– Angus prowadzi gospodarstwo. Księżna Jasmine miała służącego, który był z nią, od kiedy się urodziła. Gdy wyjechała, zabrała go ze sobą – wyjaśniła Flanna. – Mamy gospodynię, służba potrzebuje jednak nadzoru. Wszyscy lubią Angusa. Wiesz, że to mój wuj? Nieprawy brat mamy.

– Wiem – odparła Una. – Ma szczęście, że siostra, a teraz siostrzenica kochały go na tyle, by uczynić członkiem swej rodziny. A jak powodzi się Aggie?

– Jest szczęśliwa – odparła Flanna. – Nie ma przy mnie zbyt wiele do roboty, pomaga więc opiekować się dziećmi, choć mają nianię. Przyjechała z nimi z Anglii. Doskonale się dogadują, a ponieważ niania nie jest już młoda, pomoc bardzo się jej przydaje.

Kiedy zbliżyli się do Glenkirk, na spotkanie kawalkady wyjechał z zamku jeździec. Flanna pośpieszyła natychmiast ku mężowi.

– Lachlann Brodie nie żyje? – zapytał, gdy się spotkali.

– Został wczoraj pochowany – odparła Flanna. – Przywiozłam braci i żonę Aulaya. Wiedziałam, że będą mile widziani. Poza tym, umierają z ciekawości – dodała, zniżając głos. Książę skinął niedostrzegalnie głową. – Synowie Lachlanna Brodie, a twoi bracia, Flanno, będą zawsze w Glenkirk mile widziani. Podobnie jak ty, pani Uno. Macie za sobą długą drogę, pozwólcie więc za mną.

Zawrócił konia i poprowadził gości przez zwodzony most, a potem na zamkowy dziedziniec.

Bardzo starali się nie gapić, lecz żadne nie było wcześniej w tak dużym zamku. Glenkirk, ze swymi czterema wieżami z ciemnego kamienia, ciężkimi dębowymi drzwiami i wielką żelazną bramą, wywierał imponujące wrażenie. Oczy przybyszów rozszerzyły się na widok gromadki stajennych, którzy pośpieszyli odebrać od nich konie. Bracia otrzepali starannie ubrania z pyłu, uświadamiając sobie nagle, że wchodzą oto do wspaniałego domu. Zdziwiła ich też swoboda Flanny. Przemawiała do trzymającego konia chłopca stajennego uprzejmie, acz z nieskrywaną pewnością siebie.

– Dopilnuj, by Glaise została starannie wyczyszczona, Robbie. Niech dadzą jej dziś dodatkową miarkę owsa – poleciła, potem zaś odwróciła się i powiedziała z uśmiechem do krewnych:

– Witajcie w Glenkirk, bracia. Witaj, Uno. Wejdźmy do wielkiej sali.

– Sam nie wiem, Flanno – odparł z wahaniem Callum, tracąc animusz.

– Zostańcie choć na noc – nalegała łagodnie.

– Jest zbyt późno, by ruszać dziś w podróż. Chodźcie!

przy wejściu czekał już Angus.

– Witaj z powrotem, pani – powiedział, kłaniając się z szacunkiem, po czym wprowadził ich do sali.

Służący zdawali się wyłaniać nie wiadomo skąd, roznosząc srebrne kufle, pełne październikowego piwa. Goście przyjmowali je chętnie, nie tylko dlatego, że byli spragnieni, ale by uspokoić bijące mocno serca i ukryć pełne podziwu zdumienie, jakie ogarnęło ich na widok dwóch masywnych kominków, zwieszających się z rzeźbionych belek sufitu wielobarwnych proporców i dwóch imponujących portretów. Poza Aulayem żadne nie było dotąd w tak wspaniałym domu, toteż czuli się trochę przytłoczeni.

– Poczułam się tak samo, gdy weszłam tu po raz pierwszy – zapewniła ich Flanna, zniżając głos.

– Dopilnuj, aby przygotowano miejsca do spania dla moich braci i pani Uny – zawołała do Angusa, ten zaś skłonił się i odpowiedział:

– Natychmiast, pani.

– Powiadom też kuchnię, że mamy gości. Angus skłonił się ponownie.

Nagle do sali wbiegła trójka dzieci, wykrzykując imię Flanny. Przyklękła i uścisnęła je po kolei.

– A oto i nasze maluchy – powiedziała. – Tęskniliście za mną?

– Przywiozłaś nam prezenty? – spytała dziewczynka śmiało.

– Pojechałam pogrzebać ojca, Brie. To nie była wycieczka dla przyjemności – wyjaśniła Flanna.

– Przyjechali ze mną moi bracia i Una, o której wam opowiadałam.

Wstała.

– Bracia, Uno, pozwólcie, że przedstawię wam dzieci niezupełnie królewskiego Stuarta: lady Sabrina Stuart i jej bracia: lord Frederick i lord William. Dzieci, oto moi bracia: Aulay, pan na Killiecairn, i jego żona, Una, a także Callum, Gillies, Ranald, Simon i Bhaltair.

Sabrina dygnęła grzecznie, a jej bracia się skłonili. Synowie Lachlanna Brodie odpowiedzieli ukłonem, idąc w ślady Aulaya, któremu Una wymierzyła wpierw dyskretnego kuksańca.

– Cóż, skoro powitania mamy już za sobą – powiedział Patrick, uświadamiając sobie, że rodzina żony czuje się cokolwiek onieśmielona – usiądźmy i zaczekajmy na posiłek. Zgłodnieliście z pewnością po podróży. Wiosna jeszcze nie nadeszła, choć w powietrzu da się już wyczuć ciepłe podmuchy. Cieszę się, że dni nie są wreszcie tak krótkie. Ciemne zimowe miesiące bardzo się dłużą.

– Kiedy zamierzasz mu powiedzieć? – szepnęła Una do Flanny.

– Zrobię to wieczorem, gdy zostaniemy sami – odparła Flanna. – Taka nowina, zwłaszcza jeśli mężczyzna ma usłyszeć ją po raz pierwszy w życiu, winna być przekazana na osobności.

– Chcesz pokochać się z nim raz jeszcze, zanim się dowie – zauważyła Una ze śmiechem. – Lubisz to, prawda?

– O, tak! – przyznała Flanna z zapałem.

– Masz zatem szczęście, że dostał ci się mąż, który wie, jak posłużyć się swoją lancą, bo nie wszyscy to potrafią.

– Zważywszy, ile w Killiecairn pałęta się dzieciaków, żony Brodiech też nie mogą uskarżać się na swoich mężów – odparła Flanna zuchwale.

Una roześmiała się w glos.

– Tak, Flanno, to zawsze był ich największy talent. Twoja mama mogłaby o tym zaświadczyć. Kochasz go, czy po prostu jest ci z nim dobrze w łóżku?

– Chyba go kocham, chociaż potrafi być zatrważająco uparty. Z drugiej strony, mnie pod tym względem także nic nie brakuje, dobraliśmy się więc jak w korcu maku.

– Przyrzeknij, że mu powiesz – nalegała Una.

– Zejdzie jutro do wielkiej sali z szerokim uśmiechem na przystojnej twarzy, obiecuję. To, co powiedziałaś w drodze, ma dla mnie głęboki sens. Tak bardzo przejęłam się tym, by dorównać moim poprzedniczkom, że zapomniałam, iż nie jestem taka jak one. Księżniczki i żony sułtana! Jestem zwyczajną dziewczyną z gór. Moja wartość polega na tym, że potrafię uczynić Patricka i dzieci, które mu urodzę, szczęśliwymi. Jeśli pisane mi jest coś więcej, samo do mnie przyjdzie.

Una skinęła głową.

– Czuję się teraz znacznie spokojniejsza – powiedziała.

– Kiedy umarła moja mama, wzięłaś mnie na wychowanie. Nie zgadzałyśmy się w przeszłości, i pewnie dalej tak będzie, zawsze byłaś jednak dla mnie wzorem, Uno. Nie jestem tak głupia, aby nie zdawać sobie z tego sprawy.

Objęła Unę i uścisnęła, pytając po cichu:

– Jak myślisz, urodzę chłopca czy dziewczynkę?

ROZDZIAŁ 13

Nauczył ją, jak go dosiadać i zawsze sprawiało mu to wielką przyjemność. Pieścił dłońmi bujne piersi żony, kiedy siedziała na nim z uśmiechem na ślicznej twarzy. Zanurzony w niej głęboko, przymknął oczy, pozwalając, by przyjemność rosła, wypełniając go i grożąc wybuchem niekontrolowanej rozkoszy. Jęknął, gdy zacisnęła na nim mięśnie.

– Zabijesz mnie, dziewko – powiedział głosem zduszonym z emocji.

– Uwielbiasz to – odparła z szelmowskim uśmiechem.

– Ty także – odpalił, a potem przewrócił ją na plecy i wsunął pod siebie. W jego zielonozłotych oczach pojawił się niebezpieczny błysk. Pochylił głowę i przycisnął wargi do jej ust w namiętnym pocałunku, który sprawił, że zmysły Flanny oszalały.

– Niegrzeczna z ciebie dziewczynka, Flanno – powiedział, poruszając się z rozmysłem.

Rytmiczne ruchy członka szybko przyniosły pożądany efekt. Jęknęła z rozkoszy, zaklinając go:

– Och, na Boga, Patricku, jak dobrze! Nie przestawaj! Nie waż się przestać!

Patrick roześmiał się w głos. Od pierwszej chwili, gdy obcowali z sobą jak mąż z żoną, seks bardzo się Flannie spodobał. Nie wątpił ani przez chwilę, że była do ślubu dziewicą, acz z natury namiętną, Nie musiał przekonywać jej ani namawiać. Wprowadzona w świat zmysłowych przyjemności, pogrążyła się w nim z zapałem i ochotą. I nadal tak było. Zresztą z nim także. Wiedział, iż żadna kobieta nie potrafi już zaspokoić go tak, jak jego piękna żona. Zabiłby każdego, kto spojrzałby na nią krzywo. Gdy zastał Flannę sam na sam z królem, przekonał się, że jego uczucie nie ma nic wspólnego z rozumem. Nie pamiętał, by czuł podobnie morderczą furię choć raz w życiu, na szczęście potrafił ukryć ją przed królem.

Flanna wiła się pod nim, a jej przyjemność wciąż rosła.

– Tak! – szlochała. – Tak! Tak!

Poczuł, że zaraz osiągnie szczyt i z ulgą pofolgował zmysłom, pogrążając się w rozkoszy.

Gdy doszli po chwili do siebie, przytulił ją znowu i powiedział:

– Brakowało mi ciebie, Flanno. Nie lubię, gdy jesteś z dala ode mnie. Glenkirk wydaje się wtedy takie puste.

– Z dzieciakami Charliego biegającymi z kąta w kąt? – spytała żartobliwie.

– Pewnego dnia nas opuszczą – zauważył.

– Będziemy mieli wtedy własne dzieci – odparła. Westchnął głęboko.

– W sierpniu – powiedziała, jak gdyby nigdy nic. – Dziesięć miesięcy po ślubie, wystarczająco wcześnie nawet jak dla mojej rodziny.

– Spodziewasz się dziecka? – zapytał, przyciskając ją mocniej.

– Tak – odparła.

– Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? – zapytał, siadając i spoglądając na żonę. Rzeczywiście, jej piersi zdawały się bujniejsze i czy brzuch odrobinę się jej nie zaokrąglił?

– Z początku nie byłam pewna. To moja pierwsza ciąża, Patricku. Una potwierdziła moje przypuszczenia. To ona przekonała mnie, bym zrezygnowała z werbowania żołnierzy i była po prostu dla ciebie dobrą żoną – przyznała uczciwie.

– Pojechałaś do Killiecairn werbować żołnierzy?

– zapytał gniewnie.

– Pojechałam, aby być przy umierającym ojcu – odparła. – Ale tak, po tym, jak go pochowaliśmy, próbowałam zwerbować moich krewnych, zamierzałam też udać się do Huntley, porozmawiać z rodziną mojej matki, Gordonami. Brodie mnie wykpili, a bracia złajali za to, iż narażam na szwank dobre małżeństwo.