Na pewno nie upił się, gdyż był na to zbyt rozważny. Po prostu w domu nigdy nie było ich stać na alkohol, a w Oksfordzie rzadko mógł sobie pozwolić na wino, więc, nie przywykły do picia, łatwo się odurzał.

Nerissa podeszła nieco bliżej, ponieważ w skąpym świetle dochodzącym zza zasłon brat wyglądał wyjątkowo młodo i krucho.

Uznała, że dziś szczególnie powinien zadbać o dobrą formę, gdyż czekają na niego wspaniałe konie, a także liczne okazje do rozmów z ich właścicielami. Może uda się też na tyle zaznajomić z księciem, aby zaprosił go kiedyś jeszcze raz.

Cichuteńko, na paluszkach, wyszła z pokoju, zamknęła drzwi i ruszyła sama korytarzem.

Harry powiedział jej wczoraj, jak trafić do stajni, więc odnalazła je bez trudności. Po drodze minęła jedynie paru służących, którzy patrzyli na nią ze zdumieniem, najwyraźniej nie spodziewając się o tej porze nikogo z gości.

Jak przypuszczała, w stajniach ruch był jeszcze niewielki. Gdy wreszcie znalazła stajennego i powiedziała, że chce udać się na przejażdżkę, natychmiast osiodłano dla niej konia. Był to ognisty, młody, dobrze wytresowany gniadosz, a gdy dosiadła go z pomocą stajennego, poczuła, że to jedna z najcudowniejszych chwil w jej życiu.

– Proszę jechać na prawo, panienko – tłumaczył stajenny, a znajdzie pani równinę, gdzie doskonale można galopować.

– Dziękuję – Nerissa uśmiechnęła się, wiedząc, że na lewo od stajni trwały przygotowania do wystawy.

Ruszyła powoli, ponieważ jeszcze nigdy nie jechała na tak wspaniałym koniu. Zupełnie nie obawiała się utraty władzy nad wierzchowcem, gdyż ten reagował na najmniejsze nawet poruszenie lejców.

Minęła park, unikając nor dzikich królików pod drzewami, i ujrzała równinę, którą opisywał stajenny. – Musi ciągnąć się co najmniej milę – pomyślała, i biorąc głębszy oddech popędziła konia, wiedząc, że czeka ją najszybszy galop w życiu.

To cudowne uczucie pędzić czując łagodny wietrzyk na twarzy, słysząc tylko stuk kopyt.

Na pół oślepiona wczesnymi promieniami słońca mknęła jak w jednej z bajek, które układała podczas sprzątania domu.

Przejażdżka zbliżała się ku końcowi, więc zatrzymała konia, równie szczęśliwego i zziajanego jak ona.

Spojrzała w stronę domu i spostrzegła, że ktoś za nią jedzie.

Po paru sekundach książę dogonił ją. Przystanął obok i powiedział:

– Dzień dobry, panno Stanley! Gdy stajenny powiedział mi, że przede mną wyjechała jakaś dama, od razu domyśliłem się, że to pani!

– Skąd pan wiedział?

Książę uśmiechnął się.

– Ponieważ inne kobiety śpią do późna, aby mieć świeżą cerę.

Nerissa roześmiała się, gdyż mówił z wyraźnym przekąsem.

Przyjrzała mu się uważnie i stwierdziła, że był bardzo elegancko ubrany i wspaniale prezentował się na wielkim, czarnym ogierze. Uniósł kapelusz w geście powitania, a Nerissa zmieszała się pod jego spojrzeniem.

– Nie przypuszczałam, że o tej porze… kogoś spotkam – powiedziała gwoli wyjaśnienia – dlatego wyglądam tak… niekonwencjonalnie.

– Wygląda pani prześlicznie. Świeża jak wiosna!

Nie zmieszała się, gdyż w jego głosie dosłyszała drwiącą nutkę, zupełnie jakby z niej żartował.

– Mam nadzieję, że… nie ma pan nic przeciw temu, abym jeździła na pana koniu nie poprosiwszy o pozwolenie – ciągnęła dalej. – Harry powiedział mi, że pan pozwolił mu korzystać ze swoich wierzchowców i miałam nadzieję, że to samo dotyczy mnie.

– Oczywiście, moja stajnia jest do pani dyspozycji – odparł książę. A gdzie jest Harry?

– Gdy wychodziłam, jeszcze spał i nie chciałam go budzić.

Książę roześmiał się cicho.

– Tak się płaci za nocne zabawy, piękne kobiety i szczęśliwą kartę.

Nerissa wstrzymała oddech. Potem wyjąkała:

– Ale chyba Harry… nie grał w karty?

Widząc, że jest przerażona, zapytał:

– Czy dla pani to taka wstrząsająca wiadomość?

– Nie, nie wstrząsająca – odparła Nerissa – ale przerażająca. Dopiero po chwili dodała:

– Wasza Książęca Mość, proszę nie pozwalać mu na gry karciane ani na żaden inny hazard. Jego na to nie stać.

– Czy jesteście tak biedni?

– Jak myszy kościelne – odparła Nerissa. – Harry akurat dostał trochę pieniędzy… bardzo skromną sumę, ale ma to mu wystarczyć na długie lata.

Mówiła z przerażeniem, wiedząc, że jeśli brat w przypływie szaleństwa roztrwoni swoje pieniądze na gry karciane, nie będzie mógł kupić ani konia, ani ubrań.

Nie zdawała sobie sprawy, że książę bacznie obserwuje jej twarz do chwili, gdy usłyszała:

– Mówi pani, że Harry ma właśnie trochę pieniędzy, ale każdy pojmuje biedę na swój własny sposób, a dla mnie delikatesy i wyśmienite wina, jakich u państwa kosztowałem, nie były bynajmniej racją głodową.

Widząc, że książę jej nie wierzy, Nerissa postanowiła się bronić:

– Wieczór, który Wasza Wysokość spędził w domu mojego ojca był bardzo wyjątkowy.

– W jaki sposób wyjątkowy?

Dziewczyna zbyt późno zdała sobie sprawę, że nie powinna tego mówić, zastanawiała się więc teraz nad wybrnięciem z tej sytuacji. Książę jednak zdążył już domyślić się prawdy, gdyż zapytał:

– Proszę mi wybaczyć, jeśli się mylę, ale może potrawy, które pani tak znakomicie przyrządziła, zostały dostarczone przez pani siostrę?

Nerissa oblała się rumieńcem i nieśmiało odwróciła głowę.

– Czy służący naprawdę zachorowali?

– Błagam, proszę mnie więcej nie pytać… – odpowiedziała przerażona Nerissa. Nasze konie już wypoczęły, więc może znów trochę pogalopujemy?

– Oczywiście, skoro pani sobie tego życzy – zgodził się książę. – Ale bardzo pobudziła pani moją ciekawość. Przyznaję, że nie miałem pojęcia o istnieniu państwa, aż pojawiliście się w bardzo dziwny sposób i, jak mi się teraz wydaje, w nader nieprawdopodobnym miejscu.

– Wasza Książęca Mość – powiedziała poważnie już zaniepokojona Nerissa – proszę… zapomnieć o tej rozmowie i obiecać mi, że… nie wspomni pan o niej Delfinie.

– Zupełnie jakby pani bała się siostry – rzekł książę oskarżycielskim tonem.

– Nie chciałabym zanudzać Waszej Książęcej Mości swoimi uczuciami – odparła wymijająco.

W poczuciu, że cokolwiek powie, pogorszy tylko sprawę, pogoniła konia szpicrutą i natychmiast ruszyła. Książę dogonił ją po paru sekundach i galopowali strzemię w strzemię, choć Nerissa ze wszystkich sił starała się zostawić swego towarzysza w tyle. Wiedziała, że to niemożliwe, a jednak chciała rzucić mu wyzwanie, by dowieść, że nie jest byle kim, lecz osobą, z którą on musi się liczyć, choćby podczas ścigania się na koniu. Jednak przeciwnik był nie do pokonania, a gdy wreszcie zatrzymał swego ogiera, prowadził o pół długości.

Przejęta wyścigiem Nerissa oczy miała roziskrzone, a włosy lśniące jak promyki słońca.

– Jeszcze nigdy nie jechałam na tak cudownym koniu! – zawołała wreszcie, gdy zdołała złapać oddech. – Dziękuję panu, bardzo dziękuję! Ta chwila pozostanie mi w pamięci na zawsze.

– Mam nadzieję, że będzie pani miała bardziej fascynujące, a może i radośniejsze wspomnienia! – zauważył książę.

– Nie wierzę! – odparła Nerissa. – Chciałabym tak jeździć do końca świata i nigdy się nie zatrzymać.

– Sądzę, że najszybszy nawet galop przestaje cieszyć, gdy nie ma się w życiu nic oprócz koni – roześmiał się książę.

– Owszem, jeżeli tak wiele się posiada – stwierdziła Nerissa – ale zwykłemu śmiertelnikowi starczy jedna cudowna chwila, by poczuć się szczęśliwym i, choć może pan w to nie uwierzy, żyje się tym długie lata.

– Panno Stanley, mówi pani o miłości. Bo podobno tylko miłość potrafi sprawić, że nudne i gnuśne życie staje się cudowne i nic innego się nie liczy.

– To prawda – zgodziła się Nerissa. – Mama nigdy nie ubolewała, że nie miała konia, nie prowadziła bogatego życia towarzyskiego, nie jeździła do Londynu ani nie kupowała eleganckich sukni, bo była szczęśliwa z tatą.

– I takiego szczęścia pani szuka – dokończył książę, nareszcie dopatrzywszy się w jej wypowiedzi czegoś pozytywnego. – Męża, który zapełniłby pani życie miłością, a wtedy nic nie miałoby już znaczenia.

W milczeniu wjechali w cień drzew. Nerissa wciąż rozważała jego słowa. Mówił cicho i chyba szczerze, więc chciała odpowiedzieć tak samo. Czuła się zupełnie inaczej niż z ojcem, z którym próbowała rozmawiać się i spierać się, choć on nie zwracał na nią uwagi. Odrzekła więc bez zakłopotania:

– Sądzę, że gdzieś w głębi serca chciałabym wyjść za mąż i mieć swój własny dom. Ale pozostaje jeszcze kwestia mężczyzny, z którym mam dzielić życie i, jak pan powiedział, nic innego właściwie się nie liczy.

Pamiętała, jak Delfina poślubiła lorda Bramwella dlatego, że był bogaty, choć nudził ją jako mężczyzna, do czego nawet się przyznawała.

– Czy jest jakaś konkretna osoba, z którą chciałaby pani dzielić to Eldorado?

Zabrzmiało to dość cynicznie, a ton był sarkastyczny. Nerissa roześmiała się.

– Skoro Wasza Książęca Mość poruszył ten temat, pomyślałam, że najlepszym towarzyszem byłby czworonóg, na którym jeżdżę. Jestem pewna, że żyłoby się z nim o wiele łatwiej i ciekawiej niż z przeciętnym mężczyzną.

– Nie mówimy o przeciętnym mężczyźnie, panno Stanley – odparł książę, – ale o kimś szczególnym, kogo pani kocha, oczywiście, z wzajemnością.

Nerissa czuła, że on znów sobie dworuje, więc powiedziała:

– Chyba zbyt mało wiem o tych sprawach i nie powinnam o nich rozmawiać. Proszę mi zamiast tego opowiedzieć o swoich koniach. Ma pan ich przecież całe mnóstwo!

– Wymiguje się pani, a dyskusja zapowiadała się nader intrygująco – odrzekł książę.

– Ale dość jednostronnie – rzuciła bez namysłu. – Pan ma tyle doświadczenia w tej dziedzinie, zaś ja nie posiadam zgoła żadnego!

– Czyżby nigdy pani nie kochała?

– W Queen’s Rest żyjemy bardzo spokojnie – odparowała dziewczyna. – Tatę odwiedzają panowie wykształceni, lecz bardzo już leciwi. Myślami przebywają najczęściej w świecie cegieł i zaprawy murarskiej.