Raz jeszcze dotknął szkła dzielącego go od podobizny chłopca. Czuł, że między nim a Megan również powstała taka szklana przegroda. Nie wiedział, co robić. Chciał znowu poczuć syna w swoich ramionach. Pragnął mieć go przy sobie. Jednym ruchem rozbił szklaną szybkę. Zaczął wyjmować odłamki z ramki, nie zważając na to, że kaleczą mu palce. W końcu wydobył zdjęcie i poczuł pod wargami szorstki papier.
Megan na szczęście nic nie słyszała. Od paru minut spała w swoim pokoju.
Kiedy wstała następnego ranka, Daniela nie było już w domu. Zaczęła od przygotowania śniadania. Kończyła właśnie parzenie herbaty, kiedy usłyszała zgrzyt klucza w zamku. Założyła jednak, że to Daniel i nawet się nie odwróciła.
– Ojej! – usłyszała za sobą piskliwy okrzyk.
Omal nie wypuściła kubka z dłoni. Opanowała się jednak i odwróciła w kierunku drzwi. Na progu stała starsza, pulchna kobieta i załamywała ręce w teatralnym geście.
– Ależ mnie pani wystraszyła – powiedziała cienkim, zupełnie do niej nie pasującym głosem. – Myślałam, że zobaczyłam ducha.
– Pan Keller zaprosił mnie na parę dni – wyjaśniła. – Nazywam się Megan Anderson.
Kobieta przyjęła tę informację zupełnie obojętnie. Prawdopodobnie kontakty z Danielem sprawiły, że niczemu się już nie dziwiła.
– Jestem Gladys – powiedziała i zerknęła w stronę imbryczka. – Chętnie bym się czegoś napiła.
Megan nalała jej herbaty i postawiła na stole. Jednak zażywna kobieta popatrzyła na nią tak, jakby podano jej cykutę.
– Używam cukru. Trzy łyżeczki, proszę. Muszę mieć dużo energii, żeby posprzątać cały ten dom.
– Więc pani tutaj sprząta? – zaciekawiła się Megan, siadając obok starszej kobiety przy stole.
– Pan Keller nic pani nie mówił? Dwa razy w tygodniu. Nie było mnie ostatnio, bo musiałam wyjechać do siostry. Biedaczka złamała rękę. Wróciłam trochę wcześniej, bo już nauczyła się posługiwać lewą, a ten idiota, jej mąż, powiedział, że nie smakuje mu moja zupa. No wie pani, moja zupa!
– A dlaczego myślała pani, że jestem duchem? – spytała Megan, chcąc odwrócić uwagę Gladys od tematów rodzinnych.
– To ten sweter. – Sprzątaczka skubnęła żółtą tkaninę. – Sally taki nosiła. To znaczy, pani Keller. Bardzo lubiła żółty kolor.
– Dlaczego?
– Bo uważała, że rozwesela. Zawsze się śmiała, kiedy patrzyła na coś żółtego.
– Co się z nią stało?
Sprzątaczka zapomniała o herbacie i ponownie załamała swoje pulchne ręce.
– Nie słyszała pani? Zginęła w wypadku. Trzy lata temu. Samochód potrącił ją i jej synka. Myślałam, że pan Keller zwariuje. Akurat zbliżały się święta. Wszystko przygotowane, a tu nagle takie nieszczęście! – Kobieta wytarła oczy rogiem fartucha. – Pan Keller w ciągu paru godzin sprzątnął wszystko. Wyrzucił choinkę i prezenty. Nawet nie sprawdził, co Sally mu przygotowała.
Megan przypomniała sobie ostatnie Boże Narodzenie na wolności. Była już po rozwodzie. Wybrali się z Tommym do kuzynów, którzy sami mieli pięcioro dzieci, i spędzili święta bardzo szczęśliwie. Dopiero później zaczął się koszmar. Jednak teraz nie czuła żadnych pretensji do człowieka, który go spowodował. Daniel Keller przeżywał wtedy swoją tragedię.
– To rzeczywiście straszne – stwierdziła Megan. – Musiał spędzić święta w pustym domu.
Kobieta pokręciła głową, a następnie siorbnęła herbatę. Najwyraźniej miała ochotę poplotkować.
– Nie, pan Keller nie siedział tutaj – powiedziała. – Pracował przez cały czas. Wiedział, że to dla niego jedyny ratunek. Ale później nawet się nie uśmiechnął. Jeszcze teraz chodzi…
Kobieta urwała gwałtownie na odgłos otwieranych drzwi. Szybko dopiła herbatę i zerwała się z miejsca. Po chwili Daniel zajrzał do kuchni.
– No, dosyć tego – powiedziała Gladys. – Dziękuję za herbatę. Wezmę się do sprzątania.
Jednak Daniel zażądał wyjaśnień i Gladys jeszcze raz musiała opowiedzieć o siostrze i jej mężu.
– Cieszę się, że chora już czuje się lepiej – powiedział w końcu Daniel. – Nie musiałaś się jednak spieszyć. Jakoś bym sobie poradził.
Był rozdrażniony i Gladys wyczuła to. Dlatego, chcąc zniknąć mu z oczu, zaczęła od sprzątania na piętrze.
– To urodzona plotkarka – stwierdził, kiedy usłyszeli szczęk wiadra na górze. – Nie powinna pani na nią zwracać uwagi.
Forma „pani” po tym, co stało się w nocy, wydawała się teraz sztuczna i niepotrzebna. Megan wahała się przez chwilę.
– Nie powinnaś – podpowiedziała w końcu. Daniel chrząknął.
– Hm, tak, nie powinnaś.
– Gladys opowiedziała mi o twojej żonie i dziecku. Szkoda, że nie wiedziałam tego wcześniej. Byłoby mi łatwiej cię zrozumieć. Ten pokój, wiesz, z misiem, należał do twojego syna?
Daniel skinął głową.
– Tak jak i miś.
– Wyprowadzę się dzisiaj. Nie powinnam dłużej tu mieszkać.
Położył dłoń na jej ramieniu.
– Pamiętaj, co mówiłem. Nie musisz się spieszyć. – Zawahał się. – Zresztą, obawiam się, że bez mojej pomocy niewiele osiągniesz.
Megan poczuła, że serce zabiło jej gwałtownie. Spojrzała na Kellera. Czy to możliwe, żeby chciał jej pomóc?
– Nie chcesz chyba powiedzieć…? – zaczęła.
– Właśnie, że chcę. Postaram się ci pomóc.
– Więc jednak wierzysz w moją niewinność?!
Nie odpowiedział od razu. Usiadł ciężko i poprosił o herbatę. Dopiero po paru łykach zaczął mówić.
– Nie chciałem w to wierzyć – powiedział zmęczonym głosem. – To by znaczyło, że popełniłem poważny błąd. Jednak jestem pewien, że nie zrobiłabyś niczego, co spowodowałoby rozłąkę z Tommym. Wczoraj to zrozumiałem.
Spojrzała mu przenikliwie w oczy.
– Masz rację. Choćby z tego powodu nigdy bym nikogo nie zabiła.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Dom Briana Andersona był nieco oddalony od drogi. Prowadził do niego podjazd w kształcie półksiężyca, a rosnące wokół drzewa chroniły go przed oczami ciekawskich. Daniel zobaczył go dopiero, gdy znalazł się w pobliżu wejścia.
Ani wielkie portale, ani sztukateria nie zrobiły na nim szczególnego wrażenia. Ten dom należał do kogoś, kto potrafił dbać o pozory. Wielka bryła stanowiła portret duszy gospodarza.
Tak mu się przynajmniej wydawało.
Daniel zadzwonił do drzwi. Przez chwilę wsłuchiwał się w dźwięk gongu, a następnie czekał, by pojawił się ktoś, kto wpuści go do środka. Po chwili w drzwiach stanęła kobieta w staroświeckim stroju pokojówki.
– Chciałbym się spotkać z panem Andersonem – powiedział.
Kobieta przybrała pozę pełną dostojeństwa i powagi.
– Kogo mam zaanonsować? – spytała.
– Keller. Inspektor Daniel Keller – przedstawił się. Służąca natychmiast zapomniała o swojej pozie. W jej oczach pojawił się wyraz niepewności.
– Sama nie wiem – powiedziała, przestępując z nogi na nogę. – Proszę zaczekać.
Zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Daniel zaczął się rozglądać dokoła, Okazało się jednak, że nie czekał długo. Służąca wróciła po chwili i otworzyła drzwi na oścież.
– Proszę. Powiedział, że pana przyjmie.
– Dziękuję – odparł ironicznie. – To bardzo miło z jego strony.
Kobieta potraktowała te słowa zupełnie poważnie.
– O tak. Nie z każdym chce rozmawiać.
Zaprowadziła go do wykładanego dębową boazerią gabinetu. Brian Anderson siedział za biurkiem i wpatrywał się w ekran komputera. To pozwoliło Danielowi rozejrzeć się po pokoju. Wszystko w nim było luksusowe i banalne. Na biurku stało zdjęcie młodej kobiety w ramce ze skóry. Wyglądała mniej więcej tak naturalnie jak lalka Barbie, ale Andersonowi najwyraźniej to nie przeszkadzało. Potwierdzało to opinię, jaką Daniel wyrobił sobie na jego temat.
Anderson w końcu oderwał wzrok od komputera i odsunął się wraz z krzesłem od biurka.
– Inspektor Keller? Moje gratulacje. To znaczy, że nadal pracuje pan w policji?
– Powiedzmy, że z małą przerwą.
Na cienkich wargach Andersona pojawił się uśmiech. Widocznie doskonale rozumiał jego sytuację.
– Może napije się pan czegoś, skoro nie jest pan na służbie – zaproponował.
Daniel pomyślał, że prędzej umrze, nim przyjmie coś z rąk tego człowieka, ale po chwili opamiętał się. Miał przecież być dla niego miły.
– Poproszę o wodę mineralną – powiedział. – Jestem samochodem.
– I jak wszyscy dobrzy policjanci woli pan nie pić alkoholu.
– Jak wszyscy rozsądni ludzie – poprawił go Daniel. – Przejdę jednak do rzeczy. Przyjechałem tu w sprawie pańskiej żony.
– Mojej byłej żony – wtrącił Brian.
– Właśnie. Chyba przyjął pan z ulgą to, że jest niewinna.
– Ba! – Anderson podał mu szklaneczkę z wodą mineralną. – Tylko czy naprawdę jest niewinna?
Daniel wziął szklaneczkę i wypił pierwszy łyk wody. Usiłował ukryć, jak bardzo nie lubi swego rozmówcy. Nie było to chyba jednak koniecznie, ponieważ, jak wszyscy ludzie tego pokroju, Anderson uważał, że po prostu nie można nie darzyć go sympatią.
– Uznano, że brakuje dowodów, by ją ponownie skazać. Wobec prawa oznacza to niewinność.
– Ba! – powtórzył Anderson. – Wobec prawa…
– Czy to znaczy, że uważa pan, iż zabiła Graingera? – spytał.
Anderson machnął ręką.
– Bardziej interesuje mnie to, co pan myśli – powiedział. – Przed trzema laty nie miał pan wątpliwości. Do tego stopnia, że… – szukał odpowiedniego słowa – „zgubił” pan tamto zeznanie.
Daniel zacisnął dłoń wokół szklaneczki. Na szczęście była rżnięta w grubym krysztale i wytrzymała ten atak wściekłości.
– Czy sugeruje pan, że zrobiłem to specjalnie? Anderson ściągnął wargi.
– Wszystko mi jedno.
Daniel patrzył na niego w osłupieniu. Jednocześnie przypomniał sobie słowa przysięgi małżeńskiej. Czy to możliwe, żeby ten człowiek przyrzekał kiedyś Megan miłość i to, że jej nie opuści aż do śmierci? Daniel znał wiele rozwiedzionych małżeństw. Niektóre rozstawały się w gniewie. Ale wystarczyło, żeby któreś z byłych małżonków znalazło się w potrzebie, a zawsze mogło liczyć na pomoc drugiej strony.
"Na Wolności" отзывы
Отзывы читателей о книге "Na Wolności". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Na Wolności" друзьям в соцсетях.