… odbierz… albo nie…

– Halo! – Ariel podniosła słuchawkę.

– Ariel, mówi Leks Sanders. Dzwonię, żeby panią przeprosić. Nie miałem prawa tak z panią rozmawiać. Popełniłem niewybaczalny błąd. Chciałbym także przeprosić za nieobecność na randce w sobotę wieczorem. Odbywał się akurat pogrzeb w rodzinie i musiałem przekroczyć granicę. Oprócz tego miałem wiele kłopotów na ranczu i kilka… hm… osobistych problemów, które zabierają mi dużo czasu. Jutro będę w biurze Able Body podczas wizyty władz federalnych. Ariel, czy nic pani nie powie?

– Uważam, że powinien pan jak najszybciej poszukać sobie innej firmy transportowej. Żegnam pana, panie Sanders! – Ariel ponownie rzuciła słuchawkę.

– Aleś mu powiedziała – westchnęła z podziwem Dolly. – Tylko czy ci się to opłaci?

– Raczej nie. Ale coś mi mówi, że to dopiero początek moich kłopotów. Nie potrzebuję na dokładkę Leksa Sandersa, jego osobistych problemów i nie mam zamiaru znosić jego humorów!

Ariel wybrała kod na Hawaje i dalej, bębniąc palcami po blacie, czekała na połączenie.

– Mówi Asa Able, słucham – usłyszała wreszcie zachrypnięty głos. Westchnęła z ulgą.

– Panie Able, mówi Ariel Hart, mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

– Skądże. Jestem akurat na lanai, co na Hawajach znaczy tyle co patio. Popijam popołudniowe piwko i smażę się w słońcu. Ale musiało się coś stać, inaczej nie dzwoniłaby pani do mnie. Idę o zakład, że pani chce odsprzedać mi firmę – powiedział z nadzieją w głosie.

– No, niezupełnie – przykro jej było rozczarować starszego człowieka. – Chodzi o to, że jedna z naszych ciężarówek została obrabowana w biały dzień. Jutro będzie tu FBI. To była dostawa dla Leksa Sandersa: kilka osobistych przedmiotów i dziesięć traktorów john deere. Leks jest bardzo zmartwiony.

– Czy chodzi o szafę grającą, automat do coca-coli i automat do gumy do żucia?

– Właśnie tak. Stan powiedział, że tylko te trzy rzeczy warte były ponad sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów. A z Leksem Sandersem mam na pieńku, kazałam jjiu poszukać sobie innej firmy transportowej. Od pana chciałabym się dowiedzieć, czy zdarzały się już przedtem podobne napady. Niedawno miałam ciężką przeprawę z Chetem Andrewsem; wyrzuciłam go z pracy. On mi groził. Co ja mam teraz robić?