– Kiedy zaczynamy?
Chciałam wyjaśnić sytuację. Musiałam mieć pewność, że Sid nie chce zastąpić mnie superwydajną Cass.
– W poniedziałek o dziewiątej rano? – Od razu poprawił mi się humor. Sid był teraz znowu ponurym Sidem, co mi zdecydowanie bardziej odpowiadało. – Wydadzą nam klucze do dawnego biura. Im szybciej zaczniemy, tym lepiej.
Cass, rozsądna jak zwykle, przyszła na spotkanie w grubym płaszczu. Ja szczękałam zębami w cienkiej sukience, ale nie ruszałam się z miejsca. Musiałam sprawdzić, czy Sid dotrzyma danej mi obietnicy.
– A zastanawiałeś się nad tym, o czym rozmawialiśmy wcześniej?
Nie mogłam mówić bardziej wprost, bo a nuż Cass uznałaby, że jej również należy się udział od zysków? Wiedziałam, że zachowuję się jak chytrus, co zupełnie nie było w moim stylu, ale trudno. Interesy to interesy.
– Co powiesz na pięć procent? – zapytał.
Nawet w ciemnościach zauważyłam, że odrobinę zbladł.
Nie miałam nic do stracenia, zwłaszcza że nie zastanawiałam się jeszcze nad konkretnymi sumami. Kiwnęłam głową.
– Przypieczętujemy wszystko w poniedziałek – dodał. Od razu poprawił mi się humor i zrobiłam to, czego się spodziewali – pożegnałam się.
– Przepraszam was bardzo, ale jutro pracuję – powiedziałam. Zareagowali tak, jak się spodziewałam – przyjęli moje wymówki z nieszczerym żalem.
Po powrocie do domu Libby poszła prosto do Dana. Przecież na nią czekał. Sam zaproponował spotkanie w piątkowy wieczór. Jak para przyjaciół.
Od dwóch dni nie zamieniła z nim słowa – odkąd odkrył, że się do niego włamano.
Wyglądał na zmęczonego.
– Dowiedziałam się od Aisling, co się stało. Duże straty? – zapytała.
Wpuścił ją do środka. Poszli razem do salonu. Na stole piętrzyły się sterty połamanych kompaktów. Westchnęła współczująco.
– To straszne!
– Prawie sto. – Machnął ręką i przygnębiony opadł na fotel. Rozejrzała się po pokoju, ale nigdzie nie dostrzegła szalika w kratkę.
– Wiesz, kto to mógł być? – zapytała. Pokręcił głową.
– Żadnych podejrzeń?
Znowu pokręcił głową. Co się stało z tym cholernym szalikiem? – zastanawiała się zirytowana. Zniknął z oparcia fotela, a Dan nie wspomina o nim słowem. Przecież doskonale wie, czyją jest własnością.
– Cóż, mnie coś przyszło do głowy… – Przysiadła na sofie. Liczyła na to, że Aisling już mu coś wspomniała, ale nawet jeśli nie, to nie mogła dłużej zwlekać. – Obawiam się, że to się mogło stać przeze mnie.
Spojrzał na nią osłupiały, ale nie powiedział ani słowa.
– W poniedziałek wieczorem rozmawiałam z Joanną. Przykro mi, ale wspomniałam o tym, że my… – Wzruszyła ramionami. – Że spędziliśmy razem noc.
– Po co jej o tym mówiłaś? – Miał zgrozę w oczach.
– Bo to prawda – odparowała rozsądnie. – Nie chciałam, żeby dowiedziała się od kogoś innego. – Westchnęła. – Wydawało mi się, że postępuję słusznie.
– I twoim zdaniem ona to zrobiła… z tego powodu?
– Być może. Wyprostował się.
– Ale po co, skoro jest szczęśliwa z kimś innym?
A niech to, pomyślała Libby. Nie pamiętała już wszystkich głupstw, które mu wciskała.
– Nie wiem. Przecież mogę się mylić. Jednak sam przyznasz, że to dziwny zbieg okoliczności.
Zastanawiał się chwilę.
– Sam nie wiem. Coś mi tu nie gra. Znam Jo. Nie zrobiłaby czegoś podobnego.
Najwyraźniej trzeba nad nim bardziej popracować, pomyślała Libby. Ale nie teraz.
– Jadłeś już kolację? – zmieniła temat. Osłupiał.
– Nie miałem czasu.
– To może weźmiesz prysznic, odprężysz się, a ja tymczasem coś ugotuję?
– Nie chcę ci robić kłopotu.
Z jego tonu wywnioskowała, że nie będzie go trzeba długo namawiać.
– Nie ma o czym mówić. – Uśmiechnęła się. – I to do niczego nie zobowiązuje.
Miał jeszcze wątpliwości, ale w końcu wzruszył ramionami.
– Miałem ochotę na kąpiel – powiedział. – I chętnie wrzucę coś na ząb.
Gładko weszła w rolę matki.
– Więc już cię nie ma. – Klasnęła w ręce. – Zajrzę tylko do siebie i przyniosę parę rzeczy. Nie zamykaj drzwi na klucz, to sama wejdę.
Dziesięć minut później wróciła do jego mieszkania. Gdy stanęła w progu, odezwał się dzwonek telefonu. Dan włączył muzykę, więc na pewno go nie słyszał.
Libby podniosła słuchawkę.
Zaraz po powrocie wskoczyłam pod gorący prysznic, a potem otuliłam się kilkoma ręcznikami, zaparzyłam sobie herbatę i zaczęłam przerabiać w głowie rozmowę z Aisling Carter. Sprawę mamy na razie odłożyłam. Nie dam rady zmagać się z tyloma problemami jednocześnie – zresztą to jej sprawa, nie moja. W głębi ducha nie byłam jednak tego taka pewna.
Do jakich wniosków doszłam?
Wszystko wskazywało na to, że Libby jest wredną intrygantką, która w przewrotny sposób chciała zdobyć Dana. A ja, jak ostatnia idiotka, dałam się jej wodzić na pasku. Uwierzyłam w każde jej słowo i omal nie oszalałam z zazdrości. Efektem afektu była Sara, którą Dan całkiem polubił. A teraz, jakby tego było mało, Dan uwierzył, że z zemsty włamałam się do niego i zniszczyłam mu kompakty.
Wprawdzie Aisling nie wierzyła, że on tak myśli, ale jeśli Libby zechce, wmówi mu wszystko. Nikt lepiej ode mnie nie wiedział, jaka potrafi być przekonująca.
Rozsądek nakazywał zadzwonić natychmiast do Dana, wyjaśnić mu, że spotkałam Aisling, powiedzieć, czego się od niej dowiedziałam, i oznajmić, że jestem niewinna.
Wiedziałam, że jeśli nie zrobię tego od razu, nie zrobię tego nigdy. Podniosłam słuchawkę i wybrałam numer, który wciąż doskonale pamiętałam.
Po czterech dzwonkach telefon został odebrany.
– Halo? – usłyszałam znajomy, damski głos.
Głośno wciągnęłam powietrze i rzuciłam słuchawkę na widełki.
Telefon Dana odebrała Libby.
Poszłam od razu do łóżka, ale długo nie mogłam zasnąć. Słyszałam, kiedy wrócił tato. Nucił pod nosem. Jego też czeka wielki wstrząs.
Odczekałam, aż usłyszę, że chrapie, a potem wstałam z łóżka i włączyłam komputer. Już wiedziałam, co muszę sprawdzić. Po godzinach łamania sobie głowy napisałam dwa zdania:
Drogi Danie,
Długo myślałam o tym, co napisałeś. Zastanawiałam się przy okazji, czy sam jesteś pewny, że na dobre skończyłeś ze swoją byłą dziewczyną?
Sara
Rozdział 15
Dochodziła pierwsza. Dan właśnie mył zęby i szykował się do spania, kiedy usłyszał energiczne pukanie do drzwi. O tej porze? Libby wyszła całe wieki temu, chwilę po dziesiątej. Zdążył zrobić jeszcze listę płyt, które trzeba będzie odkupić, jak tylko uzbiera pieniądze. Na szczęście spora część zniszczonych kompaktów nie była taka ważna, ale bez niektórych – mniej więcej trzydziestu – nie potrafił wyobrazić sobie życia.
Stwierdził z ulgą, że z Libby nie powinien mieć kłopotów. Na początku był na nią naprawdę wściekły – za to, że wygadała się przed Jo. Teraz już wiedział, że sam był sobie winien. Dał się wciągnąć w szczere rozmowy, o Jo przede wszystkim, i Libby rzuciła celne pytanie:
– Czy Jo miała do ciebie pretensje o coś konkretnego, kiedy byliście jeszcze razem?
– Pod koniec przeszkadzało jej chyba wszystko – odpowiedział z żalem.
Normalnie nie rozmawiał z nikim o swoim związku z Jo – no, może poza swoją matką – ale Libby była w pewnym sensie zamieszana w sprawę. I umiała słuchać.
– Szczególnie czepiała się muzyki. Uważała, że więcej myślę o muzyce niż o niej.
Libby pokiwała głową z miną mędrca.
– Bardzo cię przepraszam, Dan, ale czy można skuteczniej się na tobie odegrać niż poprzez muzykę? – Wzruszyła ramionami. – To typowe dla niektórych kobiet. Uderzają tam, gdzie najbardziej zaboli.
Nie powiedziała nic więcej. Nie musiała. Najwyraźniej była przekonana, że Jo jest wszystkiemu winna, a przecież nie wiedziała o szaliku. Wkrótce potem sobie poszła. Co więcej – wydawała się zadowolona, że ich stosunki pozostają tylko przyjacielskie, co Dan przyjął z ulgą. Miał nadzieję, że to nie ona stuka teraz do drzwi. Wydawało się to nieprawdopodobne – było za późno, ale nikt inny nie przychodził mu do głowy.
Ze szczoteczką do zębów w dłoni otworzył drzwi.
– A wy tu po co? – zdziwił się na widok Aisling i Steve’a.
– Miłe powitanie, nie ma co! – usłyszał w odpowiedzi od Aisling.
Przepchnęła się obok niego, a za nią ruszył Steve. Weszli do salonu.
– Przyszedłem oszacować straty – oznajmił Steve. Na widok sterty zniszczonych kompaktów, gwizdnął przeciągle. – Dobrze, że na książce zarobisz mnóstwo kasy. Założę się, że nie byłeś ubezpieczony.
Dan wzruszył ramionami i przewrócił oczami.
– Co ty masz na sobie? – Spojrzał na Aisling, która nie zważając na godzinę, usadowiła się na kanapie, i zapytał złośliwie: – Przebrałaś się za damską wersję świętego Mikołaja?
– Nie bądź niegrzeczny – odpowiedziała bez cienia urazy.
– A skoro pytasz, to są to drogie, markowe rzeczy. – Zmarszczyła brwi, zerkając na jego wymięty podkoszulek i stare dżinsy. – Przynajmniej nie wyglądam tak, jakbym całą noc spała w ciuchach.
– Masz coś do picia? – przerwał im Steve.
– Wątpię – odparł Dan. – Zresztą chyba już dość wypiliście – rzucił, ale Steve ruszył do kuchni na poszukiwania.
– Jesteś nieuprzejmy, Dan – oznajmiła Aisling wyniośle. Poklepała miejsce koło siebie. – Pozbądź się tej ohydnej szczoteczki do zębów, siadaj tu i opowiadaj wszystko…
Dan posłusznie wykonał polecenie. Kiedy wrócił z łazienki, Steve rozlewał podejrzaną, żółtą substancję do trzech kieliszków. To był tani, hiszpański likier w pękatej butelce, którą ktoś – nie pamiętał kto – przywiózł mu parę lat temu z wakacji i która od tamtej pory poniewierała się po domu.
– Ja dziękuję – powiedział. – I żebyście nie mieli do mnie pretensji, jak się po tym rozchorujecie.
– Nic innego nie znalazłem – stwierdził Steve. – Szlachetniejsze trunki gdzieś zabunkrowałeś.
"Masz nową wi@domość" отзывы
Отзывы читателей о книге "Masz nową wi@domość". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Masz nową wi@domość" друзьям в соцсетях.