Jak tylko weszłam, kazał mi usiąść i z rozpromienionym uśmiechem nałożył miksturę na dwa talerze. Ukryłam przerażenie, bo nie miałam serca psuć mu przyjemności. Udawało mi się to do momentu, w którym spróbowałam nabić na widelec czerwoną fasolę.
– Tato? Ta fasola nie jest z puszki, ale z torebki, prawda?
– Oczywiście. – Z ogromnym zadowoleniem pokiwał głową. – Całe jedzenie jest organiczne. Trochę więcej kosztuje, ale jest zdrowsze.
– Przykro mi, tato, ale taką fasolę przed gotowaniem trzeba moczyć przez całą noc.
– Też mi się wydała twardawa – nie poddawał się – ale potem przypomniałem sobie, że lubisz, kiedy jarzyny są chrupkie.
Oniemiałam. Mówił całkiem poważnie!
– Lubię chrupkie jarzyny – westchnęłam – ale przez taką twardą fasolę oboje wydamy majątek na dentystę. I jeszcze jedno – ten gatunek fasoli musi być odpowiednio ugotowany, bo inaczej jest szkodliwy.
– Chcesz powiedzieć, że cała potrawa jest niejadalna?
– Boję się, że tak. – Miałam ochotę powiedzieć, że należy czytać instrukcje na opakowaniach, ale nie chciałam jeszcze bardziej go zawstydzać. – Naprawdę mi przykro – dodałam, żeby dodać mu ducha. – Tyle twojej pracy na darmo.
Kuchnia przypominała lej po wybuchu bomby. Zastanawiałam się, ile czasu zabierze mi doprowadzenie jej do jako takiego porządku.
Moje pocieszenia nie zdały się na nic. Przybity, wpatrywał się w talerz.
– A gdyby tak wyjąć całą fasolę? – spróbował.
– Nie ma mowy – pokręciłam stanowczo głową. – Szkodliwe składniki fasoli mogły przejść do reszty jedzenia. Lepiej nie ryzykować.
Popatrzył jeszcze chwilę na brązową maź, a potem podniósł głowę i uśmiechnął się krzywo.
– Nie powiem, żeby to bardzo apetycznie wyglądało. Przypomina trochę dziecinnego pawia.
– Ale bez marchewki – powiedziałam i oboje spróbowaliśmy się roześmiać. – Co powiesz na to, żebym w przyszłości to ja gotowała? Ty tylko dorzucaj się do zakupów.
– Świetnie – odetchnął z wyraźną ulgą. – I bardzo dziękuję, że nie urwałaś mi głowy. Mama na twoim miejscu dawno wpadłaby w szał.
Ja też, gdyby to Dan był na jego miejscu. Przypomniałam sobie, ile razy nie zostawiałam suchej nitki na jego próbach kulinarnych. A był o niebo lepszym kucharzem od mojego taty.
– Dobrze, że wspomniałeś o mamie. Zadzwonię do niej dzisiaj wieczorem i powiem, że tu mieszkasz. Lepiej, żeby nie dowiedziała się o tym od kogoś obcego, bo pomyśli, że coś knujemy.
A na kolację zjedliśmy grzanki z resztką marmite’a. Kiedy tato skorzystał z mojej rady i poszedł wymoczyć się w wannie, zadzwoniłam do mamy, ale nie zastałam jej w domu. Zauważyłam od razu, że zmieniła komunikat na automatycznej sekretarce. Już nie Mary i Andrew nie mogli w tej chwili odebrać telefonu, ale sama Mary. Sądząc z głosu, status kobiety samotnej bardzo się jej podobał. Wydawała się taka zadowolona, że żołądek ścisnął mi się lekko z przerażenia. Mimo to, z wielką ulgą przyjęłam fakt, że nie muszę rozmawiać z nią osobiście.
Postanowiłam mówić krótko:
„Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że tato zamieszkał na trochę u mnie. Myślimy oboje, że ma to sens, dopóki nie rozwiążecie waszych problemów”.
Była jedenasta. Rozłożyłam tacie kanapę i śmiertelnie zmęczona poszłam do sypialni. Wiedziałam jednak, że nie będę mogła zasnąć, dopóki nie sprawdzę, czy Dan przysłał odpowiedź na mój ostatni list.
Przysłał.
Droga Saro,
Dlaczego nie szukałem Jo, kiedy odeszła?
Poczułam się dziwnie, widząc swoje imię na ekranie. To coś zupełnie innego niż rozmowa o anonimowej dziewczynie Dana.
Zabawne, ale właśnie dzisiaj ktoś inny zadał mi podobne pytanie. Wydaje mi się, że wszystkiemu winna jest ta stara zdzira – duma.
Czy napiszesz mi, Saro Daly, jak naprawdę wyglądasz?
Dan
PS
Czy odwiedzasz swoją przyjaciółkę w Leeds?
Pierwszą część odpowiedzi należało przemyśleć, ale PS wprawił mnie w niesamowite podniecenie. Czy Dan daje do zrozumienia, że chętnie spotkałby się z Sarą? Przez moment żałowałam, że nią nie jestem. Że nie mogę być artystką z Londynu, która zaraz rozpocznie romans z fantastycznym facetem – romans bez bagażu nieporozumień narosłych wokół Dana i Jo. Trwało to tylko moment.
Wymyśliłam, że odpowiedź będzie krótka i żartobliwa. Ostatnio oboje uderzyliśmy w poważne tony. Chciałam przywrócić dawny nastrój niezobowiązującego flirtu.
Drogi Danie,
Niełatwo uczciwie opisać samego siebie, więc powiem Ci tylko, że jestem przeciętnie wspaniała.
Sara
PS
Leeds nie figuruje na liście najbliższych zamierzeń.
Rozdział 11
Sporą część następnego poranka Libby spędziła w towarzystwie pewnego prawnika w garniturze od Armaniego. Jego kancelaria znajdowała się nad hurtownią obuwia, w najbardziej zapuszczonej części Leeds. Nigel Leach nie należał być może do grupy najbardziej szanowanych członków palestry, ale wszelkie braki nadrabiał wielką pewnością siebie. Specjalizował się w niesprawiedliwych zwolnieniach z pracy oraz odszkodowaniach z racji utraty zdrowia.
Nie miał najmniejszych wątpliwości, że uda mu się uzyskać od byłych pracodawców Libby zadowalające finansowo zadośćuczynienie, a ponieważ umówili się, że honorarium zostanie mu wypłacone tylko w razie wygrania sprawy, Libby nie miała nic do stracenia.
– Zwykle załamują się już po pierwszym spotkaniu z prawnikiem – zapewniał ją gładko Nigel Leach. – Pod warunkiem że nie będziemy zbyt chciwi.
Pomimo zapuszczonej kancelarii, kosztowny garnitur Leacha świadczył o jego zawodowych i finansowych sukcesach, chociaż – jak podejrzewała Libby – wynikały one bardziej z liczby prowadzonych spraw niż z wysokości negocjowanych odszkodowań. Rzecz w tym, że jej było wszystko jedno, ile dostanie. Chodziło o zasady. Żadne Nicole Dick żyjące na tym świecie nie będą zwalniać ludzi tylko dlatego, że mają na to ochotę. Jeśli zaś chodzi o finansową rekompensatę, Libby miała wszelkie dane, żeby podejrzewać, że jej wygrana może przysporzyć Nicoli sporo kłopotów.
– Większe znaczenie ma dla mnie szybkość działania – wyjaśniła chłodnym tonem. – Mam przeczucie, że firma ma kłopoty, więc im prędzej przystąpi pan do rzeczy, tym lepiej.
– W takim razie mamy wygraną w kieszeni. Pracodawcy zazwyczaj chcą uniknąć złego rozgłosu. – Kiwnął głową, usatysfakcjonowany. – W im gorszej sytuacji jest firma, tym łatwiej wygrać.
Nigela Leacha można było uznać za dosyć atrakcyjnego mężczyznę – przynajmniej za takiego uznała go Libby. Był wysoki, mocno zbudowany i przystojny – miał w sobie coś z urody fryzjera albo amanta z kiepskich filmów – ale całkiem jej się to podobało. Oczywiście, że nie dorastał Danowi do pięt, ale z Danem ostatnio nie szło jej dobrze.
Zaszła do niego wczoraj po powrocie z pracy, ale nie wpuścił jej do mieszkania.
– Przepraszam, Lib – oświadczył ze znękaną miną – ale muszę pracować.
Nawet nie ruszył się z progu. Chciała mu powiedzieć, że straciła pracę, ale powstrzymała się, bo miała pilniejszą rzecz do zakomunikowania.
– Dzwonił Baz – powiedziała szybko. – Ma kupca na jeden z rzadkich albumów, ale cena jest niższa, niż oczekiwał. Jak sądzisz, mam czekać, czy sprzedać go teraz?
Dan pokręcił stanowczo głową.
– Musisz sama podjąć decyzję. Nie chcę mieć na sumieniu twojej ewentualnej straty.
Zauważył, że zrobił jej przykrość, więc złagodniał i dodał na pocieszenie:
– Wpadnij jutro wieczorem na drinka. Chyba musimy porozmawiać.
Jego słowa przyniosły oczekiwany efekt. Libby rozchmurzyła się. Ale kiedy później zastanawiała się nad tą propozycją, przyszło jej do głowy, że jest w niej coś złowieszczego.
A teraz Nigel uścisnął serdecznie jej dłoń i obiecał, że wkrótce się odezwie. Nad tym też należało się zastanowić.
W domu czekała na nią wiadomość od Baza. Coś się ruszyło. Prawdopodobnie znalazł chętnego, który gotowy jest kupić niemal wszystkie pozycje z jej kolekcji.
– Ale pod warunkiem – powiedział jej Baz, kiedy zadzwoniła po więcej informacji – że spotka się osobiście z właścicielem całej kolekcji. Wyjątkowo ostrożny facet. Powiedział, że musi sam sprawdzić, czy wszystko jest zgodne z prawem.
Libby była jeszcze ostrożniejsza, więc zaniepokoiła się nie na żarty.
– Przecież wyraźnie powiedziałam, że nie życzę sobie żadnych osobistych kontaktów. On chyba nie ma prawa mnie do tego zmuszać, prawda?
Nie chciała mówić Bazowi, że jest w tym coś podejrzanego, ale była tego pewna.
– Może tego żądać, bo nie mamy żadnych dowodów własności. Ty decydujesz, ale nie wydaje mi się, żebym dostał lepszą ofertę od tej – powiedział Baz sucho.
– Jak nazywa się potencjalny kupiec?
Libby słyszała w słuchawce szelest przekładanych kartek. Widziała w wyobraźni, jak Baz przewala teraz wszystkie papiery na swoim zabałaganionym biurku.
– Waites – odezwał się w końcu. – Michael Waites z Manchesteru.
Libby wciąż nie była pewna, dlaczego propozycja wydaje się jej nieco podejrzana.
– Przemyślę sprawę i oddzwonię później – powiedziała i odłożyła słuchawkę.
Potem zaparzyła cały dzbanek mocnej kawy, ale nie zdążyła rozważyć wszystkich za i przeciw, kiedy rozległo się pukanie do drzwi i do mieszkania wpadła Aisling. Wyglądała, jakby szła na bal przebierańców. Miała na sobie zieloną spódnicę z jedwabnego tiulu, do której włożyła kardigan w dzikim różowym kolorze – wszystko to w chłodną, listopadową środę. Jej sztucznie przedłużone włosy związane były w koński ogon na czubku głowy, zgodnie z modą z lat pięćdziesiątych.
– Widziałam, że wróciłaś, i wpadłam spytać, czy wszystko w porządku – oznajmiła. – Nie jesteś chora, co?
Nie można było nie lubić Aisling, nawet jeśli wyglądała czasami jak idiotka. Jej pojawienie się zasiało w głowie Libby pewien pomysł…
"Masz nową wi@domość" отзывы
Отзывы читателей о книге "Masz nową wi@domość". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Masz nową wi@domość" друзьям в соцсетях.