Objął żonę i scałował słone łzy z jej bladej twarzy.

– Wrócisz ze mną do Glenkirk?

– Oczywiście – odparła, obdarzając go szybkim pocałunkiem. – Następny książę Glenkirk powinien urodzić się we własnym domu.

– Hm! – zakaszlał markiz dyskretnie. Małżonkowie odsunęli się od siebie, a książę przedstawił żonie najstarszego brata.

– Witamy serdecznie w Brae, panie, i w Szkocji także – powiedziała Flanna myśląc, że szwagier jest bardzo przystojny. Zwłaszcza przypadły jej do gustu jego turkusowe oczy.

– Ja zaś z przyjemnością poznam damę, która rzuciła mego braciszka na kolana i przywróciła mu rozsądek – odparł Henry z uśmiechem.

Flanna zarumieniła się uroczo i powiedziała:

– Teraz znam już dwóch braci mojego męża. Szkoda, że nie miałam okazji poznać waszej mamy.

– Pewnego dnia wróci – obiecał jej Henry. – Teraz lepiej usiądź, pani. Żona dała mi kilkoro dzieci, dlatego dobrze wiem, czego potrzeba kobiecie w twoim stanie. Nie tak, jak mój nierozgarnięty braciszek.

Podprowadził Flannę do krzesła i pomógł jej usiąść.

– Powiedz mi, droga szwagierko, spodziewasz się chłopca czy dziewczynki? Powinienem zostać w Glenkirk do rozwiązania, bym mógł opowiedzieć o wszystkim mamie. Twój mąż nie zawiadomił jej nawet, że się ożenił. Przypuszczam, że z rodziny wie o tym jedynie Charlie.

– Tylko dlatego, że przybył tu jesienią z dziećmi – wyjaśnił bratu Patrick. – Jak miałem wyprawić do matki posłańca pośród całego tego zamętu, Henry? Prawie nikt nie zagląda teraz do Glenkirk. Czasem pokaże się jakiś handlarz czy druciarz, ale czy mógłbym powierzyć mu list? Dokąd miałby go dostarczyć? I komu? Pomiędzy Anglią a Francją łączność została jednak zachowana, tobie będzie więc łatwiej przesłać mamie wiadomość. Napiszę list, a ty zabierzesz go, wracając. Skoro korespondowałeś przez cały czas z matką, zdołasz go jej dostarczyć.

– Po co przybyłeś do Glenkirk, panie? – spytała nagle Flanna. – I jak udało ci się tu dostać? Niewiele dociera do nas wieści, słyszeliśmy jednak, że Anglicy okupują Edynburg, a król przygotowuje się, by najechać Anglię i odzyskać tron. Dlaczego zatem tu jesteś? Nie powinieneś być z rodziną?

– Powinienem – zgodził się z nią Henry – lecz jestem tutaj. Matka obawia się, że Charlie może zginąć. Chce, by wrócił do Glenkirk. Jestem Anglikiem, nie mogę więc być widziany w pobliżu króla czy jego armii. Gdyby tak się stało, zostałbym uznany przez rząd za zdrajcę. Lecz Patrickowi to nie grozi.

Ian More przyniósł panom wino, Flannie zaś podał kielich źródlanej wody, która ostatnio bardziej jej smakowała.

– Jesteś Anglikiem, a nie możesz być widziany z królem? Nie rozumiem – przyznała Flanna, pociągając łyk wody. – Nie chcesz, by twój król wrócił, panie?

– Cromwell jest teraz zbyt silny, a król zbyt słaby – zaczął wyjaśniać Henry. – Wmówiono mu, że gdy wróci do Anglii, jego zwolennicy, zwani rojalistami, powstaną i pomogą mu odzyskać tron. Lecz tak się nie stanie, Flanno. Zwolennicy króla w Anglii przeżyli jedynie dlatego, że siedzą cicho, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Nadal będziemy tak postępować, ponieważ nie nadszedł jeszcze czas, aby przywrócić monarchię. Prawdę mówiąc, nie wiem, kiedy taki czas nadejdzie. Tymczasem byłoby szaleństwem narażać nasze rodziny, majątki oraz przyjaciół, postępując nierozważnie. Nie wszyscy zgadzają się ze mną co do tego, ale uwierz, takich osób jest bardzo mało. Na razie będę wspierał legalne władze, gdyż nie chcę stracić domu moich przodków i wszystkiego, co dla mojej rodziny drogie, walcząc za nieobecnego króla. Nie mogę tak postąpić.

– Matka pisze, iż martwi się o Charliego. Szanuje to, że pozostał wierny Stuartom, lecz nie chce go stracić. Skłamałem władzom, by pozwoliły mi przyjechać do Glenkirk. Teraz Patrick musi odszukać króla i przemówić bratu do rozsądku. Charlie powinien wrócić do Glenkirk i do swoich dzieci. Jeśli żołnierze parlamentu schwytają go z królem, zostanie stracony.

– Nie wydaje mi się, by Charlie zechciał opuścić kuzyna – odparła Flanna z wolna. – Jest wobec niego bardzo lojalny. Tak bardzo, iż bez trudu przekonał mnie, że powinnam zaniedbać obowiązki żony i przyłączyć się do batalii o odzyskanie przez króla tronu. Nie wróci z Patrickiem do Glenkirk, lecz będzie to jego decyzja, jest bowiem dorosłym mężczyzną. Jednakże, skoro życzy sobie tego wasza matka, Patrick powinien przynajmniej spróbować go przekonać. Gdyby wiedziała, że jej syn się ożenił i wkrótce urodzi mu się dziecko, nie prosiłaby go o coś tak niebezpiecznego. Nie wiedziała tego, dlatego Patrick będzie musiał pojechać.

Jej słowa mocno braci zdziwiły. Spodziewali się raczej łez, błagań, krzyków i innych kobiecych sztuczek. Tymczasem przedstawiono im logiczne rozumowanie. Flanna wiedziała, co znaczy konieczność. Nie podobało jej się, iż mąż będzie musiał ją zostawić, ale to rozumiała.

Markiz wstał i ująwszy dłonie szwagierki, z uczuciem je ucałował.

– Jesteś najrozsądniejszą kobietą, z jaką miałem kiedykolwiek do czynienia, madame - powiedział. – Chylę przed tobą czoła!

Flanna spojrzała na niego, po czym, cofając dłonie, powiedziała:

– Nie podoba mi się ta sytuacja, Henry. Wiem jednak, co to obowiązek wobec rodziny. Kiedy chciałbyś wyruszyć? – spytała, zwracając się do męża.

– Wkrótce – odparł, spoglądając na nią z miłością i podziwem w zielonozłotych oczach.

– Rankiem powinniśmy zatem wrócić do Glenkirk. W moim stanie będę zmuszona podróżować wolno, droga zajmie nam więc cały dzień. Jeśli wolałbyś opuścić mnie już teraz, Patricku, i wyruszyć rankiem, masz moją zgodę. Twój brat odwiezie mnie bezpiecznie do domu.

– Nie – zapewnił ją szybko Patrick. – Zostanę z tobą na noc i jutro zabiorę cię do domu. Mogę wyruszyć pojutrze.

– Jeśli dzieci zaspokoiły już ciekawość – wtrącił Henry – wrócę z nimi do Glenkirk jeszcze dzisiaj. Twój człowiek, Ian, może nas eskortować. Rankiem przyślę po Flannę wóz i eskortę, bracie. Byliście z dala od siebie przez trzy miesiące i znów czeka was rozłąka. Gdyby chodziło o mnie, z pewnością chciałbym spędzić trochę czasu sam na sam z żoną.

– Jesteś bardzo taktowny, panie – pochwaliła szwagra Flanna z uśmiechem.

Zawołano dzieci, Iana oraz Aggie, która miała wyruszyć razem z nimi. Dowiedziawszy się o tym, pobiegła szybko po rzeczy.

– Musimy coś jeść – powiedział cicho książę do żony.

– Kolacja jest w kuchni – odparła. – Dziś sama ci usłużę. Ja dorastałam, nie będąc obsługiwaną, choć muszę przyznać, że nawet mi się to podoba – zakończyła z uśmiechem.

Dzieciaki zaczęły protestować, lecz Flanna szybko je uciszyła.

– Będę w domu już jutro – powiedziała. – Wasz wuj i ja nie widzieliśmy się od miesięcy. Chcę spędzić z nim trochę czasu sam na sam. Poza tym nie ma tu łóżek, bym mogła was położyć, a Willy jest jeszcze za mały, aby spać byle gdzie.

Odjechali, spoglądając z żalem na Patricka i Flannę.

– Pamiętam, jak zjawiłem się tu po raz pierwszy – powiedział Patrick, kiedy odjeżdżający zniknęli im z widoku. – Strzeliłaś do mnie z łuku. Chyba już wtedy się w tobie zakochałem, choć nie zdawałem sobie z tego sprawy.

Opasywał ją delikatnie ramieniem.

– To dlatego związałeś mnie i zawiozłeś silą do ojca? – spytała, drocząc się z nim. – Chodź, pomożesz mi zamknąć bramę.

– To dla ciebie zbyt męczące – zaprotestował.

– Zamykam tę bramę codziennie – odparła Flanna, zirytowana. – Nie trzeba do tego siły, wystarczy lekko pchnąć, Ian zasuwa rygle. Możesz zrobić to za niego.

– Zamykałaś bramę, nawet gdy pracowali tu ludzie z klanu? – zapytał.

– Tak. Nie bałam się ich, ale wolałam nie natknąć się w spiżarni na borsuka – wyjaśniła. – Kiedy przyjechaliśmy, nie mogliśmy przez tydzień korzystać z kuchni, gdyż samica żbika chowała tam młode. Na szczęście po tygodniu gdzieś je przeniosła.

Patrick skinął głową, a potem podniósł wielką dębową belkę i zabarykadował nią bramę.

– Chodź – powiedziała dziarsko Flanna. – Zjemy w kuchni. Nie zamierzam biegać w górę i w dół po schodach. W moim stanie to dość męczące.

Poprowadziła go dookoła dziedzińca, przez ogród, a potem wąskimi schodami do ciepłej kuchni.

Pomieszczenie było przytulne, czyste i dobrze zamiecione. W palenisku buzował wesoło ogień, a nad nim zawieszono kociołek, w którym coś smakowicie bulgotało. Pachniało świeżo upieczonym chlebem. Pośrodku stał wyszorowany niemal do białości dębowy stół. Książę usiadł, a Flanna otwarła kredens, wyjęła dwa cynowe talerze oraz dwa kubki i postawiła je na stole. Z koszyka na półce wyjęła dwie rzeźbione drewniane łyżki i położyła je obok talerzy. Patrick obserwował ją, zafascynowany. Nie przypominał sobie, by choć raz widział matkę w kuchni.

Flanna podeszła do paleniska, otworzyła małe żelazne drzwiczki z boku i zajrzała do środka. Wyraźnie usatysfakcjonowana, wsunęła do piekarnika drewnianą łopatę i wyjęła z niego chleb, który położyła razem z łopatą na stole. Zniknęła na chwilę w spiżarni, po czym wyłoniła się stamtąd, niosąc masło i pól krążka twardego żółtego sera. Położyła nabiał na stole, wzięła talerze i podeszła do paleniska. Posługując się widelcem o dwóch zębach, uniosła pokrywkę bulgoczącego garnka, zanurzyła w nim chochlę, którą wyjęła z kieszeni, i napełniła talerze. Następnie usiadła i odkroiwszy dwie solidne pajdy chleba, podała jedną mężowi.

– Jedz – poleciła.

Patrick zanurzył łyżkę w talerzu. Zapach gulaszu z królika podrażnił mu nozdrza. Uświadomił sobie, jak bardzo jest głodny, i zaczął jeść. Potrawa miała apetyczną ciemnobrązową barwę, nie brakowało w niej też marchewki ani cebuli. Mięso było mięciutkie i delikatne.

– Do licha! – mruknęła Flanna z irytacją.

– O co chodzi? – zapytał.

– Wino zostało w wielkiej sali – odparła.

– Jest tu na pewno jakiś trunek – zauważył.

– Owszem, dzban piwa – przyznała.

– Gdzie?

– W spiżarni.