W tej chwili ważniejszy był list do mamy. List! Wysyłany przez internet! Paranoja. Dlaczego ona nie może do mnie zadzwonić jak inne matki? Specjalnie nagrywa się wtedy, kiedy jestem w pracy, bo nie chce ze mną rozmawiać. Nie bierze jednak pod uwagę jednego: pisząc, człowiek pozwala sobie na większą szczerość. I mnie to także dotyczy. A tego ranka miałam ochotę na skrajną szczerość.


Droga Mamo - zaczęłam i skończyła się moja grzeczność.


Jak możesz pouczać mnie, co powinnam, a czego nie powinnam robić w związku z tatą? Teraz masz dwa wyjścia. Albo dalej będziesz żądać i utrudniać, albo napiszesz lub zadzwonisz do niego i razem spróbujecie rozwiązać wasze problemy. TO NIE MOJA SPRAWA. Odmawiam wszelkiego pośrednictwa.

Joanna


Wysłałam list tak szybko, jak się dało. Bałam się, że puszczą mi nerwy, ale i tak mi puściły. Kiedy na ekranie pojawił się komunikat „wysłano”, byłam strzępem człowieka.


– Szybko przyszła – powiedziałam, kiedy Giovanna pokazała mi pocztówkę od Marca: banalne zdjęcie przedstawiające fragment plaży, z mało oryginalnym tekstem w rodzaju „bardzo miło spędzam czas”. Jednak jedno krótkie zdanie, w którym prosił matkę o przekazanie mi pozdrowień, wystarczyło, żeby wywołać typowy, pomidorowy rumieniec na mojej twarzy.

– Ale o tej porze tam nie może być ładnie – powiedziałam szybko, żeby odwrócić uwagę Giovanny. – We Włoszech zresztą też nie. W listopadzie po słońce trzeba jeździć na Kanary albo na Florydę.

W oczach Giovanny, która za nic nie mogła ogarnąć mojego słowotoku, malowało się zdumienie. Rzadko zalewałam ją podobnym potokiem elokwencji.

– Grunt, że jest szczęśliwy – przerwała mi, chowając pocztówkę do kieszeni fartucha i widać było, jak na myśl o szczęściu syna rozpromienia się jej twarz. Za chwilę uściskała mnie – serdecznie i bez powodu, jak to ona, i patrząc na mnie badawczo, powiedziała: – Źle wyglądasz, Joanno. Chyba nie spałaś dobrze, co?

Giovanna była całkowitym przeciwieństwem mojej chłodnej i skupionej tylko na sobie matki.

– Takie tam nieważne zmartwienia – spróbowałam się uśmiechnąć.

– Ale nie jesteś zła, że twój papa zaprosił mnie do was na kolację?

Opowiedziałam jej o zmianie planów, nie wspominając nic o kłopotach z mamą. To sprawa ojca. Niech mówi Giovannie, co sam uzna za stosowne. Pomysł wyprawy do restauracji wprawił ją w lekkie zakłopotanie, chociaż nie wydawała się niezadowolona z tego powodu. Dulcie też o tym powiedziałam.

– Czy wiesz, że ta piękna kobieta od lat nie umówiła się z żadnym facetem? – zwierzyła mi się pomiędzy jednym zamówieniem a drugim. – Nic, tylko Marco i bistro. A nie myśl sobie, że nie miała okazji.

Nie miałam wątpliwości, że teraz wykorzysta okazję.

– Czy to z powodu ojca Marca? – dopytywałam się.

– Możliwe. Bardzo ją skrzywdził.

– A jeśli nie chciała innych, bo żaden nie mógł się z nim równać?

– Co?! Z tym podłym wieprzem, który zniknął bez śladu, kiedy była w ciąży! – Dulcie waliła prosto z mostu i nie było w niej nawet cienia mojego sentymentalizmu.

– Ale dobrze sobie poradziła. – Rozejrzałam się po lokalu, pełnym zadowolonych klientów.

– Wszystko zawdzięcza swojej ciężkiej pracy. Tylko że to nie wynagrodzi człowiekowi utraty rodziny. Teraz czasy się zmieniły, ale trzydzieści lat temu dziewczyna z dobrej, katolickiej rodziny z powodu nieślubnego dziecka była wyrzucana z domu. – Gniew Dulcie przeszedł w smutek. – Ten człowiek mówił jej, że jest wolny, a tymczasem miał żonę. Jak on mógł?

O, Boże. Ale mój ojciec nie jest taki. Nie jest uwodzicielem. Nie zawracałby w głowie Giovannie, gdyby miał zamiar wrócić do mamy.

Czy aby na pewno? Znałam mamę. Wiedziałam, że jeśli czegoś chce, jest zdolna do wszystkiego. A właśnie teraz chciała mieć go z powrotem w domu. I co z tego, że nie kierują nią uczciwe pobudki? Że chodzi tylko o zachowanie twarzy przed sąsiadami? Bo można wyrzucić męża na chwilę z domu, żeby dać mu nauczkę. Znacznie gorzej jest, kiedy on nie chce potem wrócić.

Tylko że podczas naszej wczorajszej rozmowy tato wcale nie wykluczył możliwości powrotu.

Dobrali się oboje! Już, już chciałam zostawić ich samym sobie, gdy nagle przyszła mi do głowy dziwna myśl. A może oboje warci są czegoś lepszego? Przecież ona nie kocha go, tak jak on nie kocha jej. Jest tak od lat. Jeśli się zejdą, stracą szansę odnalezienia czegoś lepszego w życiu.

A więc moim obowiązkiem jest utrzymanie ich z dala od siebie.

Do końca dnia odzywałam się półsłówkami, mimo że Dulcie i Giovanna zagadywały do mnie co chwila. Każde wykonanie „Volare” przyjmowałam z ulgą, bo zwalniało mnie od mówienia. Zastanawiałam się, jak postąpić z mamą, jaki kurs postępowania obrać, które argumenty najlepiej się sprawdzą. A kiedy wieczorem w naszym bistrze pojawił się tato, a zarumieniona i szczęśliwa Giovanna przyjęła jego zaproszenie na kolację we dwoje, podjęłam ostateczną decyzję. Nie miałam czasu do stracenia.

– Wróć dziś sam, dobrze? Muszę jeszcze omówić z Sidem kilka spraw – powiedziałam ojcu, kiedy po skończeniu pracy szłam z nim w stronę domu.

Nie lubię go okłamywać, ale wolałam kłamać, niż wyjaśniać, dlaczego jadę zobaczyć się z mamą.


– Do zobaczenia jutro – powiedziała Libby, wysiadając z samochodu Aisling.

– Cieszę się, że ci mogę pomóc – uśmiechnęła się do niej Aisling.

W drodze do centrum Libby szczegółowo omówiła z nią plan na następny dzień. A ta naiwna idiotka była bardzo podekscytowana. Tak to jest z łatwowiernymi ludźmi, którzy nie zadają właściwych pytań, pomyślała Libby bez cienia litości. Potem poczekała, aż samochód Aisling zniknie z pola widzenia i pobiegła na postój taksówek, żeby jak najszybciej wrócić do domu.

Nie przyjęła od Aisling zaproszenia na jakąś wielką galę, ale nie mogła odmówić propozycji podwiezienia do centrum, bo wydałoby się to podejrzane. Jednak dzięki temu miała świetne alibi. Wprawdzie teraz będzie musiała się spieszyć, ale jeśli wszystko dobrze pójdzie, do siódmej obróci.

Złapałam pociąg szósta trzydzieści, zatłoczony do niemożliwości, ponieważ wszyscy wracali nim po pracy do domu. O tym, żeby usiąść, nie ma co marzyć. Nagle w środku wagonu zwolniło się jedno miejsce. Dałam błyskawicznego nura w tamtą stronę. Dopadłam je w ostatniej chwili. Usiadłam. I wtedy okazało się, że siedzę obok Nicoli Dick.

To się nazywa pech. Ze wszystkich miejsc we wszystkich pociągach jadących do Staley mnie przypadło w udziale miejsce akurat obok niej. Nicola musiała myśleć dokładnie to samo.

– Na pewno jest tu inne wolne miejsce – wysyczała.

– Otóż mylisz się. Nie ma. Od rana jestem na nogach i jeśli ktoś ma się stąd wynieść, to na pewno nie będę to ja – warknęłam w odpowiedzi.

Nicola rozsunęła nogi, żeby nie wpuścić mnie do swojej przestrzeni osobistej – czytałam niedawno o tym w artykule traktującym o języku ciała – potem wyjęła gazetę i zagłębiła się w lekturze, co przyznaję, bardzo mi odpowiadało – do chwili, w której przypomniałam sobie ostatnie mailowe plotki mojej mamy. Nie mogłam tego przepuścić.

– Czy dobrze słyszałam, że twoje sprawy nie stoją ostatnio najlepiej? – zapytałam ze słodyczą w głosie.

Kiedy powoli opuściła gazetę, z przyjemnością zobaczyłam jej minę – zaskoczoną i zirytowaną równocześnie.

– Mówisz do mnie?

– Nie mam zwyczaju mówienia do siebie.

– Moje sprawy mają się doskonale w każdej sferze życia – odpowiedziała chłodno, ale zauważyłam, że jest zakłopotana. Zadałam jej pracę po godzinach, bo głowiła się nad tym, co mogę wiedzieć.

– To żaden wstyd przyznać, że firma ma kłopoty – pokiwałam współczująco głową. – Żyjemy w niełatwych czasach. A poza tym być może będę mogła ci pomóc.

Nie dogadaliśmy jeszcze z Sidem wszystkich spraw, ale już teraz było jasne, że wkrótce będziemy musieli przyjąć do pracy dodatkowych pracowników technicznych.

Dwóch naszych starych klientów – w tym Tim Bailey – już zameldowało się na pokładzie. Sid miał poważne nadzieje, że do końca tygodnia odzyska wszystkich. I nie będzie w stanie ciągnąć siedmiu projektów jednocześnie.

Nicole zatkało, więc zdecydowałam się wprowadzić ją w sprawę. Ostrożnie – żeby nie obudzić się z ręką w nocniku, gdyby nasza firma jednak padła. Nie podawałam żadnych nazwisk. Jeszcze mi tego brakowało, żeby Nicola skontaktowała się z Sidem i usunęła mnie ze sceny! Oczywiście za wszystkim stały pieniądze Sida i jego rozum, ale ta chwila należała do mnie i zamierzałam wykorzystać to w pełni.

– Jeśli wszystko potoczy się zgodnie z planem, obiecuję, że wezmę pod uwagę usługi twojej firmy. Tak więc – zakończyłam – jestem ci wdzięczna za propozycję przekazaną kiedyś przez moją mamę, żeby w sprawie pracy kontaktować się z tobą… – Tu zawiesiłam głos i z wielką przyjemnością obserwowałam panoramę uczuć malujących się na jej twarzy: od pogardy i niewiary przez niepewność po wściekłość, która nią miotała na myśl, że nie może zrobić nic, żeby nam przeszkodzić.

– Z przyjemnością porozmawiam z tobą jeszcze raz, kiedy będziesz miała coś bardziej konkretnego na myśli – odparła z wyższością.

Pociąg dojeżdżał już do ostatniego przystanku. Nicola starannie złożyła gazetę. Obie wstałyśmy, a ona z lekką odrazą zmarszczyła swój mały nos. W pełnym ludzi wagonie było gorąco i podejrzewam, że chodziło o zapach sosu do spaghetti, którym przesiąkło moje ubranie. Z tego powodu ucierpiała moja pewność siebie i natychmiast stałam się łatwiejszym celem ataków. Z przebiegłego uśmieszku, z jakim patrzyła na mnie Nicola, wynikało niezbicie, że nadszedł czas odwetu. I rzeczywiście.

– Zazwyczaj nie zwracam uwagi na plotki, Joanno, zatem proszę, żebyś wyprowadziła mnie z błędu, jeśli się pomyliłam…

Oczywiście chodziło o tatę. Przyznałam, że rzeczywiście się wyprowadził, ale nie odpowiedziałam na żadne z jej sondujących sytuację pytań. Dopiero na dworcu uświadomiłam sobie, że jej podróż do domu w samym środku tygodnia jest równie dziwna jak moja. Obie postanowiłyśmy odwiedzić rodziców (w moim przypadku był to jeden rodzic) tego samego dnia.