– Nie, to wszystko ma sens. Dałyśmy się nabrać. A ci dwaj pewnie zacierają teraz ręce z radości, że im się udało. Mdli mnie na samą myśl.
– Nie będziemy wyprowadzać ich z błędu jeszcze przez jakiś czas. Tymczasem zadzwonimy do FBI z budki telefonicznej. Umówisz nas na spotkanie. Aż trudno uwierzyć, że tak niewiele brakowało, a nigdy nie dowiedzielibyśmy się całej prawdy. Asa Able, nie radząc się nikogo, nawet Leksa, sprzedał mi Able Body. Potem były napady na ciężarówki, myśleliśmy, że to jakieś osobiste porachunki, zemsta Cheta Andrewsa na Leksie. Okazało się jednak, że za tym stoi jakiś Marino, który chce zgarnąć wszystko. Gdybym się nie zjawiła, dostałby, co chce, i nawet nie zostałby żaden ślad wiodący do niego. Po jakimś czasie stałby się po prostu jeszcze jednym biznesmenem, któremu przyszło czerpać korzyści z czyjejś tragedii. Wkrótce ludzie by o nim zapomnieli, a on sam wiódłby spokojny żywot jako bogaty ranczer. To wszystko coraz bardziej trzyma się kupy. Zawracam, musimy wymyślić jakąś historyjkę dla tych głupków w przyczepie. Powiemy, że miałaś atak choroby wrzodowej i musiałam zawieźć cię do doktora. Przećwicz udawanie chorej.
– Nie muszę udawać, naprawdę jestem chora. Ci faceci wystrychnęli nas na dudka, jak to się stało?
– Nie umiem ci dokładnie odpowiedzieć, ale sądzę, że ktoś musiał podsłuchać, jak Dave Dolan mówił, że dzwoni po FBI. Ktoś przejął wiadomość albo zadzwonił. No i pojawili się ci dwaj faceci, mignęli swoimi odznakami i tyle. Od razu trzeba było ich sprawdzić. To moja wina. Jak mogłam być taka naiwna!
– Nie tylko ty, Ariel, wszyscy dali się nabrać. A przecież rozmawiali z nimi: Leks, Stan i ten ekspedytor Bucky. Ejże, ja sama poszłam z Harrym do łóżka! Teraz widać, jaka ja jestem rozgarnięta. Nie powinnaś się więc obwiniać.
– Łatwo ci mówić. No, najwyższa pora, abyśmy przygotowały naszą wersję. Będziemy z powrotem w domu za dwadzieścia minut. Moim zdaniem powinnyśmy powiedzieć, że…
– Do licha! Cóż one wyprawiają? – zdenerwował się Leks.
– Moim zdaniem, one zawracają na plac załadunkowy. Coś musiało się stać. Myślę, że musiały zmienić plan, coś je do tego skłoniło. Pewnie pani Hart ma już dość tego przedstawienia, dobrze powiedziałem, przedstawienia – podkreślił Asa.
– To śmieszne, że użyłeś właśnie tego określenia. Przez ostatnią godzinę myślałem o tym dokładnie tak samo. To od początku jest przedstawieniem. Te wszystkie napady, opuszczający mnie pracownicy, ten idiotyczny kurs i pościg za dwiema kobietami. Zastanów się chwilę. Kto w efekcie na tym wszystkim skorzysta? Oczywiście, nie ja ani inni ranczerzy. Wszyscy będziemy zrujnowani, podobnie jak Able Body, bo Ariel nie będzie mogła prowadzić swojej firmy bez ubezpieczenia. A ja sam pozbędę się tego zmartwienia, ponieważ nie będę już miał czego ubezpieczać. Jedyną osobą, która na tym wszystkim skorzysta, stanie się ów facet, który wykupił ranczo Tillisona. Nie chciałbym uprzedzać faktów, ale gotów jestem się założyć, że on zechce wykupić firmę Ariel, kiedy ta zacznie chylić się ku upadkowi, i wtedy przejmie nad wszystkim kontrolę. A Andrewsowi powierzy prowadzenie firmy transportowej. Ten nikczemnik dostanie swoją zapłatę za wszystkie krzywdy, jakie wyrządził innym ludziom. Jak sądzisz, Asa, czy to ma sens?
– Boże Wszechmogący, ma, synu.
– Ale jeszcze nie wszystko skończone. Nie mam zamiaru się poddać. Na pewno istnieje jakiś sposób, aby przechytrzyć tych sukinsynów.
– Do zbiorów zostało już tylko kilka dni. Załóżmy, że uda ci się w jakiś sposób zebrać owoce z drzew, i co dalej? Bez ubezpieczenia będziesz je transportował ciężarówkami pani Hart? To byłaby najgłupsza decyzja, a ty nie jesteś głupcem, mój synu.
– Mogę jeszcze przekroczyć granicę.
– Aby sprowadzić tu następną turę nielegalnych? Patrole graniczne złapią cię w mgnieniu oka.
– Są sposoby…
– Nielegalne, wyłącznie. Lepiej nie postępować zbyt pochopnie i nie sięgać po broń, którą operuje nasz wróg. Znajdzie się jakieś uczciwe rozwiązanie. Coś mi się zdaje, że pani Hart już coś wymyśliła. Już to że zmieniła plany i postanowiła zawrócić, świadczyć może tylko o tym, że wzięła sprawę w swoje ręce. Musimy umówić się z nią na kolację.
Leks opowiedział przyjacielowi o czekających ich kłopotach ze Snookie.
– Więc udam, że niedowidzę. Zresztą nie muszę udawać. Mam kataraktę w lewym oku. Dopiero gdy dojrzeje, będę mógł ją usunąć. Czy ty w ogóle masz pojęcie o takich dolegliwościach?
– Mam, mam, bardzo mi przykro, Asa.
– Nie mogę powiedzieć, że to nic takiego, ale mam jeszcze drugie oko, które jest całkiem zdrowe. Poza tym zmysł słuchu i węchu funkcjonują prawidłowo, w moim wieku bardzo liczą się takie rzeczy. To tak jakby wciąż jeszcze należało mi się coś od życia.
Po dziesięciu minutach Leks skręcił na plac załadunkowy przy firmie. Range rover należący do Ariel stał na swoim miejscu, a więc ktoś musiał go odprowadzić,
Właśnie się nad tym zastanawiał, gdy dostrzegł Ariel, a potem Snookie, jak wychodzą z kabiny ciężarówki. Ariel razem z Dolly, która tymczasem podeszła z przeciwnej strony, otworzyły drzwi przyczepy. Ze środka wyszli dwaj agenci w wymiętym ubraniu, wyraźnie niezadowoleni. W tej chwili Leks dostrzegł Snookie, która szła niespiesznie w jego kierunku. Zmartwiał z przerażenia i, chwyciwszy Asę za rękę, czekał tylko, aż olbrzymi pies powali go na ziemię. Dlaczego Ariel nie przywołuje jej do siebie? W tym momencie spostrzegł małą karteczkę za psią obrożą. Natychmiast ukrył ją w dłoni i poklepał wielki łeb Snookie.
– Dobry pies – pochwalił ją szeptem.
Snookie w odpowiedzi obwąchała jego buty i pobiegła z powrotem do swojej pani.
Leks, odwróciwszy się tyłem do agentów, przeczytał wiadomość: „Czekaj na mnie tam, gdzie spotkaliśmy się pierwszy raz. Przyprowadź ze sobą pana Able’a. Jedź już”.
Wetknął karteczkę do kieszonki na piersiach i kazał Asie wsiadać do samochodu. Włączył silnik i wychyliwszy się przez okno krzyknął do Ariel:
– Czy jutro chciałabyś zjeść ze mną lunch na ranczo?
– Jasne! – odkrzyknęła w odpowiedzi i beztrosko pomachała mu ręką.
– No cóż, widać teraz, że plan się nie powiódł – stwierdziła Ariel. – Chciałabym tylko wiedzieć, czy któryś z panów lub może któryś z waszych przełożonych przemyślał dokładnie ten krok?
– Oczywiście, zresztą uprzedzaliśmy, że akcja może skończyć się fiaskiem. A teraz proszę mi powiedzieć, dlaczego pani nie zastosowała się do poleceń i nie pojechała dalej na ranczo Sandersa?
– Ponieważ owo polecenie było idiotyczne, a ja nie jestem idiotką. Dobrze wiedziałam, że na tym odcinku drogi nic nie mogłoby się wydarzyć, i miałam rację. A teraz, proszę mi wybaczyć, ale muszę się dowiedzieć, czy ładunek pana Sandersa dotarł bezpiecznie na miejsce. Aż do tej pory byłam przekonana, że FBI to najlepsza agencja rządowa. Ale po waszych ostatnich osiągnięciach w mojej sprawie muszę stwierdzić, że wasza praca jest funta kłaków niewarta. Chyba zadzwonię i osobiście złożę na was zażalenie w FBI. Przełożeni potrzebują informacji od zwykłych ludzi o waszych działaniach w terenie. O tak, zaraz to zrobię. Nie bójcie się, moje „pochwały” na wasz temat nie pójdą do akt, nie chciałabym popsuć wam opinii. Grałam kiedyś agentkę FBI i znam zasady.
Navaro był wyraźnie zdenerwowany, a twarz Harry’ego przybrała zielony odcień w nikłej wieczorowej poświacie. Wydawało się, że hałasy dobiegające od samochodów i ciężarówek dudniących w oddali jeszcze pogorszyły złe samopoczucie obu mężczyzn. W tym momencie sensorowe światła oświetliły cały obszar terenu parkingowego.
– To nie jest dobry pomysł. Moi ludzie wyciągają dość błędne wnioski z takich telefonów. Poza tym myli się pani – wszelkie informacje zawsze wędrują do naszych akt. I na pewno w niczym nam nie pomogą. Muszę pani przypomnieć raz jeszcze, że od początku nie mieliśmy pewności co do powodzenia całej akcji. Pani jest taka niecierpliwa. Razem z Harrym zapraszamy obie panie na obiad i spokojnie porozmawiamy o całej sprawie. Może razem coś wymyślimy Mamy za sobą długą drogę i potrzeba nam trochę odprężenia, choć przedtem powinienem się jeszcze zameldować w biurze. No to jak, mają panie ochotę na największy stek w San Diego na koszt rządu? – uśmiechnął się z udawaną wesołością.
– Nie dzisiaj. Ale w przyszłości bardzo chętnie skorzystamy z hojności naszego rządu, prawda Dolly? No dobrze, jutro zdecyduję, czy dzwonić z tą skargą. Panowie musicie zrozumieć, chciałabym wyrazić swoją opinię. A może umówimy się tutaj na spotkanie jutro około dziesiątej? Czy obu panom odpowiada taka pora?
– Tak, oczywiście, dziesiąta jest w sam raz.
Obie patrzyły, jak mężczyźni odchodzą do zielonego sedana, wsiadają i odjeżdżają.
– Jak sądzisz, czy istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że zjawią się tu jutro o dziesiątej? Widziałaś wyraz twarzy Navaro? Ładnie go załatwiłyśmy, warto było czekać na taką chwilę. Aha, nic nie mów, gdy wsiądziemy do mojego range rovera. Po prostu rób to co ja. Jeśli wciąż mamy do czynienia z tym samym scenariuszem, należy przypuścić, że ktoś założył podsłuch w naszym samochodzie. Dowiem się tylko od Stana, co się stało ze starociami Leksa, i natychmiast stąd odjeżdżamy. Kiedy zatrzymam się przed restauracją, powiem tylko coś w stylu „No to jesteśmy”. Ten, kto będzie nas podsłuchiwał, pomyśli, że dojechałyśmy do domu.
– A jeśli oni będą nas śledzić? Zdaje się, że zasięg podsłuchu nie działa poza milą. Mogą być na tyle bezczelni, aby jechać za nami. To jest przerażające.
– Cieszę się, że o tym mówisz. O takich wypadkach wiem tylko z filmów, ale jak radzić sobie z tym wszystkim w rzeczywistości, nie mam zielonego pojęcia. Zresztą chyba już wkrótce wszystkiego się dowiemy. A tymczasem moim największym problemem jest wprowadzenie Snookie do restauracji. Może uda się to zrobić za pomocą studolarówki, zapewniając jednocześnie, że Snookie nie wylezie spod stołu? Jeśli będzie akurat tamta kelnerka, może Leks zdoła ją oczarować.
"Lista życzeń" отзывы
Отзывы читателей о книге "Lista życzeń". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Lista życzeń" друзьям в соцсетях.