– Chodź na kawę – i Libby opowiedziała jej o tym, że właśnie wyleciała z pracy. – W tej sytuacji im wcześniej sprzedam płyty, tym lepiej – dodała na zakończenie.

Aisling, która od niedawna też była wtajemniczona w całą sprawę, pokiwała głową ze współczuciem.

Libby usiadła obok niej na kanapie i spojrzała na nią z namysłem.

– Właściwie, to mogłabyś bardzo mi pomóc, gdybyś oczywiście chciała.

Aisling otworzyła oczy ze zdziwienia.

– Pewnie że tak – odpowiedziała.

– Rzecz w tym – zaczęła Libby – że…


Zgodnie z instrukcją Sida miałam teraz dzwonić do starych klientów, którzy odpowiedzieli na moje e-maile. Giovanna, wtajemniczona w sprawy nowego Pisusa i przejęta tak samo jak ja, udostępniła mi pomieszczenie na tyłach kuchni, gdzie podczas półgodzinnej przerwy mogłam swobodnie rozmawiać. Zaplecze włoskiego bistra jako miejsce służbowych rozmów z poważnymi kontrahentami, od których zależy przyszłość Pisusa! Prowadzonych z telefonu komórkowego! To naprawdę było niesamowicie śmieszne. Ale niezależnie od okoliczności efekty przeszły moje oczekiwania. Pięciu z siedmiu klientów od razu zgodziło się na spotkanie z Sidem. Dwóch poprosiło o czas do namysłu.

Przy tej okazji odnowiłam kontakt z Timem Baileyem, właścicielem sieci sklepów fotograficznych, który od dawna korzystał z usług Pisusa i zawsze dawał mi do zrozumienia, że mu się podobam. Ponieważ wiedział, że z kimś mieszkam, nie naciskał zbyt mocno, ale dał mi odczuć, że sprawa jest otwarta, gdybym kiedyś zmieniła zdanie.

– Czy są jeszcze jakieś zmiany, o których powinienem wiedzieć? – zapytał pod koniec rozmowy.

Słyszałam śmiech w jego głosie, więc było jasne, że pytanie nie dotyczy zmian w systemie organizacyjnym Pisusa, lecz mnie osobiście. Miałam ochotę powiedzieć o rozstaniu z Danem, ale pomyślałam, że lepiej będzie, jeśli podczas tej pierwszej rozmowy, w nowych okolicznościach funkcjonowania firmy, pozostaniemy na służbowej stopie.

– Tylko zmiany na lepsze – odpowiedziałam. – Jestem pewna, że dzięki Sidowi twoja strona naprawdę zyska.

Tim nie mógł się opanować i parsknął śmiechem. Był inteligentny i przejrzał moją grę, oczywiście, ale ja zachowałam kamienną twarz.

– Czy ty też będziesz na spotkaniu? – zapytał.

– Przykro mi, ale nie. Mam wcześniejsze zobowiązania – odpowiedziałam z pełną powagą, mieszając drugą ręką sos pomidorowy, żeby się nie przypalił.

– Mam jednak nadzieję, że spotkamy się niedługo. Życzę wam szczęścia. Zrobiliście kawał dobrej roboty.

– Dziękuję za uznanie.

Przyznaję, że pochlebia mi, kiedy ktoś traktuje mnie jak poważną kobietę interesu. Zadowolona zadzwoniłam do Sida.

– Żeby dobrze wystartować, potrzebujemy pomocy. Musi to być ktoś o wszechstronnych umiejętnościach. Odpowiedzialny. Gotowy do ciężkiej pracy. Znasz kogoś takiego? – zapytał.

Zrobiłam w głowie szybki przegląd naszych starych kolegów z Pisusa, ale nikt z nich nie odpowiadał oczekiwaniom Sida. Albo bardzo bali się ciężkiej pracy, albo byli zbyt wąsko wyspecjalizowani. Nagle doznałam olśnienia.

– Jasne, że znam kogoś takiego! – wykrzyknęłam. – Kłopot w tym, że ona nie bardzo lubi ryzykowne sytuacje.

Bo jeśli ktoś ceni sobie tak bardzo pewność i bezpieczeństwo jak Cass, nie będzie miał ochoty dołączyć do nas w chwili, kiedy podnosimy z dna upadłą firmę i balansujemy na granicy ryzyka.

– Mimo to spróbuj z nią pogadać – powiedział Sid tonem szefa. – Jeśli jest naprawdę taka dobra, na pewno zrobię wszystko, żeby przejście do nas było dla niej korzystne.

A potem wróciłam do pracy.

Byłam pewna, że już przyzwyczaiłam się do myśli, że dla ludzi jestem kelnerką z włoskiego bistra, ale kiedy nagle w drzwiach stanęła Nicola Dick, cała moja pewność siebie zniknęła. Poczułam się skrępowana i zawstydzona.

– Ktoś mi powiedział, że tu pracujesz. – Spojrzała na mnie z góry. – Ale chciałam zobaczyć to na własne oczy.

Poczułam ulgę, że Giovanna pobiegła po coś do perfumerii. Nie byłoby jej przyjemnie spotkać kogoś, kto nie kryje swojego pogardliwego stosunku do jej bistra.

– I pomyśleć… – ciągnęła Nicola z uśmieszkiem satysfakcji – potomkini arystokratycznego rodu serwuje spaghetti i kawę.

Aż się skurczyłam ze wstydu. Moja ogłupiała na punkcie swoich przodków matka poszła na całość i opowiada wszystkim tę bzdurę o rodzinie Fothershaw. Teraz najważniejsze było, żeby nie dać się sprowokować.

– Zamawiasz coś? – zapytałam lodowatym tonem. Zamówiła podwójne espresso. Ze wstydem przyznaję, że miałam ochotę napluć jej do filiżanki. Na szczęście dla niej powściągnęłam swoje chęci. Ja niestety nie miałam szczęścia. Bistro było puste, a skoro nie musiałam obsługiwać innych klientów, Nicola wciąż stała przy barze.

– Ostatnio rozmawiałam z jedną z twoich przyjaciółek…

– zawiesiła głos, a ja ze strachem czekałam na dalszy ciąg.

– Podobno wciąż wzdychasz za Danem.

To mogła być tylko Libby. Nie mogłam się zdecydować, czy to Nicola złośliwie zinterpretowała jakąś niewinną uwagę Libby, czy to Libby nie była wobec mnie lojalna.

– Nie nazwałabym Libby przyjaciółką – uśmiechnęłam się z przymusem. – A już na pewno nie mam zamiaru omawiać z tobą stanu swoich uczuć. – Spojrzałam na raczej skromny zaręczynowy pierścionek na jej palcu i łagodnym tonem dodałam: – Słyszałam, że już można składać ci gratulacje.

Słuchała z wyraźnym zadowoleniem i już, już miała coś powiedzieć, ale nie dałam jej szansy.

– Słyszałam też – ciągnęłam, wbijając wzrok w złoty krzyżyk ostentacyjnie wiszący na jej piersi – że odnalazłaś Boga. Czy dzięki temu stałaś się lepszym człowiekiem? Może nawet już mi wybaczyłaś, że w wieku siedemnastu lat sprzątnęłam ci chłopaka sprzed nosa?

Znieruchomiała z wściekłości. To był piękny widok. I nie wiadomo, co by się stało, gdyby w tej samej chwili do baru nie podeszło dwóch całkiem przystojnych biznesmenów, żeby zamówić cappuccino. Nicola rzuciła mi pełne wyższości spojrzenie, podejrzliwie obejrzała obydwóch mężczyzn i wyszła, nawet nie próbując kawy, do której nie naplułam.

Nieco później odwiedził mnie tato. Tego już było za dużo! Zaproponował, żebyśmy razem wrócili do domu. Spacerkiem. Po drodze zrobilibyśmy zakupy. Można by uwierzyć w jego czyste intencje, pod warunkiem że przestałby wbijać wzrok w Giovannę.

Ona też nie była lepsza. Zaczerwieniona jak nastolatka, nie mogła wybąkać jednego zbornego zdania. Nie wierzyłam, że jest coś, co powstrzyma gadatliwość Giovanny, a jednak… Tato doczekał niemal do chwili wyjścia.

– Mam pomysł! – zawołał tak głośno, że zatrzęsły się szyby.

– Marco wyjechał i Giovanna jest teraz sama…

I ni mniej, ni więcej zaprosił ją do nas na kolację. W piątek. Byłam wściekła. Właśnie w piątek umówiłam się z Cass. Miałam zamiar ściągnąć też Sida. Potrzebowałam go, żeby przekonał sceptyczną Cass, że Pisus ma szansę zmartwychwstać jak Feniks z popiołów.

– Skąd miałem wiedzieć, że umówiłaś się z kimś? – bronił się, kiedy nakrzyczałam na niego po drodze.

– Jak to skąd? Mam dwadzieścia sześć lat i jestem wolna. Jak myślisz, co wolni ludzie w tym wieku robią w piątkowe wieczory? Poza tym przypominam ci, że wciąż jesteś żonatym człowiekiem.

– Uważam, że trochę przesadzasz, Jo – powiedział spokojnie. – Pomyślałem, że miło będzie lepiej poznać twoją szefową. Wydaje się bardzo przyjemną osobą.

Oczywiście, że to bardzo przyjemna osoba. I bardzo atrakcyjna jak na swój wiek.

– Ciekawe, co by mama powiedziała, dowiadując się, że chcesz lepiej poznać jakąś panią?

Odwrócił się do mnie. W świetle ulicznych latarni zobaczyłam jego poważną minę.

– Wiem, że powiedziałem ci, że to ja odszedłem od mamy. Tak naprawdę to ona mnie wyrzuciła.

Zamknął mi tym usta. Na chwilę.

– Wiesz, tato – odezwałam się po przemyśleniu sprawy.

– Ona ma ostry język, a potem żałuje tego, co powiedziała. W gruncie rzeczy cię kocha. Czy ty sobie wyobrażasz, co ona mi zrobi, jeśli się dowie, że w swoim mieszkaniu pozwoliłam ci robić awanse bardzo atrakcyjnej pani?

Nie. Nie będę ściągać sobie burzy na głowę. Dochodziliśmy już do delikatesów przed naszym domem.

– Słuchaj, tato. – Zatrzymałam się przed sklepem i powiedziałam, że tak nie może być. Jeśli chce, niech weźmie Giovannę na kolację do restauracji, ale ja nie chcę o tym wiedzieć.

– W porządku, Jo. Dzięki – powiedział tylko, kiedy skończyłam wykład.

– A poza tym – spróbowałam zażartować – chyba nie masz zamiaru podać jej na pierwszej randce któregoś z twoich specjałów?


Na sekretarce była krótka wiadomość od mamy. „Natychmiast zajrzyj do poczty na hot-mailu”. Spojrzałam na tatę, który wypakowywał właśnie zakupy. Wyglądał na bardzo spłoszonego- Będzie musiała poczekać – oznajmiłam zdecydowanie.

Chyba możemy zbuntować się wobec jej żądań?

Tato kupił butelkę dobrego czerwonego wina i słysząc to, otworzył ją bez słowa. Bez słowa też zjedliśmy zapiekane w cieście mięso i sałatę. W końcu nie mogłam już dłużej odwlekać tej krytycznej chwili.


Dan otworzył pocztę dopiero wtedy, kiedy skończył pracować. Pierwszy e-mail był od Jedskiego, który dzielił się z nim odkryciem, że aż trzech z czterech członków Crypt Factory to astrologiczne Skorpiony.


Dan, chłopie! Czy to zwykły przypadek czy może działanie jakichś tajemnych sił?


Jedski przytaczał więcej „interesujących faktów” potwierdzających jego teorię nadnaturalnych wydarzeń towarzyszących kapeli.


Być może masz rację - odpisał na odczepnego. – A jeśli tak, to uważam, że musisz natychmiast stworzyć stronę internetową, żeby podzielić się tymi myślami z jak najszerszą rzeszą publiczności.


Później przeczytał kilka nieistotnych komunikatów i zaczął układać list do Sary.


Droga Saro,

Próbuję pojąć sens słów „przeciętnie wspaniała”, ale nie mogę sobie z tym poradzić. Jadę jutro do Londynu. Czy znajdziesz dla mnie wolną chwilę? Znacznie ułatwiłoby mi to ich zrozumienie…