Wypił wielki łyk piwa, które też przyniósł ze sobą, i popatrzył na mnie podejrzliwie.

– W tej chwili nie mam. A bo co?

– Nic. Tak tylko pytam.

Nie mogłam się przyznać, że robię to, żeby poruszyć temat Dana. Sid być może wyglądał jak chłopiec, ale był już niemal dojrzałym mężczyzną i musiał wiedzieć, jak funkcjonuje męski umysł.

– Chyba nie przymierzasz się do tego, żeby wskoczyć na wolne miejsce? – Popatrzył na mnie badawczo.

Nie byłam pewna, czy żartuje, czy mówi serio, czy może odgrywa się za moją uwagę o oświadczynach.

– Nie – powiedziałam. – Ale nie rozumiem tego przerażenia w twoim głosie.

Nawet się uśmiechnął.

– Jeśli po latach spędzonych w otoczeniu kobiet jest coś, co wiem o nich na pewno, to to, że „tak tylko pytam” jest w ich przypadku całkowitą fikcją. Za każdym takim stwierdzeniem coś się kryje, więc wyduś wreszcie, o co chodzi.

Westchnęłam ciężko. Miałam przed sobą męski odpowiednik Cass. Nawet ubierali się podobnie. Sid w wersji niedbałej nosił eleganckie, czarne spodnie i niebieski sweter w serek nałożony na rozpiętą pod szyją koszulę.

– Dobra. Niech ci będzie. – Przyznaję, że byłam pod wrażeniem jego znajomości kobiecej psychiki. – Chciałabym, żebyś wysilił całą swoją inteligencję i wyjaśnił mi tajniki myśli i zachowań waszego gatunku.

Spojrzał na mnie jak na wariatkę, potem prychnął i pokręcił głową.

– Nie wiem, czy w tej sprawie okażę się dość kompetentny.

– Ale nie jesteś gejem, prawda?

– Nie – odpowiedział konkretnym tonem, bez cienia urazy. – Mówiłem ci, że wyrastałem otoczony zbyt dużą liczbą kobiet.

– Był jeszcze twój tata. A to facet.

– Już dobrze – westchnął. – Wal, skoro musisz.

– Mam koleżankę… Machnął ręką.

– Jeśli naprawdę zależy ci na mojej radzie, daruj sobie te babskie pierdoły, dobrze? Mówisz o sobie, o ile dobrze zrozumiałem?

– Jeśli rzeczywiście znasz kobiety, powinieneś zaakceptować „babskie pierdoły” – odpaliłam. – Ale niech ci będzie. Mówię o sobie. Tylko nie chciałabym, żeby to wyszło na zewnątrz.

– Ciekawe jakim cudem?

Właściwie miał rację. Nie mieliśmy żadnych wspólnych znajomych, bo ludzie z Pisusa się nie liczyli. W tej sytuacji było wszystko jedno, czy mowa o mnie, czy o jakiejś anonimowej osobie.

– Chodzi o Dana i o mnie. Zastanowił się chwilę.

– Mówisz o tym facecie, z którym mieszkałaś? Przychodził parę razy do biura.

Kiwnęłam głową.

– Od jakiegoś czasu nie układało się nam za dobrze. Wyprowadziłam się, kiedy powiedział, że robię się podobna do swojej matki.

– A to nieprawda?

– Oczywiście, że nieprawda!

– To dlaczego tak powiedział? – zapytał spokojnie.

– Z czystej złośliwości. To jasne!

– Zawsze myślałem, że „czysta złośliwość” należy do kompetencji panienek, nie facetów. – Popatrzył na mnie drwiąco. – Z mojego – ograniczonego, przyznaję – doświadczenia wiem, że mężczyźni mówią coś, ponieważ wierzą, że to prawda. Nie mają żadnych ukrytych motywów.

– Bzdury! – Być może zareagowałam zbyt gwałtownie, ale nie wiedziałam, jak inaczej dać mu odpór. Zdecydowałam, że lepiej nie omawiać z nim tej kwestii. – Zresztą, nie o tym chciałam mówić – dodałam szybko.

– W takim razie przejdź do rzeczy – poradził chłodno.

– Rzecz w tym, że od tamtego dnia on się do mnie nie odezwał. Ani razu! Dowiedziałam się też, że dzisiaj pojechał z nową dziewczyną do swojego rodzinnego domu. Prawdopodobnie teraz siadają do pysznej kolacji, bo Jean, jego mama, genialnie gotuje.

– I z którą sprawą nie możesz sobie poradzić?

– Jak to z którą! Z obiema!

– Czy powiedziałaś mu, dlaczego odchodzisz? Pokręciłam tylko głową.

– Nie zostawiłaś nawet kartki? – Spojrzał na mnie wilkiem. Znowu pokręciłam głową.

– Mogę mówić tylko o sobie, ale gdybyś wyprowadziła się ode mnie bez słowa wyjaśnienia, też bym się do ciebie nie odezwał. Zadzwoniłaś przynajmniej do niego?

– Nie, ale…

– No to czego się spodziewałaś, do cholery?! Zachowałaś się jak głupia krowa.

Zatkało mnie. Chyba jedna tylko Cass odzywała się do mnie w ten sposób.

– Spodziewałam się, że będzie się o mnie martwić. Że zadzwoni do mojej przyjaciółki.

Powiedziałam, czego jeszcze się spodziewałam, chociaż nie miałam już nawet cienia nadziei, że znajdę u Sida zrozumienie i współczucie.

I nie pomyliłam się.

– Bardzo dobrze zrobił – oznajmił Sid stanowczo. – Na pewno ma cię serdecznie dość po numerze, który mu wycięłaś. I ma rację.

Byłam zdołowana, ale nie miałam siły się z nim sprzeczać.

– Ale musisz przyznać – spróbowałam z innej strony – że nie powinien tak prędko zawozić do domu innej dziewczyny. To nie fair, zwłaszcza że nieraz zaklinał się, że ona mu się nie podoba.

Sid wzruszył ramionami.

– Przecież ja też zaprosiłem cię do domu i przedstawiłem rodzicom.

– To co innego – broniłam się niemrawo. Było mi coraz gorzej na duszy. – Podobno Dan niemal jest z Aisling zaręczony.

– A skąd to wiesz? – Sid zmarszczył brwi i spojrzał na mnie czujnie. – Mówiłaś, że nie masz z nim żadnego kontaktu.

– Ktoś mi o tym powiedział.

– Ktoś, na kim można polegać?

– Tak myślę. Tak! – Nabierałam coraz większej pewności. – Na pewno można na niej polegać.

– Aha! Na niej… – mruknął znacząco. – Czy jesteś pewna, że zrobiła to w dobrej wierze…?

– Ale ty masz opinię o kobietach! Pociągnął łyk piwa i spojrzał mi prosto w oczy.

– Nie mam złej opinii o kobietach. Po prostu rozumiem je lepiej niż inni. Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć, co myślę, słuchaj i nie obrażaj się. Uważam, że powinnaś zadzwonić do Dana, powiedzieć mu, że jesteś dupa i zapytać, czy spotka się z tobą, żeby porozmawiać.

W jego ustach wszystko brzmiało tak prosto, ale wcale takie nie było. Zamierzałam mu to powiedzieć, kiedy nagle wstał i poszedł do przedpokoju, gdzie zostawił kurtkę i torbę. Najwyraźniej miał już dosyć mojego marudzenia.

Wrócił z torbą. Położył ją na stoliku, odsunął zamek i…

– Mam zapasowy – powiedział, wręczając mi malutkiego, zgrabnego laptopa. – Chciałbym, żebyś skontaktowała się ze swoimi byłymi klientami. Wyjaśnij, co się stało, i powiedz, że wkrótce skontaktujemy się z nimi oficjalnie. Niech się nie martwią o swoje strony internetowe – zanim przyszłość Pisusa nie zostanie ustalona prawnie, będę sam zajmować się ewentualnymi problemami technicznymi.

– Tak, szefie! – zaśmiały mi się oczy. Ale broń Boże nie myślałam wtedy o klientach. Myślałam o tym, że odtąd będę miała stały dostęp do konta Sary.


Jak na razie wszystko szło gładko. Jedzenie było dobre, rozmowa toczyła się wartko. Niemal przez cały czas mówili o niespodziewanym przypływie gotówki, który czekał Libby, ale Danowi to nie przeszkadzało. Wydało mu się wręcz, że Libby jest całkiem bystra. Poza tym – bardzo atrakcyjnie wyglądała. Miała na sobie kremową sukienkę, która trochę przypominała mu jedną z sukienek Jo. Jeśli chodzi o ścisłość, była to jego ulubiona sukienka. Pięknie pasowała do miedzianych włosów. Właściwie to nie zdejmował z niej wzroku.

Oczywiście, trzy duże piwa, które wlał w niego Steve, miały swój udział w stworzeniu iluzji, że Libby wygląda i zachowuje się podobnie do Jo, ale przecież nie myślał o tym przez cały czas.

Kiedy przenieśli się do jednego z klubów, Aisling próbowała namówić go na tańce, ale co to, to nie. Wiedział, do czego może się posunąć. Ostatni raz tańczył tamtego wieczoru, kiedy poznał Jo, i tylko dlatego, że wlał w siebie mnóstwo alkoholu. Trzy duże piwa to nie było dość, żeby wstać i iść na parkiet. Ponieważ Libby oznajmiła, że nie bardzo lubi tańczyć i namówiła Steve’a na to, żeby dotrzymał Aisling towarzystwa, mogli wybrać opcję wspólnego siedzenia w barze.

Jeszcze wczoraj Dan zrobiłby wszystko, żeby uniknąć podobnej sytuacji, ale skoro Libby i Steve wyraźnie mieli się ku sobie, mógł chyba pozwolić sobie na chwilę luzu.

Znaleźli sobie spokojne miejsce i usadowili się w kącie przy ścianie. Rozmawiali znowu o płytach, potem o porządnym samochodzie, który zamierzała kupić Libby za część zarobionych pieniędzy. I wtedy Dan poczuł, że jej biodra ocierają się o niego. To chyba tłum kłębiący się za ich plecami spowodował niezamierzoną bliskość. Dzięki tej bliskości odkrył jednak, że Libby używała tych samych perfum co Jo. W przyciemnionym świetle coraz łatwiej było mu wyobrazić sobie, że to Jo przytula się teraz do niego. A gdyby tak zamknąć oczy, iluzja byłaby pełna.

Zamknął więc oczy i w chwili, kiedy to zrobił, Libby rzuciła się na niego. Bez żadnego ostrzeżenia. Czy można się więc dziwić, że w takiej sytuacji oddał pocałunek? Całował ją długo, więc musiało mu to sprawiać przyjemność. Dopiero kiedy oderwał od niej usta, żeby zaczerpnąć tchu, i otworzył oczy, zobaczył, jaką straszną pomyłkę popełnił.

Rozdział 8

Do popołudnia zdążyłam napisać i wysłać maile do wszystkich moich dawnych klientów. Wysłałam je ze starego adresu – [email protected].

Okazało się, że Mały Sid, wykazując się jak zwykle wielką zdolnością przewidywania, skopiował w odpowiednim czasie bank danych Pisusa. Teraz przerzucił je do mojego komputera. Podejrzewam, że było to absolutnie nielegalne, ale nie sądzę, żeby któryś z klientów miał mu to za złe, szczególnie wtedy, kiedy jego plany się powiodą.

A Sid wydawał się tego coraz bardziej pewny. Im większa była jego pewność, tym bardziej mu wierzyłam. Jego wczorajsze twierdzenie wydawało mi się głęboko słuszne: dla większości byłych klientów Pisusa zmiana operatora sieci nie będzie prostą sprawą. My zaprojektowaliśmy ich systemy, wdrożyliśmy je, a potem prowadziliśmy ich obsługę. Rozpoczęcie wszystkiego od początku nie tylko spowodowałoby bałagan, ale wiązało się z nowymi kosztami.

Zaczęłam nawet wierzyć, że Sid nie mylił się, oceniając moją osobę. Rzeczywiście miałam bardzo dobre kontakty z moimi osobistymi klientami. A skoro tak – to możliwe, że niejaka Jo Hurst będzie cennym nabytkiem dla jego firmy.