Na szczęście Giovanna niemal zaraz pojawiła się w moim polu widzenia i kilka sekund później drzwi zostały otwarte.
– Czy Marco powiedział ci o wszystkim? – zapytałam, żeby uprzedzić jej ewentualne zdziwienie.
– Oczywiście, oczywiście, Joanno! – Uścisnęła mnie serdecznie na przywitanie. – Jestem zachwycona, że będę cię miała tutaj, kiedy Marco pojechał na swoje małe wakacje.
Odetchnęłam z ulgą, a potem zaczęłam uważniej przysłuchiwać się Giovannie. Już wcześniej zauważyłam, że jej cudzoziemski akcent zmienia natężenie zależnie od okoliczności – od słabego, poprzez wszystkie stadia pośrednie aż po coś, co przypominało sceniczny włoski. Nie rozgryzłam jeszcze, co powodowało zmiany. Dzisiejszy występ miał wyraźne cechy teatralne.
Najpóźniej dotarło do mnie, że mówiła coś o wakacjach. Skoro o to chodziło, dlaczego Marco robił wokół wyjazdu tyle tajemnic?
– Chyba jeszcze nie wyjechał? – Rozejrzałam się po sali, jakby spodziewając się, że znajdę go przy którymś ze stolików.
Dziwne to wszystko. Marco zachował się kompletnie bezmyślnie. Dlaczego postawił mnie w nowej sytuacji bez żadnego przygotowania?
– Skoro świt pojawiła się taksówka i odwiozła go na lotnisko.
– Samego? – zapytałam.
– Oczywiście – w głosie Giovanny brzmiała absolutna pewność. – W tym momencie jedyną kobietą w jego życiu jest mamma - wybuchnęła gwałtownym śmiechem i zaraz spoważniała. – Ale wszystko może się zmienić – tu rzuciła znaczące spojrzenie w moją stronę, po czym dodała: – Zostawił dla ciebie mały list.
Przeszła za bar i podała mi wyciągniętą skądś kopertę. Stała chwilę z wyczekującą miną, ale po tym, co się ostatnio wydarzyło między mną a Markiem, rozwaga podpowiadała mi, żeby otworzyć list później. Wcisnęłam kopertę do kieszeni płaszcza.
– To wiadomości o biurach podróży, o które go prosiłam – wymyśliłam naprędce marne kłamstwo. I żeby zmienić temat, dodałam szybko: – Muszę się przyznać, że nigdy jeszcze nie pracowałam w restauracji. Kiedyś podczas wakacji dorabiałam jako kelnerka w herbaciarni, ale to było dawno, jeszcze w szkole.
– No, widzisz – zaśmiała się znowu. – Masz kwalifikacje. Teraz chodź, wszystko ci pokażę. I nie martw się. Zobaczysz, jakie to proste.
Zaczęła od jedzenia. Wyjaśnienia były rzeczowe i jasne, włoski akcent – dzięki Bogu – ledwo słyszalny. Desery i wszelkie słodycze dostarczała firma cukiernicza. Moim zadaniem było uzupełnianie zapasów w szklanej gablocie tak, żeby klienci przez cały dzień widzieli, co mogą zamówić. To rzeczywiście nie wydawało się skomplikowane.
Sosy, z powodu których restauracja cieszyła się tak wielkim powodzeniem, Giovanna codziennie przygotowywała sama, według sobie tylko znanych przepisów. Ona też zajmowała się gotowaniem makaronów. Ja miałam je tylko podawać i inkasować pieniądze, co również było proste.
– Sama widzisz – uśmiechnęła się Giovanna, widząc, że powoli przestaję się denerwować. – Tajemnicą naszego sukcesu jest prostota.
– Być może. Ale nie powiesz mi, że ekspres do kawy to też nic. – Zerknęłam ze strachem na gigantycznego potwora zaopatrzonego w wielką liczbę gadżetów do robienia espresso, cappuccino, cafe latte i mnóstwa innych kaw, których nazw jeszcze nie opanowałam.
– Za dzień, dwa będziesz robić cappuccino jak prawdziwa Włoszka. Na razie nie daj odczuć, że się jej boisz. – Postukała palcem w maszynę i znowu wybuchnęła śmiechem, który tym razem zabrzmiał jak łoskot wody w rynnie.
Przyszłam do pracy w swojej jedynej czarnej spódnicy i w zwyczajnym, białym podkoszulku. Po skończonym oprowadzaniu, Giovanna wręczyła mi biały fartuch, taki sam, jaki miała ona, i pokiwała głową z aprobatą, kiedy go założyłam. Potem obejrzała mnie dokładnie od stóp – w czarnych butach na obcasie – po czubek głowy.
– Myślę, że płaskie buty byłyby lepsze – powiedziała. – Musimy też zrobić coś z twoimi pięknymi włosami.
Sprawiła mi przyjemność, mówiąc, że mam piękne włosy, ale nie miałam pojęcia, co chce z nimi zrobić. Nerwowo zachichotałam, wyobrażając sobie siebie w białym czepku z siatką na włosy, takim jakie noszą robotnice w przetwórniach żywności. Gdybym pracowała w przetwórni żywności, gdzie oglądają mnie tylko ludzie w podobnych białych czepkach, nie miałabym nic przeciw temu. Ale tu byłam cały czas na widoku, a na dodatek do bistra przychodziło wielu znanych ludzi.
Giovanna zniknęła w kuchni i po chwili pojawiła się z białą elastyczną opaską.
– Na dzisiaj musi wystarczyć, ale jutro spróbuj zrobić z nimi co należy. – Dotknęła swoich misternie upiętych z tyłu włosów, demonstrując tym samym, co rozumie przez „jak należy”.
Nawet nie próbowałam jej przekonywać, że ja za skarby świata nie osiągnę podobnego efektu. Na razie odgarnęłam włosy i wcisnęłam je pod opaskę.
– Wiesz co, Joanno? – uśmiechnęła się do mnie Giovanna.
– Mielibyście z Markiem bardzo ładne dzieci.
Zachichotałam głupio i oblałam się rumieńcem w kolorze jej słynnego sosu do spaghetti, po czym szybko zaczęłam oglądać wszystkie przyciski i kraniki ekspresu do kawy.
Mój zakres obowiązków mógł wydawać się prosty, ale szybko okazało się, że z powodu tłumu klientów praca jest naprawdę ciężka. Na szczęście w porze największego ruchu, od dwunastej do drugiej, dołączyła do nas sześćdziesięcioośmioletnia Dulcie, Włoszka, która w tych godzinach pracowała u Giovanny od dnia otwarcia bistra.
Dulcie mogła wydawać się stara, ale kondycję miała lepszą niż ja. Kondycję – oraz buty. Była bardzo chuda, ale sprawiała wrażenie niesamowicie mocnej. Odzywała się mało, za to wszędzie jej było pełno: błyskawicznie zbierała brudne naczynia ze stołów, zmywała filiżanki i robiła porządki wokół mnie i Giovanny. Znalazła nawet czas, żeby mi pomóc, kiedy na chwilę straciłam kontrolę i dałam odczuć ekspresowi, jak bardzo się go boję.
Giovanna była dziś przy głosie i po kilkakrotnym wysłuchaniu „Volare”, zaczęłam marzyć, żeby trochę urozmaiciła repertuar. Kiedy ruch trochę się zmniejszył, usiadłyśmy we trzy przy kawie. Zapytałam wtedy Dulcie, na czym polega sekret jej młodości.
– Dwa banany dziennie i regularny seks z mężczyzną poniżej trzydziestki – odpowiedziała ze śmiertelną powagą.
Obie z Giovanną czekały, jak zareaguję, i omal nie pękły ze śmiechu na widok mojego osłupienia i szeroko otwartych ust. Znaczyło to, że Dulcie ze mnie zażartowała. A jednak specyficzny błysk w jej spojrzeniu sprawił, że nie miałam do końca pewności, czy to na pewno są żarty. Podobnie było z głosem – zaskakująco młodym i lekko ochrypłym. Z takim głosem można zbić fortunę w seks telefonie, cena połączenia jeden funt za minutę.
Obie, Giovanna i Dulcie, wychwalały mnie pod niebiosa, a ja czułam się absurdalnie zadowolona z siebie. Owszem, byłam spocona i rozczochrana, ale udało mi się coś osiągnąć.
– A gdzie pojechał Marco, bo nawet nie wiem? – zapytałam, kiedy Giovanna wlała mi do filiżanki kawę. Bezkofeinową, bo była to już moja piąta kawa. Pijąc prawdziwą, chodziłabym teraz na rzęsach.
– Do Hiszpanii! – Skoczyła na równe nogi Giovanna i rozłożyła szeroko ręce. – Chyba oszalał! Po co jechać na Costa Del Sol, skoro we Włoszech jest taka piękna Riviera.
Miałam ochotę zapytać Giovannę o jej włoską rodzinę – w końcu z jakiegoś powodu nie wróciła do Mediolanu, kiedy okazało się, że jest w ciąży – ale chyba znałyśmy się jeszcze zbyt słabo.
Dulcie wyszła, kiedy minęła pora lunchu. Klienci wpadali teraz przeważnie na kawę i ciastko, więc w przerwach pomagałam Giovannie sprzątać kuchnię. Próbowałam wyłudzić od niej któryś z jej niesamowitych przepisów, ale szybko porzuciłam temat, kiedy oznajmiła, że zdradzi mi swoje sekrety, jeśli poślubię Marca.
O piątej trzydzieści miałam tak obolałe stopy, że kiedy stawałam za barem, zdejmowałam buty. Było mi też wszystko jedno, czy w drzwiach pojawi się ktoś znajomy i zobaczy mnie w tym stanie – wygniecioną, z włosami byle jak ściągniętymi do tyłu i z rozmazanym makijażem. Ale jak to zwykle bywa w chwilach, w których człowiek przestaje się pilnować, w drzwiach pojawił się ktoś znajomy.
– Libby! Witaj – powiedziałam.
Rzecz w tym, że osoby o mojej karnacji nie są w stanie ukryć zakłopotania. My nie możemy zafundować sobie nawet małego kłamstwa, z którymi normalne blondynki i brunetki radzą sobie śpiewająco. Co innego, jeśli mam w głowie scenariusz w postaci przeczytanego kiedyś artykułu, który przerabiam na moralizatorską opowieść dla trzech zapalonych panienek. Wtedy jakoś mi wychodzi. Jednak prawdziwe kłopoty zaczynają się w sytuacjach niespodziewanych. Niewinna bujda sprawia, że moja twarz przybiera kolor przejrzałego pomidora.
Teraz nie dość, że byłam zakłopotana, to jeszcze udawałam, że cieszę się ze spotkania.
Libby wyglądała uderzająco elegancko i atrakcyjnie – jak na siebie. Wiem, że nie zabrzmiało to miło, ale ona nigdy nie należała do osób szczególnie zadbanych. Stąd moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłam ją w dobrze skrojonym, czarnym kostiumie, z równo obciętymi włosami – chyba zaczęła je farbować, bo niemal na pewno były kiedyś mysie, a teraz pobłyskiwały wyraźną miedzią.
– Ładnie wyglądasz – powiedziałam szczerze i przypominając sobie, co mówiła o swojej pracy, zapytałam: – Wracasz z jakiejś rozmowy kwalifikacyjnej, czy czegoś w tym rodzaju?
Mówiąc to, próbowałam wcisnąć spuchnięte stopy w przydeptane buty.
– Nie – odparła zaskoczona. – Właśnie skończyłam pracę i postanowiłam wpaść i zobaczyć, jak sobie radzisz.
Wydawało mi się, że słyszę w jej głosie nutę tryumfu. Może jednak przemawiała przeze mnie zazdrość: w końcu ona była świeża i pachnąca, a ja wyglądałam, jakbym cały dzień naprawiała cieknący bojler.
– Jak widzisz – udawałam całkowitą obojętność. – Na szczęście odrobina prawdziwej harówki jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Spojrzała na mnie z wielkim współczuciem – tak jak czasami patrzy się na ciężko chorego człowieka, który wmawia sobie, że nic mu nie jest.
"Masz nową wi@domość" отзывы
Отзывы читателей о книге "Masz nową wi@domość". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Masz nową wi@domość" друзьям в соцсетях.