– Hej, co się stało? – usłyszała za sobą głos Kellera. Nawet nie zauważyła, kiedy i skąd tu przyszedł.

Odskoczyła w bok, ale omal nie upadła. Na szczęście Keller zdołał ją złapać. Odsunęła się od niego z wyraźnym wstrętem.

– To nic nie pomoże – stwierdził, chociaż sam nie bardzo wiedział, o co mu chodzi. – Rozmawiała pani z mężem?

– Z jego matką – odparła. – Nie chcą mi pozwolić na kontakty z Tommym.

Keller wskazał drzwi do kuchni.

– Świetnie, że lepiej się pani czuje – powiedział. – Chodźmy, zaraz zrobię herbatę.

Poszła za nim.

– Niewiele pamiętam z tego, co się stało. Trafiłam chyba do parku, prawda?

– Tak, właśnie tam panią znalazłem. Niestety, nie mogłem zabrać pani ubrań z mieszkania, ponieważ ciągle kręcą się tam jacyś dziennikarze. Zdaje się, że wyznaczają sobie dyżury.

Megan machnęła ręką.

– Nie ma tam nic cennego. Tylko rzeczy, które dają, kiedy się wychodzi z więzienia. – Spojrzała na szlafrok i wystającą spod niego górę męskiej piżamy. – Gdzie moja piżama? – spytała.

– Oddałem ją do pralni – odparł. – Jeszcze jej nie odesłali.

– Po co ten kłopot? – spytała, wskazując automatyczną pralkę. – Trzeba było ją wrzucić razem z innymi rzeczami.

Daniel starał się ukryć zażenowanie. Coś spowodowało, że nie mógł uprać piżamy Megan z własną bielizną. Sam nie wiedział, dlaczego.

– Bałem się, że naprawdę się pani rozchoruje – szybko zmienił temat. – Poprosiłem znajomą lekarkę, żeby się panią zajęła.

Podał jej kubek z gorącą herbatą, a ona przyjęła to z wdzięcznością. Sytuacja przypominała niemal sielankę. Siedzieli przy stole jak para starych przyjaciół i pili herbatę.

– Dziękuję za to, że się pan mną zajął, ale teraz poradzę sobie sama. Po śniadaniu zadzwonię do mojej prawniczki. Na pewno mi pomoże.

– Wolałbym sam pani pomóc.

– Chcę się wyprowadzić.

– Nie dzisiaj. Chciałbym z panią jeszcze porozmawiać – poprosił, wpatrując się w nią intensywnie.

Megan uśmiechnęła się. Nie zrobiło to na niej wielkiego wrażenia.

– Miał pan ku temu sporo okazji – powiedziała z ironią.

Keller zmarszczył brwi. Teraz on wyglądał na zmęczonego i niespokojnego. – Przeglądałem na wideo nasze…

– zawahał się – rozmowy sprzed trzech lat. Parę rzeczy wzbudziło mój niepokój. Chciałbym do tego wrócić.

Megan wydęła kpiąco wargi.

– Naprawdę? Tylko parę? Porozmawiamy, a potem będzie pan mógł spać spokojnie.

Chciał zaprotestować, ale wyciągnęła rękę. W jej oczach błysnęły płomienie.

– Mnie też zaniepokoiło „parę rzeczy” w czasie tego śledztwa – powiedziała. – Przede wszystkim to, że świadomie chciał mnie pan wrobić w to morderstwo.

– Chodzi mi o prawdę! – krzyknął, tracąc cierpliwość.

– Wtedy też chodziło panu o prawdę? – spytała.

– Ależ, Megan, zapewniam panią, że nie zataiłem tego raportu.

Dziewczyna spojrzała na niego z niechęcią.

– Mógłby pan wymyślić coś lepszego – powiedziała.

– To się robi nudne i monotonne.

– Nie mogę, bo to prawda. Niczego nie pamiętam.

– Dziwne.

W jego własnych uszach brzmiało to mało przekonująco, a co dopiero dla tej dziewczyny. Być może gdyby powiedział jej, co wtedy przeszedł, mogłaby mu uwierzyć. Nie chciał się jednak do tego posuwać. Poza tym brzmiałoby to trochę jak przyznanie się do winy.

– Nic w tym dziwnego. Miałem wtedy mnóstwo pracy – skłamał.

– Odnosiłam wrażenie, że zawsze miał pan czas na przesłuchania – powiedziała, patrząc na niego uważnie.

Daniel spuścił głowę. Nie docenił jej inteligencji i daru obserwacji. Jednak Megan nie drążyła tego tematu. To, co chciała powiedzieć, było jeszcze bardziej bolesne.

– Czy to znaczy, że jest pan niekompetentny i nie umie pan sobie radzić z pracą? Że akta różnych spraw przekładane są z teczki do teczki? – pytała z goryczą. – To jeszcze gorsze niż świadomość, że mnie pan w to wrobił. Zatem straciłam trzy lata życia z powodu głupoty i niekompetencji jednego policjanta!

Daniel poczuł, że robi mu się ciemno przed oczami. Megan trafiała celnie, a on nie mógł się bronić.

– Proszę pamiętać, że wszystko świadczyło na pani niekorzyść.

– Wszystko oprócz jednego – przypomniała mu. Daniel poczuł, że zaczyna tracić cierpliwość.

– Proszę mnie posłuchać – powiedział, biorąc ją za rękę.

Megan wyrwała dłoń z furią.

– Po co?! Czy to mi zwróci część mego życia? Moją reputację? Moje dziecko?! Czy pan wie, co to znaczy stracić syna? Myśleć o nim każdego dnia i nie móc go zobaczyć?

Łzy płynęły jej strużkami po policzkach. Nie usiłowała ich zetrzeć. Patrzyła przed siebie, zapomniawszy o istnieniu Kellera.

Daniel czuł, że ręce i nogi ma jak z kamienia. Chciał wstać i położyć jej dłoń na ramieniu, lecz nie mógł. Wiedział, że jest tylko jeden sposób, żeby uwolnić ją od zarzutów. Musi znaleźć prawdziwego mordercę. Nie mówił jej o tym, ponieważ nie był do końca pewny jej niewinności.

Megan wstała od stołu. – Zadzwonię do mojej prawniczki – powiedziała. – Lepiej będzie, jak czym prędzej stąd wyjadę.

Nie zatrzymywał jej. Megan przeszła do przedpokoju i wykręciła numer Janice.

– Newton i Baines – powiedziała sekretarka.

– Chciałabym porozmawiać z Janice – rzuciła do słuchawki.

– Niestety, pani Baines nie mogła przyjechać do pracy. Jej syn ma odrę i nie chciała nikogo zarazić.

– Wobec tego proszę pana Newtona:

– Już łączę.

Megan nie lubiła Newtona. Zawsze wydawał jej się zbyt zasadniczy. Niestety, nie miała wyboru. Po chwili potwierdziły się jej najgorsze przeczucia. Newton wysłuchał, co ma mu do powiedzenia, a następnie stwierdził:

– Źle pani zrobiła, opuszczając tamto mieszkanie.

– Nie miałam wyboru. Wypędzono mnie.

Prawnik milczał przez chwilę. Zapewne raz jeszcze rozważał całą kwestię.

– No, ale wygląda na to, że coś pani znalazła. Więc chyba nie ma problemu?

Megan próbowała panować nad sobą.

– Jestem czasowo w domu inspektora Kellera. Nie chcę tu jednak zostać.

Ze wszystkich możliwych pytań Newton musiał wybrać to najgłupsze i najmniej taktowne:

– Dlaczego?

– Ponieważ to on wsadził mnie do więzienia!

Znowu zapadło milczenie. Newton nie należał do szczególnie błyskotliwych ludzi. Myślał powoli, ale rzadko zbaczał z obranej drogi. To czyniło z niego doskonałego prawnika, lecz również upartego, nieprzyjemnego człowieka.

– Na pani miejscu skorzystałbym z tej sytuacji. Może pani przeciągnąć dawnego wroga na swoją stronę. Ten Keller dysponuje materiałami, do których nikt nie ma dostępu. – Chwila przerwy. – Proszę mi podać adres. Spróbuję zdobyć dla pani trochę pieniędzy. Ale uprzedzam, że nie będzie tego dużo.

Kiedy skończyła rozmowę, Daniel wyszedł z kuchni. Patrzył na nią pytająco.

– Nie ma jej w pracy – powiedziała. – Pan Newton przyśle mi pieniądze.

– Jeśli potrzebuje pani pieniędzy, dlaczego nie zgodziła się pani na wywiad? Mogłaby pani opowiedzieć o wszystkim i jeszcze nieźle zarobić.

– Bałam się, że Tommy go zobaczy. Chcę najpierw sama z nim porozmawiać – wyjaśniła. – Poza tym boję się, że dostarczyłabym w ten sposób argumentów byłemu mężowi. Pewnie będzie chciał dowieść, że jestem złą matką.

– A przecież on mógłby pani pomóc.

– On?! Brian nie dałby mi nawet.pensa. Najchętniej znowu wsadziłby mnie do więzienia, żebym mu nie przeszkadzała.

– Lunch gotowy – powiedział Keller, chcąc jak najszybciej zmienić temat.

Megan skinęła ponuro głową i ruszyła do kuchni. Czekały tam na nią tosty i jajka na bekonie. W milczeniu zabrała się do jedzenia.

– Chciałam naprawdę podziękować za to, że pan się mną zajął – odezwała się w końcu. – Nauczyłam się żyć nienawiścią, ale tak dalej nie można.

Keller uśmiechnął się blado.

– Musiałem panią ratować – wyjaśnił. – Przecież to ja sprowadziłem dziennikarzy.

Spojrzała na niego z zaciekawieniem.

– Śledzili pana? To zabawne, śledzić policjanta. Pewnie to panu zaszkodzi.

Keller pokręcił przecząco głową.

– Nie, prawdopodobnie któryś z lokatorów skojarzył kłótnię z pani osobą i zadzwonił do redakcji. Za namierzenie miejsca pani pobytu wyznaczono nagrodę. Jednak w notatkach pojawiły się tylko wzmianki o „tajemniczym mężczyźnie”. Na szczęście nie jestem zbyt znaną postacią.

– Dobrze, tylko co teraz mam począć?

– Dostała pani zawieszenie wyroku – powiedział. - Musimy coś z tym zrobić. Ruszyć jakoś tę sprawę.

Megan zastanawiała się nad czymś przez chwilę.

– To dlatego przegląda pan te dokumenty?

– Jakie dokumenty? – spytał zdziwiony.

– Widziałam pokój, w którym trzyma pan kasety i notatki z przesłuchania – wyjaśniła.

Jego twarz skurczyła się i poszarzała. Miał nadzieję, że zostanie to jego tajemnicą.

– Dlaczego, inspektorze? – spytała. – Nagły atak wyrzutów sumienia?

– Oglądałem te filmy, żeby sprawdzić, gdzie mogłem się pomylić – powiedział cicho. – Jeśli jest pani niewinna… – zaczął, a potem nagle zdał sobie sprawę, że może powiedzieć za dużo.

– Miałby pan problem – dokończyła.

– Gdyby była pani winna – też.

Przez chwilę patrzyli na siebie w napięciu. Jednak Keller zdołał się rozluźnić i podsunął Megan dżem i grzanki.

– Dajmy temu na razie spokój – zaproponował.

Przez pierwszych parę tygodni w więzieniu spała źle. Miała koszmarne sny, z których większość dotyczyła Tommy'ego. Później nauczyła się jakoś sobie z tym radzić. Zmory wróciły, gdy wypuszczono ją na wolność. Jednak w czasie choroby ustąpiły one na rzecz dziwnych majaków i wspomnień z dzieciństwa. Teraz, gdy znów była zdrowa, musiała stawić czoło dawnym koszmarom. W zasadzie nawet nie widziała Tommy'ego. Wyczuwała tylko jego obecność. Jednak za każdym razem, kiedy zwracała się w stronę, gdzie mógł znajdować się jej syn, na drodze stawał Brian. Próbowała go minąć, ale on odpychał ją w milczeniu. Nie było to zwykłe milczenie, ale absolutna cisza, w której słyszała tylko własny oddech. Mąż nawet nie oddychał.