Inne wspomnienie. Canvey, który wypycha go do wyjścia, a potem ciągnie do najbliższego baru. Namawia Daniela, żeby wziął urlop.
– Odpocznij trochę – mówi. – Najlepiej wyjedź gdzieś, żeby zapomnieć.
Daniel kręci głową.
– Poradzę sobie.
– Zastanów się. To bardzo nudna i skomplikowana sprawa – przekonuje go przyjaciel.
– Poradzę sobie – powtarza Daniel.
Zawsze uważał siebie za twardziela. Ostatecznie sam wybrał pracę w policji i poświęcił jej naprawdę wiele. Pracował po godzinach, w trudnych warunkach. Jeżeli musiał strzelać, to nie wahał się ani sekundy. Zawsze pamiętał najdrobniejsze szczegóły. Teraz też musi sobie przypomnieć.
– Henry Grainger – wymówił imię i nazwisko zamordowanego. – Co wiem o Henrym Graingerze?
Okazało się, że niewiele. Jedynie to, że był właścicielem sporej kamienicy i że ktoś uderzył go w głowę tępym narzędziem. Raz? Nie, kilka razy. Daniel przypomniał sobie zakrwawione ciało. Ten facet nie był przecież ułomkiem.
Wszystkie ślady prowadziły do jego lokatorki, Megan Anderson. Ktoś słyszał, że kłóciła się z gospodarzem tego wieczora, kiedy zginął. Znaleziono go dopiero następnego dnia. W tym czasie pani Anderson pracowała jako hostessa. Daniel czekał na nią w jej mieszkaniu. Kiedy weszła, w drogim ubraniu, z mocnym makijażem, odniósł wrażenie, że już gdzieś ją widział. Nawet teraz w jego wspomnieniach miała twarz towarzyszki Denroya. Próbował się skoncentrować, ale czuł się coraz bardziej zmęczony. W końcu włożył kasetę do odtwarzacza.
Przez moment miał wrażenie, że pewna siebie, arogancka kobieta na ekranie i przerażone dziecko, które śpi na górze, to dwie zupełnie różne osoby. Megan była wyraźnie zirytowana, jakby ktoś domagał się od niej czegoś zupełnie bezsensownego.
– Nikogo nie zabiłam – mówiła. – To bzdura. Usłyszał własny głos dobiegający zza kamery:
– Wróćmy do kłótni z Graingerem – proponował. – O co wam poszło?
– To nie była kłótnia – odpowiedziała kobieta. – Po prostu usiłował się do mnie dobierać, więc go odepchnęłam.
– Sąsiedzi twierdzą, że coś pani krzyczała.
– Możliwe. Byłam zła na niego. Grainger zachowywał się jak szczur. Mały, obrzydliwy szczur.
– Więc uważa pani, że był szczurem?
To była pułapka. Jednak kobieta nie zwróciła na to. uwagi.
– Tak. Albo wstrętnym robakiem. Jak pan woli. Patrzył na tę scenę innymi oczami niż trzy lata temu.
Czy tak zachowuje się ktoś, kto chce ukryć zbrodnię? Kobieta najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństwa.
– W każdym razie czymś, co należy zniszczyć? – Trudno mu było uwierzyć, że ten szorstki, wyprany z wszelkich uczuć głos należy do niego.
– Tak, ale ja go nie zabiłam. Po prostu wyszłam z domu. Usłyszał szelest papierów.
– Podobno była pani w Wimbledon Common. Moi ludzie szukają kogoś, kto mógł panią widzieć. Do tej pory nie mamy żadnych świadków.
Daniel poczuł zimny pot na plecach. Jednak był świadek. Musiał już wtedy o tym wiedzieć, chyba że… Zaczął nerwowo przeglądać notatki. W końcu odnalazł wśród kserokopii raport policjanta, który przesłuchiwał świadka. Spojrzał na notatkę sporządzoną jego własną ręką. Zapisał, że otrzymał dokument dwudziestego trzeciego lutego. Następnie wyjął kasetę, ale okazało się, że w pośpiechu zapomniał o opisie. To nic, data powinna znajdować się na samym początku filmu. Z bijącym sercem włączył przewijanie. Potem, czując, że wszystko w nim zamarło, wcisnął guzik z napisem „play”.
Usłyszał własny, nieco chropawy głos:
– Przesłuchanie pani Megan Anderson. Dwudziesty pierwszy lutego, godzina piętnasta. Pokój numer dziesięć. Przesłuchujący – inspektor Keller.
Odetchnął z ulgą. Więc jednak nie kłamał. Dokument z informacją o świadku dotarł do niego dwa dni później. To, że musi się uciekać do tego rodzaju dowodów, żeby dowieść własnej uczciwości, wydało mu się upokarzające. Nie miał innego wyjścia. Jego pamięć przypominała sito.
Przewinął kasetę do momentu, w którym się zatrzymał.
– Jak do tej pory, nie mamy żadnych świadków. Szkoda, że pani nikogo nie pamięta.
– Nie przyglądałam się ludziom – powiedziała Megan. – Byłam zła na Graingera. Już wcześniej zalecał się do mnie, ale nigdy w ten sposób.
Uderzył go ton, jakim to mówiła. Była zmęczona i zirytowana, ale nie przestraszona. Jakby wiedziała, że wszystko się za chwilę wyjaśni i będzie mogła pójść do domu. Daniel zwykle zwracał uwagę na takie rzeczy. Co prawda, wiele osób potrafiło się maskować, ale nikt nie robił tego w sposób doskonały.
Nagle usłyszał jakiś hałas. Coś działo się za kamerą. Wkrótce zrozumiał, że po prostu odsunął krzesło, żeby podejść do podejrzanej. Po chwili zobaczył siebie. Zbliżył się do Megan, żeby zrobić na niej większe wrażenie. Jednak kobieta nie dała się zastraszyć.
– Proszę opowiedzieć to raz jeszcze, pani Anderson. Megan przesunęła dłońmi po zmęczonej twarzy.
– Jeszcze raz? – spytała z niedowierzaniem.
– Chcę sprawdzić, czy nie zapomniała pani jakichś szczegółów.
ROZDZIAŁ TRZECI
Przez trzy dni Megan czuła się tak źle, że w ogóle nie opuszczała łóżka. Jednak kiedy obudziła się czwartego dnia rano, odkryła, że gorączka już ustąpiła. Powoli zaczęła wstawać. Wciąż była bardzo słaba, ale po raz pierwszy od dawna czuła głód.
Włożyła ciepłe skarpetki i szlafrok, które Keller zostawił przy jej łóżku, i, czepiając się ścian i sprzętów, wyszła na korytarz.
Zejście po schodach zajęło jej ponad kwadrans. W końcu znalazła się na dole. Wyjrzała przez okno na tyły domu. Rosły tam stare drzewa i wysokogórskie rośliny w skalnych ogródkach. Zauważyła też zarośniętą chwastami piaskownicę i rozwalającą się drewnianą huśtawkę.
Poszła dalej, rozglądając się ciekawie dokoła. Dom sprawiał wrażenie, jakby jego właściciel traktował go wyłącznie jak hotel albo noclegownię. W końcu trafiła do pokoju, który, jako jedyny, wyglądał nowocześnie. Półki i podłoga zastawione były ogromną ilością elektronicznego sprzętu. Megan nie znała nawet nazw wielu urządzeń.
Pomyślała, że ten pokój doskonale oddaje charakter Kellera. Uważała go za zimnego, pozbawionego uczuć człowieka, który lubi oglądać wszystko z dystansu.
Zaczęła przeglądać kasety wideo leżące na podłodze. Na niektórych widać było nagryzmolone ołówkiem daty: 23 lut., 25 lut., i wciąż ten sam rok. Serce zabiło jej mocniej. Natychmiast włączyła telewizor oraz odtwarzacz i włożyła doń pierwszą kasetę. Na ekranie zamigotała jej wykrzywiona grymasem twarz. Głos Kellera dobiegał zza kadru.
– To prawda, że Henry Grainger był wysoki, ale… – zawiesił głos – raczej słaby. Wiedziała pani o tym, że chorował? Założę się, że nie jest pani tak delikatna, na jaką wygląda.
Keller musiał przesunąć się w jej kierunku. Nie pamiętała tego, czemu zresztą nie można się dziwić. Dość, że dała się sprowokować i rzuciła się na niego z pięściami. Przez moment zobaczyła na ekranie jego sylwetkę.
– Więc jednak jest pani dość silna.
– Nie zabiłam go!
– Na popielniczce były tylko odciski palców Graingera i pani – stwierdził zimno Keller. – Jak pani to wytłumaczy?
– Wcale nie mam zamiaru tego tłumaczyć. Mówię, że…
Megan wyłączyła wideo, a następnie telewizor. Ręce jej się trzęsły. Odżyła w niej dawna nienawiść do Kellera. Pomyślała jednak, że nie może dać się jej zaślepić. Odetchnęła głęboko i zaczęła przeglądać inne kasety. Znalazła kilka z przesłuchaniami świadków, jednak na większości była ona sama. Keller znajdował dziwną przyjemność w dręczeniu jej. W końcu sięgnęła po następną paczkę i potrząsnęła nią, spodziewając się kolejnej kasety. Na podłogę wysypały się jakieś papiery. Pochyliła się, żeby je zebrać i okazało się, że ma przed sobą własną twarz w różnych ujęciach.
Zorientowała się, że ogląda zdjęcia z magazynów i notatki z informacjami na swój temat. Patrzyła ze zdziwieniem na siebie sprzed paru lat, jakby witała kogoś znajomego, z kim jednak dawno się nie widziała. Jedna z notatek była podkreślona czerwonym ołówkiem. Tytuł brzmiał zachęcająco: „Tygrysica”. Jakiś pismak opatrzył swoje bazgroły cytatem z Blake'a:
„Tygrys! Tygrys! Jasno płoniesz
W puszczach nocy, czyje dłonie?
Czyje oczy nieśmiertelne
Mogły stworzyć twą symetrię?” *
Dalej następował opis jej skromnej osoby. Pojawiały się tu określenia takie, jak „kobieta żądna władzy”, „mistrzyni erotyzmu”, „niebezpieczna jak Blake'owski tygrys, przyczajony w puszczach nocy”.
Przypomniała sobie, że kiedy przeczytała ten artykuł po raz pierwszy, śmiała się do rozpuku. Oczywiście wszystko tu było przesadzone, chociaż Megan miała coś z dumy i gracji dzikiego zwierzęcia. Teraz to zniknęło.
Jednak Keller potraktował ten artykuł niezwykle poważnie. Świadczyły o tym czerwone podkreślenia. Nie mogła zrozumieć, dlaczego. Czyżby szukał prawdy na jej temat?
Megan spojrzała na elektroniczny zegar przy wideo. Dochodziła czwarta. O tej porze Tommy wracał ze szkoły do domu. Może podniesie słuchawkę i uda jej się z nim porozmawiać. Poukładała kasety i dokumenty tak, jak leżały przedtem, i poszła do telefonu.
Drżącą ręką wykręciła numer. Czekała z bijącym sercem. W końcu ktoś podniósł słuchawkę.
– Tak, słucham? – To był znany, gderliwy głos matki Briana.
Megan poczuła, że ziemia usuwa jej się spod nóg.
– Chciałabym mówić z Tommym – powiedziała słabym głosem. W słuchawce coś zachrypiało i zarzęziło. Pani Anderson musiała widocznie odkaszlnąć.
– Mówiłam ci, że to niemożliwe – powiedziała chłodno. – Nie dzwoń już więcej, Megan.
– Będę dzwonić tyle razy, ile zechcę – odparła zaczepnym tonem. Znowu poczuła się zdolna do walki. – Tommy jest przecież moim synem.
– – Robimy to tylko w jego interesie, więc przestań nas prześladować.
Dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale była teściowa przerwała połączenie. Megan nigdy nie lubiła tej kobiety. Miała wrażenie, że jest jeszcze bardziej obłudna niż jej syn. Trzasnęła słuchawką o widełki i zacisnęła pięści. W tej sytuacji niewiele mogła zrobić.
"Na Wolności" отзывы
Отзывы читателей о книге "Na Wolności". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Na Wolności" друзьям в соцсетях.