– … gdy się pobierzemy!

Nerissa patrzyła na niego ogromnymi, rozszerzonymi oczami.

– Wiedziałem, że cię tu znajdę – ciągnął dalej książę – a właściwie zamierzałem poprosić cię o włożenie wianka, ponieważ chciałem zobaczyć, jak powinna wyglądać moja żona.

– Nie rozumiem… co pan mówi – wyszeptała Nerissa.

– Mówię – powiedział książę bardzo spokojnie – że cię kocham, a nie ożeniłem się dotąd dlatego, że nie znajdowałem nikogo, kto by zdjął klątwę z mojej rodziny i pozwolił zaznać szczęścia, jakiego pragnę.

Stało się coś, co wydawało się niemożliwe. Nerissa nie potrafiła już nic powiedzieć, tylko wpatrywać się w księcia.

Potem on powoli objął ją i przytulił.

– Kocham cię! – powiedział, a jego usta spoczęły na jej wargach.

Gdy ją całował, zrozumiała dręczące ją do tej pory poczucie nieszczęścia i niepokoju. Po prostu go kochała.

Wiedziała o tym, lecz nie śmiała przyznać się do tego nawet przed sobą. Kochała go, jak teraz sobie uzmysłowiła, od pierwszej chwili, gdy zobaczyła go wchodzącego do kuchni, najprzystojniejszego spośród wszystkich mężczyzn, jakich znała.

Wmawiała sobie, że on należy do Delfiny, lecz coś ciągnęło ją ku niemu nieodparcie.

Od czasu ich wspólnej porannej przejażdżki wiedziała, że świat bez księcia będzie pusty, a ona całym sercem lgnie do niego.

Pocałunek początkowo był delikatny i łagodny, jak gdyby książę nie chciał jej przestraszyć. Potem miękkość i niewinność jej ust podnieciła go, uczyniła bardziej zachłannym, natarczywym i stanowczym. Całował ją, aż poczuła, że unoszą się ku niebu, gdzie nie byli już parą ludzi, lecz jedną jaśniejącą gwiazdą. Należał do niej, tak jak ona do niego, stali się nierozłączni i niepodobieństwem było ich rozdzielić.

Potem, gdy książę przygarnął ją mocniej, poczuła w sobie uniesienie, jakiego dotąd nie znała, nie przypuszczała nawet, że coś takiego istnieje.

Było tak doskonałe, jak magia lasu w dzieciństwie, jak urok Lyn.

Przy nim zapomniała o całym świecie. Były tylko jego ramiona, jego usta i miłość, która łączyła się z miłością, jaką nosiła w sobie.

Dopiero, gdy podniósł głowę, odważyła się na niego spojrzeć i powiedzieć nieswoim głosem, który, jak się jej wydawało, pochodził ze znacznej odległości.

– Kocham… cię!

– Właśnie to chciałem od ciebie usłyszeć – przyznał książę – bo ja też cię kocham!

I znów ją całował, stanowczo, namiętnie, jakby po latach obawy, że nigdy jej nie znajdzie, teraz musiał się upewnić, że nikt mu jej nie odbierze.

Dopiero, gdy obojgu zabrakło tchu, a Nerissa z lekkim jękiem wtuliła twarz w jego ramię, zapytał niepewnym głosem:

– Kiedy możemy się pobrać, kochanie?

Dopiero wtedy ocknęła się i podnosząc ku niemu wzrok, powiedziała:

– Czy ja… śnię, czy ty naprawdę… prosisz mnie o rękę.

– A cóż innego miałbym czynić? – zapytał książę – skoro jakaś nieznana moc dała ci klucz do naszego szczęścia, wianek, który skomplikował życie moich przodków.

– To cudowne, że mogłam ci pomóc – odezwała się Nerissa – ale przecież wiesz… że nie mogę za ciebie wyjść.

Książę jeszcze mocniej przytulił ją do piersi.

– A to dlaczego?

– Bo masz poślubić Delfinę.

Książę pokręcił głową.

– Nigdy nie oświadczyłem się twojej siostrze i nadal nie mam takiego zamiaru.

– Ale ona myślała… – zaczęła Nerissa.

– Wiem, co ona myślała – powiedział książę – i co myślało przed nią wiele kobiet, ale ja dawno postanowiłem, Nerisso, że nie poślubię nikogo, jeśli nie znajdę szczęścia w małżeństwie. – Po krótkim milczeniu dodał: – Nie jestem pewien, czy naprawdę wierzyłem w tę klątwę, ale moja, jakbyś to powiedziała, zdolność obserwacji, podpowiadała mi, iż żadna spośród kobiet, z którymi się kochałem nie nadawała się na moją żonę. – Nerissa nie odzywała się, on zaś ciągnął dalej: – Najtrudniej mi wyjaśnić, co właściwie czułem. Byłem cyniczny i rozczarowany, bo gdy tylko poznawałem kobietę, która wydawała mi się wyjątkowa, nazbyt prędko przekonywałem się, że nie jest tą, której szukałem, której obraz nosiłem w sercu.

– Ale Delfina była… pewna, że miałeś zamiar poprosić ją o rękę.

– Prosiłem ją o coś zupełnie innego.

– To też mi powiedziała, ale była przekonana, że zmienisz zdanie.

Lekko skrzywiwszy usta książę powiedział:

– Twoja siostra jest pięknością, ale teraz widzę, że jest ona tylko bladym odbiciem twojej urody.

Nerissa słyszała to już od Harry’ego, więc powiedziała prędko:

– Nie wolno ci tak myśleć, bo choć cię kocham, nie byłabym z tobą szczęśliwa, gdybym sądziła, że zraniłam Delfinę.

Po chwili wahania książę zapytał:

– Czy naprawdę mi odmawiasz, Nerisso?

– Cóż innego mogę zrobić? – zapytała smutno. – Wiesz jak gorąco cię kocham, ale jeśli wyjdę za ciebie, Delfina rzuci klątwę podobną do tej, którą zdjęłam, a gdy wtedy cię stracę, pozostanie mi umrzeć.

– Nie podobna… nie wolno ci mówić takich rzeczy! – powiedział książę, przytuliwszy Nerissę do siebie. – Czy naprawdę sądzisz, że teraz, gdy cię znalazłem, pozwolę ci odejść?

Spojrzał w oczy dziewczyny, jakby chciał się przekonać o szczerości jej słów i mówił dalej:

– Jesteś moja! Jesteś tą, której szukałem modląc się i, jak sądziłem, na próżno. Aż nagle, w kuchni twojego ojca, miejscu najmniej prawdopodobnym ujrzałem kogoś tak doskonałego, kto urzekł mnie swoim uduchowionym pięknem, że przez chwilę nie wierzyłem własnym oczom.

– Czy naprawdę to wszystko czułeś? – zapytała Nerissa.

– Nawet więcej – powiedział książę – ale ponieważ jestem tylko człowiekiem, próbowałem wmówić sobie, że stało się to pod wpływem pysznego obiadu, jaki ugotowałaś dla mnie i znakomitego wina, które piłem. – Z uśmiechem dodał: – Postanowiłem jednak znów cię ujrzeć i dlatego zaprosiłem twojego ojca do Lyn.

– Delfina nie chciała, żebym tu przyjechała.

– Zdawałem sobie z tego sprawę – stwierdził książę – ale jestem uparty i choćbyś odmawiała mi z największą determinacją, wymyśliłbym pretekst, który zmusiłby cię do przyjazdu.

– Dokładnie przyjrzał się jej twarzy, zanim zapytał: – Czy wiesz, jak jesteś mi droga? Odkąd tu przyjechałaś, moja miłość rosła z godziny na godzinę, z minuty na minutę.

– Ale dziś mnie ignorowałeś nie chciałeś ze mną rozmawiać – oskarżała go Nerissa.

– Nie śmiałem tego czynić, dopóki nie uporządkowałem swoich uczuć. Nie jestem aż tak naiwny, żeby nie zauważyć zazdrości twojej siostry. Wiedziałem, że gdyby zorientowała się w moich uczuciach, mogłaby obrzydzić ci życie.

Nerissa zawołała cichutko.

– Ona nie może się nigdy dowiedzieć!

– Pewnego dnia będzie musiała się dowiedzieć – powiedział książę – bo zamierzam uczynić cię swoją żoną, Nerisso. Nie mogę żyć bez ciebie!

– Ale będziesz musiał żyć – zawołała Nerissa. – Kocham cię! Kocham rozpaczliwie, ale nigdy nie będę mogła cię poślubić! Jak mogłabym spojrzeć w oczy Delfinie, skoro ona jest zdecydowana… absolutnie pewna, że poprosisz ją o rękę?

Książę ujął jej podbródek i zwrócił drobną twarzyczkę ku sobie.

– Popatrz na mnie, mój skarbie – poprosił. Popatrz mi w oczy i ze szczerego serca i duszy powiedz, czy naprawdę wierzysz, że pomimo naszego uczucia możemy się bez siebie obyć.

Nerissa spojrzała na niego. Wtem jego obraz rozmył się we łzach, jakie napłynęły jej do oczu.

– Wiem, o czym mówisz – szeptała załamującym się głosem, bo ja czuję to samo. Kocham cię tak, że nie widzę świata poza tobą. Ale wiem, że nie możemy budować naszego szczęścia kosztem Delfiny. Do końca życia bym się jej bała.

Książę spojrzał na nią przeciągle.

– Jesteśmy sobie tak bliscy, że rozumiem, co czujesz, kochanie. Dlatego pragnę ci coś powiedzieć i chcę, abyś posłuchała bardzo uważnie.

– Wysłucham wszystkiego, co zechcesz mi powiedzieć – powiedziała Nerissa cichym głosikiem.

– Więc przysięgam na Boga, że zostaniesz moją żoną, że będziesz do mnie należała i że będziemy razem szczęśliwi. Nie złamię danego słowa!

Nerissa nie potrafiła odpowiedzieć, więc zaszlochała króciutko opierając twarz o jego szyję. Przytulił ją bardzo mocno, zanurzając usta we włosach.

Przez długi czas stali tak po prostu, a jego ramiona chroniły ją przed zranieniem, skrzywdzeniem i samotnością.

To było złudzenie, na pewno to było złudzenie, lecz przez chwilę tworzyli jedność.

To, co powiedział i przysięga, którą składał, tak wspaniale brzmiały w skąpo oświetlonym pokoiku.

Później książę uwolnił ją z objęć i bardzo delikatnie zdjął wianek z głowy. Schował go do tajemnej skrytki, którą ponownie zamknął i powiedział:

– Muszę wracać, kochanie, do sali balowej. Chcę, abyś spała spokojnie i niczym się nie martwiła. Kocham cię i musisz mi zaufać.

– Ufam ci! Ale obiecaj, że nie zrobisz nic… niewłaściwego.

– Wszystko, co się łączy z tobą, musi być właściwe – odparł książę – więc nigdy nie popełniłbym niczego, co uznałabyś za niestosowne lub niezgodne z twoimi ideałami.

– To cudowne! – ucieszyła się Nerissa.

– Ale prawdziwe, ponieważ kocham cię, a choć teraz może mi nie uwierzysz, nasze wspólne życie może wyglądać zupełnie inaczej niż to, czego moglibyśmy oczekiwać.

– Nie wolno mi o tym myśleć – wyszeptała dziewczyna.

– Wręcz przeciwnie: musisz o tym myśleć – powiedział książę – a nie o przeszkodach stojących przed tobą, bo na pewno je zburzę, choć nie chciałbym teraz o tym rozmawiać.

– Popatrzył na nią przez chwilę, po czym jeszcze raz wziął ją w ramiona i mocno przygarnął do piersi. – Chcę tylko, żebyś wiedziała i pamiętała, jak bardzo cię kocham – wyznał z wielkim spokojem. – Jesteś moja, Nerisso i ani Bóg, ani człowiek nie zmusi mnie, bym z ciebie zrezygnował.

Jego pocałunki znów były tak ogniste i cudowne, że uniosły ją pomiędzy gwiazdy.

Rozdział siódmy

Gdy Nerissa udała się na spoczynek, książę wrócił na przyjęcie do sali balowej.