Ponieważ wcale nie byłam zmęczona, włączyłam komputer i serfowałam sobie po internecie. Przeglądałam strony z prezentami świątecznymi, a gdy mnie to znudziło, zalogowałam się na stronę hot-maila. Przyszła pora, żeby odpowiedzieć mamie.
Tato nadal u mnie mieszka. Nie zamierza wracać do domu, więc ja zdecydowałam się tam przenieść na jakiś czas. A tak przy okazji dałam tacie do przeczytania Twój e-mail. Pewnie wkrótce się z Tobą skontaktuje w sprawie rozwodu.
Dzięki za zaproszenie, ale obawiam się, że nie dam rady przyjechać na Boże Narodzenie.
Pozdrowienia dla Angeliki. I powodzenia w „badaniach”.
Całuję
Jo
Natychmiast to wysłałam. Uśmiechnęłam się pod nosem, wyobrażając sobie minę mamy, gdy to przeczyta. Wścieknie się, że nie wywołała oczekiwanej reakcji. Doskonale wiedziałam, że chciała nas zaszokować. Największym okrucieństwem było życzyć jej w tej sytuacji wszystkiego dobrego.
Potem napisałam krótki list do Matta. Poradziłam mu przyjęcie podobnej strategii. Byłam absolutnie pewna, że „nowe życie” straci dla niej swój powab w chwili, gdy wszyscy je zaakceptujemy. Małżeństwo rodziców skończyło się na dobre. I nadeszła pora, żeby matka w końcu dorosła.
Na mnie też przyszedł czas, żeby dorosnąć.
Rozdział 21
Z samego rana Dan wybrał się do miasta. Wprawdzie martwił się, że w muzyce szuka ucieczki od prawdziwego życia, ale przecież musiał odkupić niektóre ze zniszczonych płyt, prawda? A teraz dzięki Aisling mógł oddać się orgii zakupów. Do jedenastej odhaczył trzydzieści trzy tytuły z listy i uznał, że jak na jeden dzień, to wystarczy.
Właśnie przedzierając się przez hordy zakupowiczów, zmierzał na przystanek autobusowy, kiedy jego uwagę przykuła witryna księgarni Waterstones, na której piętrzyły się dziesiątki egzemplarzy jego książki. To było silniejsze od niego – zawrócił i wszedł do środka. Zaraz za drzwiami natrafił na kolejną wystawkę. Co więcej – na jego oczach w ciągu jakiejś minuty pięć egzemplarzy zniknęło ze sterty.
Nie mógł zaprzeczyć, że poczuł dumę. Jednocześnie ogarnęły go mieszane uczucia.
Co za ironia losu, że coś, nad czym pracował kilka tygodni, sprzedawało się jak świeże bułki, podczas gdy książki, nad którymi ślęczał miesiącami, przeszły niemal bez echa.
Po wyjściu ze sklepu poszedł w kierunku Griggate, jednej z głównej ulic miasta. Przeszedł na drugą stronę, w kierunku sklepu Harvey Nichols, żeby skrócić sobie drogę do Pasażu Victorii.
Rozejrzał się dookoła i w drzwiach sklepu dostrzegł portiera w szarej liberii.
A potem zobaczył burzę rudych włosów. Zanim do niego dotarło, że to Jo, portier zrobił to, co należało do jego obowiązków, i dziewczyna zniknęła w środku.
W drodze do domu wciąż o niej myślał. Miała na sobie gruby, kremowy sweter, który kupił jej w zeszłym roku na Gwiazdkę.
Wtedy wszystko między nimi układało się tak dobrze!
W domu natychmiast poustawiał kompakty na miejscach. Te same kompakty, których chciał posłuchać tamtego feralnego wieczoru, kiedy okazało się, że Libby była w mieszkaniu przed nim.
Rzucił się na kanapę i poddał łagodnym dźwiękom trąbki Milesa Daviesa.
Na krótko, niestety. Po kilku sekundach przeszkodził mu dzwonek telefonu.
Zapomniał, że umówił się z Cass. Przez chwilę nie mógł pojąć, czemu ona dzwoni.
– Chciałam cię prosić o jeszcze jedną przysługę – powiedziała.
W Harveyu Nicholsie znalazłam idealną sukienkę. Oczywiście kosztowała fortunę, ale zlekceważyłam ten fakt – znowu nieźle zarabiałam.
Elegancja, jak każdemu wiadomo, nie jest tania. Nieważne, że na przyjęciu nie będzie żadnego mężczyzny do wzięcia.
Byłam jedynym gościem spoza rodziny i czułam się uprzywilejowana. Już to było wystarczającym powodem, żeby potrudzić się nad swoim wyglądem.
Niech żyje plastik! Dzięki małej, sztywnej karcie z tego cudownego materiału kupiłam też buty, które pasowały do sukienki – na średnim obcasie, w niewiarygodnie niepraktycznym kolorze kości słoniowej. Zapowiedziałam już tacie, że od jutra przenoszę się do domu rodzinnego, gdzie zostanę do czasu, aż znajdę coś odpowiedniego.
Trochę go to zaskoczyło, ale tato, jak to tato, nie potrafił ukryć radości, że się wyprowadzam. Chyba nawet był rozczarowany, że nie robię tego natychmiast. Trudno! Zostawiłam mu na głowie pakowanie.
Zrozumiałam też, że życie mojej matki również nie było usiane różami. Tato potrafił być czasem irytujący, o czym się przekonałam, mieszkając z nim kilka tygodni pod jednym dachem.
Byłam świetnym przykładem na to, że zakupy są dla kobiety najlepszą formą terapii.
Taszcząc po mieście naręcza toreb, kupiłam cztery egzemplarze „BIG Issue”, po jednym od każdego bezdomnego, na którego się natknęłam.
Wszystko po to, by zmniejszyć poczucie winy z powodu zakupów u Harveya Nicholsa.
A ponieważ całe miasto żyło świętami, ponieważ było słonecznie, choć zimno, ponieważ wszyscy wyglądali na takich, którzy osiągnęli szczęście i cel w życiu, ja też poczułam się jak ktoś, kto był szczęśliwy i miał cel w życiu.
Kolejną małą fortunę wydałam na prezent zaręczynowy w miłym sklepiku z upominkami.
Kupiłam piękny zestaw kieliszków – sześć do czerwonego, sześć do białego wina. Były zapakowane w wymyślne pudełko, które kazałam owinąć w srebrny papier i obwiązać wstążką pod kolor.
Nabyłam też kartkę z życzeniami oraz drogą szminkę, a potem poszłam do domu i wzięłam długą kąpiel z książką, którą już dawno temu miałam przeczytać.
Nie zdążyłam długo nacieszyć się chwilą luksusu, kiedy zadzwonił telefon. Musiałam wyjść z wanny, żeby go odebrać.
Rozdział 22
W domu Sida miałam tak zwane wejście, bo pojawiłam się tam trochę spóźniona. A konkretnie z dziesięciominutowym spóźnieniem. Niewiele, lecz na tyle dużo, żeby przyjść jako ostatnia. W drzwiach przywitała mnie Belle. Wzięła ode mnie prezent, kiedy zdejmowałam płaszcz. Zlustrowała mnie od stóp do głów.
– Wyglądasz jakoś bardzo… dorosło – oznajmiła ze szczyptą dezaprobaty.
– Chcesz powiedzieć, że wyglądam staro? – zmartwiłam się. Czyżbym przesadziła z serum prostującym włosy?
– Nie, nie staro – odparła, marszcząc brwi. – Tak jak powiedziałam, dorosło.
Wszyscy siedzieli w salonie – rodzina Cass i rodzina Sida. Zważywszy na okoliczności, chyba nieźle się bawili – przecież widzieli się pierwszy raz na oczy. Podzielili się na grupki według łatwego do przewidzenia klucza: matka Sida gawędziła z matką Cass, a ojciec Sida słuchał ojca Cass. Niewiele się odzywał, ale potakiwał grzecznie i czuł się chyba całkiem swobodnie.
Marinda i Darinda flirtowały bezwstydnie z dwoma młodszymi braćmi Cass, a jej siostry, Mel, Stephanie i Abigail zajęły jedną z ogromnych sof i gawędziły z ożywieniem. Sid i Cass grali role gospodarzy. W tym momencie częstowali przepysznymi na oko przekąskami.
Muzykę musiała wybrać Jennifer. Była to jakaś opera, zupełnie nieodpowiednia na taką okazję, ale na szczęście była przyciszona, więc nikomu to nie przeszkadzało.
Na mój widok wszyscy przerwali rozmowy. Większość pomachała mi na powitanie, a obie matki podeszły i mnie uściskały. Obu chyba podobał się mój „new look”, jak go określiły. Jego zwolenniczką okazała się, o dziwo, matka Sida, sama ubrana z artystowskim luzem. Przechadzała się po salonie w pomarańczowym kaftanie, z włosami omotanymi ekstrawagancko chustką. Żadnego paska. Odrobinę zaskoczyły mnie tylko jej czarne martensy.
Mama Cass, jak zawsze ciepła i serdeczna, prezentowała się bardziej konserwatywnie i poświęcała mi dużo uwagi chyba dlatego, że byłam jedyną osobą spoza rodziny. Całe wieki jej nie widziałam, ale odniosłam wrażenie, że wie, co się przydarzyło moim rodzicom. Poczułam ulgę, widząc, że nie ma zamiaru składać mi wyrazów współczucia. Dałam Sidowi prezent, w zamian za to otrzymałam kieliszek szampana, po czym wcisnęłam się między siostry Cass. Ich też bardzo dawno nie widziałam. Zawsze mnie dziwiło, że są do niej tak bardzo niepodobne.
Ubrały się w cienkie sukienki-haleczki w kolorach tęczy. Były ożywione i głupiutkie jak większość młodych kobiet przed dwudziestką i zaraz po dwudziestce. Paplały – zupełnie jak siostry Sida – o gwiazdach, ciuchach i facetach, w tej kolejności. Szybko mnie znudziły. I wtedy pomyślałam, że może Belle ma rację – może rzeczywiście w końcu dorosłam.
Podczas gdy dziewczyny rozmawiały o ostatnim numerze pisma „OK”, ja pomyślałam o wczorajszym telefonie od Aisling. Wydusiła z Libby czek. Opowiedziała o wszystkich dawnych kombinacjach tej wydry i o tym, że ma nowego faceta, do którego się przeniosła. Przez cały czas miałam jednak wrażenie, że mnie sonduje. A raczej stan moich uczuć do Dana. Po rozmowie z Cass poprzedniego wieczoru postanowiłam, że najbezpieczniej będzie trzymać język za zębami.
W końcu siostry Sida nie wytrzymały i chyłkiem się do nas dosiadły. Zostawiłam je, a sama poszłam przywitać się z młodszymi braćmi Cass. Zawsze myślałam o nich jak o dzieciakach. Ze zgrozą zauważyłam, że już tak nie jest. David musiał mieć już dwadzieścia cztery lata – tyle samo co Matt. Dowiedziałam się, że jego dziewczyna jest w ciąży, a on odkłada pieniądze na zadatek na dom. Mike, dziewiętnastoletni beniaminek, uczył się jeszcze w jakiejś szkole. Kilka słów rozmowy wystarczyło, bym utwierdziła się w tym, co Cass podejrzewała od dawna – że jest gejem.
Co wyjaśniało nagły spadek zainteresowania dziewczyn młodymi facetami.
Zamieniłam słowo z ojcami Sida i Cass oraz z samym Sidem, ale mimo kilku prób nie udało mi się przydybać Cass. Chciałam jej powiedzieć, że wygląda super w swojej cytrynowej sukience, z lekko potarganymi włosami. Można by pomyśleć, że mnie unika, choć wiedziałam, że to bzdura. Na pewno nie robiła tego z premedytacją, jednak skutecznie omijała mnie aż do chwili, gdy Jennifer oznajmiła, że podano do stołu.
"Masz nową wi@domość" отзывы
Отзывы читателей о книге "Masz nową wi@domość". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Masz nową wi@domość" друзьям в соцсетях.